19. Dlaczego tak MA być?!
*Tom*
Odwracam się w stronę, z której dało się wyczuć, że stąd idzie i... Nagle coś zmiotło dom jak piórko. Widziałem wszystko. Wiedziałem, że bomba wybuchła. Bałem się jeszcze bardziej. Wszystkie ściany rozpadły się w drobny mak. Kątem oka ujrzałem, jak Tord naciska coś na swojej ręce i wokół nich tworzy się "bańka ochronna". Jednak on nie jest taki zły. Przez pewien okres czasu myślałem, że chce zostać Red Leaderem i zapanować nad światem. I częściowo miałem rację i częściowo nie. Chwilę później dostrzegłem plakietkę na jego podartym i zakrwawionym mundurze. Czyżby był dobrym Leaderem? W takim razie kto spuścił bombę? Czy jeszcze jest ktoś, kto chce zapanować nad światem?
Nagle wszystko zaczęło stawać się jaśniejsze, aż w końcu zaczęło mnie oślepiać. Po chwili znowu byłem w ruinach domu, bo inaczej tego nazwać nie można i widziałem jak koledzy Torda pomagają "nam" z przyszłości wydostać się spod gruzów. Kurczę! Widziałem ich raz, ale Tord mi o nich opowiadał nie raz... cholera jak im było?... Pat i Paul? Tak! Tak się nazywali...
Pat i Paul przenieśli wszystkich do dużego samochodu wojskowego i pojechali. Ja zostałem w ruinach i się zastanawiałem dlaczego tak MA być... Czy da się zmienić bieg historii? Nie chciałem umrzeć tak młodo. Prze de mną jeszcze tyle rzeczy do zrobienia... Założenie rodziny... Już nawet wiem z kim >;) . Przypomniały mi się słowa piosenki:
A teraz, teraz to jest wojna
i dzień za dniem coraz bardziej kończy się świat.
Kolejna armia bogobojna,
Nie wiedzieć czemu upatrzyła sobie nas.
W sumie to by się zgadzało z przepowiednią, o której wspominał mi Tord. Tylko dołącza się do tego pytanie... KTO JEST TĄ ARMIĄ?!
˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜˜
Obudziłem się. Byłem cały spocony i chciało mi się pić. Wyszedłem z pokoju, aby znaleźć Smirnoffa. Udało się. Był jeden na dnie szafki. Popijając sobie spoglądałem przez okno. Przestało padać. Wreszcie. Cieszyłem się.
*Tord*
Właśnie wracałem ze spaceru. Wchodząc do domu ujrzałem Toma w kuchni w samych bokserkach. Zrobiło mi się ciepło...
- Co tam robisz? - spytałem
- A piję sobie, bo mi zaschło w gardle.
- Jesteś cały mokry...
- CO?! Aż tak widać?
- Noo, a jak... Po zatem wreszcie się obudziłeś.
- WRESZCIE?! To ile ja spałem?! - Tom prawie krzyczał ze zdziwienia.
- Jakieś dwa dni.
- DWA DNI?! Jak to? Jest Edd w domu?
- Nie wyszli z Mattem niedawno. Coś ci się śniło?
- Problem jest w tym, że...
- Że co? - Wystraszyłem się. Co też mogło mu się śnić?
- Że... Pamiętasz przepowiednię?
- A no pamiętam... A co?
- No bo śniło mi się jak byłem w przyszłości i była wojna. Ty byłeś Red Leaderem, ale dobrym. Ktoś się na nas uwziął i spuścił na nasz dom bombę...
- Dobrze ty się czujesz? Nie za dużo wypiłeś? - pomyślałem, że alkohol mu namieszał w głowie, ale zdziwiłem się bardzo, jak mój Tommi upadł na kolana i rozpłakał się powtarzając w kółko to samo:
- Ale to prawda!
- No dobrze, już przestań płakać. Wierzę ci.
- Naprawdę? - powoli obcierał łzy, a ja się miło i pozytywnie uśmiechałem próbując go pocieszyć
- Tak, już wszystko dobrze. Jesteś może głodny?
- No tak... Zrobisz mi tosty? - Tom powiedział to z takimi słodkimi oczami, że nie mogłem się oprzeć. Wyciągnąłem toster i zacząłem robić kanapki. Tom w tym czasie się ubrał.
Schodząc ze schodów wyglądał tak słodko. Miał rozczochrane włosy, lekko przymknięte oczy ze zmęczenia i niedociągniętą bluzę, tak że było widać część jego "kaloryfera". Podnieciłem się. Podobało mi się to i to jeszcze jak bardzo! Zacząłem się rumienić, ale Tom nie zwrócił na to uwagi. Zabrał się za jedzenie kanapek. Pomyślałem, że nie widział...
*Tom*
Słyszałem co Tord mówił w myślach. Wiedziałem o wszystkim od początku. Miałem plan. po odejściu od stołu chciałem go zaskoczyć. Po zjedzeniu śniadania wstałem od stołu, odstawiałem talerz do zlewu i powiedziałem cichym głosem:
- Myślisz, że cię ignorowałem?
- Czekaj, c... - nie dokończył, gdyż szybkim krokiem poderwałem jego nogę, tak, że upadł na moją rękę i go pocałowałem. Dłuuugoo całowałem. Podobało nam się...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top