W A Ż N E
Życie jest krótkie, ulotne i nie zawsze kolorowe i myślę, że to jest głównie to, co chciałam wam przekazać w tym ff.
Happy endów nie ma zawsze – co nie oznacza, że nie ma ich wcale – i powinniśmy o tym pamiętać. Rozmyślanie na temat życia i śmierci to nie jest moja działka, to są tylko podziękowania, dlatego może skończmy już na ten temat.
Chodzi o to, że tutaj Cal nie miał szans na spełnianie marzeń, miłość, przyjaźnie, robienie tego co kochał, całe jego życie było właściwie oparte na oczekiwaniu. Wyobrażacie sobie jak to jest leżeć w szpitalu i jedyną rzeczą, na jaką czekacie jest wasz koniec? Ja sobie tego nie wyobrażam i nie chcę.
Więc jeśli wy macie taką szansę, proszę, korzystajcie z niej.
Choroba dla osób zdrowych i nie mających z nią styczności jest tylko tematem do łzawych filmów, książek, czy czegoś takiego. Ignorujemy to i to cholernie mnie boli. Wiem, że tym durnym wpisem, którego pewnie tak czy siak nie przeczytacie, wiele nie zmienię, ale postawcie się na ich miejscu. Chociaż na chwilę.
Nieuleczalny nowotwór to coś potwornego i mam łzy w oczach na samą myśl o tym, ale niektórych da się uratować, dać im szansę na normalne życie.
Nie inspirowałam się niczym jeśli chodzi o fabułę tego fanfiction, nie planowałam go. Naprawdę mam wiele rzeczy, które chciałabym wam powiedzieć, a wydaje mi się, że poprzednia notka była o wiele za uboga, więc potraktujcie to jako skromny dodatek do nich.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top