15. W nocy nad jeziorem

Rozdział napisany jakiś czas temu, początkowo nie był przeznaczony do publikacji. Jednak kurde, chrzanić to. Proszę bardzo: oto wgląd do mojego umysłu sprzed prawie miesiąca z dopiskami nieco świeższymi.
Uwaga: zawiera treści nieco angstowe oraz bardzo osobiste. Czytasz na własną odpowiedzialność.
(Ja się do tego już oczywiście nie przyznaję, byłam młoda i głupia, w końcu miałam jeszcze piętnaście lat)

Do adresata mojej playlisty.

  Nie jestem w stanie sformułować przyzwoitego zdania, co ostatnio niezwykle często mi się zdarza. Może dlatego, że coś się zmieniło, coś nienamacalnego. I mam pewne podejrzenia co do tego, czym to coś może być.
     Ucieczka z domu oraz zamieszkanie w środku lasu brzmią naprawdę przyjemnie, o ile tylko egzekwowane są w towarzystwie odpowiedniej osoby.
A w nocy wszystko smakuje lepiej, zwłaszcza woda z jeziora, mokra trawa i pierwsze pocałunki. A Księżyc tak pięknie ślizga się po Twojej twarzy. Chciałabym być z Tobą w nocy nad jeziorem. Bo w nocy jesteśmy chociaż troszeczkę bardziej pewni. Bo w nocy wszystko jest inne, w nocy nie istnieje rzeczywistość, prawda?
Oh, tak bardzo chcę Cię dotknąć. Bo muszę się upewnić, czy na pewno tam jesteś, czy to nie jakaś zwyrodniała pułapka mojego umysłu. Bo marzę o tym każdej nocy.
Proszę, bądź prawdziwa.
      W nocy wraz ze światłem dziennym znikają problemy dnia. Nie ma "A co potem?", nie ma "Nie mogę", nie ma "Boję się". Bo w nocy tracimy zdrowy rozsądek. Ucieka nam, przesypuje się pomiędzy palcami, aż w końcu znika bez śladu. Ale może to dobrze, może bez tego nie powstałby żaden Moment.

   Znaczysz dla mnie naprawdę dużo, w końcu stoisz na równi z chrabąszczami (albo nawet wyżej). Ale nie powiem Ci tego w dzień.

   Czuję, jak ucieka mi życie. A ja z tym absolutnie nic nie robię. Stoję i patrzę, i trochę się martwię. Dni mijają tak szybko, że nawet nie jestem w stanie przyjrzeć się ich zawartości. Już za dziesięć dni będę miała szesnaście lat. Konfrontacja z tą myślą wydaje się niezwykle nieprzyjemna, niewygodna, uwiera i irytuje. Bo już niedługo skończy mi się czas, rzeczywistość zagnie się, by ulec dość dużej zmianie i już mnie tu nie będzie. I wszystko będzie inaczej.
Ale wciąż nic nie robię, bo moje myśli nadal tkwią przy Tobie i Twoich ustach.

    Nadal nie jestem usatysfakcjonowana potocznym rozumieniem "miłości". Wyraz ten jest tak zużyty, że już w zasadzie nie rozumiem, co tak właściwie ma znaczyć. A jednocześnie jest tak wspaniały. Już sama nie wiem. Czuję się tak bardzo pełna sprzeczności, że za chwilę wybuchnę.

     Niegdyś otwieranie się przed ludźmi nie stanowiło dla mnie problemu. Zwłaszcza przed ludźmi, którzy dużo dla mnie znaczą. Jednak teraz jest inaczej, jakiś dziwny mur pojawił się pomiędzy mną i resztą świata. I niekoniecznie potrafię(chcę) go przełamać. Dlatego właśnie to piszę, bo nie mam innego ujścia emocji. Nie mówiłam nikomu o tym, co ostatnio się ze mną dzieje, a dzieje się prawdopodobnie więcej, niż działo się kiedykolwiek wcześniej. I to wcale nie w negatywnym sensie. No, może troszeczkę. Nie mam innego wyjścia, jak przelać to wszystko właśnie tutaj, choć prawdopodobnie nawet nigdy tego nie opublikuję. Nie chcę popełniać błędów przeszłości, wiesz?

  Zderzenie z rzeczywistością zazwyczaj skutkuje bólem dość silnym. Ale to nic, bo do wszystkiego idzie się przyzwyczaić. Z wszystkim da się pogodzić. Na przykład z tym, że nie będę Cię miała w nocy nad jeziorem. Bo przecież nie może być tak pięknie, prawda? Ale to nic, naprawdę. Wystarczy mi być obok. Nie muszę Cię całować, nie muszę trzymać Twojej dłoni, nie muszę szeptać Ci słodkich słówek do ucha. Wystarczy, że mogę patrzeć, jak się śmiejesz, nawet z daleka. Bo może Ty wcale mnie nie chcesz? To nic, naprawdę. Tylko proszę, pozwól mi być obok. Chrabąszcze prawdopodobnie też jakoś bardzo mnie nie pragną, a jedynie tolerują. Okazjonalnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top