XXVII.

*kilka dni później*

-Leo, wychodzę do sklepu-wykrzyczała Mia wychodząc z domu. Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo zaraz usłyszałem trzask drzwi frontowych.
Już jestem po chyba piątej wizycie u lekarza. Mówił, że jak na razie jest wszystko dobrze, wyniki badań są w porządku i mam coraz większe szanse na odzyskanie zdrowia. Dzisiaj jednak poczułem się trochę gorzej, ale nie chciałem martwić Mi'ę, dlatego też nie powiedziałem jej o tym. Nie zdarzyło mi się to odkąd dowiedziałem się o mojej chorobie,ale sądzę, że gdy położę się w łóżku i dam mojemu organizmowi odpocząć od razu będzie lepiej. Przez ostanie dni bardzo się stresowałem związku z chorobą. Bałem się okropnie i nawet teraz się boje, że kiedyś, albo w niedalekiej przyszłości po prostu umrę. Wiem, każdy kiedyś umrze, ale ja się bałem, że umrę w wieku 18 lat.

Leżąc w łóżku mogłem przemyśleć sporo spraw. Może Mia po prostu nic do mnie nie czuje dlatego też nie chce ze mną być? Chciałbym. Naprawdę chciałbym ją pocałować, po prostu chciałbym,żeby była przy mnie blisko jak nikt inny,ale jesteśmy na etapie przyjaciel/przyjaciółka. To wszystko przez tą głupią chorobę
-jak wyzdrowiejesz to z tobą będę,bo nie chcę się zakochiwać bardziej z uczuciem,że możesz z dnia na dzień zniknąć-papugowałem ją ironicznym głosem.
Skrzyżowałem ręce na piersi i gapiłem się tępo w sufit-odkąd jestem chory, często moje oczy lądują wzrokiem na w suficie, jakby to był najciekawszy obiekt do oglądania. Ja się w tym mieszkaniu zanudzę.. dostałem notoryczny zakaz wychodzenia z domu. Nie wiem dlaczego, skoro jeszcze tydzień temu mogłem spokojnie chodzić wszędzie gdzie mi się żywnie podobało, a teraz muszę siedzieć w domu i zanudzać się na śmierć, a to leczenie chyba właśnie polega na tym żebym nie umarł. Może poprzeglądam jakieś portale społecznościowe dla zabicia czasu? Dawno nie sprawdzałem, co się dzieje w tym dziwnym świecie. Wstałem z łóżka i lekko chwiejnym krokiem szedłem ku laptopowi. Dlaczego wczorajszego wieczora Mia zostawiła go prawie na końcu mieszkania? Może nie było duże,ale już przy małym dystansie czułem,że mi nogi miękną, a przed moimi oczami pojawiały się mroczki.. Nagle moje nogi poddały się i upadłem na podłogę. Nie mogłem się poruszyć, a tym bardziej otworzyć oczu,które zamknęły się jak drzwi na klucz. Po chwili czułem,że odpływam,a moje ciało rozluźnia się.

#Mia

-Leo, będzie dobrze-trzymałam za rękę brązowookiego kiedy wywozili go na noszach do sali.
-Panienka zostaje przed salą-mruknął ze dwa razy wyższy ode mnie sanitariusz.
Jak na zawołanie stanęłam bez ruchu. Niemal 10 minut temu znalazłam ledwo żywego Leo na podłodze. To była makabra dla moich oczu, bo mój mózg już tworzył najgorsze scenariusze. Nawet nie wiem, co, jak i gdzie,bo odzyskałam pełne myślenie, gdy byliśmy już w szpitalu. Miało być dobrze.. Leo miał czuć się coraz lepiej i miał odzyskać pełne zdrowie. No właśnie MIAŁ. Życie tak kocha zaskakiwać na każdym zakręcie. Gdybym nie uparła się,że kupię coś w sklepie i ugotuję i zgodziłabym się,żeby Leo zamówił chińszczyznę to tego wszystkiego by nie było. Leo nie musiałby wstawać. Wyglądał dzisiaj gorzej niż zwykle. Widziałam,że się źle czuje nawet, gdy mi o tym nie mówił. Siadłam na szpitalnym krześle koloru turkusowego,które było umieszczone dokładnie przed salą i gapiłam się głupio w swoje buty lekko szlochając.Leo nie umrze.On jest silny. Da radę.-mówiłam do siebie nie słyszalnie.
-Panienka jest, z rodziny pana Devries'a?-usłyszałam głęboki męski głos. Od razu przeniosłam wzrok, tam gdzie było jego źródło. Ujrzałam dosyć wysokiego, po trzydziestce faceta w białym kitlu. Zakładam,że był lekarzem, bo na szyi miał stetoskop, a na prawej piersi plakietka, z jak się nie mylę jego nazwiskiem.
-Ta-ak-powiedziałam lekko załamującym się głosem.-Co z nim?-przełknęłam głośno gulę w gardle.
-Jest nie przytomny-odparł.-Jego stan jest ciężki-dodał po chwili i zaraz po tym cicho westchnął.
-Może już nie wyjść z tego.-powiedział próbując zachować równowagę w głosie,żeby ani na chwilę nie wyjść z roli tego poważnego..
-Jak to może z tego nie wyjść?-szybko stanęłam na proste nogi , które swoją drogą były z waty.
-Rak przeniósł się na inne narządy.-To cud jeżeli by przeżył.-powiedział szybko.
Nie odpowiedziałam nic. Po prostu zaczęłam płakać. Tak głośno,żeby cały szpital dowiedział się,że właśnie ja Mia Makler, przechodzi załamanie psychiczne.
-Może pani wejść do niego. Tylko bardzo proszę, nie na długo.
-Dobrze.-opowiedziałam lekko się uspokajając.
Przed wejściem do sali lekko zacisnęłam pięści i policzyłam do dziesięciu.
Kiedy wypowiedziałam tą magiczną dziesiątkę, cicho przekroczyłam próg sali. Od razu moje oczy zapewne czerwone oczy ujrzały Leo,który swoją drogą miał łóżko na samym środku pod ścianą swoją drogą jego sala zawierała tylko jedno łóżko. Sala wyglądała tak typowo szpitalnie. Białe kafelki na ścianach, na podłodze wykładzina w kolorze beżu, przy ścianie gdzie stało łóżko panel, gdzie można było włączyć lampkę czy też, był guzik do zawołania pielęgniarki. Obok łóżka znajdowało się lekko niebieskie krzesełko, na którym spoczęłam i od razu zaczęłam się przyglądać spokojnej twarzy bruneta. Był przypięty do tych wszystkich respiratorów, kroplówek itp.Na ekraniku respiratora były pokazane jego funkcje życiowe m.in bicie jego serca. Biło bardzo wolno, jakby się nigdzie nie spieszyło. On sam dzięki kroplówką nabrał trochę kolorów. Może i nie był tu długo, bo raptem godzinę,ale rano, gdy wychodziłam z domu był blady, a teraz wygląda w miarę normalnie.
-Widzisz, kochanie.-załapałam się lekko za brzuch.-To tatuś.Leży tutaj,żeby był przy nas kiedy się urodzisz. Może jak będziemy mieć bardzo dużo szczęścia, a ty będziesz moja fasolko chłopczykiem tatuś nauczy Cię grać w nogę.A, jak będziesz dziewczynką to ciocia Kate, nauczy Cię tajniki wyrywania chłopaków-zaśmiałam się cicho.-Tatuś to fajny gość, wiesz?-uśmiechnęłam się do Leo.










PRZYZNAWAĆ SIĘ KTO SIĘ SPODZIEWAŁ, BO JA JESTEM NA 100% PEWNA,ŻE NIKT SIĘ NIE SPODZIEWAŁ,ŻE MIA JEST W CIĄŻY XDD

MOWIE TO Z 80 RAZ EH ALE ZAPRASZAM WAS DO BEST FRIEDNS O 5SOS! MAM NADZIEJE ZE KTOS ZAJRZY, BO TEZ CHCE MIEC TAM TAKI ODZEW JAK TU XDD NW MOZECIE POLECIC ZNAJOMYM CO SĄ 5SOSFAMILY JAK WY NIE JESTESCIE,ALBO SAMI MOZECIE PRZECZYTAĆ NIE WAZNE CZY JESTESCIE CZY NIE XD *TAKA JEDNA DZIEWCZYNA NIE JEST FANKA A POWIEDZIAŁA ZE I TAK SUPER XD* NO WIEC ZAPRASZAM MA TAKA ZAJEBISTA OKŁADKE *nie jestem az tak skromna, bo to nie ja robiłam xd* I JEST NA MOIM PROFILU OCZYWISCIE XD ZAPRASZAM! XD


Trochę rozdział smutny,ale uwierzcie chyba *jak coś nie wpadnie mi do głowy* będzie happy end. To mogę wam zapewnić *CHYBA*

Wgl rozdział jest niesprawdzany więc no przepraszam xd ALE KTO SIĘ CIESZY, ŻE JEST, NO KTO? NO JAAA! XDDD

WIDZIMY SIĘ W NASTĘPNYM ROZDZIALE NIE WIEM KIEDY XD ZOSTAWIE TO SŁOWAMI :
DO NAPISANIA! :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top