XXII.
3/5
Rozwiązałem również Mi'e. Gdy rozwiązywałem jej nogi patrzyła się na mnie złowrogo.
-Co? Może Cie tu zostawić w tej piżamie?- syknąłem. Teraz niech sama się poczuje jak ja ,gdy się obraża. Czułem lekką złość do Mi'i, że patrzy na to wszytko tak powierzchownie i płytko.
-Nie musisz mi pomagać. Sama sobie dam radę. -Odpychała mnie wolnymi rękami, wiec spasowałem i się odsunąłem od niej. Po 5 min męczarni rozwiązywania, rozwiązała go.
-2 miesiące obozu harcerskiego się kłania.- zakpiłem z niej. Ona mnie jedynie olała i wyszła z tej całej nory. Ja nie będąc głupszy wyszedłem za nią. Szliśmy teraz dłuższej niż wcześniej kiedy tu przyszedłem. Założę się, że przegapiliśmy wyjście no, ale przecież tak dużego ogromu światła bym nie przegapił. Chyba, że jest noc. Zreszta nie wiem.. Nie wiem ile leżałem nie przytomny.Nagle dostrzegliśmy białe światło.Mia zaczęła pospiesznie iść wręcz zaczęła biegnąć ku celu. Pobiegłem za nią i zobaczyłem słup elektryczny, z którego iskrzy i leżąca koło niego Caroline. Było już ciemno, nie było widać samochodów jeżdżących po ulicy, a tym bardziej ludzi. Ta okolica była bardziej opustoszała, ale gdy tu przyszedłem trochę ludzi i aut przechodziło/przejeżdżało niedaleko.
Mia podbiegła do naszej porywaczki i sprawdziła jej puls, nie zważając na to, że może ją pokopać prąd.
-Nie czuje pulsu.- powiedziała, gdy dochodziłem do niej.
-Poraził ją prąd. Najwidoczniej na śmierć.- dodała, pokazując na dziurę wlotowa i wylotowa na obu rękach. Dzwoń po pogotowie.- Nagle wykrzyczała.
Zacząłem szukać telefonu po kieszeniach.
-Nie mam telefonu.- powiedziałem speszony. Zapewne z tego pośpiechu zostawiłem go w domu.
-Pięknie.- wykrzyczała. I co my teraz zrobimy?
-Zobacz czy Caroline ma telefon.
Mia zaczęła grzebać po jej kieszeniach i nagle wyciągnęła z jednej smartphone. Odeszła kawałek i zadzwoniła po pogotowie.
Po 2 min rozmowy wróciła do mnie.
-Za 2 min będą. Chociaż i tak Caroline nie ma zbytnio szans. Leży tu około 30 min, wiec zgon na miejscu.
W bardzo krótkim czasie przybyła karetka i tak jak stwierdziła Mia ,Caroline umarła. Sanitariusze ją zabrali i mogliśmy iść do domu.
Droga do domu, była tak cicha jak makiem zasiał. Nie odzywaliśmy sie do siebie. Nasze wzroki się omijały. Kiedy doszliśmy do swoich domów Ja wszedłem do swojego mieszkania a Mia do swojego. Nawet nie pożegnaliśmy się, zwykłym, cichym ,,pa". Czy to już koniec?
~Emi ;^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top