114; rozdział

4/10

OSTRZEŻENIE: DŁUGI. ALE WARTO!

poprawiony!

xxxxx

-Kocham cię Brendan, pamiętaj- mruknął cicho, kiedy kończyli przygotowywać salon- Nieważne co się dzisiaj stanie, okej?

-Wiem, ale trochę się tego obawiam... - westchnął, był zupełnie szczery.

-Wiem kochanie- mruknął i wciągnął go na swoje kolana-Cokolwiek się wydarzy, wydarzy się przez grę, okej?- musnął jego wargi.

-Tu już nie chodzi o mnie... - odpowiedział - bardziej martwi mnie to, że się w końcu zdenerwuję i coś się stanie maluszkowi...

-Nie przejmuj się- westchnął, trącając nosem jego szczękę- cały wieczór będziesz na melissce- zachichotał.

-I wierzysz, że to coś da? - zapytał, wtulając się w niego.

-Kocham cię- zassał się na jego szyi, tworząc malinkę.

-Ja Ciebie też Lou - jęknął cichutko.

-Gdyby nie to, że zaraz przyjdą- westchnął w jego skórę, ściskając jednocześnie pośladki- to jęczałbyś głośniej...

-A może się spóźnią? - stęknął, zagryzając wargę.

-Liczysz na to, prawda?- zaśmiał się, pocierając go lekko przez spodnie.

XXX

Do domu weszli Liam z Niallem, a zaraz za nimi Nathan z Zaynem. Harry wraz z Nickiem pojawili się chwilę po pozostałych. Brendan odsunął się szybko, przełykając wszystko. Liam przygryzł wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Nathan spojrzał szybko na reakcję Zayna, podobnie Nick na Harry'ego. Malik zagryzł wargę. Był cholernie zazdrosny, od razu wtulił się w Shelly'ego. Loczek za to poczuł lekkie kłucie w sercu, ale z drugiej strony cieszył się jego szczęściem. On sam spotykał się z Grimshawem i był z tego powodu zadowolony.

-Zaza- mruknął- Będziesz mi dalej wmawiać, że nic nie czujesz?

-Już mówiłem, że nic, a nic do niego nie czuję - rzucił, udając obojętnego.

~~~~~~

Jakiś czas później.


-Otwieramy?- spytał Tomlinson pokazując butelkę wódki- poza moim narzeczonym, ktoś jeszcze nie może pić?

Niall spojrzał pytająco na Payne'a.

-Ja mogę bez problemu - stwierdził loczek, dołączył do niego Malik.

-Ja na pewno się napiję- zadeklarował Liam- Nini ty nie powinieneś- szepnął, tak że tylko blondyn go słyszał- jesteś w trakcie badań, pamiętasz?

-Ja też mogę.

-Ja tym razem sobie odpuszczę - uśmiechnął się delikatnie blondyn - dotrzymam towarzystwa Brendanowi. Liam ścisnął jego kolano.

-To co, pijemy w szóstkę?- rozlał alkohol. Podając kieliszek Zaynowi, otarł palcami o jego dłoń.

Malik odebrał trunek. Delikatnie zadrżał na dotyk.

-Na to wychodzi - zaśmiał się Styles - Aż dziwne, że Barbie odpuszcza.

-Zagramy w butelkę?- mruknął Nathan. Może i to było niesprawiedliwe wobec Zayna... Ale musiał jakoś sprawić żeby sobie przypomnieli o ich uczuciu.

-Właściwie, ostatnim razem było zajebiście więc jestem na tak - zgodził się Harry.

-Ja właściwie też nie mam nic przeciwko - szepnął Mulat.

-Ani ja - zachichotał Niall.

-Ja też nie- mruknął Nick.

-Jestem za.

-Ja w sumie też, ostatnio było zabawnie- spojrzał na Malika, przygryzając wargę. Zayn westchnął, czuł na sobie palący wzrok Louisa, który utrudniał mu wszystko.

-Zależy dla kogo zabawnie - mruknął Brendan. Louis przewrócił oczami i pocałował chłopaka w skroń.

-Kocham cię głupku- wstał i poszedł po pustą butelkę po soku. Wrócił i usiadł na dywanie, gdzie jego znajomi już siedzieli w kółeczku. Usiadł naprzeciw Zayna i położył naczynie na środku.

-Zacznij Lou - zaproponował Styles.

Louis zakręcił butelką, która wypadła na Nialla.

-Prawda czy wyzwanie?

-Ja dziś zacznę na spokojnie i poproszę prawdę - zaśmiał się.

-Czemu nie pijesz?- przygryzł wargę.

-Jestem w trakcie badań i razem z Liamem uznaliśmy, że lepiej jak odpuszczę sobie alkohol na razie - wyjaśnił, nie wspominając o najważniejszym.

-Okej- westchnął rozbawiony. Odchylił się do tyłu na rękach.-Jak się czujesz?-szepnął. Czasami tłum wpływał na ciążę.

-Na razie jest w porządku - uśmiechnął się lekko Murray. Horan zakręcił. Wypadło na Grimshawa.

-Prawda czy wyzwanie?

-Wyzwanie- zagryzł wargę- porwę się na głęboką wodę.

-W takim razie... może zacznę delikatnie... pocałuj Stylesa jakby to był wasz pierwszy pocałunek i się postarać! - zaśmiał się.

-W sumie nie tak dawno mieliśmy pierwszy pocałunek- zaśmiał się cicho, kładąc dłoń na policzku Stylesa. Delikatnie go potarł i pochylił się, czule muskając jego usta. Styles odwzajemnił, przyciągając go bliżej siebie. Uśmiechnął się w jego wargi, niespiesznie pogłębiając pocałunek.

Louis przygryzł wargę.

Nathan w pewnym momencie zapatrzył się na Brendana. Murray czując na sobie czyjś wzrok, zaczął się rozglądać, zauważając Shelly'ego. Delikatnie się do niego uśmiechnął, wracając do przypatrywania znajomym. Blondyn zagryzł wargę. Brendan był cholernie przystojny.

Wciąż oddając, pochylał się w stronę podłogi, ciągnąc Grimshawa za sobą.

-Hazz-zachichotał, odsuwając się- później. Zaliczone ?

-Zaliczone - zaśmiał się Irlandczyk. Nick zakręcił butelka. Wypadło na Brendana.

-Prawda - mruknął.

-Kogo z tego pokoju nie lubisz najbardziej ?

-Najbardziej kogo nie lubię? - zastanowił się chwilkę - Zayna - odpowiedział, spuszczając wzrok.

Liam parsknął.

-Kto by się spodziewał, że boisz się  konkurencji...

-I słusznie, niech się boi... - rzucił Malik, z cwanym uśmiechem.

-Każdy się czegoś obawia - westchnął. Kręcąc, wypadło na Payne'a.

-Prawda- mruknął- póki jestem trzeźwy

-Najgłupsza rzecz w Twoim życiu, którą zrobiłeś?

- Zdradziłem ukochanego- mruknął. Pożałował wyboru. Murray skinął głową, a Niall lekko spiął się na to wspomnienie, nie było ono przyjemne ani trochę. Zakręcił, wypadło na Zayna.

-Wyzwanie - odpowiedział zdecydowanie.

-Zdejmij koszulkę- wzruszył ramionami. Właściwie liczył ze zada mu pytanie ale trudno.

Westchnął, pozbywając się okrycia. Ułożył je gdzieś za sobą. Zakręcił, wypadło na Nathana.

-Prawda kotku- Louis przygryzł wargę

-Kogo z całej, obecnej tutaj grupy chciałbyś pocałować w tej chwili? Tylko szczerze - uśmiechnął się do niego słodko. Kurwa, pomyślał. Dłuższa chwilę milczał. -No już słoneczko, czas ucieka - zachichotał Zayn.

-W sumie- westchnął- zawsze chciałem pocałować Louisa, więc...- nie była to prawda ale też nie kłamstwo.

-Wow... - mruknął Malik. Nie spodziewał się tego.

-Przepraszam skarbie- musnął jego policzek. Zakręcił butelką. Louis.

-Wyzwanie- mruknął

-Umm... pocałuj mnie ?

Teraz już Mulat poczuł się naprawdę zraniony. Przecież Shelly doskonale wiedział jakim uczuciem darzy szatyna i nawet w kłamstwa mu nie wierzył. Spojrzał na niego z niedowierzaniem.

-Nie zapędzasz się trochę? - prychnął Brendan.

Louis przygryzł wargę i na czworakach przeszedł do Nathana, muskając krótko jego usta. Brendanowi z ust wyrwało się krótkie prychnięcie. Mulat od razu odwrócił wzrok w zupełnie inną stronę.

-Już skarbie, to trwało kilka sekund- zaśmiał się cicho Louis. Zakręcił butelką. Harry.

- Wyzwanie - zagryzł wargę.

-Zrób gorący striptiz- zaśmiał się.

-Wam wszystkim? - spytał lekko zszokowany.

-Taak, ale zostaw bokserki- zaśmiał się.

-Nie no, po co? Świeciłbym gołą dupą - mruknął rozbawiony. Wstał z miejsca, dłońmi najwolniej jak potrafił przesuwał w górę pod koszulkę. Po kilku minutach pozbywając się jej. Sam dziwił się, że potrafi w taki sposób bawić się swoim ciałem.

-Poza Brendanem i Zaynem to chyba każdy cię widział nago- zaśmiał się

-Oh, zamknij się - rzucił, stanął lekko bokiem do nich, kusząco i seksownie kręcąc biodrami. Spojrzał na Grimshawa.

-Nie moja wina, zawsze po busie biegałeś nago- zadrwił- goniłem cię z ręcznikiem...

Nick przygryzł wargę. Zanotował w pamięci, żeby Harry mu kiedyś zrobił prywatny pokaz. I bardziej... nagi. Horan parsknął śmiechem. Styles pokazał Tomlinsonowi środkowy palec. Zaczął powolnie rozpinać spodnie. Zsuwając je milimetr po milimetrze. Nick z trudem przytrzymał ręce przy sobie.

-Zrobiłeś to, żeby mnie torturować- jęknął w kierunku Lou. Już po chwili Harry stał przed nimi w bokserkach.

-Zaliczone? - zachichotał.

-Zaliczone- zaśmiał się.

Założył spodnie, żeby nie prowokować bardziej Grimshawa. Koszulkę zostawił wciąż na podłodze. Zakręcił, wypadło na Brendana.

-Wyzwanie... - odpowiedział.

-Więc... przeliż się z Shellym - mruknął rozbawiony.

-Co kurwa? - wyrwało się Murray'owi.

-Co?- mruknął Louis.

-Słyszeliście doskonale... co w tym złego? To tylko gra...

Louis westchnął i puścił chłopaka, żeby ten mógł podejść. Nathan przygryzł wargę, cholera, chciał tego.

-Kocham Cię Lou i tylko Ciebie - wyszeptał, powoli podchodząc do odpowiedniej osoby. Usiadł mu na kolanach, przez chwilę się wahał. Mógł zawsze się jakoś wymigać, ale wtedy wyszedł by na słabego, a tego nie chciał. Wpił się w jego wargi. Chciał to mieć za sobą. Nathan stęknął cicho z zaskoczenia. Zacisnął palce na jego biodrach i szybko odwzajemnił pocałunek. Louis zagryzł wargę, spuszczając wzrok. Przez chwilę patrzył w podłogę, przypominając sobie, jak zastał Nathana i Zayna. Powoli podniósł głowę, patrząc w oczy Mulata. Delikatnie pogłębił, ale to nie było to samo co z Tomlinsonem. Malik zarumienił się lekko, ale nie oderwał od niego wzroku. Przejął inicjatywę, mocniej pogłębiając pocałunek. Nie potrafił go odepchnąć.

-Boo... chyba powinieneś pilnować swojego narzeczonego, prawda? - prychnął Styles.

-Wyzwanie to wyzwanie- wbił wzrok w podłogę. To bolało. Miał ochotę się zemścić.

W końcu Brendan jednak zebrał się w sobie. Miał kurwa mać narzeczonego... odsunął delikatnie Nathana, który przygryzł wargę. Louis wciąż wbijał wzrok w podłogę. Murray wrócił na swoje miejsce i zakręcił; wypadło na Louisa.

-To jak kochanie, prawda czy wzywanie?

-Wyzwanie- mruknął, bawiąc się swoim kieliszkiem.

-Więc skarbie, wybierz sobie jedną osobę z grupy i zrób jej malinkę - zachichotał.

Westchnął i przycisnął wargi pod jego ucho, wysysając dużą, krwisto czerwoną malinkę.

-Mój- warknął mu do ucha.

-Tylko Twój, przepraszam za tamto - szepnął. Malik zagryzł wargę, nie przyznał by się na głos, ale liczył, że Tomlinson wybierze jego. Pieprzona nadzieja, narobił jej sobie, a teraz się użala nad sobą.

-W porządku- westchnął i zakręcił. Niall.

-Wyzwanie - zachichotał blondyn.

-Podnieć kogoś stąd, POZA Liamem- zaśmiał się sucho.

-Ejj - oburzył się, choć dopiero po chwili do niego dotarło... Tomlinson sam się mu podłożył, podszedł blisko szatyna.

-Niall, nie- mruknął.

-Dlaczego? Powiedziałeś kogoś stąd... - wzruszył ramionami.

Westchnął.

-Na przyszłość bardziej sprecyzuję- westchnął.

-Masz pecha Boo - zachichotał, wciskając się na jego kolana. Od razu zaczął muskać jego szyję, błądząc dłońmi po ciele Louisa. Louis westchnął i przygryzł wargę.

-Nini, obaj jesteśmy zaręczeni, wiesz?

-Wiem, ale ja tylko wykonuję swoje wyzwanie... - przypadkiem otarł się o jego penisa. Stęknął.

-Już dobra!- mruknął odpychając go- zaliczone.

-Co ty tak szybko? -Zachichotał. Wrócił na swoje miejsce.

-Nie chciałem dojść do tej drugiej fazy- prychnął.

-W porządku - zaśmiał się. Niall zakręcił, wypadło na Zayna.

-Wyzwanie - odpowiedział od razu.

-Więc teraz ja poproszę o ładny, długi i namiętny pocałunek z Louisem - wyszczerzył się.

-Nie... Nini nie... - mruknął Malik, wiedział, że już przegrał...

-Przykro mi, wyzwanie to wyzwanie Zaza - był nieugięty. Westchnął.

-Kolejka najpierw czy potem?- spojrzał na Zayna pytająco i sięgnął po wódkę.

-Teraz - westchnął. Nalał do kieliszków i rozlał.

-Na trzy? - zaproponował Mulat.

-Jasne- westchnął. Malik odliczał, po czym przystawił szkło do ust.

Louis zrobił to samo. Szybko opróżnił zawartość. Usiadł, mając nogi przed sobą lekko skrzyżowane. Nathan przygryzł wargę , obserwując ich. Malik wcisnął się w wolną przestrzeń, zatopił się w tych najpiękniejszych na świecie, niebieskich tęczówkach. Przygryzł wargę, obserwując go. Powoli ułożył dłonie tuż nad jego pośladkami. Shelly zerknął na Murraya, ciekawy reakcji,. Malik ułożył dłoń na jego policzku, pociągając za wargę. Delikatnie musnął jego usta, kurwa... brakowało mu tego. Brendan starał się na razie to ignorować, patrząc gdzieś indziej, ale wszystko na darmo. Wstał, przepraszając pozostałych, ruszył do łazienki. Louis sapnął i automatycznie przyciągnął go bliżej, pogłębiając pocałunek. Mulat zamruczał zaskoczony, wplątując palce w jego kosmyki. Zsunął dłonie delikatnie niżej. Liam zagryzł wargę.

-Cholera, mówiłem ci- szepnął do Nialla- on go ciągle kocha...

Zayn, naparł na niego biodrami. W tej samej chwili wrócił Murray. Był tak cholernie zazdrosny, a może Louis był szczęśliwszy z Zaynem? Ta myśl zaczęła go dręczyć. Jęknął w jego wargi, cholera, zrobił się wręcz boleśnie twardy. Jedna z jego dłoni mimowolnie zsunęła się na jego pośladek. Pchnął go dłońmi, żeby szatyn się położył. A on sam poleciał odrobinkę na niego.

Brendan nie potrafił dłużej patrzeć na to co wyrabia jego narzeczony. Spuścił wzrok, próbując skupić się na czymś innym. Niallowi zrobiło się cholernie żal, w końcu to on do tego doprowadził, przesiadł się bliżej bruneta, obejmując go ramieniem.

-Zayn- mruknął, w pewnym momencie przytomniejąc.

-Cichutko Lou, obydwoje dobrze wiemy, że tego pragniemy... - wyszeptał.

-Cholera, Malik- odepchnął go delikatnie.

-Louis... przestań się bronić przed tym... - ostatni raz, mocno go pocałował. Wracając na swoje miejsce.

Horan wciąż tulił do siebie Murraya. Louis otrząsnął się i szybko wstał, odpychając Nialla. Podniósł Brendana i wyszedł z pokoju.

-Zaraz wrócę- mruknął. Przeszedł z narzeczonym do łazienki, posadził go na pralce- Tak bardzo cię przepraszam kochanie- poczuł łzy w oczach. Nie chciał go skrzywdzić, on naprawdę coś do niego czuł. Ale nie to samo coś, co do Malika.

-Wow- szepnął Nathan, kiedy Malik usiadł obok.

-Nic się nie stało - szepnął, wpatrując się w podłogę.

-Poniosło mnie... - westchnął Zayn.

-Stało, Brendan. Kurwa przepraszam- wyszeptał i klęknął przed nim- wybacz mi, wiesz, że was kocham...

-Jego też kochasz - mruknął. Przecież widział jego reakcję.

-Ale wybrałem ciebie- zagryzł wargę.

-On też Cię do cholery kocha, ranisz tym i siebie i jego...

-A ty mnie nie kochasz?- szepnął, spuszczając wzrok

-Kocham, ale chcę dla Ciebie dobrze, a ze mną byś się tylko męczył kochanie

-Nie męczę się z tobą- szepnął- Kocham cię, was, jesteście dla mnie całym światem, po jego policzkach zaczęły spływać łzy.

-Wstań z tej podłogi... - poprosił.

Pokręcił przecząco głową, usiadł na swoich kostkach i schował twarz w dłoniach.

-Wiem, że zjebałem, ale nie odchodź ode mnie Brendan- wyszeptał.

-Nie odchodzę przecież... - westchnął. Chciał mu wybaczyć, ale to bolało... Louis kochał jego ale i Zayna.

-Oświadczyłem ci się- szepnął- wybrałem ciebie Brendan... Będziemy mieli dziecko...

-Dlatego Ci mówię, żebyś podniósł tą swoją seksowną dupę z płytek.

Niepewnie wstał.

-No chodź Lou - wyciągnął dłoń w jego stronę.

Złapał ją delikatnie. Przyciągnął go bliżej.

-Jesteś pewien, że chcesz być ze mną, a nie z nim?

-Tak, tylko z tobą- szepnął, stając pomiędzy jego nogami- To tylko gra...

-Ale dość bolesna, poza tym... maluszek mógł źle odczuć moje gorsze samopoczucie... - mruknął, przytulił się do niego.

-Nie chciałem was zdenerwować- szepnął- ale to ostatnia noc z tą grą, dobrze? Nigdy więcej nie będziemy w to grać, tylko dzisiaj, wytrzymasz jeszcze troszkę, tak? Poza tym, mi też się nie podobało to, że nie mogłeś się oderwać od Shelly'ego- mruknął, kręcąc nosem- Podoba ci się? Tylko szczerze?- nie był zły, pytał z ciekawości.

-Patrząc na niego jest przystojny, ale nie interesuje mnie on, mam Ciebie i to mi wystarczy kotek - westchnął - Nie przejmuj się, już jest w porządku ze mną i naszym szkrabem, najwyżej po prostu powiem, że jestem zmęczony albo gorzej się czuję i wyjdę do sypialni.

-Okej skarbie, nie ma problemu- przysunął go za kostki bliżej i wpił w jego usta. Odwzajemnił pieszczotę, wplatając palce w jego włosy. Od razu pogłębił,przyciągając go jeszcze bliżej. Oplótł go nogami w pasie, pociągając za końcówki.

-Musimy wracać- szepnął w jego wargi. Miał jeszcze erekcję, ale nie chciał teraz, po tym wszystkim z Brendanem się kochać, ani bawić. Podniósł go za tyłek i skierował ponownie do salonu. Trzymał się go szczelnie, zapewne wyglądał jak mała koala.

-Wiesz... żałuję, że dałem takie wyzwanie... - szepnął Niall do narzeczonego. Wrócili do salonu, Louis usiadł z Brendanem na kolanach. Chłopak wciąż się w niego mocno wtulał.

-Dobrze zrobiłeś- westchnął- może w końcu zrozumieją...

-On jest w ciąży... mógł kurwa stracić dziecko - mruknął.

-Spokojnie Nini- Louis posłał mu uśmiech.- Kto teraz?

-Nie, nie spokojnie... - rzucił Irlandczyk, nie wybaczyłby sobie tego gdyby Murray stracił maluszka.

-Zayn teraz - mruknął Styles, trzymając Grimshawa za rękę. Malik zakręcił, wypadło na Nathana.

-Umm... Wyzwanie?

-Więc skarbie... spójrz prosto w oczy osoby po prawej i powiedz: „Mógłbym się z tobą kochać całą noc" - zaśmiał się cicho.

-Oh Zayn- zaśmiał się i spojrzał w oczy Horana- Cześć skarbie, mógłbym się z tobą kochać całą noc, wiesz?- mrugnął do niego. Niall zachichotał. To było całkiem urocze i zabawne za razem. Nathan zakręcił. Harry.

-Prawda - uśmiechnął się.

-Nie licząc Nicka, z kim chciałbyś pójść do łóżka?

Zagryzł wargę, rozglądając się po wszystkich osobach. Nie mógł powiedzieć, że Tomlinson...

-Z Liamem, tak myślę... - wymamrotał. Louis przygryzł wargę.

-Dupku, sypiałeś ze mną 6 lat!- zaśmiał się

-Ej, robiłem ci loda-Nathan udawał, że jest smutny.

-Wybacz Tommo - westchnął. Kurwa... co on najlepszego narobił -Ty się zajmij Malikiem, okej? - odgryzł mu się.

Louis zagryzł wargę. Czyli w sumie to było udawane? Nie chciał z nim...Dlaczego go zgwałcił? I... Czemu Nathan i Zayn... Nie...

-Kręć- mruknął tylko. Ewidentnie zmarkotniał. Loczek zakręcił, wypadło znów na Horana.

-Prawda - nie miał nastroju na wyzwania.

-W takim razie, ilu chłopaków miałeś zanim byłeś z Liamem...

-Oh - zastanowił się - trzech... wszyscy to byli idioci - westchnął.

-A Shawn?- mruknął Liam.

-Dobra... jednak czterech - mruknął, chcąc skończyć temat zakręcił. Wypadło na Shelly'ego.

-Wyzwanie-westchnął

-Podejdź do osoby, która Ci się podoba, ściągnij jego koszulkę, wyznacz mokrą ścieżkę z pocałunków i możesz dotykać jego ciało...

Nathan przygryzł wargę. Był już trochę pijany więc miał na tyle odwagi by podejść do Brendana i popchnąć go na podłogę. Usiadł na jego biodrach i wpił w usta. Zaskoczony Murray, początkowo nie zrobił niczego. Dopiero po chwili delikatnie odwzajemnił. Robił to tylko dla wyzwania, a przynajmniej tak sobie wmawiał. Powoli podniósł jego koszulkę, w końcu się jej pozbywając. Kiedy Brendan został bez niej zaczął całować jego szyje, przypadkiem robiąc malinkę. Zszedł niżej i od obojczyka przejechał w dół językiem, wsuwając do jego pępka. Rozpiął jego spodnie i wsunął w nie dłoń masując lekko przez bieliznę. Louis chrząknął, ale Nathan nie przestał. Wręcz przeciwnie; Zszedł językiem niżej muskając nagą skórę i kąsając ją. W końcu odsunął lekko bokserki i patrząc w jego oczy docisnął język do szczelinki. Brunet jęknął, był teraz cholernie wrażliwy na każdą pieszczotę. Zadrżał pod jego dotykiem. Malik rozszerzył oczy, nie wierzył, że Nathan, jego przyjaciel, mógłby zrobić coś takiego.

-Miłej zabawy KOCHANIE- prychnął Louis.

Na te słowa oprzytomniał, odsuwając go od siebie.

-Lou... Przepraszam -szeptał.

-Jasne - mruknął. Nathan wrócił na swoje miejsce.

-Kochanie, miałem wszystko pod kontrolą, miałem go zaraz odsunąć... - podniósł się do siadu.

- Tak tak, twój stojący kutas mówi dokładnie to samo.

Nathan zakręcił. Louis.

-Ja Ci nie wypominam jak przez Malika kutas Ci stoi do tej pory - mruknął Brendan. Zacisnął zęby.

- Ja przynajmniej go znam, a Ty Nathana poznałeś kilka godzin temu- syknął- Wyzwanie.

-Właśnie, nabawiłeś się erekcji przez byłego - za późno ugryzł się w język.

-A ty przez obcego!- prychnął. I może trochę przesadził

-Jeszcze powiedz, że się puszczam... - zasugerował. Zacisnął zęby żeby nie powiedzieć kilku słów za dużo.

-Dosyć chłopaki- mruknął Liam. Shelly westchnął.

-Godzina.

- Co?- zdziwił się Tomlinson

-Godzina. W szafie. Z Zaynem.

Louis zamarł, Malik był w szoku...

-Popierdoliło Cię? - zwrócił się do przyjaciela.

-Teraz to Tobie miłej zabawy SKARBIE - mruknął Murray.

- Nie udawaj świętego- zaśmiał się drwiąco- zostaniesz tu z Shellym- wstał.

-Ale to nie znaczy, że się z nim puszczę! A Malik z Tobą? Widziałem już co wyrabia...

Nie odpowiedział. Poszedł za Shellym i Malikiem do pomieszczenia, garderoby w przedpokoju, w której mają być zamknięci na godzinę. Na szczęście było sporo miejsca.

-Co Tobie do głowy strzeliło... - westchnął Zayn.

-Chcę wam pomóc zanim Murray ponownie przerwie- westchnął, wpychając Zayna do Tomlinsona-Baw się dobrze-mrugnął do niego. Louis siedział na podłodze, oparty o ścianę.

-Dupek! - krzyknął za nim. To tylko godzina... w towarzystwie najseksowniejszego mężczyzny na ziemi.

Tomlinson oparł głowę o ścianę i przymknął oczy. Poprawił swoje spodnie, które go mocno uwierały.

-W końcu mamy okazję pobyć trochę razem, na osobności - stwierdził w końcu Mulat, siadając obok szatyna.

-Przed chwilą się broniłeś- westchnął- i milion poprzednich razy, kiedy próbowałem się spotkać.

-Bo nie chciałem psuć Ci związku, ale po dzisiejszym pocałunku... zrozumiałem wiele rzeczy - szepnął, zagryzając wargę.

-Jak na przykład?- westchnął i w końcu na niego spojrzał.

-To, że nie jesteś mi obojętny - mruknął.

Westchnął cicho.

-To chyba i tak niczego między nami nie zmieni, prawda?

-Nie wiem Zayn- westchnął- dużo się zmieniło

-W porządku Lou - uśmiechnął się lekko.

-Czego ty chcesz Zayn?

-Jakoś się z Tobą pogodzić żeby między nami było w porządku - spojrzał na niego, dawka alkoholu, którą spożył była wystarczająca by przysunął się bliżej i przyciągnął go do pocałunku.

Stęknął w jego wargi, niemal od razu odwzajemniając. Naparł na jego ciało, tak, żeby Zayn się położył. Mulat powolnie opadł na podłogę, ciągnąc szatyna za sobą. Położył się na nim, pogłębiając ich pocałunek. Otarł ich o siebie, potrzebował tarcia, był cholernie twardy. Malik wypchnął lekko biodra w górę, sam nabawił się erekcji.

-Cholera- sapnął i sięgnął dłonią, rozpinając jego spodnie. Przeniósł się z pocałunkami na szyję Tomlinsona, wiedział do czego to dąży i nawet nie chciał tego przerywać. Siłą zdarł z niego spodnie, razem z bielizną, łapiąc jego członka. -Piśnij choć słówko-warknął.

-Będę milczał, obiecuję - westchnął.

Zaczął go delikatnie pocierać, wracając do jego ust. Odwzajemniał pieszczotę, co jakiś czas cichutko pojękując w wargi szatyna. Oderwał się od niego i odsunął. Uklęknął, przygryzając wargę. Cholera, to było niepoprawne. Powoli rozpiął swoje spodnie. Malik spoglądał w jego stronę.

-Cholernie za Tobą tęskniłem - wyszeptał w końcu. Uśmiechnął się lekko i zsunął nieco dżinsy z bielizną. Potarł się kilkukrotnie.

-Ja też słoneczko- westchnął. Zayn był jedyną osobą, do której tak mówił. Zayn był jego słoneczkiem.

Zagryzł wargę, uśmiechając się lekko. Był niesamowicie szczęśliwy z takiego obrotu spraw. W końcu zawisł nad nim, powoli wprowadzając penisa w jego wnętrze. Spomiędzy rozchylonych warg Zayna co chwila uciekały westchnięcia. A to dopiero początek, Louis jeszcze prawie niczego nie zrobił.

-Powinienem cię przygotować- wymruczał, wsuwając się do połowy- Zdążyłem zapomnieć, jaki ciasny jesteś...

-Nie przejmuj się tym, lubię uczucie rozpychania przez Twojego kutasa skarbie - odchylił głowę. Już nie pamiętał do końca jaki Tomlinson jest duży.

-Wiesz, że to złe prawda?- sapnął, wsuwając się do końca- To co robimy...

-Wiem, ale uwielbiam łamać zasady kochanie - szepnął.

-Wiem- zaśmiał się cicho i wykonał pierwsze pchnięcie.- Cholera, to nie to samo co z Brendanem- mruknął.

Jęknął, to było naprawdę niesamowite. Szczególnie po tak długim czasie bez niego.

Westchnął i Zatrzymał się. Zmienił ich miejscami, tak że on siedział, opierając się o ścianę, a Zayn na nim.

Malik od razu zrozumiał sugestię, odchylił się do tyłu i podparł się dłońmi o kolana starszego, zaczynając go ujeżdżać. Louis sapnął. Zdjął jego koszulkę przyciskając usta do jego klatki piersiowej. Położył dłonie w dole jego pleców w ramach asekuracji. Stęknął dość głośno, kiedy trafił w swoją prostatę.

-Zayn- mruknął- cicho...

-Przepraszam Lou - westchnął, zagryzając wargę.

-Mógłbyś szybciej?- mruknął.

-Tak - skinął głową, przyspieszając ruchy.

-Cholera- jęknął cicho. Zassał się, robiąc mu malinkę na brzuchu.

Zamruczał cichutko, ustawiając się tak, że za każdym razem drażnił punkcik.

-Blisko...

-Dojdź skarbie - zachęcał, sam czuł, że już długo nie wytrzyma.

-Zayn, nie mam gumek- stęknął.

-Spokojnie Lou... - westchnął, pieprząc się samemu na jego penisie. Dodatkowo zaciskał mięśnie wokół niego, przez co już po chwili Louis spuścił się w nim z cichym jękiem. Malik czując rozlewając się w nim ciepło, doszedł, brudząc przy tym Louisa. Przyciągnął go do pocałunku. Mruknął, odwzajemniając pieszczotę. Po chwili się od niego oderwał i westchnął opierając czoło o jego ramię.

-Jestem potworem - mruknął.

-Nie jesteś - szepnął, pocierając jego policzek.

-Zayn, ja będę miał dziecko- westchnął - Nie mogę go zostawić z niemowlakiem...

-Nie dowie się o tym, a ja nie będę przeszkadzał wam - zagryzł wargę, nie chciał z niego rezygnować, ale wiedział, że powinien.

-Wiec jestem potworem dla ciebie... wykorzystałem Cię- mruknął pod nosem.

-Też tego chciałem - szepnął.

-Ale nie powinniśmy...

-Żałujesz tego? - zapytał niepewnie.

-Nie, nie żałuję- westchnął- Ale sam dobrze wiesz, że to nie powinno się wydarzyć.

-Ale się do cholery wydarzyło... i nie żałuję tego, w końcu poczułem się szczęśliwy, wiesz?

-A Nath?- przygryzł wargę- coś was na pewno łączy...

-Jesteśmy przyjaciółmi Lou, a czasami... - podrapał się nerwowo po karku - spaliśmy kilka razy ze sobą.

-Oh- zmieszał się.

-Ale to nic nie znaczyło dla nas, przyjaciele z korzyściami od czasu do czasu - westchnął.

-Ale to w porządku Zayn, masz prawie 21 lat, od ponad półtorej roku nie jesteśmy razem... możesz przecież robić co i z kim chcesz.

-Nie powinienem... - mruknął.

-Dlaczego niby ?

-A czy to ważne?

-Zayn...

-Bo kocham do cholery Ciebie... - prychnął.

Zagryzł wargę.

-Ale ja jestem zaręczony...

-Wypiłem po prostu... Nie słuchaj mnie - westchnął.

-Też za Tobą tęsknię- westchnął cicho- ale są rzeczy których nie mogę odkręcić.

-Jesteś szczęśliwy i to dobrze Lou, nie przejmuj się mną...

Pocałował go w nosek.

- Wiem że nie mogę niczego od Ciebie wymagać ale obiecaj mi jedno...

-Co takiego?

- Nie pozwól nikomu nazywać się słoneczkiem- szepnął - jesteś Tylko i wyłącznie moim jasne ?

-Dobrze Lou - zachichotał.

Wpił się w jego usta.

-Mamy jeszcze pół godziny wiesz?- mruknął cicho.

-Tylko? - zapytał zaskoczony.

-Tylko i aż- zaśmiał się- jeszcze całe pół godziny masz mnie dla siebie, chcesz o czymś pogadać? 

Mulat bez zastanowienia wtulił się w niego. To tego potrzebował, za tym tęsknił.

-Może chociaż zejdź z mojego kutasa i się ubierzemy? -zachichotał.

-W porządku - uśmiechnął się. Wstał i zaczął zbierać swoje ubrania, oczywiście wypinając się w jego stronę.

-Zayn- jęknął i przyciągnął go do siebie- zaraz będziesz mi musiał pomóc- prychnął.

-Mogę pomóc - zaśmiał się.

-Ty chyba bardzo chętny jesteś- prychnął rozbawiony.

-Wcale nie, może lepiej jak wrócisz do nich z erekcją... przynajmniej nikt się nie zorientuje co robiliśmy - szepnął.

Zagryzł wargę, spuszczając wzrok.

-Nie przejmuj się tym, przepraszam za to co powiedziałem - westchnął. Zrobiło mu się głupio.

-W porządku-,mruknął- a co do erekcji, nie przejmuj się tym, że ktoś zauważy. Założę się, że mój narzeczony też już swojej nie ma- uśmiechnął się drwiąco.

-Myślisz, że on i Nath coś?

-Ta- westchnął-spodobali się sobie...

-Nie sądzisz, że to za szybko na takie wnioski?

-Znam Brendana- mruknął- Byłem jego pierwszym, dzisiaj pierwszy raz w życiu obciągał... Patrzył na mnie takim samym wzrokiem we wrześniu...

-Jestem pewien, że to Ciebie kocha - uśmiechnął się lekko Zayn.

-Może- wzruszył ramionami- ale nie znaczy, że nie może mu się podobać ktoś inny. Ja na przykład też go kocham, a lecę na ciebie- wciągnął go na swoje kolana.

-My to co innego, byliśmy już razem, a oni prawie się nie znają- westchnął Malik.

-No właśnie... I stał mu przez niego- mruknął, muskając jego nosek.

-Ale w ciąży jest się bardziej napalony., skąd wiesz, że przez niego, a nie wcześniej? - dopytywał.

-Byłem z nim w łazience, wiem chyba prawda?- westchnął- Co się tak nim przejmujesz?- mruknął, puszczając go- Żałujesz...- bardziej stwierdził niż spytał.

-Nie żałuję, po prostu... próbuję to wszystko zrozumieć - szepnął - Może on nie zasługuje na Ciebie?

-Ja go zdradziłem z tobą. Jakieś trzy razy będzie? On tylko raz całował się z Nathanem. Jeśli ktokolwiek na kogokolwiek nie zasługuje, to ja. Na nikogo...

-Ale on jest dla Brendana obcy, mogę pogadać z Nathanem żeby przystopował...

-Daj spokój- westchnął.

-Lou, ja mówię poważnie... poproszę go żeby się ogarnął trochę

-Zayn, ja sobie poradzę z moim chłopakiem

-Nath jest moim przyjacielem, nie chcę żeby sprawiał wam kłopoty....

-Zayn- mruknął- zamiast pierdolić od rzeczy, pierdoliłbyś się. Ze mną- westchnął, przewracając oczami. Zwalił winę na alkohol, ale sam wiedział, że tego chciał.

-Więc spotykajmy się regularnie... - wypalił bez zastanowienia - Wtedy będę pierdolić się z Tobą.

-Zayn- spojrzał na niego zaskoczony- Co ty...

-Będziesz mógł się ze mną kochać, ale i pieprzyć... raz w tygodniu, co ty na to? - zagryzł wargę.

-Nie jesteś trzeźwy- skwitował.

-Ale wiem co mówię... - fuknął.

-Cholera, nie mogę- mruknął.

-W porządku skarbie... ubierzmy się i po prostu porozmawiajmy o tym co się działo u nas...

Louis westchnął i wciągnął spodnie na tyłek. Zrzucił jednak swoją koszulkę, brudną ze spermy Malika. Na szczęście na wieszaku wisiała jedna z jego bluz. Mulat również wciągnął swoje ubrania, podszedł do lustra by poprawić swoją fryzurę.

Usiadł pod ścianą i zamyślił się. Czy on do cholery postępował dobrze? Czy powinien być z Brendanem?

-Dziękuję Ci za miłe spędzanie czasu Lou i cieszę się, że mnie namówiłeś do przyjścia tutaj - podszedł do niego, klękając obok.

Posłał mu uśmiech.

-A za buziaka uśmiechniesz się ładniej? - zagryzł wargę.

-Może?-zagryzł wargę.

-W takim razie - przysunął się bliżej, muskając lekko jego wargi.

Westchnął zadowolony, przyciągając go bliżej. Oddając pieszczotę, wplątał palce w jego kosmyki, delikatnie pociągając za nie. Zamruczał, pogłębiając pocałunek. Położył się, ciągnąc Malika na swoje ciało. Rozsiadł się wygodnie na nim, masował skórę jego głowy. Przewrócił ich tak, że górował nad Zaynem. Przesunął opuszkami palców w kierunku policzków chłopaka, dalej przez szyję na klatkę piersiową. Zadrżał na jego dotyk, mrucząc cicho.

-Ale z Ciebie kotek - szepnął w jego usta, przenoszą się na plecy, które lekko masował.

Zachichotał.

-Tak na mnie działasz słoneczko- musnął jego nosek, potem czółko, oba policzki, brodę i ponownie usta delikatnie.

Zachichotał, przyciągając go do bardziej namiętnego pocałunku. Zamruczał ponownie, od razu chętnie odwzajemniając. Wsunął dłonie pod jego koszulkę. Westchnął zadowolony, pogłębiając pieszczotę. Przesunął opuszkami po jego torsie, po czym zsunął delikatnie jego spodnie. Wsunął w nie dłonie, przenosząc się na tył i ścisnął jego pośladki przez bieliznę. Jęknął, jeśli zaraz nie przerwą to znów będzie twardy. Louis właśnie nie zamierzał się odsuwać ani przerywać, wsunął dłonie za bokserki chłopaka, ściskając nagie pośladki

-Skarbie... - westchnął - mamy mało czasu - nie chciał przerywać.

-Zdążymy się trochę zabawić- mruknął, muskając jego szyję. Rozpiął jego spodnie.

-W porządku - zachichotał.

Wyciągnął jego wpół twardego kutasa i polizał, patrząc mu w oczy.

-Ja pierdole... - sapnął, zagryzając wargę.

Wziął jego główkę do ust, zasysając się. W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Nick, przerywając im.

-Kurwa... - jęknął, nie słysząc, że ktoś wszedł do środka.

-Kurwa- mruknął Grimshaw- nie chcę wam przeszkadzać, ale no... jakby wiecie, minęła ponad godzina...

Louis westchnął i odsunął się.

-Wybacz Zayn- mruknął. Mulat westchnął, podnosząc się do siadu.

-W porządku, leć już do niego.

Nachylił się nad nim i musnął jego wargi.

-Nadrobimy to- wyszeptał w nie i wrócił do salonu.

~W tym samym czasie.~

-Zamknięci- Shelly zaśmiał się, siadając na przeciwko Brendana.

-Godzina bez nich? - uśmiechnął się drwiąco.

-Oni się tam pozabijają... - mruknął Styles.

-Pozabijają?- parsknął Nick- założę się, że zaliczą niejeden orgazm.

-Taa, świetnie się pewnie będą bawić - prychnął Murray.

-Wybacz młody- mruknął Grimshaw- Ale Malik leci na niego jak nic.

-Gówno wiesz - warknął.

Zaśmiał się.

-Dzieciaku... Malik go odzyska, jeśli będzie chciał. nie wygrasz z nim.

-Nie jestem dzieciakiem, okej? - mruknął, tylko Louis mógł tak do niego mówić, albo Niam.

-Jesteś dzieciakiem- mruknął Grimshaw- Jesteś dzieckiem, które będzie miało dziecko, bo nie wie jak się zabezpieczać. W ogóle, facet w ciąży, trochę to dziwne, nie sądzisz?- Liam zagryzł wargę. Nie sądził, że Nick ma takie podejście. Grimshaw oczywiście wcale tak nie myślał, po prostu nie lubił Murraya.

-Potrafię się zabezpieczyć! Nie, nie sądzę, że to dziwne... - rzucił oschle.

-Nick! - skarcił go Styles.

-Jak myślisz, jak długo Tomlinson z tobą zostanie?- zadrwił Nick, ignorując Stylesa. Teraz już nie obrażał Brendana tylko Louisa- aż znajdzie nową zabaweczkę, jesteś kolejnym w kolekcji.

-Pierdol się! A najlepiej to wszyscy dajcie mi kurwa święty spokój - prychnął, wychodząc z pokoju. Wszedł do sypialni, trzaskając drzwiami.

-Powiedziałem tylko prawdę- westchnął- Tomlinson jest dziwką...

-Nick, przeginasz do cholery! - odezwał się Styles.

-Oh tak, bronisz swojego chłopaczka? A raczej byłego, bo cię zostawił z dnia na dzień?- zadrwił.

-Co w Ciebie do cholery wstąpiło?! - Harry nie wierzył, że zakochał się w takim dupku. Nathan zagryzł wargę i cicho się wycofał, idąc za Murrayem.

-Przepraszam- westchnął, przytulając się do niego- Po prostu nie lubię tego dzieciaka, uważam, że Lou powinien być z Zaynem....

-Też za nim nie przepadam, ale nie odzywam się w taki sposób!

-Przepraszam- szepnął.

-Chyba do złej osoby to mówisz...

Nathan zapukał do pokoju, w którym schował się Brendan.

-Nie chcę rozmawiać! - krzyknął.

Shelly wszedł rozbawiony do środka.

-Okej, możemy robić coś innego.

Brendan nawet nie skomentował tego. Usiadł obok niego.

-Nie przejmuj się Grimshawem, to kretyn.

-Łatwo mówić, to nie o Tobie i Twoim narzeczonym tak mówił - mruknął, wpatrując się w podłogę.

-Mówił o moim chłopaku- mruknął. Wiedział, że kłamstwo nie jest dobre, ale jeśli tak miał przekonać chłopca...

-Więc ty i Zayn, jesteście razem? - spojrzał na niego. Łzy były jeszcze widoczne na policzkach i w oczach bruneta.

-Nie płacz- mruknął, obejmując go- spotykamy się od jakiegoś czasu.

-Więc dlaczego teraz tu siedzisz?

-Bo- zagryzł wargę- wiem, że to tylko gra i jestem o niego spokojny, bo mu ufam. Cokolwiek się wydarzy, wydarzy się przez grę- westchnął.

-Ja po prostu się boję, że Nick miał jednak rację - mruknął.

-Nawet jeśli, to wina gry- westchnął i podniósł jego podbródek.

-Idź lepiej do reszty... -szepnął - Nie trać czasu na mnie i moje głupie humorki

-To nie jest strata czasu, ale jeśli tak, to ja chcę tracić czas z tobą- mruknął i nie wytrzymał, wpił się w jego usta.

Westchnął, odwzajemniając. Potrzebował bliskości kogoś, a skoro Louis był zajęty... Popchnął go delikatnie na łóżko i usiadł na jego biodrach, pogłębiając pocałunek. Wplątał palce w jego kosmyki. Wiedział, że źle robi. Pozbawił go koszulki i wrócił do jego ust.

-Nie będziesz miał kłopotów? - szepnął, delikatnie go odsuwając.

-Ja nie, a ty?-zagryzł wargę.

-Raczej nie - szepnął.

-Więc co stoi na przeszkodzie?- zachichotał i zdjął swoją koszulkę- Obaj tego chcemy, nikt nas nie widzi... Żyj chwilą kotku i niczym się nie martw. Carpe Diem!

-On też się nie przejmuje... - prychnął, przyciągając go do pocałunku.

-Pamiętaj o jednej zasadzie- oderwał się. zaczął rozpinać jego spodnie.

-Jakiej? - zagryzł wargę.

-Co się stanie w tej sypialni- zdjął jego spodnie razem z bielizną- Zostaje w tej sypialni- szepnął.

-W porządku - skinął głową.

Pozbył się też swoich spodni.

-No i musisz być cicho... W miarę- zaśmiał się, liżąc jego szyję.

-Z tym może być problem - zachichotał, odchylając głowę.

Przeniósł się z ustami niżej, do jego członka, którego od razu wziął głęboko w usta.

-Boże... - mruknął, wplatając palce w jego włosy, masował skórę głowy Shelly'ego.

Uśmiechnął się i zaczął pieprzyć swoje usta jego kutasem.

-Nath... - sapnął. Kurwa, był dobry w tym co robił.

Zamruczał rozbawiony i zassał policzki, przytrzymując go w swoim gardle.

-Nie drocz się... - wystękał - Poza tym, blisko...

Odsunął się od niego z drwiącym uśmiechem i wpił w jego wargi. Nie był zadowolony z takiego obrotu spraw, ale mimo to odwzajemnił. Powoli zaczął się w niego wsuwać. Kiedy był w połowie, dał mu chwilę.

-Jest w porządku - szepnął - możesz dalej...

Już po chwili był w nim cały.

-Nie musisz czekać - poinformował go, już nie raz z Louisem się tak bawił.

Zaśmiał się cicho i zaczął się w nim miarowo poruszać.

-Oh cholera - mruknął.

Zachichotał.

-Możesz odrobinkę szybciej? - zapytał niepewnie.

-Pewnie kotku- splótł ich palce razem i przyspieszył .

-Idealnie - wyszeptał, poddając się przyjemności.

Kąsał jego skórę i mocniej pieprzył, trafiając w jego prostatę.

-Nath... - jęknął, delikatnie wgryzając się w jego ramię. Chciał choć trochę się uciszyć.

-Tak?- stęknął- cholera, nie mam gumek- mruknął.

-Nie przejmuj się... - mruknął uspokajająco.

-Mogę?- spytał niepewnie.

-Możesz... - szepnął.

Po tych słowach, spuścił się w chłopaku. Niedługą chwilę po tym, również doszedł, brudząc siebie Nathana. Wysunął się z niego i opadł obok.

-Wow.

-Podobało Ci się? - zagryzł wargę.

-Byłeś... wow

-Wcale nie, to ty byłeś niesamowity - "ale i tak to nie było to samo co z Louisem".

-Nie żałujesz?- przygryzł wargę.

-Nie - szepnął.

-To... dobrze- uśmiechnął się lekko.

Musnął krótko jego wargi, po czym wtulił w jego bok.

-Możemy to kiedyś powtórzyć- przygryzł wargę.

-Może kiedyś, ale na razie nie możemy za szybko... bo ktoś mógłby się zorientować - westchnął.

-Pewnie skarbie- wpił się w jego wargi.

Delikatnie odwzajemnił. Chłopak był naprawdę uroczy.

-Mm, powinniśmy wracać

-Zdecydowanie tak - szepnął. Nie planował tam siedzieć zbyt długo...

Ubrał się i podał chłopcu dłoń.

-Zaczekaj - zaśmiał się - Nie pójdę przecież z gołym tyłkiem...

-Ja bym nie pogardził- przygryzł wargę.

-Ale sami tam nie jesteśmy - westchnął rozbawiony, zgarnął ubrania, wciągając je na siebie.

-Oj tam- zachichotał.

Ostatni raz musnął jego wargi.

-Cholera... zapiszesz mi swój numer? - zapytał niepewnie.

-Pewnie- zachichotał, podając mu numer.

-Dzięki - uśmiechnął się, zapisując kontakt.

-Do usług - zaśmiał się.

-Później napiszę to będziesz miał mój, w porządku? Czy lepiej teraz?

-W porządku- skinął.

-To dobrze - Brendan leciutko zagryzł wargę.

Wrócili do salonu. Chwilę później dołączył Louis z Zaynem. Murray zagryzł wargę, był ciekaw co działo się w ciągu tej godziny... wciąż był wkurwiony na Grimshawa za to co powiedział. Louis usiadł obok swojego chłopaka, przygryzając wargę. Cholera, wciąż nie wierzył.

-Dobrze się bawiłeś? - szepnął w jego kierunku brunet.

-Nie najgorzej- mruknął

-Tylko tyle powiesz? - prowokował.

- A ty?- wymusił uśmiech.

-Ja? A co to ma do rzeczy? Nie byłem zamknięty w szafie ze swoim BYŁYM... - wyraźnie podkreślił ostatni wyraz.

-No nie, byłeś w sypialni z Nathanem- parsknął pod nosem Nick, jednak Louis to usłyszał. Zacisnął usta i więcej się nie odezwał.

-Nick - mruknął Styles - mógłby się powstrzymać trochę...

-To... co robimy? - zapytał niepewnie Horan, chcąc rozluźnić atmosferę.

-Gramy dalej- mruknął Louis.

-Kto teraz? -zapytał Harry.

-Tommo- westchnął Shelly. Unikał wzroku Louisa. Cholera, znowu zrobił to samo. Wysłał go do szafy z Zaynem tylko po to, żeby zdobyć jego własność...

Louis nie wiedział co myśleć. Zakręcił butelką, wypadło na Brendana.

-Prawda czy wyzwanie?-zapytał chłodno.

-Wyzwanie - mruknął po chwili zastanowienia.

-Wyznaj miłość osobie, którą naprawdę kochasz- szepnął, choć zabolało go to.

Brunet westchnął cicho, spoglądając w kierunku Louisa.

-Louis, jesteś moim całym światem, promyczkiem rozświetlającym pochmurne dni, Twoje oczka tak cudownie uzależniają, każdy pocałunek jest jak ten pierwszy, wyjątkowy, kocham Cię skarbie najmocniej - wyszeptał, zagryzając wargę. Spojrzał w jego stronę, chcąc sprawdzić reakcję.

-Miało być, którą naprawdę kochasz- szepnął że tylko on słyszał

-Więc to zrobiłem kochanie - odpowiedział równie cicho.

-Kręć- westchnął.

Zakręcił. Wypadło na Payne'a.

-Prawda czy wyzwanie? - mruknął.

-Wyzwanie

-Zrób body shota wybranej przez siebie osobie - uśmiechnął się lekko.

-Brendan, możesz na słówko?- mruknął

-Jasne... - westchnął, podnosząc się z miejsca.

Kiedy byli, że nikt ich nie słyszał, westchnął.

-Możemy to jakoś podmienić? Na śmietanę, colę.. cokolwiek?- mruknął

-Jasne, to chodź wybierzesz sobie co chcesz - uśmiechnął się lekko do niego.

Zgarnął z lodówki śmietanę i wrócił.

-Niniś, kładź się na stół.

Louis spojrzał na Zayna, przygryzając wargę, na co Nick, który to zauważył westchnął. Murray wrócił na swoje miejsce.

Horan od razu wcisnął się w wolne miejsce na stole. Wcześniej odsuwając lekko szklanki, które mogłyby przeszkadzać.

-Zdejmij koszulkę skarbie- szepnął.

Tomlinson nie odrywał wzroku od Mulata.

Blondyn w dość szybkim tempie, pozbył się okrycia.

Malik również przeniósł wzrok na Tomlinsona, przenosząc rękę tak, żeby wyglądało to jakby podpierał się na niej, a jednak wsunął opuszek palca między wargi.

Payne wypuścił śmietanę od pępka po szyję Blondyna, w usta mu wsadził truskawkę. I powoli rozpoczął wędrówkę, przejmując w końcu owoc, który przełknął i wpił się w jego wargi. Zamruczał, odwzajemniając pieszczotę. Spodobało mu się to, chyba za bardzo.

Louis stęknął. Zayn zachichotał cicho, widząc, że zabawa Niama dobiega końca, przestał. Wrócił do swojej poprzedniej pozycji. Brendan spojrzał zdziwiony na ukochanego.

-Wszystko w porządku?

- W domu Nini- zaśmiał się.

Louis poprawił pozycję. Czy ten dzieciak musiał go zawsze sprowokować i podniecić?! Z wrażenie zapomniał nawet żeby odpowiedzieć chłopakowi...

-No dobrze - westchnął Irlandczyk.

-Louis, pytałem o coś - mruknął brunet.

Wrócił na swoje miejsce.

- Co?- spojrzał na niego przymglonym wzrokiem

Horan nie zwracając uwagi na nic, wciągnął koszulkę. Zajmując znów wcześniejsze miejsce.

-Już nic... - westchnął.

Wzruszył ramionami. Liam zakręcił. Zayn.

-Prawda - odpowiedział pewnie.

- Co się wydarzyło, gdy byliście zamknięci ?

Kurwa... mógł się tego domyślić.

-Rozmawialiśmy - westchnął, nie skłamał.

- Nie pytałem o jedno wydarzenie- mruknął rozbawiony.

-Ale my głównie rozmawialiśmy, wyjaśniliśmy sobie wszystko i tyle, prawda Lou? - spojrzał z nadzieją na niego.

-Jasne - prychnął Payne.

-Naprawdę - potwierdził Lou.

-To czy uwierzysz, czy nie... to Twoja sprawa, ja odpowiedziałem na pytanie - i zataiłem część prawdy, dodał w myślach.

Louis zagryzł rozbawiony wargę. Zakręcił, uznając temat za zakończony. Wypadło na Nicka.

-Prawda- westchnął.

-Podczas seksu, jesteś dominującym czy uległym? - zagryzł wargę, co go pokusiło do takiego pytania...

-Dominującym

Malik skinął głową, na znak, że zrozumiał.

Zakręcił, wypadło na Lou.

- Wyzwanie.

-Obciągnij Malikowi. 

-Co? - Mulat spojrzał na niego z niedowierzaniem.

-Wiem, że mnie kurwa nienawidzisz, ale aż tak? - prychnął Murray, w kierunku Grimshawa.

-Po prostu widzę jak ich do siebie ciągnie-wzruszył ramionami.

-Pieprzony dupek, już mówiłem Ci coś na ten temat, tak? - warknął Brendan.

Louis westchnął

-Nie zrobię tego

-Jak to?

-Mam narzeczonego którego kocham i dziecko w drodze. Nie zdradzę go- powiedział cicho, patrząc krótko na Zayna po czym spuścił wzrok.

-Ja tym bardziej, nie będę im rozbijał związku... - poparł Malik, choć słowa szatyna zabolały.

W tej chwili Brendanowi zrobiło się cholernie głupio. Louis odmówił wykonania wzywania, a on tak po prostu przespał się z Shelly'm.

-Okej... więc prawda... Co się działo w szafie?

-Całowaliśmy się trochę- westchnął- do niczego nie doszło, między nami nic nie ma.

-Coś jest między nami Lou - zwrócił mu uwagę ciemnowłosy - Przyjaźń...

Zachichotał.

- Tak, przyjaźń. Nic więcej.- Nie powiedział jaka przyjaźń... zakręcił. Brendan.

-Prawda skarbie - westchnął.

- Co robiłeś z Nathanem w sypialni. Tylko nie wciskaj kitu że rozmawialiście - powiedział cicho. Po spojrzeniu na Nathana, który spuścił wzrok, znał odpowiedź.

- Nick mnie wkurwił, poszedłem do sypialni, przyszedł za mną, przytulił i rozmawialiśmy, uspokoił mnie... - odpowiedział pewnie i zdecydowanie.

-A potem Cię przeleciał?

-Nie, nie przeleciał mnie-Louis więcej się nie odezwał. -Po prostu posiedział trochę ze mną, podczas gdy ty byłeś z kimś zamknięty - uśmiechnął się.

-Kręć- zbył go. Westchnął, zakręcił. Wypadło na Nathana.

-Prawda

-Ile trwał twój najdłuższy stosunek? Oczywiście, ten który pamiętasz - był cholernie ciekawy.

-Ugh,- potarł niezręcznie kark I spojrzał na Zayna pytająco- z trzy godziny?

-Coś koło tego - Mulat zagryzł wargę.

-W porządku - westchnął. Louis nie spojrzał na Zayna. Zakręcił. Harry.

-Wyzwanie - zagryzł wargę.

-Pocałuj delikatnie osobę, która wciąż kochasz i nie jest to Nick.

-W porządku - westchnął. Obiecał Grimshawowi, że nic do niego nie czuje... Podszedł do Louisa, delikatnie muskając jego wargi.

Nick przygryzł wargę.

Louis delikatnie odwzajemnił. Po chwili odsunął się od niego, wpatrując przez ułamek sekund w tęczówki szatyna. Wrócił na swoje miejsce.

-Skłamałeś- szepnął Nick. Ale nie miał mu tego za złe.

-Przepraszam, po prostu do nikogo innego nic nie czuję... - westchnął - A Ciebie nie mogłem - po tym zakręcił. Wypadło na Nialla.

-Prawda - odparł Horan.

-Jak często w ciągu dnia myślisz o seksie?

-Oh - podrapał się nerwowo po karku - dość często, przy Liamie nie ma szans, by nie wspomnieć chociaż...

Liam zachichotał.

Blondyn zakręcił, wypadło na Grimshawa. Miał okazję, tylko teraz dobrze to wykorzystać.

-Prawda

-Czy fantazjowałeś o kimś z tutaj obecnych?

-I to nie raz- mruknął rozbawiony

-A o kim? - zainteresował się loczek.

Nick zaśmiał się, zamiast odpowiedzieć i zakręcił. Nathan.

-Prawda.

-Czy uprawiałeś dzisiaj seks z Brendanem?-Shelly milczał dłuższa chwilę .

-Tak- szepnął w końcu. Louis zamarł.

-Okej chyba starczy ma dzisiaj-mruknął Liam.

Murray spiął się, spuszczając wzrok. Miał przejebane po całości... dlaczego Nathan do cholery się wygadał...

-Myślę, że to świetny pomysł skarbie - poparł  Niall.

-Było lepiej niż ze mną?-spytał tylko

-Nie - sam nie wiedział czy powiedział prawdę, czy skłamał. Zagryzł wargę, natychmiast znikając w innym pomieszczeniu, potrzebował być sam.

Kiedy wszyscy już wyszli, Louis westchnął, stając pod sypialnią. Zrezygnował jednak i wrócił do salonu, kładąc się na kanapie. Przykrył kocem i po niedługiej chwili zasnął.

Brendan leżał skulony na łóżku cichutko chlipiąc pod noskiem. Wiedział jak bardzo spieprzył sprawę i było mu naprawę źle przez to wszystko.

xxx

Louis obudził się po 9. Wstał szybko i narzucił kurtkę, wychodząc z domu. Potrzebował papierosów, mimo że od roku nie palił.

Murray dopiero nad ranem zasnął, dlatego nawet nie słyszał kiedy Tomlinson wyszedł.

Louis przez kilka godzin nie wrócił do domu. Zorientował się, że kupno papierosów było złym pomysłem, kiedy po półtorej godziny potrzebował nową paczkę.

W tym czasie Brendan zdążył wstać, po porannej toalecie, ubrany zszedł za dół. Nigdzie jednak nie widział narzeczonego. Wybrał jego numer.

Tomlinson nie odczuwał potrzeby odebrania połączenia.

Westchnął, ponownie próbując się dodzwonić.

Louis po prostu wyłączył telefon. Dalej spacerował po parku.

Brendan zagryzł wargę, odkładając komórkę. Zabrał się za robienie śniadania, dla Louisia i siebie. Będzie musiał później z nim porozmawiać...

Louis wrócił do domu dopiero po 5.

-Lou? - zawołał brunet, pojawiając się w korytarzu - Dobrze, że jesteś...

Spojrzał na niego krótko i wyminął obojętnie, nie odzywając się nawet słowem.

-Louis, czekaj... - zawołał, idąc za nim.

Zignorował chłopaka.

-Dasz mi to do cholery wyjaśnić?! - krzyknął w końcu.

-To znaczy co? Że zdradziłeś mnie z tym samym chłopakiem, co Harry, a potem Zayn?- uniósł brew.

-Ja przepraszam Lou, to wszystko działo się tak cholernie szybko...

-Fajnie było?- westchnął. Spojrzał na łóżko, ale szybko odwrócił wzrok, nie mógł na nie patrzeć.

-Nie, nie było fajnie... - mruknął - To Ciebie kocham i wszystko co z Tobą związane.

-Wiesz, trochę mnie to wkurwia, historia lubi się powtarzać, co? Znowu mnie zdradził facet, którego kocham - i okej, oficjalnie przyznał, że kocha Malika- Znowu w naszym łóżku- westchnął- I znowu z tym samym facetem.

-Louis to był błąd, którego żałuję - westchnął - Przepraszam skarbie, puściłem się jak szmata... prawda?-Nie odpowiedział. -Przyznaj to Lou, jestem nic niewarty, do tego się puszczam z pierwszym lepszym...

-Czyje?- szepnął.

-Twoje, tego jestem pewien na milion procent

-Ile razy mnie zdradziłeś?- Stał tyłem do niego.

-Raz, jeden pieprzony raz Louis - szepnął. On i tak już o tym wiedział.

-Co was łączy?

-Jest moim znajomym Lou - mruknął przekonująco.

-Czego ode mnie oczekujesz?

-Chciałbym tylko żeby między nami było jak dawniej Lou, żebyśmy byli szczęśliwi i stworzyli rodzinę dla maluszka i nas...

-Nie będzie tak jak dawniej- szepnął.

-Lou, ja naprawdę tego żałuję, gdybym tylko mógł cofnąć czas to bym nie dopuścił do tego - westchnął.

Westchnął.

-Zmień pościel, nie będę w tym spać- mruknął i wyszedł z pokoju.

Poszedł do kuchni, robiąc sobie coś do jedzenia. 

-Jasne - szepnął, wyciągając z szafy nowy komplet. Przebrał całe łóżko.

Louis wstawił wodę na makaron, w drugim garnku przygotowywał sos.

Kiedy wszystko było gotowe, wyrzucił tamtą pościel na podłogę, później zapyta Tomlinsona co z nią zrobić... poszedł go poszukać. Kiedy go znalazł, oparł się tyłkiem o szafkę.

-Gotowe wszystko... - mruknął.

Louis skończył sos i wyciągnął makaron z wody.

-Jesteś głodny?- spytał cicho, wyciągając talerze.

-Nie bardzo, ale coś powinienem zjeść... - westchnął - pomóc Ci?

-Siadaj i nie przeszkadzaj- mruknął, nakładając mu niewielką porcję.

Bez słowa zajął miejsce przy stole.

Po chwili położył na nim dwa talerze. Bez słowa zaczął jeść, pogrążając się w myślach.

-Smacznego - szepnął, wmuszając w siebie jedzenie. Było przepyszne, ale jego ciało odmawiało.

-Mam jeden warunek- westchnął w końcu Louis, odkładając sztućce.

-Jaki? - nie podniósł wzroku.

-Nie będziesz wnikał, co się działo w szafie- powiedział cicho.

-Masz coś do ukrycia? - wypalił nagle.

Spojrzał na niego przenikliwie.

-To jest mój warunek.

-Czyli mam żyć w niewiedzy co tam się działo?

-Mogę ci powiedzieć, ale wtedy się rozstajemy- spojrzał na niego.

-Ale ty możesz wiedzieć o tym co się wydarzyło... ukrywać prawdę przed swoim narzeczonym, w porządku, jeśli tego chcesz...

-Dobrze, powiem ci- powiedział w końcu.

-Ale wtedy się rozstaniemy... a tego nie chcę - westchnął.

Westchnął.

-Powiem ci, ale nie będziesz wdawał się w szczegóły, ani robił afery. I wieczorem idziemy do lekarza.

-Dobrze, obiecuję... - westchnął.

-Doszło do czegoś- powiedział powoli. 

-Do czegoś?

-Do seksu- mruknął.

-Pieprzyłeś się z nim... - zaśmiał się sucho.

-Tak jak ty z Shellym- odgryzł się.

-Czyli jesteśmy kwita... ty zdradziłeś mnie, ja Ciebie...

-Powiem tak- mruknął- Gdyby nie fakt, że mnie i Zayna coś łączy- mruknął- i że też cię zdradziłem, bo nie umiałem się przy nim powstrzymać, nie sądzę, żebym ci wybaczył. Myślę, że to, że ja i Zayn się kochaliśmy przesądziło to, że ty i Nathan... Po prostu, zdradziłeś mnie, ale ja właściwie też, więc chyba sprawiedliwie będzie jeśli o tym zapomnimy, tak

-Louis... kochałeś się z nim? Łączy was coś? To po co ja w tym wszystkim? - szepnął, zagryzając mocno wargę.

-Miałeś nie wchodzić w szczegóły- upomniał go.

-Nie muszę, to mi wiele wyjaśniło - jedyne czego nie rozumiał, to to czemu Louis dalej z nim jest, a nie zostawił go dla swojego byłego.

Odłożył talerze do zlewu, po czym klęknął przed chłopakiem.

-Kocham cię- szepnął- Naprawdę cię kocham.

-Ale jego też kochasz Lou... - przypomniał mu.

Powoli wstał.

-Idę wziąć prysznic- westchnął- Decyzja o tym, czy zostajesz, należy do ciebie- po tych słowach wyszedł, od razu zamykając się w łazience.

Murray westchnął, naprawdę go kocha. Chciał zostać, powoli ruszył za nim. Wszedł do pomieszczenia.

-Mogę dołączyć? - zagryzł wargę.

-Jeśli nie jesteś zbyt zmęczony to tak- westchnął, wchodząc powoli do wanny. Zdążył zmienić zdanie i wolał kąpiel.

-Najwyżej wyjdę szybciej... - szepnął, pozbywając się ubrań.

-No dobrze...

-Chyba, że chcesz być sam... to po prostu mi powiedz Lou

-Chodź tu już- westchnął.

Po chwili zajął miejsce przed nim. Objął go od tyłu. Wtulił się delikatnie w jego ciało.

-Czujesz coś do niego?- szepnął- Tylko szczerze Brendan, nie będę zły, obiecuję.

-Czy czuję coś? Sam nie wiem Lou, ale na pewno nie to co do Ciebie - westchnął.

Westchnął cicho i musnął jego szyję.

-Przepraszam za same kłopoty Lou

-Kocham ciebie i te twoje kłopoty Brendan, wiesz?

-Naprawdę? - szepnął zaskoczony.

-Naprawdę kotku,naprawdę...

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że między nami jest troszkę lepiej - mruknął, wciskając się szczelniej w jego ramiona.

-Ja też maluchu, ja też- wycisnął mu malinkę na szyi- jesteście całym moim światem, jesteście moi...

-Od kiedy jestem maluchem? - stęknął - tylko Twoim, a ty Lou, jesteś naszym całym światem - uśmiechnął się lekko.

-Od dzisiaj- odwrócił go w swoich ramionach i wpił jego wargi.

Mruknął coś w jego wargi, odwzajemniając pieszczotę. Przeniósł go na swoje kolana, pogłębiając pocałunek. Naparł lekko na jego biodra. Nie przerywając czułości. Stęknął, czując jak robi się twardy. Przeniósł dłonie blisko jego męskości, w końcu ją łapiąc. Delikatnie pocierał. Jęknął cicho, nie spodziewając się tego Westchnął, przyspieszając trochę ruchy. Louis przesunął dłoń, wsuwając w niego dwa palce. Powoli nimi poruszał. Stęknął dość głośno, pozwalając mu na wszystko.

-Bardziej?- szepnął.

-Dam radę - mruknął.

Strącił jego dłonie i ustawił się przy jego dziurce.

-Masz całą kontrolę, jeśli coś będzie nie tak, to przerwij, jasne?- mruknął.

-Spokojnie... poradzę sobie - westchnął, opadając na niego.

Stęknął głośno, układając dłonie na jego pośladkach. Kiedy miał go całego w sobie, odczekał chwilkę, po czym powoli zaczął się unosić i opadać.

-Taki idealny- westchnął.

-Nie jestem idealny - mruknął, przyspieszając.

-Dla mnie jesteś- muskał palcami jego skórę.

-No dobrze... - w końcu odpuścił, jeszcze troszkę przyspieszył.

-Kocham cię, pamiętaj.

-Pamiętam - jęknął, trafiając w swoją prostatę.

-To dobrze- sapnął

-Dlaczego dobrze?

-Bo nie chcę cię stracić- szepnął.

-Nie stracisz - zagryzł wargę.

-Obiecujesz?-mruknął

-Obiecuję - uśmiechnął się lekko.

-Blisko- mruknął

-Więc dojdź, chce poczuć jak Twoja sperma spływa mi po udach kochanie...

Jęknął głośno, rozlewając się w nim. Czując ciepło w sobie, również doszedł, brudząc ich obu.

-Grzeczny chłopiec- zachichotał

-Tylko dla Ciebie - wymruczał, próbując się uspokoić.

-Wrociłem do palenia- szepnął niepewnie.

-Co? - rzucił zaskoczony.

-Słyszałeś...

-Ale dlaczego? To nie jest dobre dla Ciebie kochanie

-Wiem- westchnął- Ale nerwy mi puściły...

-Nie zrobisz tego więcej?

Przygryzł wargę.

-Spaliłem dzisiaj dwie paczki- szepnął.

-Louis... to naprawdę Ci szkodzi, proszę skończ z tym kochanie - westchnął.

-Postaram się- posłał mu uśmiech.

-Dziękuję skarbie -musnął jego wargi.

-I tak idziemy wieczorem do lekarza

Westchnął, obiecał, że pójdą... nie mógł odmówić .

-No tak, racja...

-Brendan to dla waszego dobra, okej?

-Wiem Lou - westchnął-Wiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top