XVIII
~ ★ ~
3 𝓅𝒶𝓏𝒹𝓏𝒾𝑒𝓇𝓃𝒾𝓀𝒶 2016
Dni mijały, a Steve dalej nie wracał. Hayden z nerwów zaczęła sprzątać cały dom, pomimo że oboje dbali o porządek i nie było co porządkować. Chciała jakoś odreagować wszystko i pewnie lepiej zrobiłby jej spacer, ale na zewnątrz panował już mrok.
Chciała podnieść wazon, jednak chwyciła go zranioną ręką. Naczynie wypadło jej i z hukiem spadło na panele, rozbijając się na małe kawałki. Kobieta syknęła cicho, chwytając się za nadgarstek i stała chwile, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch.
Po chwili ocknęła się i przykucnęła. Zaczęła powoli zbierać w jedno miejsce odłamki szkła, uważając, by się nimi nie zranić. W myślach powtarzała sobie, jaką to jest niezdarą. Westchnęła głośno i wyprostowała się, po czym poszła do kuchni po szufelkę.
Kiedy już posprzątała wszystko, spojrzała na zegar, a po chwili usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Po kilku sekundach w wejściu do kuchni stanął Steve. Na ramieniu miał zawieszoną granatową torbę, a na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. Był bardzo zmęczony całą misją i sytuacją, która z niej wynikła, ale nie chciał dać nic po sobie poznać.
Hayden uśmiechnęła się szeroko i przytuliła go mocno, wdychając zapach jego perfum, których już jej zaczynało brakować. Kapitan pocałował ją w głowę i westchnął cicho.
— Martwiłam się — powiedziała, odrywając się od niego. Steve chciał coś powiedzieć, gdy jego uwagę przykuł bandaż na ręce kobiety. Chwycił delikatnie jej dłoń.
— Co się stało? — zapytał z troską.
— Przewróciłam się — przyznała i lekko drgnęła, kiedy Steve zaczął ściąga jej bandaż. — Upadłam na rozbitą butelkę — dodała.
Blondyn z przejęciem oglądał jej rękę, po czym wyciągnął z szafki nowy bandaż i zaczął opatrywać jej zszytą ranę. Kiedy skończył, pocałował wierzch jej dłoni i spojrzał na kobietę, uśmiechając się delikatnie.
Hayden zbliżyła się do niego i złączyła ich usta w długim pocałunku. Steve mruknął zadowolony i objął ją w talii, przyciągając ją tym samym bliżej. Brakowało mu jej niezmiernie i każdego dnia myślał o niej. Bał się, że coś złego się jej stanie podczas jego nieobecności.
Po chwili kobieta odsunęła się, uśmiechając się lekko.
— Dobrze, że już wróciłeś — powiedziała, wpatrując się w niego.
— Niedługo znowu będę musiał wyjechać — przyznał, gładząc dłonią jej policzek. — Ale obiecuję, że jak się to wszytko skończy, to wezmę wolne — oznajmił, uśmiechając się smutno.
Hayden westchnęła cicho i spuściła wzrok. Nie mogła być na niego zła. Dobrze wiedziała, jak mu zależy na byciu Kapitanem Ameryką.
Steve przetarł ospale twarz dłonią, po czym wyłączył telewizor. Zabrał na ręce, śpiącą koło niego kobietę i ruszył do jej sypialni. Położył ją delikatnie na łóżku, a jego uwagę przykuł otwarty notes, który leżał na szafce nocnej.
Ciekawość niestety wzięła w górę i chcąc nie chcąc zabrał zeszyt i przeczytał fragment. Westchnął cicho, spoglądając na brunetkę. Odłożył przedmiot na swoje miejsce, po czym położył się przy Hayden.
— Powinienem być przy tobie — szepnął, głaszcząc ją po głowie.— Znajdę tego sukinsyna i go zabiję — mruknął i pocałował ją w czoło.
Kobieta nieświadomie uśmiechnęła się i wtuliła w blondyna. Steve objął ją i zamknął oczy, zasypiając po chwili.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top