Rozdział 12 ✓
*Lola*
Następnego dnia wstałam przed budzikiem. Spałam naprawdę nie dużo bo akurat tej nocy śniły mi się jego lazurowe oczy. Usiadłam na łóżku spuszczając nogi spod ciepłej kłody na zimne panele. Prawą dłonią przetarłam zmęczoną twarz i nie chętnie podniosłam tyłek ku górze. Z podobnym nastawieniem weszłam do łazienki ogarnąć się i później do kuchni coś zjeść. Robiłam wszystko mechanicznie byle tylko zrobić. Dopiero poranna kawa w kuchni obudziła trochę moje zmysły. Przeciągnęłam się na siedząco ziewając i znów wstałam by się przebrać. Weszłam po schodach na górę i skierowałam się do swojej wielkiej szafy. Spojrzałam za okno i po wieszakach i zdecydowałam się na czarne jeansy z wysokim stanem, bordową bluzę z napisem Kiss me i czarne botki na grubym ale niewielkim obcasie. Przed wyjściem złapałam za torbę, w której miałam podręczniki i zeszyt na notatki oraz piórnik. Wychodząc zamknąłem drzwi bo ojciec miał być na jakimś spotkaniu. Do uniwersytetu daleko nie miałam mimo to przyspieszyłam ruchy, bo przed zajęciami chciałam jeszcze kupić sobie kawę. Wchodząc do kawiarni po plecach przeleciały mi dreszcze. Tutaj piłam z nim kawę. Pokręciłam głową wyrzucając wspomnienie z głowy na jakiś czas i podeszłam do lady. Przede mną stanęła jedna kobieta, która nie potrafiła się zdecydować. Naglę poczułam jak ktoś ciągnie mnie za włosy i z zamiarem wpierdolenia temu komuś odwróciłam się z groźną miną. Jednak nie na długo, bo za mną stała niska brunetka patrząca na mnie swoimi pięknymi zielonymi oczami. Zaśmiała się głośno ze swojego małego żarciku i przytuliła mnie na przywianie co oddałam od razu.
- Queen. Jeju jak ja cię dawno nie widziałam. – Powiedziałam puszczając dziewczynę.
- Musiałam polecieć na tydzień do rodziców na Alaskę, małe problemy rodzinne ale teraz jest już wszystko w porządku. – Uśmiechnęła się nieznacznie. – Mam dla ciebie propozycję. Co byś powiedziała na małą imprezę ze mną w roli głównej?
- Nie mogłabym odmówić królowej. – Uśmiechnęłam się i nieznacznie pokłoniłam kładąc lewą rękę na prawej piersi.
- Za błędną odpowiedź ścięłabym cię o głowę lub spaliła na stosie.
Zaśmiałyśmy się znowu, w końcu przyszła moja kolej na zmówienie ukochanej Latte. Poczekałam jeszcze na Queen i razem ruszyłyśmy na zajęcia u pana Microso na anatomię. Weszłyśmy chwilę przed czasem i usiadłyśmy obok siebie. Rozmawiałyśmy o dzisiejszej imprezie o tym co mamy w planach ubrać. O jedenastej do sali wszedł młody mężczyzna na oko miał około trzydziestu paru lat. Wysoki brunet o ciemnych oczach zaczął skanować wszystkich uczniów i miałam nieodparte wrażenie, że na mojej osobie zatrzymał się dłużej. Postawił aktówkę na blat i sam się o niego oparł krzyżując ręce pod piersią wrócił wzrokiem do mnie na co się zarumieniłam.
- Na ten moment jestem waszym nowym wykładowcom. Nazywam się Thomas Satel. Anatomia to trudna nauka, dlatego nie powiem, że będę pobłażliwy. Może niektórym odpuszczę. - Jego wzrok na krótką chwilę znów pojawił się na mojej twarzy. Na co się skrzywiłam. Reszta wykładu wyglądała tak samo. Tłumaczył coś, zapisywał, pokazywał i patrzył na mnie.
- To była jakaś tragedia. – Powiedziałam, gdy już wyszłyśmy na dwór. Dziewczyna zaczęła się ze mnie śmieć.
- Komuś się spodobałaś.
- Niestety tak. – Skrzywiłam się kolejny raz na wspomnienie wykładu.
- Dobra to wpadnę po ciebie o dwudziestej jakoś.
- Gdzie w ogóle idziemy?
- Do tego nowo otwartego klubu koło Central Park. – Powiedziała ale miałam wrażenie jakby nie mówiła tego do mnie. – A teraz spadam zaraz mam chemię. Widzimy się później. – Mrugnęła do mnie i zniknęła w tłumie studentów. Miałam mieć za dwadzieścia minut mikrobiologię więc powolnym krokiem ruszyłam w stronę sali.
Po drodze widziałam pana Tomasa ale szybko skręciłam w inny korytarz więc nie zdążył do mnie podejść. Nie chce by nasz kontakt wybiegał poza studia i martwię się że przez to mogę mieć kłopoty. Usiadłam w środkowym rzędzie i zaczęłam czytać swoje notatki z ostatnich zajęć. Po czasie ludzie zaczęli się zbierać do sali a na końcu drzwi zostały zamknięte i rozpoczął się wykład. Byle do domu.
Zajęcia skończyły się o szesnastej więc miałam jeszcze trochę czasu do przyjścia Queen postanowiłam iść na zakupy po jakąś nową sukienkę na dzisiejszy wieczór. Taksówką szybko dotarłam do celu i przechodząc przez rozsuwane drzwi weszłam do dziesięciopiętrowej galerii. Tutaj na pewno znajdę coś na dzisiejszy wieczór. Przechodząc miedzy sklepami na szóstym piętrze jednak straciłam nadzieję na znalezienie czegoś dla mnie. Miałam już parę reklamówek, w których znalazły się czarne szpilki, nowy sweter z wiązaniem na dekolcie, czarne spodnie z zamkami na kolanach i dużej pojemności torebka. Jednak wciąż nie miałam sukienki na dzisiejszą imprezę. Znacie ten moment w którym główna bohaterka już chce się poddać jednak w ostatniej chwili na wystawie widzi idealną sukienkę dla niej? Cóż ja byłam teraz w podobnej sytuacji. Była idealna na dzisiejszy wieczór w kolorze bordowym, bo jakby inaczej. Posiadała długie rękawy ale odkrywała ramiona. Weszłam do sklepu i poprosiłam ekspedientkę o nią i weszłam do przymierzalni. Była mi do połowy ud i przylegała do ciała. Wyglądałam w niej całkiem ładnie. Nie zastanawiałam się nad nią długo. Przebrałam się w swoje ubrania i podeszłam do kasy.
- To ostatnia z tego modelu. – Zagadała mnie kasjerka. – Ten model był u nas może niecały tydzień. Bardzo szybko się sprzedała.
- Nie dziwie się jest naprawdę ładna.
- Owszem, sama taką wzięłam tylko w innym kolorze. Miłej zabawy. – Mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
- Dziękuje. – Uśmiechnęłam się łapiąc za papierową torbę i wyszłam. Cena mojej dzisiejszej kreacji dupy nie poderwała ale odkąd tutaj jestem nigdzie nie byłam więc może warto się pobawić. Zrezygnowałam z dalszych zakupów gdy spojrzałam, że dochodzi godzina dziewiętnasta. Szybko zamówiłam Ubera i wróciłam do domu. Wskoczyłam pod prysznic i dokładnie wymyłam ciało i włosy. Następnie złapałam za grzebień i suszarkę by je wysuszyć. Następne czynności były robione jeszcze szybciej gdy zauważyłam, że jest już dwadzieścia po a ja nadal paraduje w ręczniku. Podbiegłam do lustra w pokoju i zaczęłam wykonywać drobny makijaż. Niestety nie mam tej zdolności do malowania powiek więc korektor, tusz i kredka do oczu musi wystarczyć. Machnęłam jeszcze usta bordową pomadką by kolorystycznie pasowała do sukienki. Następnie ubrałam cieliste rajstopy i czarne szpilki, które dziś kupiłam a dopiero kreację. Poprawiałam jeszcze w lustrze makijaż i włosy i czułam się gotowa do wyjścia. Spryskałam się jeszcze ulubionymi perfumami zerkając przelotnie na zegarek naścienny. Za chwilę powinna być. Wyjęłam jeszcze czarną torebkę, do której włożyłam kluczę, telefon, pomadkę i portfel. Schodząc na dół usłyszałam dzwonek do drzwi przyspieszyłam w ich kierunku próbując się nie zabić w tych butach i otworzyłam niskiej brunetce. Miała na sobie czarną sukienkę sięgającą jej do połowy ud z grubymi ramiączkami i dość głębokim dekoltem do tego ubrała czerwone szpilki i tego samego koloru torebkę. Włosy spięła w koński ogon pozostawiając parę kosmyków luźno. Wyglądała obłędnie.
- Wyglądasz. – Zaczęłyśmy w tym samym czasie i obie się zaśmiałyśmy. – Pięknie. - Dokończyłam i przytuliłam ją na przywitanie.
- Ty również się odjebałaś. – Mrugnęła do mnie. – Chodź, bo taksówka już czeka. – Powiedziała wskazując kciukiem do tyłu na żółty samochód. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam z nią na tyłach pojazdu. Niedługo potem kierowca zaparkował po przeciwległej stronie ulicy, na której był klub. Zapłaciłyśmy mu i wyszłyśmy. Już stąd dało się usłyszeć pierwsze dźwięki One Night In Ibiza. Z bananem na twarzy udałam się do kolejki na co brunetka pokręciła głową.
- Znam ochroniarza, chodź. - Pokiwałam głową i ruszyłyśmy do przodu mijając zniesmaczonych naszym zachowaniem ludzi. Starałam się na nich nie patrzeć by nie popsuć sobie wieczoru.
Stanęłyśmy obok jakiejś pary, która była pierwsza w kolejce i na ochroniarza, który nie chciał ich wpuścić. Postawny mężczyzna przeniósł wzrok na zielonooką i się uśmiechnął.
- Jednak przyszłaś? – Pocałował jej policzek. – Miło cię widzieć rozgrzej ich tam.
Poklepał ją jeszcze w ramię i otworzył bramkę wpuszczając nas. Posłałam Queen niezrozumiała spojrzenie na co ta się roześmiała. Ewidentnie już coś piła.
- To mój starszy brat. Dorabia sobie tutaj jako ochroniarz. – Wzruszyła ramionami. – Idziemy pić! – Krzyknęła. Ruszyłyśmy do naprawdę dużego baru. Wiedziałam, że do szczęścia dziś potrzebuje Jack'a, dlatego od razu wzięłam podwójnego i wypiłam jednym łyczkiem. Śmiałam się do brunetki jakbym co najmniej coś wzięła. Szybko zamówiłam jeszcze raz to samo i ruszyłam na parkiet. Bawiłam się wyjątkowo dobrze czując jak wydarzenia ostatnich tygodni opuszczają moje ciało. Po piątym drinku stwierdzałam, że pora trochę przystopować. Tańcząc gdzieś w tłumie miałam wrażenie, że widzę naszego wykładowcę anatomii o czym starałam się powiedzieć dziewczynie. Jednak ona była już na tyle wstawiona, że nie za bardzo ta wiadomość dotarła do jej szarych komórek. Ja również do najtrzeźwiejszych nie należałam więc szybko zapomniałam o obecności mojego nauczyciela i ruszyłam znów do baru. Usiadłyśmy obok lady i zamówiłyśmy kolejne drinki. Queen jednak nie posiedziała za długo, bo zaraz do tańca wyciągnął ją jakiś seksowny blondyn. Zostałam sama ale nie na długo.
- Poproszę to samo co koleżanka. – Usłyszałam głos po mojej lewej. Zacisnęłam usta i spojrzałam na jego czarne oczy. Tak bardzo różniły się od JEGO koloru. – Cóż za niespodzianka. – Uśmiechnął się szeroko. – Miło cię widzieć Lolo.
Nie wiem co mi odbiło, bo sam alkohol na pewno nie zawinił ale odpowiedziałam.
- Pana również. – Uśmiechnęłam się zagryzając dolną wargę co nie umknęło jego uwadze.
- Proszę skarbie, pan mnie za bardzo postarza. Dla ciebie jestem zwyczajnie Tomas. – Złapał moją prawą dłoń całując ją. – Masz ochotę zatańczyć? – Pokiwałam głową na tak i szybko dopiłam swojego drinka.
Ruszyliśmy na parkiet. Bawiłam się naprawdę dobrze pomimo tego, że jego ręce z minuty na minutę zjeżdżały coraz niżej. W końcu złapał mnie mocno za tyłek i wpił się w moje usta zachłannie. Napita alkoholem oddałam pocałunek z równą żarliwością. Nie myślałam logicznie ale pozwoliłam na to by wyjść z klubu. Po drodze poprosiłam brata brunetki by przekazał jej wiadomość, że wychodzę i ruszyłam za brunetem, który co róż wpijał się w moje usta.
- Do mnie czy do ciebie? – Zapytał w przerwie na pocałunki.
- Do ciebie. - Odpowiedziałam.
Miałam wrażenie, że droga zajęła nam parę minut właśnie stałam przyciśnięta przez niego do drzwi oddając pocałunki. Weszliśmy domieszkania ale nie było czasu na oglądnie wnętrza. Usłyszałam trzask drzwi wejściowych a później poczułam pod sobą satynowy materiał prawdopodobnie kołdry. Zdjęłam z niego niebieską koszulę a on szybko pozbył się swoich i moich butów. Następnie zdjął ze mnie rajstopy i sukienkę obcałowując powoi mój dekolt i brzuch. Wpewnym momencie zakręciło mi się w żołądku i szybko wyswobodziłam się z pod jego ramion i odwróciłam głową za łóżko. Zwróciłam pewną cześć mojego obiadu i alkoholu na jego brązowe panele i padłam ze zwieszoną głową. Poczułam jak mężczyzna nade mną wstaje ale nie zarejestrowałam tego co działo się dalej, bo zasnęłam.
*****
Następnego dnia obudziłam się z wielkim bólem głowy. Po mojej prawej stronie na szafce nocnej znalazłam tabletkę zapewne na ból głowy i szklankę z jakimś sokiem. Połknęłam proszek z jękiem bólu. Rozejrzałam się po pokoju dochodząc do strasznego wniosku, że nie jestem u siebie w domu. Zerwałam się na równe nogi jęcząc z bólu przez głowę i wzrokiem odnalazłam moją sukienkę ułożoną na komodzie. Ubrałam się szybko i ruszyłam do drzwi w kuchni widziałam pana Tomasa przygotowującego tosty. Mężczyzna ubrany był w same bokserki na co się zarumieniłam. Nie mogłam upaść taki nisko by rzucać się na swojego wykładowcę. Obserwowałam go ze ślinką na brodzie. Mięśnie jego pleców idealnie wyglądały nawet podczas sięgania po żółty ser. Nie chciałam robić z siebie uciekającej debilki tym bardziej, że w poniedziałek mam z nim lekcje. Usiadłam więc przy stole czym zwróciłam jego uwagę.
- Dzień dobry. – Uśmiechnęłam się najszczerzej jak potrafiłam.
- Hej, jak się czujesz? – Zapytał z troską w głosie. Zmarszczyłam brwi.
- Dobrze a czemu?
- Przesadziłaś z alkoholem wczoraj. – Zaśmiał się. – Pokolorowałaś mój dywan.
Spaliłam krwistego rumieńca i spuściłam głowę w dół. Kurwa jaka ja jestem głupia.
- Przepraszam cię bardzo.
- Już posprzątane więc nie ważne. Szkoda tylko, że nie dokończyliśmy tego co się tak miło zapowiadało. – Podszedł do mnie i pocałował w nos.
- Czyli my nic nie. – Zaczęłam niepewnie.
- Twój brzuszek się zbuntował więc niestety nie. – Zaśmiał się głośniej a ja spuściłam niżej głowę.
- Smacznego. – Powiedział podając mi talerz pełen tostów. Odszepnęłam cicho dziękuje i w spokoju zaczęłam jeść. Było mi wstyd jak cholera ale o dziwo nie czułam się jakoś źle w jego towarzystwie. Po skończonym posiłku odłożyłam talerz do zlewu i ruszyłam w stronę korytarza ubrać buty.
- Już wychodzisz? Dopiero jedenasta myślałem, że chociaż chwile ze mną zostaniesz.
- Nie mogę o trzynastej idę do pracy. – Uśmiechnęłam się zakłopotana.
Przyciągnął mnie do siebie bliżej po czym obdarował moje usta czułym pocałunkiem, który cholera jasna oddałam.
- Może jutro znajdziesz dla mnie czas?
- Nie obiecuję. – Powoli wydostałam się z jego ramion. – Do zobaczenia.
- Papa.
Wyszłam z jego mieszkania i odetchnęłam z ulga. Nie uprawialiśmy seksu nie ma tragedii jeszcze. Poł godziny później przez korki na mieście byłam już w domu. Ojciec spał przed telewizorem a ja szybko uciekłam na górę ogarnąć się i przebrać. Dziesięć minut przed czasem byłam pod domem pani Caroline. Gdy ją zobaczyłam mój uśmiech się powiększył. Kobieta promieniała dobrym humorem i samopoczuciem. z każdym dniem. Wymieniłam się z nią grzecznościami i usłyszałam za sobą jego głos wypowiadający moje imię. Przymknęłam powieki zaciskając przy tym usta. Jeszcze jego mi tutaj brakowało. Odwróciłam się i zobaczyłam go. Evan Harrison we własnej osobie, w nieco innym wydaniu ale nadal to był on. Wpatrywał się we mnie tymi jasnymi oczami. One się tak bardzo różnią od oczu , z którymi spędziłam noc.
Z amoku wyrwał mnie dopiero głos starszej pani a czarne tęczówki Tomasa zjechały na dalszy plan.
- Lolo, przedstawiam Ci mojego cudownego wnuka, Evana. Evanie przedstawiam Ci moją gosposię Lolę, o której niedawno wspominałam. - Skamieniałam. On jest jej wnukiem, kurwa jakim cudem? Nie możliwe..
- Lola. - Z jego ust wydobył się cichy szept mojego imienia. – Postanowiłam udawać. W końcu sama kazałam mu zapomnieć.
- Dzień dobry Panie Evanie - Podałam mu rękę i nieśmiało się uśmiechnęłam.
Spojrzał na mnie niedowierzająco i zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Przyciągnął mnie w swoje ramiona i wpił się w usta. Nie oddałam jednak pocałunku pomimo, że jego wargi były takie słodkie. Nogi zrobiły mi się jakby z waty i gdyby nie jego ramiona padłabym. Ugryzł mnie w wargę czym zmusił mnie do oddania pocałunku. Nasze usta idealnie się zgrały. Lecz wiedziałam, że nie może tak być i należy to przerwać. Nicol i Tomas mimo, że nic do niego nie czuje nie mogę tak postępować. Z ogromnym żalem odsunęłam się od Evana.
- Lolo. – Spojrzałam na niego i po prostu uciekłam.
Jednak czarne tęczówki przewijały się w moim umyśle niechciane.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top