24. Stare czasy w bazie

*Tord*

Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy na lotnisko. Potem tylko odprawa... I do samolotu. Lot trwał ponad cztery godziny. Spałem przez ten czas. Nudziło mi soę za cholerę. W końcu dolecieliśmy. Paul poszedł do swoich znajomych po samochód i za jakieś dwadzieścia minut jechaliśmy już do naszej bazy...

(Tajm skip)

Wchodząc do swojego biura w bazie poczułem taką nostalgię. Dawne czasy, planowanie, imprezy z okazji wygranych... Siadłem na moim ciemno czerwonym, obrotowym fotelu z wysokim oparciem. Dla rozluźnienia zakręciłem się na nim niczym sześcioletnie dziecko.

Dobra, dość tej zabawy. Nie wypada tak na przyszłego Red Leadera. Zatrzymałem fotel i spojrzałem na biurko. Całe było pod cienką warstwą kurzu.

- Najpierw trzeba tu posprzątać. - szepnąłem do siebie.

Znalazm w osobistej, biurowej łazience jakąś szmatę, zmoczyłem ją i od razu przystąpiłem do sprzątania.

Ściągnąłem z biurka dosłownie wszystko, ale najbardziej moją uwagę zwróciła sterta papierów, ba której nie było ani grama kurzu. To oznaczało tylko jedno... Papierkowa robota na sam start...

Po posprzątaniu oczywiście siadłem do papierów. Uwierzcie, ale bycie dowódcą armii nie należy do łatwych zadań.

*szeptem do siebie*
- To przyjąć, to też, to też... To odrzucić, to przyjąć... O! Plany remontowe bazy! Ciekawe co się zmieniło...

Dosłownie w tym momencie do biura wszedł Paul.

- I jak tam Leaderze?
- Przeciez mówiłem, że jesteś zwolniony z mówienia tak do mnie...
- Ajć, zawsze zapominam... Nawyk to nawyk...
- Ale dobrze, że to nawyk. No co tam chciałeś?
- Przyszedłem powiedzieć, że baza niedawno przeszła remont...
- Aaaa! To to ja już wiem. Przed chwilą znalazłem plany remontowe w moich papierach.
- No to ciekawie... Tak ogólnie mówiąc, to zrobili system nagłośnienia w całej bazie. Na biurku masz mikrofon...
- Rozumiem.
- No to dobrze, to ja już ci nie przeszkadzam.

Paul wyszedł, a ja wrócim do roboty. Kusiło mnie, aby wcisnąć ten czerwony guziczek na mikrofonie i coś powiedzieć, ale ostatecznie się powstrzymałem. Również jedna myśl nie dawała mi spokoju. Co z moim Tommym? Jednak starałem się skupić. Znów wróciłem do papierów...

*************************
I znów macie rozdzialik :3 Krótki, bo krótki, ale jest to zamierzane. Akcja ma sie dziać powoli, a potem... No właśnie, co? Będzie ujęte w następnych rozdziałach ksiązki ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top