13. Co? Co? Co jest?!
Następnego dnia Tord obudził się. Nie chciało mu się wstawać. Leżał w łóżku, cały we łzach, nie mając ochoty nawet wyjść na poranną toaletę.
- Straciłem miłość mojego życia! - Siorbał do siebie - Kochałem Toma i oddam wszystko, żeby przywrócić go do życia!
- Nie chcę przeszkadzać Tord, ale to nie możliwe... - szeptał zza drzwi Edd
- Ah, no przecież... - westchnął rogacz.
- Choć na śniadanie. Bekon będę robił.
- Dobra... Już idę...
Tord ubrał się tak jak zwykle, tyle że na czarny podkoszulek nie zakładał swojej bluzy. Zawiązał ją w pasie. Ubrał też czarne spodnie (z resztą tak jak zawsze). Był w żałobie. Mozolnie zszedł na dół. Nie chciał jeść nawet bekonu - jego ulubionego przysmaku. Edd tak samo. Z trudem przełknął tylko jeden kawałek rarytasu. Po śniadaniu wszyscy usiedli na kanapie. Wypominali Toma.
- Będzie bardzo nam go brak. - Edd próbował zatrzymać łzy.
- Mimo tego, że wszystkich obrażał po pijaku, i tak go lubiłem... - dodał Matt. On również nie szczędził łez. Jednak najbardziej przeżywał to Tord. Dalej nie mógł się z tym pogodzić.
(Time Skip)
Siedzieli już tak dobrą godzinę, kiedy nagle Tom wszedł do domu. Rozejrzał się po domu i spostrzegł swoich przyjaciół ubranych na czarno, siedzących na kanapie.
- Yyy...? Chłopaki? Co jest? - spytał
- Nasz przyjaciel Tom wczoraj zginął skacząc z mostu. - Odpowiedział smutnym głosem Edd
- Nie chcę wam przeszka... - Matt mu przerwał
- Tak bardzo go lubiliśmy!
- Chłopaki? ...
- Był dla nas jak rodzina... - dodał Tord
- CHŁOPAKI KURWA JA TU STOJĘ! - zdenerwował się Tom
- Co? Co! CO?! Czekaj chwilę...
- Tom! - Matt rzucił się na Toma.
- Ale jak to? Przecież skoczyłeś z mostu!
- Kto wam tak powiedział?
- W telewizji nawet było pokazane! Na żywo! - wrzasnął Tord
- To pewnie jakaś pomyłka...
- Nawet nie wiesz jak strasznie się martwiliśmy! - dalej pieprzył
Edd (XD) - W takim razie gdzieś ty był?
- Aaa... Tam w barze spotkałem Andrzeja, dawnego mojego kolegę z liceum. Popiliśmy trochę, pogadaliśmy też i potem Andrzej zaprosił mnie do siebie do domu.
- Skąd jest Andrzej? - spytał Edd
- Z Polski przyjechał. Znamy się od dawna. Też gra na gitarze, więc jak przyszedłem do niego to trochę pograliśmy. Ma całą kolekcję gitar! A gdy skończyliśmy już grać, było po północy, więc zaproponował mi nocleg u siebie. No i tak jestem tu dzisiaj.
- Aha xddd - Odparł Edd - Ale chociaż mogłeś zadzwonić!
- Wiem, ale telefon mi padł, a niestety Andrzej nie miał ładowarki, która pasowałaby do mojego telefonu.
- Mogłeś zadzwonić z jego... - dodał Matt
- Przecież wiecie, że moją słabością jest zapamiętywanie numerów telefonów.
- Dobra, grzechy odpuszczone. - Odpowiedział jak ksiądz Edd - Jesteś może głodny?
- Nawet nie. Jedliśmy tosty u niego.
- Dobra, jak tam chcesz. - Edd odszedł w swoją stronę, a Tom poszedł do swojego pokoju.
(Time Skip)
Czarnooki grał na gitarze, przyśpiewując przy tym. Wszystko słyszał Tord z pokoju obok. Postanowił przyjść do Toma. Zapukał.
- Kto tam?
- To ja, Tord. Mogę wejść?
- Jasne...
- Słyszałem, że ładnie grasz. Popiszesz się czymś?
- Może... - odpowiedział niechętnie Tom
- Oh, Tommy, zagraj coś dla mnie, proszę.
- Dobra, dobra. - Tom zaczął grać. Z średnio wielkiego głośnika, pod który była podpięta Suzan, jebło głośnym basem. Zaczęła się melodia, a Tom podśpiewywał.
************************************
Pamiętasz to miejsce w piwnicy u dziadka?
Kiedy przychodziła jesień, zrzucali tam węgiel i jabłka
I tam całowaliśmy się pierwszy raz.
Brałem wtedy Twoje ręce
I kładłem je sobie na twarz.
A skronie pulsowały gęściej,
Gdy dłonie masowały lędźwie.
No a na górze szalała burza
I wiatr z miejsca na miejsce przeganiał piach.
Kałuże wypiły podwórze do cna,
A buda ganiała psa.
No gdzie było nam tak bezpiecznie jak tam?
A kiedy przychodziła zima
I w mig w czarno-biały zmieniał się świat,
Lizaliśmy paprocie na szybach
A mróz trzaskał jak bat.
No a jeśli wychylaliśmy nosa
No to tylko na moment nad staw
A co by rybom podać tlen
No ale póki jeszcze był dzień wracaliśmy pod dach.
Bo gdzie było nam tak bezpiecznie jak tam?
A na wiosnę i letnie dni radosne,
Biegliśmy co świt na sad
I tam zwykle chichraliśmy się w głos.
Kiedy rosa łaskotała nas po stopach
Podsadzałem Cię wtedy na wiśnie,
No i stamtąd strzelaliśmy do wron.
A pestki to była nasza broń,
A pestki to była nasza broń,
Tak pestki to była nasza broń,
A dom to schron był nasz.
No bo gdzie było nam tak bezpiecznie jak tam?
A teraz, teraz to jest wojna
I dzień za dniem coraz bardziej kończy się świat.
Kolejna armia bogobojna, nie wiedzieć czemu upatrzyła sobie nas.
Strzelają do nas jak do wron,
Tyle, że z ostrej broni ze wszystkich stron.
Kwiaty we włosach potargał wiatr,
Jak smród po gaciach lata za nami strach.
No a my, a my to się nie znamy już prawie,
Czasem napiszesz coś zza oceanu,
Jakieś myśli ledwie poukładane
Wrzucisz mi do skrzynki ze spamem.
Ale któregoś pięknego dnia
Zaraz przed tym jak wszystko trafi szlag
Ja sięgnę do pamięci dna
No i stamtąd wyciągnę ten ślad.
Bo gdzie było nam tak bezpiecznie jak tam?
No bo gdzie było nam tak bezpiecznie jak tam?
************************************
- Wow, Tom, to było cudowne! Gdzie się tego nauczyłeś? - Tordowi łza kręciła się w oku.
- To była stara piosenka, którą lubiliśmy słuchać i grać z Andrzejem.
- Wiesz...
- No co?
- Ta piosenka pasuje do nas...
- Wiem...
- To może...
- Tak...
Oboje przystąpili do pocałunku. Zbliżyli swoje usta i już mieli to zrobić, gdy nagle Edd wbił do pokoju wołając:
- KOOOOOLLAAAACCJJJJAAAAA!!!
- Kurwa... - szepnął pod nosem Tom
- Już idziemy... - Odpowiedział Wstając z łóżka Tord.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oj Edziu, nie ładnie psuć takie chwile :|
(jakby ktoś chciał, to w okładce jest ta piosenka XD)
856 słów, nowy rekord XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top