Rozdział VII
Wypełniłam się tą myślą całkowicie i...
... Skoczyłam, przy okazji zaliczając glebę. No nic, spróbuję jeszcze raz. Myśl. Wypełnienie i skok. Pudło. Znowu gleba. Co jest ze mną nie tak? Chciałam się tylko zamienić w nietoperza, czy proszę o tak wiele?
Spróbuję po raz kolejny, a jak mi nie wyjdzie, to trudno, będę musiała sobie jakoś poradzić bez zmieniania się w gacka. Znów pomyślałam o przemianie, wypełniłam się nią, tym razem zamknęłam oczy i skoczyłam. Umarłam? Otworzywszy oczy, widziałam jakbym stała, lecz na dość giętkiej powierzchni, która się ruszała minimalnie w górę i dół. Ciągle ruszałam rękami. Spojrzałam na swoją lewą dłoń, a raczej skrzydło, z bordową linią dookoła. Rany po kajdankach... Ten osioł zapłaci mi za to, najlepiej swoją pyszną, nieskazitelną, czystą, czerwoną, metaliczną, lekko słoną i lekko tłustą krwią, która uspokoi moje pragnienie trwające już trochę czasu.
Tak! Dałam radę! Do trzech razy sztuka. Teraz muszę znaleźć jakąś szparę w czymkolwiek, a najlepiej w oknie, żeby uciec od Dereka i jego chorych pomysłów z zakładaniem kajdanek i sprawiania mi strasznego bólu. Dobrze że jeszcze nie wymyślił czegoś, co by mnie zabiło albo jeszcze bardziej pokiereszowało. Machałam skrzydełkami byle żeby nie upaść po raz kolejny na twardą, brudną ziemię. Chciałam najpierw szybko, lecz na spokojnie nauczyć się latać.
Ruszyłam powolutku do przodu. Dobrze mi poszło. Teraz skręcanie w locie. Podleciałam kawalądek i przechyliłam się lekko na lewą stronę. Niestety, zakręt mi nie wyszedł, ale wyjdzie mi pewnie siniak na czole gdyż uderzyłam głową o ścianę. Nawiedziło mnie wspomnienie...
- Mamo! Mamo! Ja latam! Ja... - zderzyłam się z tatą - przepraszam tato, nie chciałam, ale widziałeś? Leciałam!
- Tak słoneczko, oczywiście że widziałem. Jeszcze będziesz latać jak ta lala
Śmiałam się i latałam w kółko szybko, ale ostrożnie.
Otrzepałam się ze wspomnień. Wiedziałam że to nie wróci... Chciałabym znów wszystko pamiętać, chciałabym wiedzieć jakim cudem Nicolas wył jak wilk, skoro jest moim bratem? Dlaczego jestem wampirem a on nie? Skąd pochodzę? Gdzie mieszkałam? Jak nazywali się moi rodzice? Pustka...
Usłyszałam kroki. Odwróciłam się przodem do drzwi i szybko się przemieniłam w demona żądnego krwi. Szybko podbiegłam do łóżka i usiadłam na nim, krzyżując nogi w kostkach i kładąc ręce na podartej sukni. Udawałam że oglądam swoje rany, nie zwracając uwagi na osobę, która weszła do pokoju. Usłyszawszy jednak głos, szybko podniosłam głowę. W moich oczach ukazał się Nick, ubrany w szare dresy. Uśmiechnęłam się do mojego brata, który niestety zrobił mi najgorszą krzywdę...
Teraz się nie liczyło to co było, liczy się to co jest i będzie. W głowie układałam sobie plan, jak to wszystko będzie wyglądać; Nicolas mnie wyciągnie z tego więzienia, pójdziemy do domu, wyjaśni mi wszystko, potem pomoże mi z wszystkim się uporać i odnajdziemy moich rodziców.
Nie wytrzymując napięcia, jakie się pojawiło, rzuciłam mu się na szyję. Cicho syknął. Odsunęłam się od niego i dopiero teraz ujrzałam jego rany na twarzy i szyi. Zamarłam. Nie miałam pojęcia przez co przeszedł. Szczerze mówiąc to chciałam się dowiedzieć, ale wszystko to odebrało mi mowę. Nick chyba czytał mi w myślach.
- Spotkałem na swojej drodze wrednego wilczura, a raczej wilkołaka, który chciał mnie zamordować, ale ostatecznie role się odwróciły i żyję. - podniósł ręce i machnął nimi na boki uśmiechając się - muszę Ci powiedzieć, że była z niego twarda sztuka - poleciała mi pojedyncza łza, którą blondyn zauważył - ej, nie płacz słonko, wszystko się ułoży, damy sobie radę.
- Nie m-mów do mnie t-ak... - wymamrotałam. Nick się lekko zaśmiał. Nie rozumiałam co było takiego śmiesznego w tym że nie chciałam żeby tak do mnie mówił, ale okej, nie wnikam w jego myśli.
- Dalej uważasz że jestem twoim bratem? - uśmiechał się do mnie, a ja niewinnie i delikatnie pokiwałam głową, wycierając łzy o obolałe dłonie. - chodź mała, opowiem Ci wszystko - rzekł łapiąc mnie za nadgarstek tak delikatnie, że prawie nie czułam.
Zaprowadził mnie na łóżko i usiedliśmy. Ja miałam nogi na podłodze, a Nick miał jedną na niej, a drugą trzymał zgiętą na łóżku. Zaczął swoje wyjaśnienia.
- Wiesz czego się dowiedziałem? Że Jay i Elizabeth nie są naszymi rodzicami - spojrzałam na niego nie ukrywając zdziwienia. Moimi, owszem, moi rodzice inaczej wyglądają, ale jego? - dowiedziałem się tego gdy szperałem w jednej z jej szuflad - podrapał się nerwowo po karku - wiem że to tak trochę nie ładnie, ale cóż, opłacało się. Znalazłem też to - wyciągnął z tylniej kieszeni dwa pergaminy, które były lekko pogniecione.
Zauważyłam że jego ręka również jest we krwi, tak samo jak szyja i twarz. Po raz kolejny przeczytał moje myśli.
- Walnąłem wilkołaka prosto w brzuch i jak widzisz mam jego krew - kiwnęłam głową i wzięłam się za czytanie. Pergaminy były dość stare, zniszczone i żółtawe, ale tak czy inaczej były czytelne. Na pierwszy jaki się natknęłam, to było coś w stylu aktu
urodzenia Nicolasa.
Nicolas Oliver Arden
Data urodzenia: Maj, 6, 1464 rok
Miejsce urodzenia: Petecu, Rumunia
Rodzice: Cosmina Andria, David Tytus Arden
Waga: 178 gram
Wzrost: 121 centymetrów
Typ: Wilkołak
Choroby: Brak
Inne uwagi: Brak
Spojrzałam na Nicka nie dowierzając w to co czytam. Mama Nicka, a raczej jego... Krewna, mówiła że urodził się 26 maja 1999 roku, on mi mówił że urodził się 13 maja 1464, a tu pisze jeszcze coś innego! Obłęd! Kłamstwo goni kłamstwo... Od tego wszystkiego mam porządny mętlik w głowie. Wzięłam drugi równie brzydki pergamin. Tym razem chodziło o mnie.
Alice Nicolette Dracula
Data urodzenia: grudzień, 13, 1465 rok
Miejsce urodzenia: Transylvania, Rumunia
Rodzice: Liz Angela, Hrabia Van Dracula
Waga: 158 gram
Wzrost: 80 centymetrów
Typ: Wampir
Choroby: Brak
Inne uwagi: Brak
Patrzyłam się i nie dowierzałam, w to, co widzę. Jestem córką Draculi, to mało, Hrabiego Draculi!
- Teraz mi wierzysz, perełko? - spojrzałam na niego i kiwnęłam głową pokazując swoje kły - ooo, widzę że coś Ci wyrosło - automatycznie zamknęłam buzię z lekkiego wstydu - nie wstydź się, lepiej chodź tu, sprawdzę czy są ostre.
Złapał mnie za podbródek, zbliżył się do mnie otwierając lekko usta i zamknął oczy. Zrobiłam to samo. W końcu nasze usta spotkały się. Teraz mogłam się wbić leciutko w jego słodkie usta, wiedząc że nie jest moim bratem. Całowaliśmy się tak przez chwilę, lecz spanikowałam, przypominając sobie o Dereku.
- A co jak ten co mnie więzi tu wróci? Musimy się wydostać, szybko! - wstałam ale Nick złapał mnie za dłoń
- Gdyby miał tu przyjść, to bym z nim walczył, byle żeby Cię uratować, i tak, zrobiłem to.
Czyli ten wilkołak to Derek. Przypomniałam sobie o głosie który go wolał. Powiedziałam o tym Nickowi.
- Co? Jak tak to chodź szybko - wybił okno i znów znaleźliśmy się w lesie. Akurat sekundę później usłyszeliśmy kogoś w chatce.
Szybko biegliśmy. Nick trzymał mnie cały czas za rękę. Omijaliśmy wszystkie drzewa lecz Nick upadł. Krzyknęłam jego imię. On zaczął się przemieniać. W mgnieniu oka ujrzałam wilka, który przed chwilą był człowiekiem, z którym się całowałam. Niestety, ujrzałam też jeszcze jednego wilka...
Derek.
Przecież Nick go zabił, przynajmniej tak mi powiedział. Może się przeliczył mówiąc mi to? Tak czy siak, jest tu. Nie miał dobrych zamiarów, widziałam to w jego oczach. Powoli się wycofywałam trzymając rękę Nicolasa. Nick zdołał się podnieść i spojrzał na mnie. Nadal patrzyłam się na czerwone oczy Dereka.
Rzucił się na Nicka, a ja ze strachu zmieniłam się w nietoperza i poleciałam na najbliższe i najwyższe drzewo zostawiając Nicka na polu bitwy. Zaczęły mi lecieć łzy, a mimo to patrzyłam co się tam dzieje a przynajmniej się starałam, bo z każdą łzą widziałam coraz mniej.
Nick leżał na plecach, starając się odepchnąć Dereka. Udało mu się, popchnął do z całej siły. Role się zamieniły. Derek na dole, Nick na górze. Blondyn nie oszczędzał go i od razu z całej uderzył go w klatkę piersiową. Widziałam pełno krwi i jakąś czerwoną rzecz, na dodatek ruszającą się. Natomiast Derek przestał się ruszać.
Zleciałam ostrożnie na dół, zmieniając swoją postać. Spojrzałam na dłoń Nicka. Serce. Serce, które jeszcze się ruszało. Przerwane tętnice i żyły. Powoli przestawało.
- Trzeba to zakopać gdzieś... - powiedział Nick rozglądając się, poszukując miejsca. Znalazł. Podszedł do najgrubszego drzewa wykopując dziurę. Wrzucił tam narząd i zasypał ziemią. Podszedł do mnie, pocałował w czoło i znów zaczęliśmy uciekać, zostawiając nieboszczyka w środku lasu...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top