30. Tego się nie spodziewaliśmy...

*Tord*

Od razu zerwaliśmy się na równe nogi. Wróg znowu zaatakował. Musieliśmy przerwać nasze wybryki, nie było czasu na zachcianki. 

Czym prędzej udaliśmy się do bazy, skąd monitorowałem cały przebieg zdarzeń.

- Dlaczego oni nas atakują? Przecież jesteśmy tu szczęśliwi i nie chcemy takich rzeczy... - spytał jak małe dziecko Tom. Wahałem się aby mu odpowiedzieć i po paru minutach uległem
- No bo widzisz... Norwegia to dosyć bogaty kraj, i tak jakby obca armia chce nad nim zawładnąć, a puki ja...
- Ekhm...
- Mhmm... Puki "my" tutaj rządzimy, to jesteśmy przynętą dla innych wrogów. 
- Aha, rozumiem... A kto nas atakuje dokładniej?
- Tego to nawet ja nie wiem, przywódca obcych wojsk się jeszcze nie ujawnił.

Wtedy coś pierdolnęło i zatrzęsło całym budynkiem, na tyle mocno, że obaj upadliśmy. Po  chwili do sali wbiegł zdyszany Paul. Zaczął coś bełkotać, ale co rusz to brał oddech powietrza.

- Chwila, panie, czekaj! - dałem mu szybko szklankę z wodą, a on wypił wszystko jednym haustem. - No to co się dzieje?!
- O-on j-już t-t-tu je-st! - wysapał
- Kto!?
- D-dow-ódca...
- O nie... Tom! Szybko, zbieramy się! A tu tutaj zostań i odpocznij chwilę - rzuciłem w stronę Paula

Czym prędzej się dało, wybiegliśmy na plac główny przed budynkiem. Naszym oczom ukazał się sznur z opancerzonych ciężarówek ogradzający tereny bazy od reszty świata, ale oprócz tego, nic szczególnego się nie działo. Serce waliło jak opętane, pot spływał po całym ciele, stres ogarniał całe moje ciało.

- I co teraz? - Tom rozglądał się na wszystkie strony
- Nie wiem... Czekamy aż coś się wydarzy...

I miałem rację, po około dziesięciu minutach przyleciał jakiś helikopter i wylądował zaraz obok nas. Z niego wysiadł... NIEMOŻLIWE KURWA, NIEMOŻLIWE! JAKIM KURWA CUDEM TO ON?!?

- Noooo! Panowie, dawno się coś nie widzieliśmy, nieprawdaż? 
- Po co tu przyleciałeś, EDUARDO? 
- Ohhh, ty dobrze wiesz po co! Wiesz, że Norwegia jest bogata!
- Odpierdol się od nas, a w szczególności ode mnie!
- Hmmmm... Ciekawe... Ciekawe czy powiesz tak samo, jak Edd i Matt nie będą żyli...
- NIE! ZOSTAW ICH W SPOKOJU!
- Haha, żałosny jesteś! To co, widzimy się w Londynie? - Eduardo wsiadł do helikoptera i odleciał.
- A ŻEBYŚ WIEDZIAŁ!!!

*Tom*

O chuj, no to się porobiło... Nikt się nie spodziewał takiego zwrotu akcji... Jednym słowem można powiedzieć, że mamy  P R Z E S R A N E, i to tak poważnie, a najgorzej, że on chce mieszać w to niewinnego Edda i Matta.

- Tom, szybko, do odrzutowca! Musimy być w Londynie przed nimi.
- Tak, musimy - przytaknąłem i ruszyłem za Rogaczem.

*Time skip*

Właśnie wylądowaliśmy na ulicy pod dawnym domem. Dziwnie nikogo jeszcze nie było. Wparowaliśmy z buta do domu w obawach, że jesteśmy za późno, jednak wszystko było w codziennym porządku.

- K-kim wy jesteście? - spytał wystraszony Edd
- Nie poznajesz nas? To ja Tord! - odezwał się spokojnie
- I Tom - dorzuciłem
- O rany, chłopaki! To wy jeszcze żyjecie? W wiadomościach pisali o katastrofie samolotu...
- No tak, ale Toma udało mi się ocalić. 
- No to co on ma na oczach? - dorzucił Matt, który dopiero co się wyłonił zza blatu za którym się chowali.
- Niestety jedyne poważne obrażenia jakie odniosłem, to utrata wzroku, jednak dzięki temu wynalazkowi Torda, mogę znowu widzieć.
- No okej, ale po co tutaj przybyliście?
- Nooo... Właśnie to taka dosyć dziwna sprawa... Bo tak jakby Eduardo chce was unicestwić...
- CO? JAK TO? - Matt, jak to Matt wpadł w panikę
- Za niedługo tu będzie i nie wiemy do czego się posunie.

W tym momencie rozległ się dźwięk syren, tylko jakiś inny niż ten do ćwiczeń strażaków czy czegoś innego...

*Tord*

- Ćiiiii! Dajcie mi się wsłuchać... - Zacząłem nasłuchiwać alarmu. W bazie uczyliśmy się dodatkowo innych sygnałów alarmowych niż te znane podstawowe. - O NIE!
- CO O NIE?
- Szybko pod stół!

W tym momencie wszyscy wparowaliśmy pod stary stół kuchenny. Włączyłem tarczę przeciw silną na mojej robo-ręce i dosłownie chwilę po tym, na dom spadła bomba. Wstrząs był na tyle mocny, że wszyscy straciliśmy świadomość...





--------------------------------------------------------------

Yeee, wreszcie się zabrałem do napisania kolejnego rozdziału. Szczerze mówiąc, to trochę ubolewałem nad tym, ciężko mi się pisało, jednakże w końcu coś udało mi się posklecać z wielu pomysłów, dla was :)

Tak jeszcze dodam, że pojawiła się nowa książka, a w niej prolog, więc zachęcam do przeczytania (rozdziały będą się pojawiać po skończeniu TEJ książki, czyli możliwe, że całkiem nie długo...)

No, więc na razie żegnam!  pa pa  :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top