17. Prawda? A może kłamstwo?

*Tom*

Niestety Edd mnie zauważył. Zaraz pewnie wyprawi mi kazanie niczym proboszcz na rekolekcjach dla niewierzących... 

- Ty już w domu? - spytał
- Eeee... No jak widzisz?
- Nawet nie zauważyłem jak wszedłeś!
- Bo nie musisz?
- Ale przecież wiesz, że lubię jak wszystko jest w "idealnie uporządkowanym porządku"
- Oj no wiem... - Nie chciało mi się już z nim gadać. Chciałem położyć się już spać. - Dobra, idę spać zmęczony jestem...
- Tom! Czekaj, nie skończyłem!
- To se czekaj do rana kurwa!
- Mam ci dać karę na smirnoffa? - O nie, zaczął się szantaż...
- Mmhmm... - Westchnąłem - No czego jeszcze?
- Jak tam było u Andrzeja?
- Ale ja nie był... Aaaaa!!! U Andrzeja? - Zawahałem się czy powiedzieć mu prawdę czy skłamać. Ostatecznie skłamałem. Nie wiem czy dobrze, czy źle, ale prędzej czy później i tak się dowie o moim DNA. - U Andrzeja? Spoko było. Pograliśmy, pogadaliśmy i taki tam inne...
- Aha, to fajnie było. - wywnioskował Edd 
- Taaaa... Fajnie... - szepnąłem do siebie

Przynajmniej odpierwiastkował się ode mnie. Wreszcie mogłem iść spać. Wróć! Najpierw idę do Torda. Wszedłem po cichu do jego pokoju.

- Tordie, śpisz? - szeptałem cicho
- Mmm... Nie, a co?
- Ja... Ja chciałem ci podziękować.
- Za co? - zdziwiony spytał
- No jak to za co?! Że potrafisz dochować tajemnicy i skłamać dla dobra przyjaciela.
- Przyjaciela? Myślałem że mnie kochasz...
- Ależ owszem, kocham cię! Jesteś moim jedynym Tordie! Po prostu się przejęzyczyłem.
- Aha... Ciekawe... Po zatem drobiazg. Nie musisz dziękować.
- Oh dzięki wielkie jeszcze raz. - odpowiedziałem mu
- Dobra tam proszę. A teraz daj mi spać. - widać, że rogacz był już śpiący. Nie chciałem mu już zawracać dupy.
- Dobranoc! - odpowiedziałem i "posłałem" mu pocałunek. Wróciłem do pokoju i sam wlazłem pod pierzynę. Ależ mi się nie chciało nic robić, tylko spać. Po chwili zasnąłem. Dalej byłem mu wdzięczny.

(Time Skip - Rano)

JEEEZZZUUU!!! Ale cieplutko jest pod kołdrą! Tak mi się nie chce nic robić. Oby nic nie zepsuło tego dnia... A jednak... 

- Toooommm! Śpisz jeszcze? -  Nosz po prostu nie mogę! Jak mnie wkurwia ten piskliwy głos tego rudzielca.
- Tak kurwa, a co? - odpowiedziałem mętnie 
- Widziałeś już?
- Co niby? - spytałem mając na myśli, że mnie zaskoczy. Nie myliłem się.
- Na internecie piszą, że obok naszego miasta w lesie w jaskini był jakiś dziwny stwór! 
- No i co w związku z tym? - wiedziałem co się szykuje. Ale zaraz! Ktoś mnie widział! Cholera, przechlapane...
- Nie boisz się go?
- Niby czemu? Po zatem jesteś tak naiwny, żeby wierzyć internetowi? - chciałem wybrnąć z sytuacji.
- Ale no!..
- Wyjdź! - krzyknąłem stanowczo
- Dobra, już idę...

Przez chwilę już myślałem, że gorzej nic nie może. A tu się rozpadało. Całkiem mocno. Lało jak z cebra i przy tym grzmiało. No po prostu świetnie! Postanowiłem, że sobie jeszcze poleżę. Przez pół nocy bolała mnie ręka po tym pierdolnięciu prądem. Teraz bolało mnie wszędzie. Czułem, że coś jest nie tak... Ale zignorowałem to. Nie wiem czy dobrze postąpiłem, czy nie. 

(Time Skip - Godzina 12:00)

Wstałem. Udało mi się jeszcze pospać trochę. Przeciągnąłem się i spojrzałem w ciemny ekran mojego laptopa. Coś się błyszczało na mojej głowie. Wystrzeliłem z pokoju jak najszybciej do łazienki. Stanąłem jak wyryty przed lustrem. Kurwa! To nie może być prawda! Miałem zwisające, ciemnofioletowe uszy i dwa różki na głowie. Do tego z buzi wystawały mi kły, a z tyłu towarzyszył mi ogon. Nosz nie wierzę! Takiego czegoś jeszcze nie widziałem! Byłem w pół potworem. 

- Edd! - Zawołałem, jednak Tord mi odpowiedział.
- Nie ma ich. Coś chciałeś? - odetchnąłem z ulgą. Jemu mogę się pokazać. - Ożesz ty w cholerę! Tom? Co ci się stało?
- Nie wiem. W nocy bolała mnie ta ręka po wczorajszym wypadku, a dziś rano jestem tym czymś!
- Ciekawe... Prąd musiał pobudzić twoje DNA... I teraz jesteś tym czym jesteś...
- Ale ja nie chcę! Nie chcę też, żeby Edd się dowiedział.
- Spokojnie! Pomogę ci!

*Tord*

To co ujrzałem, zerwało mnie na równe nogi. Od razu się przebudziłem. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem! Już nie to, że Tom się przemienia w całości. Teraz jest w pół! Tak jak mu obiecałem, pomogę mu to ukryć przed pozostałymi. Poszedłem na dół zrobić mu śniadanie i kazałem iść mu do jego pokoju. Cały czas rozmyślałem o tej przepowiedni, jeżeli można to tak nazwać. Wróciłem do Toma ze śniadaniem.

- Jestem już.
- Widzę... - odparł
- Pamiętasz, dwa dni temu, jak Matt był w tym sklepie i Edd próbował go wytargać stamtąd? czekaliśmy wtedy przed sklepem i mnie ktoś zahaczył. 
- A no pamiętam, a co?
- Ten ktoś, nie rozpoznałem go, ale powiedział mi coś ala przepowiednię.
- No jak ona brzmiała? - spytał z zaciekawieniem Tom
- "Piosenka będzie wam towarzyszyć na długo", czy jakoś tak... Nie pamiętam. Wiesz może co to będzie znaczyć?
- Nope, niestety nie.
- To trudno. Dobra, ja cię zostawiam w spokoju, ty sobie zjedz i odpoczywaj. Nie rób nic co by mogło jeszcze bardziej pobudzić twojego potwora.
- Dobra, dobra... Chociaż się napiję...
- NIE! Żadnego alkoholu! Woda i tyle! - odpowiedziałem stanowczo. Nie chciałem, żeby po całego się przemienił i rozwalił dom. Kazałem mu się zamknąć w pokoju a sam zszedłem do piwnicy. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top