6. Gorrąco ( ͡° ͜ʖ ͡°) 18+
Wieczorem Tom leżał już w łóżku. Czekał na Torda, lecz ten się nie zjawiał. Po trzydziestu minutach próbował zasnąć i wtedy do pokoju wszedł Tord w piżamie.
- Czekałem na ciebie, Commie. - Rzekł Tom
- Oh, Tomi, jesteś uroczy...
Tom wyciągnął z szafy dwie szkalnki i butelkę wódki. Postawił na biurku i polał sobie i Tordowi.
- To za nasze zdrowie!
- Za nasze zdrowie! - Powtórzył Tord podnosząc szklankę i wziął łyka.
Rzadkością było to, że czerwonobluzy pił alkochol. Zdecydowanie bardziej wolał palić. Ale tym razem pozwolił sobie na kilka łyków. Postawił szklankę na skraju łóżka i przeszedł do Tomiego. Ściągnął górną część piżamy najpierw sobe, potem koledze. Tord znów mógł ujrzeć mięśnie Toma. Szcze mówiąc, podniecało go to. Ciągle się w nie wpatrywał i sam zazdrościł mu formy. Skierował ręke na brzuch Tomiego.
- Oh, Commie, jakie masz ciepłe ręce. - Rozkoszował się czarnooki - No dalej na co czekasz. - Odpowiedział Tom, po czym wziął łyka napoju ze szklanki.
Tord uczynił to samo, jednak przy próbie odłożenia szklanki spowrotem na skraj łóżka, ta spadła na podłogę. Na szczęście się nie rozbiła, jednak wódka się wylała na podłogę i teraz cały pokój wypełniała nie tylko ciepła atmoswera, ale i miły zapach alkocholu.
- Commie, zostaw to! Poźniej się pościera. Teraz chodź do mnie. - Tom znowu się uśmiechnął, a Tord się na niego położył przytulając go i obmacując.
- Tomi! Ależ ty jesteś rozpalony! Lubię to. Taki ciepły... Taki muskularny...
Oboje się znowu zarumienili. I tak minęła im wspaniała noc, polegająca na obmacywaniu siebie nawzajem. Nad ranem Tord wstał i powiedział:
- Dobra Tom. Na mnie już czas.
- Ależ Tord! Zaczekaj jeszcze chwilę! To było takie przyjemne!
- Nie, już nie mogę. Idę do łazienki.
Tord założył swoje kapcie i ruszył do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Jednak poślizgnął się na wcześniej wylanym alkocholu i runął na podłogę, uderzając głową o twarde deski.
- Tord, nic ci nie jest? - Wystraszył się czarnooki. Nie otrzymał
odpowiedzi. - Tord! Wstawaj! To nie są żarty! - Jednak dalej nic. Za chwilę leżącemu Tordowi zaczęła towarzyszyć rozrastająca się plama krwi. - Kurwa! I co ja teraz zrobię? Mam mówić Eddowi, czy od razu dzwonić po pogotowie? - Rozmyślał Tom gorączkując się przy tym. Nie wiedział jak zareaguje Edd na ich zaloty. Bał się, gdyż zielonobluzy mimo tego, że był dobry i miły, potrafił wpaść w niezłą furię. Wtedy był równie nieprzewidywalny jak pijany Tom. Czasu było coraz mniej a plama krwi była coraz większa. W końcu Tom zadecydował. Wziął z biurka telefon i właczył go. Na ekranie widniała godzina 5:27. - Edd jeszcze śpi. - Pomyślał - Powiem mu potem.
Tom zadzwonił po karetkę, tłumacząc, że jego kolega się poślizgnął i upadł na podłogę i teraz jest nieprzytomny. Spojrzał na przyjaciela, po czym rozłączył się. Karetka była w drodze.
- Kurwa! Tord jest półnagi! Co sobie pomyślą ratownicy? Muszę go w coś ubrać!
Czarnooki delikatnie podniósł przyjaciela i obtarł jego ciało z krwi. Podłożył mu również papierowy ręcznik, aby się znowu nie pobrudził. Poszedł szybko do pokoju komunisty i znalazł jego czerwoną bluzę i czarny podkoszulek. Wziął również czarne jeansy. Wrócił do swojego pokoju delikatnie rozbierając Torda. Podkoszulek i bluza poszły mu całkiem sprawnie. Przy ściąganiu dolnej części piżamy zatrzymał się na chwile, wpatrując się w członka Torda ( ͡° ͜ʖ ͡°). Jednak Tom się opamiętał i założył mu pożyczone, swoje bokserki i jeansy. Karetka właśnie przyjechała.
- Kurwa! - Powiedział znowu - Ja jestem jeszcze w piżamie! - Po tych słowach szybko nałożył swoje ulubione spodnie dresowe i nawet nie ubierając podkoszulka wskoczył w niebieską bluzę pędząc na dół, aby otworzyć drzwi ratownikom medycznym.
- Tędy! Szybko! - mówił głośno, ale tak aby nie obudzić Edda i Matta. Po chwili Tord leżał już w karetce. Tom siedział przy nim, trzymając jego rękę. Płakał. Tego nie dało się ukryć. Martwił się o swojego przyjaciela.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top