20. Oj, dawno tego nie było...
*Tom*
Jeszcze długi czas się całowaliśmy. Tord zaczął mnie smyrać wszędzie. Po szyji, potem po brzuchu. Ja też tak zrobiłem. Ponadto zacząłem się delikatnie wgryzać w uszy mojego karmelowowłosego rogacza, na co dostałem odpowiedź w postaci cichego pomrukiwanio - jęczenia. Nie odzywaliśmy się do siebie. Rozumieliśmy sie bez słów. A przynajmniej w niektórych momentach, bo odkąd Tord wie o moim wchodzeniu do myśli, częściej ze sobą rozmawiamy. Akurat znowu zaczęło padać. Ale w sumie nie ma to znaczenia, bo my się "kochamy" w domu.
*Tord*
Tak! Wreszcie! Wreszcie udało mi się poderwać Tommiego. Cieszę się niezmiernie z tego powodu. I nie tylko. Dawno nie robiliśmy "tego". Teraz już nam nic nie stoi na przeszkodzie. I co, że się całujemy na podłodze w kuchnii, ważne, że jesteśmy tylko my i Edd. CO?! EDD?!
- Edd? Co ty tu robisz? - cali czerwoni spontanicznie przerwaliśmy nasze smyranko.
- Zaczęło padać, więc wróciliśmy. - odpowiedział podenerwowany zielonobluzy. Jak mogłem zapomnieć, że oni są na dworze i że pada! Jaki ze mnie debil...
- Oj nie obwiniaj się tak - usłyszałem głos Toma w myślach. - To nie twoja wina. Jesteś tak samo człowiekiem jak każdy inny, nie maszyną i też popełniasz błędy. - Pocieszał mnie dalej Tom. - Jakoś z tego wybrniemy. Jakoś...
*Tom*
Nosz gorzej już być nie mogło. Edd jest tolerancyjny, ale tym razem go widocznie wkurwiliśmy... Kazał nam rozejść się i dał karę na ruchańsko w kuchni. CO TO W OGÓLE KURWA JEST?! KARA NA POTRZEBĘ SEKSUALNĄ? NOSZ JA PIERDOLĘ! Nigdy wcześniej nie byłem tak wkurzony. Postanowiłem się jak zwykle upić.
Wróciłem do swojego pokoju z ostatnią butelką Smirnoffa, jaką znalazłem w kuchni i otworzyłem ją. Od razu zaleciało mnie znajomym zapaszkiem. Nim się obejrzałem, butelka była już pusta, a mój nienasycony bebech chciał więcej.
Na dworze dalej padało. W sumie idealna pogoda, aby gdzieś się powłóczyć po mieście, albo wstąpić do baru i wyżalić się i tak nie słuchającemu barmanowi. No takie życie, czego się dziwić? Zarzuciłem kaptur mojej ciemnoniebieskiej bluzy, którą dostałem w prezencie od mojego Tordzia, i wyszedłem przez okno.
Idąc tak w deszczu, zastanawiałem się po co w ogóle żyć... Czy ma to jakiś sens? Wiadomo, że najlepiej byłoby się upić do upadłego i zapomnić o wszystkim, a potem obudzić się na komisariacie policji, albo na iźbie wytrzeźwień.
Cały czas po mojej głowie chodziły te myśli... Zabić się, czy nie... Miałem taką nirchęć do życia w tej chwili. Ale pomyślałem o moim rogaczu. Czy on tego chce? Czy on chce, abym nie żył? Kocha mnie... Tak, jak ja jego...
Akurat przechodziłem koło monopolowego. Wstąpiłem na chwilę, po ulubiony napój. Miałem przy sobie resztkę pieniędzy i odziwo cudem starczyło. Ostatnio nie chciało mi się wypłacać pieniędzy z bankomatu. Nie wiem czemu. Nie chce mi się tak samo, jak wszystkiego. Po wyjściu ze sklepu, od razu zacząłem pić...
*Tord*
Też się wkurzyłem na Edda. Zastanawiam się, kto w ogóle daje takie kary?! Boże...
Eh... Nuda... Może pójdę sprawdzić co u Toma...
Wyszedłem z pokoju i zapukałem do jego "jaskini". Nikt nie odpowiedział. Mmm... Może znowu śpi... Nie wiem, dam mu spokój. Zaraz sobie obejrzę jakieś dobre Hentai z mojego zbioru, na zabicie nudy...
*Tom*
Długo już się włuczę. Szczerze mówiąc, to straciłem już poczucie czasu. Nie wiem która jest godzina. Podobno szczęśliwi czasu nie liczą... A czy ja wiem, czy jestem taki szczęśliwy?... Czuję się taki samotny na tym świecie... Czy istnieje jakaś inna osoba z potworzym DNA oprócz mnie? Pewnie nie... Rodziców nie mam, jestem jedynakiem, a jedyne co mam, to mojego Torda i Smirnoffa. Podejrzewam, że jak się zabiję, to nikt nie będzie nawet smutny o mnie. No może za wyjątkiem Tordzia. On będzie tesknić... Ja to wiem.
*Tymczasem w domu*
*Edd*
- Ej, Matt? Czy nie sądzisz, że trochę za bardzo ich skarciłem?
- Nie wiem, ale wydaje mi się, że tak. - Narcyz pierwszy od niepamiętnych czasów odłożył lusterko i spojrzał na mnie.
- Też tak myślę...
- Czy wiesz, że jak myślisz, to jesteś strasznie uroczy?... - Coś mnie rusza na niego... Oboje jesteśmy czerwoni jak buracy. Jeszcze brakuje tu tylko reszty ekipy. W sumie, to od dawna coś mi iskrzyło w środku do niego, ale bałem mu się tego wyznać...
*Matt*
- Ja go po prostu kocham! Jest taki śliczny i pulchniutki! Ale bym go brał ;)
Ale boję się mu to wyznać... Boję się jego reakcji. Co jeśli on mnie nie kocha? I odrzuci mnie? To będzie najgorsze...
‐-----------------------------------------------------
Dobra, słuchajta kurła, macie wreszcie rozdział (za 2 dni będzie równy miesiąc od ostatniego opublikowanego rozdziału XD). Ogólnie tak jak już wspomniałem, mam już nowy telefon i są wakacje, więc rozdziały będą częściej. I ogólnie jest git.
Trzymajcie się, cześć! ~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top