11. Ucieczka

- Proszę pani, ale te płatki były dobre!
- No to cieszę się. - uśmiechnęła się pielęgniarka - Już niedługo zawieziemy cię do tego "przedszkola".
- A czy tam będzie strasznie? - Spytał Tommy
- No co ty skarbie! Będzie tam dużo zabawek, nowych dzieci do poznania, pyszne obiadki i wiele innych ciekawych rzeczy.
- A długo tam będę?
- No coż... Na razie nie jestem w stanie ci powiedzieć. - zniżyła głos pielęgniarka.

Zaprowadziła spowrotem Tommiego do sali, w której leżał. Skoczyła po karte pacjęta i zawołała doktora. Po tym doktor ściągnął bandaże i wypisali chłopca ze szpitala.

- Całkiem dobrze się zagoiło. Całe szczęście, że tych ran nie było tak dużo i nie były aż takie wielkie. - Mruczał pod nosem doktor Wilson machając na pożegnanie Tommiemu.

Pielęgniarka chwilę wcześniej zadzwoniła na policję z prośbą podwiezienia do domu dziecka czarnookiego chłopca. Gdy policjanci  zjawili się, ona również machała ręką na pożegnanie. Zaraz po tym rozpłakała się:

- Czemu to zrobiliśmy?! Czemu nie powiedzieliśmy mu prawdy? On nam nie daruje...
- Tak było najlepiej... - pocieszał ją doktor.

(Time skip)

Zaraz po przyjechanie na miejsce, policjanci wyszadili Tommiego i poszli z nim do drzwi. Budynek był wielki, gdzieniegdzie obrośnięty pnączami. Wyglądało to całkiem przytulnie. Drzwi otworzyła im starsza pani.

- Witam w Domu dziecka pani
Marry! - odpowiedziała cichym i lekko skrzeczącym głosem. - Ty musisz być Tom, tak?
- Tak proszę pani.
- Chodź za mną pokażę ci tu wszystko!

I poszli. Policjanci wrócili na swoją służbę, a tymczasem pani Marry oprowadzała Tommiego po budynku.

- Tutaj będziesz spał. Na razie jest tu jedno lóżko, lecz myślę, że ci to nie będzie przeszkadzać. - uśmiechnęła sie staruszka. - zostaw tutaj swoje rzeczy... ah... Masz tylko tego misia... No cóż. Znajdziemy ci coś. Ty idź na salę zabaw, ja tu czegoś dla ciebie poszukam.
- Dobrze proszę pani, a gdzie ta sala zabaw?
- Idziesz do końca tym korytarzem i właśnie na jego końcu jest ta sala.

Gdy Tommy wszedł na salę zabaw, jego oczą ukazały się tony zabawek i cała masa dzieci w różnym wieku. Troszkę zawstydzony Tommy prześlizgnął się wzdłuż ściany i siadł w koncie sali. Nie miał zamiaru z nikim się zaprzyjaźniać. Przytulił do siebie misia i spojrzał w okno. Nagle ktos zawołał:

- Patrzcie, nowy!
- Ooo! I do tego ma czarne oczy!
- Chodźmy go poznać!
- A jakiego ma fajnego misia!

Wielki tłum dzieci rzucił sie na Tommiego. Speszyło go to trochę, lecz myślał, że nie będzie tak źle. Mylił się. Króreś dziecko wyrwał mu misia i zaczęło sie nim bawić.

- Hej! Oddaj, to mo... - Urwał, gdyż inne dziecko przewróciło się na niego. Inne z kolei go uderzyło a jeszcze inne podłożyło mu nogę. Tommy był bardzo zły. Serce zaczęło mu mocniej bić i zaczął się transformować w postać potworka, którym był wcześniej w szpitalu. Rzucił sie w pogoń za misiem, taranując swym ciałem tłum rozwścieczonych dzieci, złapał misia i wyskoczył przez okno, uciekając w pobliski las...

************************************

- Dalej już nic nie pamiętam. - Odparł smutny Tom. - Nie wiem jak. Po prostu nie pamiętam...
- Nie szkodzi. Przynajmniej znam większość twojej historii. - odparł Tord. Naprawdę miałeś smutne dzieciństwo. Współczuje ci tych rodziców.
- Teraz wiem, że ta pielęgniarka kłamała. Moi rodzice nie leżeli w szpitalu, oni już dawno zmarli. - Tom posmutniał, a do oczu napłynęły mu łzy. - Pamiętam jeszcze dzień, w którym Edd znalazł mnie pijanego na ulicy i zabrał mnie tutaj. Od tamtej pory mieszkam tu z wami.
- Ah... Rozumiem... - odparł ze wspułczuciem Tord. Nie wiedział, że jego "chłopak" przeszedł aż tyle w swoim życiu. - Która jest godzina? Edd z Mattem powinni już wracać z miasta.
- 13:27 Taaa... Powinni... Pewnie znowu nie może odciągnąć Matta od luster.
- No ciekaw jestem. - odpowiedział Tord i włączył telewizor.
- Leci coś ciekawego? - Spytał Tom
- Jest powtórka Iron Mana z wczoraj.
- To co? Oglądamy?
- Jasne  *ziewa* Tylko położe się na chwilę. - odparł spiąco Tord.
- Nie ziewaj mi tu *ziewa* bo mi też teraz chce się spać.

I zasnęli.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top