28. EyE5045
*Tord*
Po kolejnych 30 minutach znowu zmierzyłem Tomowi temperaturę. Uffff... Na szczęście wynosiła już tylko 36,8°C. Za trochę powinna już być normalna. Dalej trzymałem jego dłoń, siedząc na łóżku. Kleiło mnie trochę... Nawet nie wiem co skłoniło mnie do położenia się obok Toma... Chwilę potem już spałem...
*Tom*
Obudziłem się. Coś mnie uwierało w rękę, jednak nie mogłem zobaczyć co... Mhmmm... To coś było ciepłe. Przyjemnie ciepłe. Wytargałem dłoń spod tego czegoś i obmacałem.
- Tord? - spytałem, jednak cisza. Słychać jedynie tylko ciche chrapanie.
Awww! On położył się ze mną! Przytuliłem się bliżej i zaraz znów zasnąłem. Bo co niby miałem robić nic nie widząc? Wysypiałem się za wszystkie czasy. Czasami jak nie spałem, myślałem o samobójstwie... Ale to mniej ważne...
*Time Skip*
*Tord*
- Szefie! - słyszałem przez sen - Leaderze, pobudka!
- Jeszszz pięc minuttt... - mruczałem
- Tord! Wynalazek! Skończyli wreszcie! - To zerwało mnie na nogi.
Dopiero teraz zauważyłem Pata stojącego przy łóżku. Wstałem po cichu, żeby nie obudzić Tommyego.
- To już? - spytałem
- Tak, nie jest przetestowany, bo nie ma na kim...
- Miejmy nadzieję, że zadziała... - dokończyłem po nim i udaliśmy się do laboratorium.
W laboratorium dostałem mój skończony wynalazek do rąk. Wyglądał przyzwoicie i całkiem futurystycznie... Ale co najważniejsze, był skończony. Razem z naukowcami poszliśmy do sali, gdzie leżał Tom.
*Time Skip*
- Tommy, wstawaj!
- Mmmm...
- Tommy, mam coś dla ciebie...
Podniósł się i oparł ręce na łóżku.
- Przecież wiesz, że nic nie widzę...
- Wiem, dlatego poczekaj. Nie krępuj się.
- C-co t-ty ch-chcesz mi z-zrobić? - wystraszył się
*Tom*
Bałem się. Nie wiedziałem, co on chce mi zrobić. Czyżby Tord stał się znowu zły...? chcę do domu... Nagle poczułem, jak coś zakłada mi na głowę. Bolało i piekło.
- Aajjj! Piecze! - ściągnąłem sobie to coś i odepchnąłem ręce Torda - Co to ma być?! - zdenerwowałem się.
- Ciii! - mówił spokojnym głosem Tord - Tommy, ufasz mi? - spytał. Niechętnie, ale delikatnie pokiwałem głową.
Tord podjął się jeszcze jednej próby założenia mi tego czegoś na głowę. Dalej piekło.
- Aaajjjj... - jęczałem cicho z bólu
- Spokojnie Tommy, oddychaj. To tylko chwilowe pieczenie. - Był bardzo opanowany.
Po chwili pieczenie ustało. Znowu dotknął mojej głowy. Tym razem coś nacisnął. Zobaczyłem coś... Coś jakby się komputer bootował*? Potem ujrzałem wcześniej widziane logo Red Army i rozbłysło jaskrawe światło. Oślepiło mnie. JAK TO MOŻLIWE?! - Zastanawiałem się. Światło zaczęło przygasać...
- I teraz co? - usłyszałem głos
- Chyba nie działa... - odpowiedział drugi głos
- Jak to nie działa! - Tym razem to Tord się wtrącił do rozmowy - Przecież miało działać! - był zły...
- Ale Leaderze... Mówiliśmy, że nie było na kim przetes... - Aha, czyli byłem królikiem doświadczalnym. Fajnie. Najpierw wzrok mi siadł, a teraz co - mózg? serce?
Nagle światło znowu zaczęło jaśnieć. Za bardzo. O wiele za bardzo.
- aaaaaaAaAaAAAAAAAAA!!! - krzyczałem już
- No to po nim... - rzekł poprzedni głos
- Nie, nie, NIE! - Krzyczał ze mną Tord
Przez chwilę myślałem, że zginę od tego blasku, a tu ni chuja. Białe światło zaczęło przeobrażać się w kolorowe. Najpierw słabe, potem coraz mocniejsze, aż w końcu jeszcze raz błysło i moje oczy powoli przystosowywały się do tego światła. Zacząłem powoli... Widzieć? TAK! Znowu widziałem! Omg! Z radości wstałem i po raz pierwszy od tych kilku ciężkich dni ujrzałem mojego Torda! Wyściskałem go jak najmocniej potrafiłem. Wydawał się trochę zdezorientowany, ale zaraz załapał, co się stało.
- Tord, ty...
- Co? - spytał
- Ty... Mnie...
- Hmmm...?
- Ty mnie uratowałeś! Znowu widzę! - cieszyłem się jak małe dziecko z nowej zabawki
- Na prawdę? - spytał Tord. Udawał zaskoczonego
- Och, dzięki!
- Dzięki bogu... - odezwał się jeden z poprzednich głosów. Jak się okazało, byli to naukowcy.
Tord podał mi lusterko. Wziąłem je i przejrzałem się. Wyglądałem trochę jak robot, ale i tak było super! Na oczach miałem coś, co przypominało gogle narciarskie, tyle że w miejscu oczu wyświetlały się na kształt "oczu" zielone piksele. Spojrzałem na siebie. Moja bluza i spodnie były całe poszarpane i umazane w zaschniętej krwi. spojrzałem się najpierw na Torda a potem na swoje ubrania. On z początku nic nie załapał, ale potem odrzekł szybko:
- Ah, tak! Chodź za mną, dam ci coś do ubrania...
Ruszyliśmy. Po chwili spacerku dotarliśmy do bazowej garderoby. Po drodze przyglądałem się wszystkiemu dookoła, jakbym widział te rzeczy po raz pierwszy... Kwiaty, obrazy, dywany... Jak cudnie jest znowu widzieć!
*Tord*
Cieszyłem się, że jednak zadziałało. Przez chwile myślałem, że stracę go, przez głupi błąd moich inżynierów...
Zaprowadziłem Toma do garderoby, aby w coś go ubrać. Pogrzebałem tu i ówdzie i podałem mu. On tak spojrzał, popatrzył się krzywo, ale wziął ubrania. Przebrał się i wyszedł z przebieralni. Był ubrany w ciemnogranatową koszulę, czarne, obcisłe jeansy i ciemnoszarą kamizelką. Do tego krawat... Kurcze... zrobiło mi się gorąco...
- Trochę to za małe... - odpowiedział cicho podchodząc bliżej mnie.
Wtedy jeszcze to... Myślałem, że po prostu spalę się ze wstydu! Z daleka nie było widać, jak obcisłe rzeczy uwypuklają jego wysportowane mięśnie... Fuck...
- Eheheheheee... - zaśmiałem się lekko. Byłem cały czerwony i rozgrzany jak jądro słońca.
- Coś się stało Tord? - spytał poważnie
- Eee... Nieee...
- Ah, to dobrze, bo już myślałem, że coś jednak ci jest.
I wyszedł przez drzwi, naciągając przykrótką koszulę. Chwilę jeszcze stałem w tym transie zauroczenia, ale po jego wyjściu zaraz ochłonąłem. Cholera... Muszę się opanowywać w jego obecności... Może jakoś to będzie...
*Tom*
Tord jakoś się dziwnie zachowywał... Może to z radości? Może... Idąc korytarzem zatrzymałem się obok wielkich, ściennych luster i przyjrzałem się sobie. I w tym momencie uświadomiłem sobie dwie rzeczy odnośnie przepowiedni... Wyglądałem jak ze snu i przepowiednia się spełnia... Słyszałem rozmowę dwóch żołnierzy idących tym korytarzem o jakiejś wojnie... Kurwa... Serio Tord tu walczy? W sumie to ta przepowiednia się jednak sprawdzała... I sen... Tylko kto jest wrogiem...
- No właśnie, kto... - Powtórzył po mnie głos. Wystraszyłem się i szybko odwróciłem się. Na szczęście to był tylko Tord.
- Jak długo walczycie?
- Jakieś 2 tygodnie? I na razie jest cisza... Wróg może zaatakować w każdej chwili, dlatego trzeba być czujnym.
- Mmmm...
- A i zapomniałem dodać, że twoje gogle są wyposażone w różne takie bajery...
- Czyli? - spytałem
- Noo... Na przykład czujnik ruchu, ultra zoom, podczerwień, noktowizor, rentgen...
- Rentgen? Mmmm...
- O kurde, miałem ci tego nie mówić... Ale już trudno...
- No trudno... - uśmiechnąłem się trochę złośliwie
- Tom!
- No co!
- Mhmm... - odmruknął - Chodźmy na obiad
- Spoko - odrzekłem i poszliśmy na stołówkę...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top