Oda do pierwszej miłości
Jesteś jak spadająca gwiazda, która przeleciała przez moje życie, by po chwili ukryć się za horyzontem. Jesteś jak piękny kwiat, który w końcu przekwitł. Już cię nie ma.
Zostałam sama, choć było to i tak z mojej winy. Mogłam o ciebie walczyć, nie pozwolić ci odejść. Próbowałam przepraszać, próbowałam desperacko błagać o twoje pozostanie. Teraz nie należysz już do mnie, ale ja wciąż przynależę do ciebie. Gdyby tylko ktoś cię zranił, gdyby tylko spotkało cię cierpienie, ja byłabym przy tobie. Niedługo nasze ścieżki całkiem się rozejdą, ale czy nie jesteśmy już teraz najdalej od siebie? Czy nie biegnie pomiędzy nami ten okropny, niemożliwy do pokonania mur?
Czasami zastanawiam się, czy jeszcze o mnie myślisz. Z resztą, jaki byłby w tym sens - masz wszystko, czego ci potrzeba. Miłość, przyjaciół, uwagę. Co z tego, że oni na ciebie nie zasługują, co z tego że przez nich tracisz siebie? Nie widzisz tego, albo bardzo ci to odpowiada.
Trochę jestem na ciebie za to zła, że nigdy nie bierzesz życia w swoje ręce. Brakuje ci odwagi, by być sobą, zawsze musisz kogoś naśladować. Twój obecny wzór jest prawdopodobnie najgorszym do tego wyborem. Ale nic nie mogę na to poradzić, nic nie mogę powiedzieć. Bo ja też mam nowe życie, przyjaciół i wszystko inne. Jednak moje myśli wciąż wracają do nieznośnego punktu zwrotnego, jakim jest twoja osoba.
Nie jestem pewna, czy świadomość mojej miłości do ciebie dotarła. Powiedziałam to praktycznie dosłownie, już kilkakrotnie. Jednak zawsze udajesz, że nie słyszysz. Jestem pewna, że ty już nic do mnie nie czujesz, w końcu masz nowy obiekt ckliwości. Moje uczucia także wyblakły, ba, ja nawet wciąż nie jestem pewna czym one były! Ale czuję, że to wszystko powinno mieć inne zakończenie. Nie do końca szczęśliwe, zwyczajnie określone. I ty i ja jesteśmy zdania, że ta sprawa potoczyła się najgorszą możliwą ścieżką. Dlatego przydałoby się to zmienić, przegadać. Żeby wspomnienia naszej znajomości skupiały się na tej dobrej części, a nie bolesnym jej zakończeniu.
Pamiętam, że uwielbiałam Twój uśmiech. Widząc go, czułam się, jakby cały wszechświat się do mnie uśmiechał. Jakby wszystko miało być idealnie, a zło i okrutność nigdy nie istniały. Był jak rozświetlające nocne niebo gwiazdozbiory, jasny i delikatny. Łapanie Cię na spoglądaniu w moją stronę było naprawdę cudowne. Przy Tobie czułam, że coś znaczę. Mogłam sobie wyobrażać, jak myślisz o mnie tuż przed zaśnięciem, co skutkowało tym, że robiłam to samo.
Byłam skazana na zauroczenie się w Tobie. Nikt nigdy nie oddał mi swojego serca całkowicie i z pasją, tak jak Ty.
Pozostają mi tylko myśli o Tobie, moja pierwsza miłości. Mam nadzieję, że kiedyś przypomnisz sobie o mnie. Może uśmiechniesz wtedy się jak za dawnych dni.
Miałam ochotę na napisanie króciutkiej historii jakiejś pierwszej miłości. Bo one są takie surowe i ciekawe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top