32; rozdział

1/10

xxx

🙈🙉🙊

xxx

Louis naciągnął kaptur na głowę i wyszedł z domu uczestników. Na zewnątrz przebywał Brendan, siedział na schodkach i rozmyślał, był naprawdę szczęśliwy, że udało mu się dostać do programu, a co więcej zaskoczony, że trafił do niewielkiej grupki najlepszych osób.

-W porządku?- usiadł obok niego.

-Tak, tak... - uśmiechnął się lekko - Po prostu dalej nie mogę uwierzyć, że tutaj jestem.

-Zasłużyłeś na to- zaśmiał się cicho- Jesteś naprawdę dobry. Powinieneś odpocząć przed jutrem, wiesz? Zaczynamy wcześnie rano próby- poklepał go po zewnętrznej stronie uda.

-Wiem, ale to wszystko... jestem podekscytowany i nie zasnę zbyt szybko - mruknął rozbawiony.

Przewrócił rozbawiony oczami.

-Nie powinienem pewnie tego robić- westchnął- ale idę do pobliskiego baru na piwo- przygryzł wargę- możesz do mnie dołączyć.

-Właściwie... czemu nie - uśmiechnął się lekko - Spędzanie czasu z Louisem Tomlinsonem, sam na sam...

Parsknął.

-Jestem taką samą osobą jak ty, wiesz?- zaśmiał się.

-Dla mnie jesteś kimś wyjątkowym - szepnął, nie będąc pewnym czy powinien o tym mówić tak otwarcie.

Udawał, że tego nie słyszał, ruszając do baru.

-Zaczekaj - zaśmiał się, podbiegając do niego.

-Nie zgub się dzieciaku- mrugnął do niego, wchodząc do pomieszczenia

-Zabawne - pchnął go lekko.

-Mnie pchasz? Mnie- złapał go za nadgarstek, delikatnie przyciskając do pobliskiej ściany-Bo jeśli ktoś tu będzie pchał, to raczej ja- mruknął mu do ucha i odsunął się.

-Tak, Ciebie - zagryzł wargę.

Pokręcił rozbawiony głową.

-Powinieneś dostać po tyłku- mruknął

-A za co? - prowokował go.

-Bo niegrzeczni chłopcy dostają karę- spojrzał na niego rozbawiony.

Zaśmiał się.

-Głupek...

-Głupek?- parsknął- Lecisz na tego "głupka"- zrobił cudzysłowie w powietrzu.

-Nie dodajesz sobie za bardzo? - roześmiał się na dobre. Oczywiście, że Louis był naprawdę przystojny.

Przygryzł wargę.

-Wybacz, poniosło mnie- zaśmiał się i zamówił dwa piwa.

-Spokojnie... żartowałem sobie - i cóż, może powinien się powstrzymać, ale to naprawdę kusiło. Udając, że nic nie wie, klepnął go lekko w tyłek.

-Brendan- mruknął, patrząc na niego przez ramię

-Przepraszam - szepnął od razu poważniejąc.

-Słuchaj, gdyby nie to- zatoczył ręką koło w powietrzu-to byłoby okej, ale ja tak jakby jestem twoim trenerem- westchnął.

-Poniosło mnie troszkę - zagryzł wargę, spuszczając wzrok.

-Spokojnie- mruknął rozbawiony.

-To było głupie - szepnął.

-Dzieciaku, to nie było głupie- szepnął, kładąc mu dłoń na kolanie- wiesz co? Pieprzyć zakazy- mruknął.

-Jesteś pewien, że chcesz ryzykować utratą posady? - westchnął, spoglądając na niego zmartwionym wzrokiem.

-Serio myślisz, że mnie wywalą?- prychnął rozbawiony- Nie tego się obawiam, Brendan.

-Więc czego?

-Że nie będę mógł cię dobrze oceniać potem- westchnął.

-Nikt nie musi wiedzieć - szepnął.

-Wiem- westchnął- I na czas twojego pobytu w programie, nie będzie nikt wiedział. Ale pamiętaj, że moje wyniki nie zawsze będą na twoją korzyść- mruknął. Dopił swoje piwo i ruszył do wyjścia- Czekam na zewnątrz. Przemyśl to sobie- zniknął w tłumie.

Kilka minut później Brendan wyszedł z budynku, od razu zaczął się rozglądać za Louisem.

-Oh, tu jesteś - mruknął do siebie, zauważają go pod bramą z papierosem. Podszedł do niego od tyłu, zasłaniając oczy rękami, po czym szepnął mu do ucha - zgadnij kto to?

Zachichotał i odrzucił papierosa.

-Odprowadzić cię?- obrócił się, przyciskając go do bramy. Miał na głowie kaptur i było ciemno, więc nie obawiał się, że ktoś go zobaczy.

-Jakoś nie mam ochoty jeszcze wracać - szepnął.

Przygryzł wargę.

-Chcesz iść do mnie?- mruknął, zbliżając nieco swoją twarz do jego.

Zatopił się w jego oczach, nawet nie odpowiedział mu na pytanie, mimo, że je słyszał. Splótł ręce za jego szyją. W przypływie emocji, przycisnął swoje wargi do tych szatyna. Wiedział, że nie powinien, ale tak bardzo go to kusiło... Louis po chwili się oderwał i oparł ich czoła o siebie na ułamek sekundy. Potem złapał jego dłoń.

-Chodź- mruknął. Złapał go za rękę, ciągnąc do swojego mieszkania.

-Idę, idę - zachichotał, mimo, że to tylko jedno piwo jego humor był zdecydowanie lepszy.

Kiedy już byli w jego mieszkaniu, od razu przycisnął go do ściany, wpijając w jego usta. Podniósł go za pośladki. Brendan nie myślał zbyt wiele; oplótł jego biodra nogami, oddając każdy pocałunek, dodatkowo ręce zaczepił za jego szyją, dla pewności. Ich pocałunek szybko przerodził się w coś bardziej namiętnego i zdecydowanie zachłannego. Nie minęło dużo czasu, kiedy ich ubrania zaczęły walać się gdzieś po podłodze.

-Na pewno tego chcesz?- mruknął, odrywając się na chwilę.

-Tak Lou, chcę - odpowiedział, dodatkowo skinął głową.

-Dobrze -szepnął.

----------

🙈🙉🙊

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top