15 cz.1
Budzi mnie słońce, które próbuje się przedostać przez rolety. Czekam chwilę, aż powoli wstaję. Nie pamiętam nawet, kiedy zasnęłam, przypominam sobie, że czekałam na Zayna. Idę zaspana do kuchni czując zapach jedzenia. Dobrego jedzenia.
- Hej - Mówię cicho jeszcze się budząc
- Hej - Uśmiecha się szeroko
Zazwyczaj nie jest taki wesoły rano. Coś się musiało stać.
- Która godzina? - Pytam
- 9.28
Wytrzeszczam oczy. Już ta? Zwykle nie śpię do tej godziny. Zazwyczaj śpię do siódmej lub ósmej, ale nie do wpół do dziesiątej!
- Gdzie Zayn? - Pytam się rozglądając się dookoła
Gdzie on jest? Wczoraj i tak przyszedł późno, jeśli w ogóle wrócił odzywa się mój głosik w głowie.
- Pewnie śpi
Okej, zachowuję się jak jakaś stara zrzędliwa żona.
- Taa śpi - Mówię przekonując samą siebie - Co ty tam gotujesz?
Wygląda to na kaszę manną?
- To kasza manna? - Pytam się
Spogląda na mnie zażenowany.
- Trochę mi nie wyszła. Jeśli nie chcesz jeść nie obrażę się - Mówi
Podaje mi miskę z czymś co miało chyba wyglądać inaczej. Biorę do ust łyżkę z tym czymś, wow...
- Dobre to jest! - Mówię zaskoczona
Patrzy się na mnie zdziwiony a zarazem szczęśliwy. Rayan nigdy nie był dobrym kucharzem, a zawsze chciał być.
- Robisz ze mnie jaja
- Nie to jest naprawdę dobre - Próbuję go przekonać
Sam bierze łyżkę do ust i po chwili jest szczęśliwy. Może nie smakuje jak kasza manna ale jest to naprawdę smaczne.
Po zjedzeniu śniadania idę do pokoju Zayna, pukam lekko do drzwi lecz, gdy nie słyszę żadnego dźwięku po cichu wchodzę. Nie ma go. Czemu czuję się tak jakby mnie unikał?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top