night nine


- Próbowałaś kiedyś sama... no wiesz, przejść na drugą stronę? - zapytał cicho, bawiąc się różową bransoletką na moim nadgarstku.

Zagryzłam wargę.

Nie byłam dumna ze swojej przeszłości.

- Tak. Uważałam, że... - zająknęłam się, czując łzy wzbierające się pod moimi powiekami. Potarł delikatnie moją dłoń, zachęcając do kontynuowania. - Że skoro i tak odejdę, nie ma znaczenia, czy prędzej czy później. Wtedy wszyscy się ode mnie odwrócili, sama dowiedziałam się o tym tak nagle i byłam załamana. Moi rodzice wysłali mnie na terapię, ale ona nie pomagała, oni nie pomagali. Myśleli, że u mnie okay, wtedy nie było potwierdzonej informacji o tym, że to nieuleczalne. To było ciężkie, być z tym wszystkim samej i wiem, że to było z mojej strony złe, ale ja nie potrafiłam przestać. Każde nacięcie dawało mi chwilę ulgi i z czasem przestałam już nawet zwracać uwagę na ból. A chciałam bólu.

Nie mogłam mówić dalej, łzy przesłoniły mi widok.

Pomimo upływu lat, to bolało nadal.

- Ale pomimo tych ran, cięć, rozszarpanego serca jakoś dalej to wszystko pchałam i najgorsze było to, że każdy mój uśmiech był błaganiem o pomoc, byłam tak cholernie złamana, ale pośród nich wszystkich byłam szczęśliwa, a tak naprawdę to wszystko mnie rozrywało.

- Jesteś jedyną osobą, której jestem w stanie pokazać swoje serce, więc proszę, poczekaj na czas, w którym będę gotowy. - Przytulił mnie i oboje płakaliśmy. - Bo mam swoje blizny, nawet jeśli ich nie widzisz.

A potem było tylko ostatnie dobranoc.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top