27.

(...) my kochamy dłużej, kochamy, gdy przedmiot naszej miłość już nie żyje lub nadzieja umarła.

Jane Austen „Perswazje"

Scarlett pędem puściła się do własnej sypialni, ale gdy tylko zamknęła za sobą drzwi od razu tego pożałowała. Przecież powinna była tam zostać, stawić temu czoła. Dlaczego uciekła jak największy tchórz? Zwiała stamtąd, jakby to ona zawiniła, jakby ona sama zrobiła coś złego, gdy tymczasem... Miała prawo wiedzieć. Miała prawo żądać wyjaśnień. Nie sądziła oczywiście, by młody dżentelmen nie powinien zaspokajać własnych potrzeb, natomiast na niebiosa, Aidan powinien chociażby tej jednej nocy sobie odpuścić.

Zaklęła pod nosem i ponownie nacisnęła na klamkę. Skierowała się w stronę skrzydła dla gości. Tym razem nie była już spokojna, ponieważ kierowała nią wściekłość. Nie zwracała uwagi na fakt, że w śpiącym domu jej kroki niosą się jak wystrzały armatnie.

Zatrzymała się, gdy dosłyszała stłumione głosy. Wyjrzała zza rogu i dostrzegła spowitą w mrok sylwetkę służącej, stojącą w otwartych drzwiach pokoju należącego do Irvinga.

Tłumaczył jej coś przyciszonym głosem, a ona kiwała głową, jakby przyjmowała do wiadomości wskazówki. Czyżby uzgadniali wspólną wersję wydarzeń? Tylko po co, skoro Irving nie dbał o zdanie Scarlett na jego temat.

W końcu zamknął za sobą drzwi. Scarlett ruszyła za dziewczyną i złapała ją za ramię. Z jej ust wydarł się zdzwiony okrzyk zaskoczenia, ale gdy tylko rozpoznała Scarlett jej twarz się wygładziła, zaraz jednak na nowo spochmurniała.

– Panienko – powiedziała spanikowana – nikomu nie powiem, przysięgam na życie. Hrabia Irving zabronił. Zresztą ja sama nigdy nie powiedziałabym złego słowa na panienki temat. – Oczy miała ogromne z przerażenia.

To przerażenie niezbyt się Scarlett podobało. Wcale nie czuła się dobrze ze świadomością, że ona sama potrafi kogoś przerazić. Zastanawiała się jak ktokolwiek może czerpać z tego przyjemność. Od razu pomyślała o własnym ojcu i poczuła w ustach gorzki smak żółci.

– Dobrze, Mary Sue – starała się brzmieć łagodnie. – I ja poproszę cię o dyskrecję. Może niewiele obchodzi cię moja sytuacja, ale rozumiesz na pewno, że w tych okolicznościach, po tym wszystkim, co wydarzyło się niedawno w Londynie, nie mogę dopuścić, żeby na mojej reputacji po raz kolejny pojawił się choć najmniejszy cień podejrzeń. Odwiedziny nocą w sypialni dżentelmena... a także fakt, że byłaś świadkiem, co takiego robiłam z hrabim... To by mnie zniszczyło – wyznała zawstydzona, bezradnie rozkładając ręce.

– Nie pisnę słówka, przyrzekam – szepnęła. – Za nic w świecie, panienko – powtarzała gorliwie.

– Wobec tego bardzo ci dziękuję. – Scarlett odetchnęła z ulgą i ścisnęła zgrabiałe palce pokojówki.

Zrozumiała, że może zaufać dziewczynie. Może nawet będzie skłonna do wyznań, może powie jej po co wezwał ją Aidan.

– Hrabia jest bardzo przystojny. – Mary Sue zdobyła się na pewną śmiałość, podczas gdy Scarlett zastanawiała się w jaki sposób wypytać pokojówkę, by jej nie spłoszyć.

To wtrącenie wywołało w Scarlett burzę nie do końca przyjemnych odczuć. Z jednej strony zarumieniła się, a z drugiej doznała ukłucia zazdrości.

– Czy hrabia wezwał cię, żeby...?

– Ależ nie! Panienko! – zaprotestowała gwałtownie. – Ja nie śmiałabym! Nigdy. Mam w miasteczku kawalera, panienko. To bardzo porządny chłopak i ja nigdy bym... – Tak szybko potrząsała głową, że kilka niesfornych kosmyków wyrwało się spod białego czepka. – Hrabia polecił mi tylko, że mam umyć ręce, ponieważ musi coś sprawdzić.

– Umyć ręce? – Scarlett powtórzyła niepewnie. – A po cóż to? Co takiego chciał sprawdzić?

Służąca zawahała się, zezując w bok. Scarlett wyczuła w niej wahanie i nutkę fałszu.

– Nie wiem, panienko. Naprawdę nie wiem. Miałam dyżur, gdy przyjechał. Przyjmowałam od niego rękawiczki, a on wtedy złapał mnie za rękę. Spojrzał na moje dłonie i kazał przyjść, kiedy tylko skończę, ale najpierw polecił mi je umyć.

– Pokaż mi je – poprosiła Scarlett.

Dziewczyna miała smukłe dłonie. Skóra była poszarzała i stwardniała, paznokcie krótko przycięte. Po ich wewnętrznych stronach dostrzegła jednak brzydkie, zgrubiałe blizny.

– Od czego je masz? – zapytała ją ostro.

Mary Sue z zawstydzeniem wyrwała ręce i zaczęła wykręcać sobie palce.

– Panienko Scarlett, proszę...

– Mów natychmiast. – Scarlett była zdenerwowana. Widok tych blizn wytrącił ją z równowagi.

Od razu poczuła nieprzyjemne swędzenie na wewnętrznej stronie uda i zapragnęła podrapać się w miejsce starej rany. Drapać tak mocno i tak długo, aż wydrąży dziurę do samej kości.

– Kiedy byłam mała i pomagałam mamie w kuchni baron Shefield często wołał mnie na górę – szeptała tak cicho, że Scarlett musiała nachylać się do jej ust, żeby coś usłyszeć. – Mama cieszyła się, że zwróciłam na siebie uwagę barona i była przekonana, że przyuczę się na pokojówkę, ale ja wcale nie lubiłam tam chodzić.

– Dlaczego? – wymamrotała Scarlett, zauważając, że ciemnieje jej w oczach.

– Panno Shefield, błagam, ja nie chcę... – mówiła płaczliwie, ze strachem.

Scarlett skinęła głową i pozwoliła dziewczynie czmychnąć. Została sama w ciemnym holu z furią zaciskając dłonie. Widok blizn Mary Sue wywoływał w niej mdłości. Dotychczas sądziła, że to ona, matka i Charlie są jedynymi ofiarami jej ojca, ale myliła się. Była tak głupia, jak mogła myśleć, że baron nie będzie wykorzystał słabszych, by zaspokajać swoje chore żądze? Ile dziewcząt skrzywdził. Ile dzieci? Dzieci? Chryste.

Nabrała powietrza i zawróciła do sypialni Irvinga. I tym razem nie zamierzała pukać. Drgnęła, gdy uderzyła ramieniem w postawne ciało Aidana, który akurat wychodził z pokoju.

– Właśnie do ciebie szedłem, Scarlett – warknął na powitanie.

Zaciągnął ją za ramię do sypialni i pchnął na fotel. W rzadkich chwilach gdy w towarzystwie Scarlett postępował jak brutal, zawsze potrafił jednak zachować delikatność. Zauważyła, że najpierw upewnił się, czy na fotelu nie leży nic twardego.

Wciąż miał na sobie rozchełstaną koszulę, a włosy w całkowitym nieładzie. Oczy błyszczały mu niepokojąco.

– Wiesz, że można byłoby uniknąć wielu wojen, gdyby ludzie po prostu usiedli i wyjaśnili sobie pewne niedomówienia? – zaczął zgryźliwie.

– Wróciłam – prychnęła. – Właśnie po to, żeby wyjaśnić sobie te niedomówienia.

Wzniósł oczy do sufitu.

– Sam jednak wiesz najlepiej, że gdy kobieta odwiedza mężczyznę w sypialni, to raczej robi to w wiadomym celu.

– Czyżby? – Głos ociekał mu ironią. – Myślałem, że po to, by poczytać wiersze, albo wydziergać szalik – zakpił.

Scarlett wymacała pod plecami poduszkę i cisnęła nią w niego. Oczywiście, że uchylił się na czas. Patrzył tylko na Scarlett z politowaniem.

– Czego chciałeś od Mary Sue?

Westchnął i przyklęknął przed nią na dywanie. Włosy opadły mu na czoło.

– Na pewno nie tego o czym myślałaś. Pochopne wyciąganie wniosków nie jest cechą opisującą inteligentnych ludzi, a zawsze miałem cię za bystrą, Scarlett.

– Przestań – rzuciła z irytacją. – Jak miałam to interpretować? Dżentelmeni wykorzystują służące, żeby zaspokoić swoje żądze. Mogłam poczuć się urażona, prawda?

– Niby dlaczego? Nie należymy do siebie – powiedział obojętnie. – Nie jesteśmy sobie winni wierności. Zadbałaś o to.

– Zadbałam? – niemal to wykrzyczała. – Jeśli masz zamiar wracać do oświadczyn, to wiedz, że nie chcę o tym rozmawiać.

Roześmiał się.

– Spokojnie, ten temat już dawno mnie znudził.

Zaczerwieniła się, bo mimo wszystko jego słowa ją zabolały.

– Dlaczego zainteresowały cię jej ręce? – zaatakowała go.

– Co? – Wydawał się przyłapany na gorącym uczynku. Zamrugał kilkukrotnie, otworzył usta, zamknął je. Dostrzegła, że jego dłoń sięga do kieszeni spodni, a potem szybko wraca na to samo miejsce.

– Rozmawiałam z Mary Sue – wyjaśniła. Nie spuszczała z niego przeszywającego spojrzenia. Bez trudności czytała z niego jak z otwartej księgi, co nigdy nie było łatwe. Teraz widziała w nim wszelkie ślady świadczące o narastającej panice.

– Rozmawiałaś z nią – wymamrotał. – I co ci powiedziała? – wycedził z naciskiem, wściekły, choć starał się udawać obojętnego.

Scarlett zmrużyła oczy. Bał się. Tylko dlaczego? Zastanawiała się jak to rozegrać, żeby pociągnąć go za język. Jego zachowanie dobitnie wskazywało na to, że nie ma najmniejszego zamiaru powiedzieć jej prawdy. Ale gdyby tylko właściwie pokierowała rozmową, z pewnością udałoby się jej czegoś dowiedzieć. Nie była jednak przekonana co do własnych umiejętności w tej materii.

– A jak myślisz?

– Jak myślę? – powtórzył nieodgadnionym tonem.

Nieoczekiwanie przesunął palcami po jej kolanie. Ten dotyk wywołał drżenie w całym jej ciele. Od razu zapomniała o co jej chodziło i z jakiego powodu tu przyszła. Była zła na siebie, że reaguje na najmniejsze przejawy jego zainteresowania jak dziecko spragnione pieszczot. Gdyby tylko wiedział do jakiego rozstroju w niej doprowadza tak drobnymi gestami, umarłaby chyba ze wstydu. Nim zdążyła zareagować, złapał za jej nogi i wsunął się między jej rozwarte uda.

– Jestem ci coś winien, Scarlett. Przerwano nam, zanim dokończyłem – szepnął.

– Nie, przestań – zaprotestowała słabo.

Zacisnęła dłonie. Nie była w nastroju do cielesnych igraszek, ale gdy tylko ujrzała jego ciemną głowę między swoimi nogami, na nowo zaczęło w niej pulsować pożądanie.

– Wiem, że chodzi o mojego ojca.

Zaskoczony spojrzał na nią spod smolistych rzęs.

– Skąd ci to przyszło do głowy? – spytał z udawanym rozbawieniem.

– Nie jestem taka głupia jak uważasz. – Cóż, ona sama uważała się w tej chwili za głupią, ale on nie musiał o tym wiedzieć. – Połączyłam pewne fakty.

– Na przykład jakie? – szepnął, muskając nosem fragment brzucha pod jej pępkiem.

– Moje blizny i jej blizny. – Wygięła plecy w łuk, gdy przesunął językiem po jej rozpalonej skórze. Wiedziała, że próbuje wytrącić ją z równowagi. Grał na zwłokę, by zapewnić sobie więcej czasu. Ulegała mu, to prawda, że ulegała, ale robiła wszystko, by zachować świeży umysł.

– Nie łapię związku – wymruczał.

Złapała go za brodę i pociągnęła jego głowę w górę.

– Nie wiem jakie masz motywy, Aidanie, ale jestem przekonana, że w kopercie, którą podrzuciłam znajdowały się obciążające dowody na szczególne upodobania mojego ojca. A Mary Sue mogła być naocznym świadkiem, a także ich obiektem, jak sądzę.

Poderwał głowę.

– Scarlett...

– No co? Wyznałam ci moje najbardziej kompromitujące tajemnice, przyznałam się, że mój ojciec lubi sprawiać mi krzywdę i że bije mnie szpicrutą... A kiedy zauważyłeś blizny na dłoniach Mary Sue, zrozumiałeś, że nie byłam jedyna. Pewnie nie chciałeś prosić mnie, bym świadczyła przeciwko ojcu, ale służba to już co innego, prawda? Powiedz coś! – rozkazała, gdy milczał.

– Nie jestem jeszcze aż tak rozkojarzony, żeby wyznać ci całą prawdą – powiedział z chłopięcym uśmiechem, który nijak nie pasował do lubieżnych ruchów jego palców i lodowatej pustki w oczach. – Zresztą, naprawdę właśnie w tej chwili chcesz rozmawiać o twoim ojcu? – wymruczał z przekorą i pociągnął ją w dół po fotelu w taki sposób, że ułożył sobie jej nogi na barkach.

– Zostaw mnie – warknęła, wyswobadzając się z jego uścisku. – Nie możesz w taki sposób odwracać mojej uwagi.

– Dlaczego? – zapytał z autentycznym zdziwieniem. – Zawsze tak postępuję z kobietami.

Wściekle zmarszczyła brwi, ale zrozumiała, że się z nią droczy, gdy się uśmiechnął.

– Co zamierzasz zrobić z moim ojcem? Wiem, że coś knujesz – drążyła. – Skąd wiesz, że nie chciałabym i że nie mogłabym pomóc? Nie jestem taka jak on. Męczy mnie, że robi krzywdę nie tylko mojej rodzinie, ale także innym osobom. Na niebiosa, Aidanie, czy i ciebie też dręczył w dzieciństwie?

– Co? Nie!

Scarlett zagryzła wargę.

– Zatem o co chodzi? W czym rzecz? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?

Ujęła jego twarz w dłonie. Nie odwrócił wzroku, gdy wpatrywała się w jego rozszerzone źrenice. Nie było w nich jednak pożądania, ale wściekłość, żal i furia tak ogromna, że ją przerażała. Za nic w świecie nie chciałaby być jej obiektem.

– Co takiego mam ci powiedzieć? Że nienawidzę twojego ojca, że chciałbym go zniszczyć? Że dopuścił się tak obrzydliwych rzeczy, na myśl o których zbiera mi się na wymioty?

Scarlett drgnęła lękliwie, ale się nie odsunęła. Furia zaczęła znikać, a zamiast niej pojawił się wyraz nieutulonego bólu. Potarła kciukiem jego rozgrzany policzek. Na opuszku palca poczuła wilgoć, a potem uświadomiła sobie, że Aidan płacze. Był to bezgłośny płacz. Jego barki poruszały, a z ust wydzierało się nieme łkanie.

Serce waliło jej ze strachu, gdy szeptała słowa, które niegdyś mówiła jej pani Bowman, gdy ocierała jej łzy. Głaskała go po włosach, nachylała się nad nim, muskając ustami rozpalone czoło, a on zaciskał wokół jej talii ramiona tak mocno, że sprawiało jej to ból. Ale pozwoliła mu na to, gdy wstrząsały nim dreszcze, a on sam nagle z kochanka zmienił się w zagubionego i zrozpaczonego chłopca.

– Kochanie – szepnęła w jego włosy, całując krucze loki, a on nie przestawał łkać. – Co on ci zrobił?

Co uczynił jej ojciec? Jak wielką krzywdę mu wyrządził? Pomyślała, że to Aidan niedawno tulił ją w ramionach i pocieszał, a teraz ona stała się dla niego opoką. Tym razem to ona była pocieszeniem dla niego i ze wszystkich sił starała się utulić ten rozdzierający żal.

A potem nieoczekiwanie zrozumiała. Pojęła grozę. Krew w jej żyłach zamieniła się w kostki lodu. Jej dłoń zamarła w pół ruchu we włosach Aidana.

Mary Sue, ona sama i Adele. Adele, która większość czasu spędzała samotnie bez towarzystwa. Adele, młodsza siostra Aidana zawsze zasmucona i wycofana.

A gdzieś tam polował potwór.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top