27. Ciemność... Widzę ciemność...

*Tom*

Bałem się bardzo. Leżałem na jakimś łóżku, nawet nie wiem gdzie, ale no ciężko jest się rozeznać nic nie widząc...

Odkąd samolot się rozbił, czekałem już tylko na śmierć... Ale Tord mnie znalazł. Co prawda nie spodziewałem się tego, warto przyznać. Teraz mogę być przy nim, i chociaż go nie widzę, wiem, że on jest przy mnie i nie zostawi mnie...

*Time skip*

Tord musiał wyjść na trochę, nie powiedział mi dlaczego. A ja dalej leżałem... W myślach odtwarzałem wszystkie wspomnienia z wcześniejszych lat...

Widziałem jak lecieliśmy statkiem zwiniętym tym pomarańczowym kosmitą, potem jak kręciliśmy film, a jeszcze potem ciemność...

Bezkresną, nieograniczoną, nieopanowaną, czarną ciemność...

Widziałem tylko siebie w tej bezgranicznej ciemności...

...

Szedłem... Długo szedłem, i nic nie napotkałem. Postawiłemnl jeszcze kilka kroków i nagle straciłem równowagę...

Teraz spadałem. Spadałem w bezdenną otchłań. Nie byłem w stanie stwierdzić, czy dzieje się to naprawde, czy mi się śni...

Zaczęło mi się robić gorąco...

...

Im głębiej spadałem, tym cieplej mi było. Dalej widziałem tylko otaczającą mnie ciemność...

...

Potem w uszach zaczęło mi dzwonić. Raz odgłos dzwonów nasilał się, a drugi raz zmniejszał. Było to swego rodzaju...

...Pulsowanie?

Nie wiem. Ale cholernie bolała mnie od tego głowa. Czułem, jak chciała mi eksplodować.

Jednak nie potrafiła...

...

Dalej spadałem. Ile to już tak? Nie jestem w stanie stwierdzić, bo straciłem też poczucie czasu...

Mogło to trwać zaledwie 2 minuty, albo mogło trwać nawet 2 dni...

...

Po nieikreślonym czasie wylądowałem na czymś miękkim. Symbolicznie otwarłem z nadzieją oczy...

Jednak dalej ciemność...

Znowu szedłem...

*Tord*

Byłem u moich wynalazców sprawdzić postępy nad moim projektem. Po 30 minutach wróciłem do sali, w której leżał Tom. Otwarłem drzwi i powiedziałem:

- Tommy, jestem!

Jednak cisza. Po chwili odpowiedziały mi niezrozumiałe bełkoty. Podszedłem bliżej łóżka i nasłuchiwałem...

O kurwa... Czy on majaczy?

...

Od razu schwytałem za termometr.
Przyłożyłem go do czoła Toma i wykonałem pomiar.

- Kurwaaaa!! To nie może być
prawda! - krzyczałem przerażony. Temperatura wynosiła 39,7°C. Była niebezpiecznie wysoka.

Odnrazu zawołałem lekarza. On podał mu jakieś leki przeciwgorączkowe i wyszedł dodając:

- Za 10 minut powinny zadziałać.

...

Ja w tym czasie siedziałem blisko Toma, trzymałem go za ręke, mierzyłem od czasu do czasu temperaturę i choć rzadko mi się to zdarza - modliłem się...

...

Po 40 minutach temperatura spadła do 37,8°C. To zdecydowanie lepiej, jednak dalej go nie opuszczałem... Czuwałem przy nim...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bruh, pisze ten rozdział jeden dzień! To jest niedopuszczalne! Zacząłem o 23:45 w środę, a skończyłem o 00:15 w czwartek! XD

Ale serio.

O prosz, spójrzcie na zegarek.

Ciekawe, czy ktoś to przeczyta zaraz po publikacji... Hmmmm...

No, a teraz dobranoc ^,^ zzz

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top