32
Objąłem go szczelnie, jakby od tego zależało, czy chłopak przeżyje. I może rzeczywiście zależało – obrazy na ścianach jasno świadczyły o śmierci, którą Aleks nosił w sercu. A ja nie myślałem o niczym prócz uratowania tej drobnej, pokrzywdzonej istotki. Momentalnie zapomniałem o siostrze, o matce-pracoholiczce, o zmarłym ojcu, o Kamili. Oddałbym wszystko, dosłownie wszystko, by móc wydrzeć ból z piersi Aleksa.
Nawet nie przyszło mi do głowy, by wczuć się w rolę odpowiedzialnego starszego kolegi i odprowadzić chłopaka do domu. Nawet nie pomyślałem o tym, by usiąść. Po prostu stałem, przywierając do Aleksa. Nie zdawałem sobie sprawy z istnienia zewnętrznego świata. Przecież to Aleks był całym światem...
Drobna pierś drżała w spazmatycznych szlochach. Chude ręce ciasno obejmowały mnie w pasie. Wystająca miednica chłopaka boleśnie wbijała mi się w biodro, ale nie zwracałem na to uwagi. Oparłem czoło o czubek głowy Aleksa. Pachniał starym winem i kurzem.
- Nie zamierzam cię zostawiać – szepnąłem. – Przyjdę do ciebie jutro i pouczymy się matematyki, dobrze? A potem przyjdę pojutrze, bez podręczników. Posiedzimy sobie i porozmawiamy.
Aleks zapłakał głośniej, więc umilkłem. Przytuliłem go mocniej; on zrobił to samo.
- Nie odrzucę cię – kontynuowałem po dwóch minutach. – A już na pewno nie po tym, co przed chwilą widziałem. Potrzebujesz pomocy, kochany.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top