31. Gdzieś to już widziałem...

*Tom*

Otwarłem oczy. Wszędzie latały odłamki a to desek, kamieni, tynku... Nasz dom właśnie przestał istnieć. Tak, tyle wspomnień i pamiątek po nich poszło się pierdolić...

Rozglądałem się dookoła. Widziałem wszystko jakby w zwolnionym tempie. Chwila?! Ja w googlach, Tord z mechaniczną ręką, odłamki, gruzy, bańka z pola chroniącego. Wydaje mi się tak, jakbym gdzieś już to widział...

I nagle w tym momencie, kilka miesięcy życia przeleciało mi przed oczami... Nagły powrót wspomnień był na tyle intensywny, że znowu straciłem na chwilę świadomość. Gdy już wstałem, odruchowo obróciłem się w stronę, z której kiedyś widziałem tą akcję.

Ku mojemu zdziwieniu widziałem cień postaci, jednak jej samej nie widziałem. To byłem ja z przeszłości i dobrze to wiedziałem.

W pewnym momencie cień gdzieś czmychnął, pojawiło się niebieskie, delikatne, pulsujące światełko i dalej nie było już po cieniu ani śladu.

- Poszedł sobie - szepnąłem cicho, jednak Tord Mnie usłyszał.
- Jak to poszedł, przeciesz widzisz, że dalej odpieram atak Eduarda!
- Niee... To nie o Eduarda chodzi...
- A o kogo kurwa?
- Mhmm... Już nieważne.

Po chwili wszystko ucichło. Wszystkie latające odłamki opadły już na ziemię, nie było słychać wybuchów, karabinów, syren...

Czyżby sobie odpuścił? Nie wiem... Ale wydawało mi się to dziwne. Taka głucha cisza... Zdecydowanie zbyt cicho...

Tak cicho, że można usłyszeć latającego komara z odległości 10 metrów...

Ani żadnego podmuchu wiatru, ani śpiewu ptaka, ani szumu trawy...

W końcu pole siłowe Torda zanikło. Rogacz opadł wyczerpany na ziemię, musiał się bardzo zmęczyć.

- Coś za cicho... - Powiedział
- No tak jakby? - odrzekłem zestresowany. Spojrzałem na Edda i Matta. Oboje trzęsli się jak galaretki.

Wstałem z miejsca i zacząłem powoli przegrzebywać gruzy. Nic ciekawego tutaj, na tej stercie też nic.

Edd przyszedł mi pomóc, widocznie trochę ochłonął.

- Wszystko stracone... - zapłakał poddany - Wszyatko zniszczone! - Edd wziął pierwszy lepszy kij i zaczął nawalać nim ze złości z pozostałości domu wrzeszcząc - Niech ja mu dam temu gnojkowi! Po cholere się pakował w nasze sprawy!
- Edd, spokojnie, opanuj się, wszystko się ułoży... Jakoś...

Wszyscy obecnie jesteśmy teraz w stanie głębokiego strachu, nie wiemy co się stanie za chwilę, nie wiemy, czy w ogóle będziemy żyć za tą przysłowiową "chwilę".

Matt również wstał, podszedł do zielonookiego i przytulił go, próbując cokolwiek pocieszyć.

Nikt, nikt z nas nie wiedział, czy za chwilę umrzemy. Po prostu dalej żyliśmy nie poddając się, będziemy walczyć do ostatniej chwili...

==================================

No hej :p

Dawno mnie tutaj nie było...

Wakacje wakacjami, ale wiecie, rozleniwiłem się trochę... Żałuję, bo dawbo bym skończył tę książkę, ale no cóż, wyszło inaczej.

No nic, nic straconego (prócz czasu)


Tak ogólnie to chciałbym też wam powiedzieć, że ostatnio wraz z kilkoma innymi użytkowikami, założyłem nieoficjalny serwer Discord Polskiego Wattpada.

Więc chciałbym was wszystkich bardzo serdecznie zaprosić na niego ^,^

Chodzi nam o to, by zjednoczyć ja największą ilość pisarzy / Pisarek z Polski i stworzyć miłą atmosferę.

Linku możecie poszukać w moim bio lub na tablicy.

Co oferujemy:

- Otwartość na wszelakie propozycje nowych funkcji
- Różnorodność czatów
- Ekonomię (Wattcoinsy)
- Podział na czaty województw (program społeczny pt. "Znajdź się!" )
- Moc czatów fandomów (wciąż otwarci na nowe ;) )
- Czaty głosowe
- Miłą i wyrozumiałą administrację
- Specjalne czaty o różnych kategoriach
- Możliwość wypożyczenia czatu prywatnego (COMING SOON)

Jeszcze raz wszystkich zapraszam, będzi mi niezmiernie miło jak dołączycie :)

A teraz dozobaczonka!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top