14. Los zapisany w gwiazdach
Krople deszczu z impetem uderzają w szybę samochodu, by za chwilę rozpłynąć się na jej powierzchni. Jest ich tak wiele, że samochody, ulice oraz światła na zewnątrz przemieniają się w barwne plamy o nieregularnych krawędziach. Są tak głośne, że niemal zagłuszają muzykę sączącą się z mojego telefonu. Opieram brodę na dłoni i wodzę wzrokiem po rozmytych kolorowych kształtach. Co chwilę słychać złowrogie grzmienie, widać nieubłagane żyły piorunów. Burza się zaczęła.
Przez ostatnie miesiące czekałam na Burzę. Codziennie marzyłam o jej nadejściu. Burzy fizycznej, a także tej drugiej, metafizycznej. Stłamszone emocje uwierały, wierciły się, szukając ujścia. Nie myśl o tym, nie myśl o tym, nie myśl o tym. Szarpały się same ze sobą, walczyły o dominację, siały destrukcję. Bo nie były one przeznaczone do ukrycia. Te wszystkie niewypowiedziane słowa, wszystkie stłumione uczucia, przez które przyjemne rzeczy stawały się nie do zniesienia. Przez które sztuka bledła, umierała. Przez które ja bledłam.
Aż w końcu nadeszła Burza.
Słowa się wylewają, emocje wylatują. Aż w końcu zostaje ich w środku tak mało, że jestem w stanie nad nimi zapanować. Wreszcie na powrót przyjmuję kontrolę. Ów mistyczny spokój ducha objawił się w progach mojej świadomości. Zasypianie przestało być tak trudne, huragan myśli przerodził się w lekką bryzę. Bo prawie każdy potwór traci swoją moc, gdy wypowiesz jego imię.
Zastanawiam się nad przeznaczeniem. Czy możliwym jest, aby nasz los zapisany był w gwiazdach? Czy nasze życia podążają za pogmatwanym scenariuszem? Może tak jest. Może każda jedna myśl, każdy jeden czyn został nam przepowiedziany miliardy lat temu. Może to, gdzie jesteśmy, od zawsze było punktem docelowym naszej wędrówki. A może nie. Może nasza egzystencja rządzi się Chaosem, wszystko dzieje się przypadkiem, a na tronie zasiada zbieg okoliczności. A może los całego wszechświata zależy od naszych małych decyzji. Może wybór twojego jutrzejszego śniadania zatrzęsie losami całego państwa, lub nawet kontynentu, na skutek poplątanego efektu motyla. Może nasze życia to skutek wysublimowanej gry w szachy organizmów wyższych? Prawdopodobnie nigdy nie dostaniemy odpowiedzi na tak wielkie Pytania. Choć może właśnie to jest piękne, że nic nie jest pewne. Zupełnie nic.
Myślę o miłości. Ostatnio dość często ów temat nawiedza moje przemyślenia, żeby nie powiedzieć, że bardzo często. Moje uczucia pseudomiłosne od zawsze stanowiły dla mnie niewiadomą. Zupełnie nie potrafię ich odczytać, a ten całkowity brak klarowności już kilkakrotnie doprowadził do sytuacji, no, cóż, mało przyjemnych. Jednak wciąż marzę o miłości. I czasem mam wrażenie, że ją czuję, jednakże niekoniecznie potrafię to uczucie ukierunkować. Co prawdopodobnie spowoduje, że w przyszłości nigdy nie zrobię tego pierwszego kroku. Naprawdę się do tego nie nadaję.
Paraliż analityczny trzyma mnie w swoich szponach zbyt mocno, abym mogła bez zbyt dużych wątpliwości uwierzyć w drugą osobę. Oraz w siebie samą.
I mimo, że nieustannie temu przeczę, wciąż tli się we mnie nadzieja. Nadzieja, na coś pięknego. Nadzieja, że j a jestem w stanie zostać częścią czegoś pięknego. Ba, że będzie to trudne. Ba, że będę o tym za dużo myśleć, wątpić, zadręczać się. Ale to nic. Jakoś damy radę. Kiedy tylko nadejdziesz, o, Miłości. Kiedy tylko odważysz się zawitać w moim życiu. Ja poczekam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top