19.
Czasem ustala się opinię o człowieku na podstawie tego, co sam o sobie mówił, a jeszcze częściej na podstawie tego, co inni o nim mówili, nie zostawiając sobie czasu na namysł i osąd.
Jane Austen „Duma i uprzedzenie"
Scarlett z wściekłością wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze. Znienawidzone dwukolorowe oczy i zadarty nos; burza hebanowych włosów i zaczerwienione policzki. Jak ta twarz mogłaby w jakikolwiek sposób wzbudzić w mężczyźnie prawdziwe pożądanie?
Miała go na wyciągniecie ręki, między swoimi nogami, a i tak nie udało jej się doprowadzić sprawy do końca. A gdyby doprowadziła, to co wtedy? Mogłyby oczywiście pojawić się nieprzyjemne skutki takiego szaleństwa w postaci niechcianego dziecka, ale przede wszystkim, Irving jako dżentelmen z pewnością by się jej oświadczył.
Na to jednak szanse spadły do zera. Musi odwiedzić markizę, ale najpierw powinna zrobić to, co tak odkładała. Podeszła do stolika nocnego i z niechęcią spojrzała na kopertę. Wzięła ją do ręki i ukryła w staniku sukni. Na palcach zeszła do ojcowskiego gabinetu i nacisnęła na klamkę. Ustąpiła pod ciężarem jej dłoni. Drzwi nie wydały z siebie żadnego dźwięku. W gabinecie było chłodno – wiatr targał ciężkimi zasłonami. Zbudził się kolejny deszczowy dzień, ponury tak jak nastrój Scarlett. Rozejrzała się po wnętrzu gabinetu i podeszła do biurka. Nie musiała chować koperty w szufladzie. Wsunęła ją między leżące na blacie rachunki, zaproszenia i projekty ustaw.
Jej wzrok przykuła jedna o obniżeniu wieku dopuszczającego dzieci do pracy. Przez chwilę nie mogła uwierzyć, że baron mógłby poprzeć coś tak obrzydliwego, ale potem przypomniała sobie jego twarz. Tylko, że to kompletnie kłóciło się z jego poglądami politycznymi. Skąd więc na jego biurku coś tak skandalicznego?
Usłyszała kroki na korytarzu. Spanikowała i poruszyła się gwałtownie. Łokciem strąciła niewielki globus. Zaklęła i desperacko, najszybciej jak była w stanie odłożyła go na miejsce. Kroki stawały się coraz głośniejsze. Dopadła do okna i skryła się za zasłonami. Lodowaty deszcz oblepiał jej odkryte przedramiona wilgotną mgiełką. Drżała, nasłuchując.
W gabinecie pojawił się jej ojciec, który od razu zasiadł przed biurkiem. Nalał sobie solidną porcję alkoholu i duszkiem opróżnił szklaneczkę. Wyciągnął kałamarz i naostrzył pióro, a potem zaczął przesuwać dokumenty. Nie od razu zauważył kopertę. Ale kiedy jego wzrok na niej spoczął, Scarlett niemal poczuła jego dezorientację.
Mocniej rozchyliła szparę miedzy zasłonami i z oddechem uwięzionym w płucach przyglądała się jak z marsem na twarzy rozrywa pieczęć. Wyciągnął z koperty kilka luźnych kartek. Jego twarz poczerwieniała i wykrzywiła się w grymasie tak wielkiego strachu i wściekłości, jakiej Scarlett nigdy wcześniej nie widziała.
Podniósł się z fotela, dłonie mu drżały, gdy uniósł całą karafkę do ust i pił tak długo, aż alkohol zaczął spływać mu po brodzie, szyi i surducie. Ponownie wziął kartki do ręki i podszedł do kominka. Nie było ognia, tylko resztki żaru. Wlał nieco alkoholu do klepiska i płomień skoczył w górę. Wrzucił kartki w płomienie i niemal wybiegł z gabinetu, krzycząc rozkazy o przygotowaniu powozu.
Scarlett rzuciła się do kominka i zaczęła pogrzebaczem wyciągać skrawki nadpalonego papieru. Oparzyła sobie opuszki palców. Nie dojrzała za wiele – zrozumiała jednak, że patrzy na fragmenty rysunku węglem. Rozpoznała nisko zawieszony sufit z ozdobnymi żyrandolami i kilka męskich głów. A także dzieci. Kilkoro nagich dzieci. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, co właściwie widzi, ale nie potrafiła nadać sensu i znaczenia temu rysunkowi. Nie rozumiała też jak mógł wywołać w baronie tak wielką furię i strach. Żałowała, że nie uległa podszeptom i nie sprawdziła zawartości koperty, teraz niestety było już za późno, by dywagować, co zobaczyła.
Podniosła się z kolan i z powrotem wrzuciła nadpalone kartki do kominka. Długo wpatrywała się w płonący ogień, tak długo aż zniknęły ostatnie strzępki.
***
– Markizo. – Scarlett złożyła półleżącej na otomanie staruszce głęboki ukłon.
Nawet jeśli matrona była zaskoczona jej niezapowiedzianą wizytą, to w żaden sposób nie dała tego po sobie poznać.
– Proszę wybaczyć milady, że nie wysłałam wiadomości o moim planowanym przyjeździe. Do ostatniego momentu nie wiedziałam, że przyjadę. Muszę jednak z panią szczerze porozmawiać. Potrzebuję rady zaufanej i dobrze życzącej mi osoby. Obawiam się, że znalazłam się w potrzebie.
Scarlett usiadła, gdy markiza wskazała jej dłonią fotel.
– Jeśli chciałaś porozmawiać ze mną na osobności, to muszę cię zawieść, moja droga. Spodziewam się gościa. Wkrótce pojawi się tu lady Gilsett.
– Nie szkodzi. Mogę rozmawiać o tej sprawie wraz z lady Gilsett – szepnęła Scarlett. – Sprawa dotyczy wszakże moich nieudanych i śmiesznych prób uwiedzenia Irvinga.
Jakoś udało jej się ignorować usługujących im mężczyzn w różnym stopniu dezabilu, choć było niezwykle trudne niezerkanie na półnagiego lokajczyka, podającego herbatę i patery z owocami.
– Napotkałaś na jakieś trudności w tej materii? – zapyta markiza Safold. – Irving się opiera?
– I tak i nie – wyznała Scarlett, gorączkowo mieszając w filiżance maleńką, złotą łyżeczką. – Obawiam się, że nie potrafię poprowadzić sprawy do końca.
– Do końca? – Markiza uniosła w górę siwe brwi. – Och nie możesz jej doprowadzić do końca! W żadnym razie! Nie przyjęłaś do wiadomości moich rad? – Oburzyła się.
Scarlett zmarszczyła brwi.
– Jak to? To znaczy jak mam go skłonić do małżeństwa, skoro...
– Panno Shefield! – warknęła matrona, nachylając się do niej i wyciągając z jej drżącej dłoni filiżankę. – Właśnie w tym rzecz, by nie doprowadzać sprawy do końca. Jeśli skosztuje twoich wdzięków, myślisz, że będzie skłonny do oświadczyn? Masz go kusić, nęcić i nic ponad to. Niech będzie mułem wiedzionym za marchewką, ale niech pod żadnym pozorem nie czknie nawet jej najmniejszego kawałka!
Scarlett głośno westchnęła.
– Cóż, wszystko wskazuje na to, że kompletnie poległam i to fiasko mojej przygody. Miałam być dzierżącą marchew, a sama okazałam się mułem – wymamrotała. – Ostatecznie to właśnie on powściągnął moje zapędy, a nie ja jego, co naprawdę świadczy o tym, że kiepski ze mnie strateg.
Ukryła twarz w dłoniach i wydała z siebie niezwykle dziwny piskliwy dźwięk.
– Panie...? – W salonie pojawiła się lady Gilsett.
Z zatroskaniem rysującym się na twarzy, zajęła miejsce obok Scarlett i zaintrygowaniem zmrużyła oczy.
– Wygląda na to, że wtargnęłam tu podczas tragicznych wynurzeń naszej najmłodszej przyjaciółki.
– Dziewczyna przesadza – zbagatelizowała sprawę markiza. – Prawda jest taka, że trochę poniosła ją własna zmysłowość, ale temu zaradzimy. Co sądzisz Catherine o twoim niewielkim udziale w naszym przedsięwzięciu?
Lady Gilsett sięgnął po słodkie ciasteczka z tacy i z uwagą przyjrzała się zrozpaczonej dziewczynie.
Wysłuchała historii Scarlett, która oczywiście przemilczała niektóre szczegóły i nieco minęła się z prawdą, ale opisała najważniejszy przebieg spotkania, nie opuszczając żadnego elementu przy sprawozdaniu z namiętnych chwili w ramionach Irvinga.
– Choć wydaje się, że sytuacja kobiet w naszym świecie jest rozpaczliwa, to musisz szukać pozytywów. Ja i inne podopieczne markizy jesteśmy tego doskonałymi przykładami. Musisz jedynie uważnie słuchać i poprawnie postępować. – Położyła na jej przedramieniu dłoń, pocierając rękawiczkę Scarlett. – Nic jeszcze nie jest stracone.
– Skoro dżentelmen ku naszemu rozczarowaniu sprawia wrażenie nader powściągliwego i opornego, czas wprowadzić w życie naszą drugą opcję – oznajmiła markiza.
– Drugą? – Scarlett spojrzała z niepokojem na lady Gilsett.
– Och, tak. Nie martw się, to nic trudnego. Musimy tylko wzbudzić w nim zazdrość. Pojawisz się w czwartek na balu u Minervy, prawda?
– Oczywiście. Matka jest dumna jak paw, że otrzymaliśmy zaproszenie.
Markiza prychnęła pod nosem.
– Zaprosiłam twoich rodziców tylko ze względu na ciebie. Szkoda, że nie możesz tego powiedzieć swojej matce. Dobrze, że zawczasu przygotowałam się na twoją porażkę. Bez urazy, oczywiście. Musiałam brać pod uwagę wszystkie możliwości. Nie bez powodu zaprosiłam na przyjęcie Hellvisha i Irvinga – dodała. – Chyba domyślasz się, co powinnaś zrobić. Nie jesteś przecież głupia. Naiwna, owszem. Namiętna, także. Zdeterminowana? Przede wszystkim. Teraz czas na to, by tym razem rozegrać to z zimną krwią.
– Ledwo radzę sobie z uwodzeniem Irvinga, a mam teraz jeszcze skupiać się na Hellvishu? – zaprotestowała. – Nie uczynię tego. Skażę się na śmieszność. Irving nie jest głupi. Nie uwierzy mi. Zresztą, zapewne pamięta, że mam słabość do brunetów, a nie do blondynów. Z jakiegoś powodu mnie odstręczają. Wielokrotnie mu o tym mówiłam w młodości, kiedy usilnie próbowałam dać mu do zrozumienia, że rozpaczliwie go kocham.
– Przestań bredzić – najeżyła się markiza i opadła na poduszki. – Albo stosujesz się do moich wytycznych, albo możesz wracać do domu. Moje metody są bezbłędne, ale to od wykonawczyni poleceń zależy sukces. Catherine ci pomoże.
Lady Gilsett skinęła głową.
– We dwie odegracie bardzo przekonującą scenkę. Gwarantuję ci, że Irving nie będzie w stanie oderwać od ciebie oczu.
– O ile łaskawie pojawi się na balu – wyraziła zwątpienie Scarlett.
– Przysłał mi dzisiaj potwierdzenie.
Scarlett westchnęła.
– Nie jestem przekonana...
– Przyznaj – weszła je w słowo Catherine – że odpowiedni męski dotyk właściwego mężczyzny potrafi zniewolić kobietę. Gdyby tylko hrabia spojrzał na mnie przychylniejszym wzrokiem, wcale nie zastanawiałabym się nad zacieśnieniem z nim głębszych relacji – zachichotała.
Scarlett trzasnęła ręką w stolik. Wiedziała, że Catherine z nią pogrywa, ale wizja innej kobiety w ramionach Aidana, tak nią wstrząsnęła, że poczuła nawrót motywacji. Jej towarzyszki wybuchły śmiechem.
Markiza nachyliła się nad nią i mocno złapała ją za nadgarstek. Spojrzała na nią zaskakująco poważnym wzrokiem.
– Oddziel prawdę od fikcji. Nie waż się w nim zakochać. Nie, dopóki go nie usidlisz. Opanuj się, rozumiesz? A jeśli nie jesteś gotowa, to lepiej pakuj się na wyjazd do klasztoru, bo nic tu nie zdziałasz. Jeśli nie nabierzesz dystansu, skompromituje cię, a ty zostaniesz na lodzie ze złamanym sercem. Przypomnij sobie to, co ci wtedy mówił. Nie pamiętasz już z jaką wzgardą się o tobie wypowiadał podczas swoich żałosnym oświadczyn? Jak bardzo walczył z uczuciem do ciebie? Wtedy był młokosem, a dzisiaj jest doświadczonym i niebezpiecznym mężczyzną. Gra w tę grę od dawna, a ty jesteś naiwną nowicjuszką. Pamiętaj jaka jest stawka. Chodzi o twoją przyszłość. On nic nie traci, a ty możesz przegrać wszystko. Czy to jasne?
Scarlett ze złością skinęła głową.
– Aż nader oczywiste. Wiem, czym ryzykuję, ile mogę zyskać, a ile stracić. Niewiele pozostało mi w tym świecie, co jeszcze posiadam, ale nawet ta garstka jest dla mnie cenna. Wykorzystam jego szaleństwo i obsesję na moim punkcie, by osiągnąć cel.
– O ile to rzeczywiście jest obsesja – przypomniała jej markiza. – Może kłamać, wiesz o tym. A ty nie zapominaj o tym, że serce kobiety jest bezdenną studnią, ale nie możemy pozwolić na to, by mężczyzna czerpał z niej bez ustanku. Nie ufaj mu. Bo kiedy twoje serce jest studnią, jego jest jak wyschnięta ziemia, której nie sposób napoić. Będzie brał i brał, bo nie zna umiaru. Nie pozwól mu na to.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top