XVI

~~

3 𝓌𝓇𝓏𝑒𝓈𝓃𝒾𝒶 2016

Zdenerwowana Hayden zrzuciła z komody lusterko, które z hukiem spadło na panele i rozbiło się na drobne kawałki. Steve westchnął, słysząc hałas i poszedł w stronę sypialni kobiety. Blondyn stanął w progu i popatrzył zmartwiony na brunetkę, która stała przy otwartym na oścież oknie.

— Nie podchodź— oznajmiła, słysząc ciche skrzypnięcie. — Nie panuje nad tym — dodała załamana i zakryła twarz dłońmi.

— Spokojnie Hayden — powiedział i mimo wszystko podszedł do niej bliżej. Stanął centralnie za nią i kiedy kobieta odwróciła się do niego przodem, przytulił ją mocno. Po kilku chwilach poczuł jak jego koszulka robi się mokra, od słonych łez brunetki.

— Ja już nie daję rady — szepnęła, po czym zaniosła się większym szlochem.

— Musisz tylko uwierzyć w siebie — rzekł cicho i odsunął ją trochę od siebie, uśmiechając się pocieszająco.

Hayden tylko pokiwała głową i wlepiła swój wzrok w jego błękitne tęczówki. Teraz w jego oczach można było zobaczyć ten spokój, który niegdyś był u niej. Steve założył kosmyk jej włosów za ucho, po czym otarł łzy z policzków kobiety.

Zbliżył powoli swoją twarz do jej i złożył na lekko sinych ustach brunetki delikatny pocałunek. Hayden stała przez chwile w lekkim szoku, ale po chwili ścisnęła dłoń Rogersa i przysunęła się do niego bliżej.

Trwali tak minute albo dwie, jednak dla nich była to wieczność. Jednakże później niechętnie Steve odsunął się od Hayden i spojrzał na nią szczęśliwy.

— Może się przejdziemy — szepnął, nie mogąc oderwać od niej wzroku.

— Nie wiem, czy to dobry pomysł, Steve — odparła, spuszczając wzrok.

— Teraz i tak jest mały ruch w Central Parku — zauważył, a kobieta westchnęła cicho, po czym kiwnęła głową. — Świeże powietrze dobrze ci zrobi — dodał.

Hayden założyła na swoje nogi, leżące w rogu buty i zabierając z krzesła bluzę, spojrzała na Kapitana. Blondyn wyszedł z jej sypialni, a brunetka podążyła za nim, omijając rozbite lusterko.


Na zewnątrz już się ściemniało, a na ulicach panował dużo mniejszy ruch. Szli ramię w ramię po parku, a Steve co jakiś czas zerkał na kobietę, która non stop patrzyła się przed siebie. Po chwili blondyn pozwolił sobie na więcej i chwycił brunetkę za dłoń, splatając ich palce. Hayden uśmiechnęła się lekko i spojrzała na Stevena, który szczerząc się, jak głupi szedł dalej.

Szybkim ruchem ściągnęła mu granatową czapkę z daszkiem i założyła ją na swoją głowę. Dla niej było to śmieszne, że superbohaterowie zakładają czapki oraz ciemne okulary, żeby tylko nie zostać rozpoznanym. Jednakże wiadomo, że każdy dociekliwy bardziej lub mniej z łatwością i tak mógłby ich rozpoznać, gdyby tylko zwrócił większą uwagę.

— Jest ci zimno?— zapytał Steve, patrząc na nią uważnie.

— Nie — odpowiedziała, uśmiechając się lekko.

Kapitan odwzajemnił uśmiech i ścisnął jej dłoń mocniej. Hayden niezmiernie ucieszył fakt, że przez cały ich spacer nie wybuchnęła. Czuła się wspaniale z tą świadomością, a jej dobry humor udzielił się również Rogersowi.

Kiedy wracali już z powrotem do mieszkania, brunetka zauważyła leżący przy śmietniku karton. Na przesiąkniętej tekturze były niewyraźnie oraz rozmazane napisy. Kobieta puściła rękę blondyna i podeszła bliżej. W pudle był skulony czarny kotek, który trząsł się z zimna. Hayden rozczuliła się na jego widok i ostrożnie zabrała karton.

— Steve... weźmy go — oznajmiła, patrząc na mężczyznę prosząco.

— No nie wiem — odparł nieprzekonany.

— Proszę, ktoś go porzucił. Patrz jak cierpi — zauważyła kobieta, a Steve westchnął zrezygnowany. Nie przyznał się do tego, ale jemu też zrobiło się szkoda zwierzaka.

Hayden weszła do mieszkania i od razu skierowała się do łazienki, a Steve w tym czasie przygotował jakieś legowisko dla kotka. Kobieta po kilkunastu minutach wróciła do salonu, a uwadze Stevena nie umknęła jej zaciśnięta szczęka i podrapane ręce. Bał się, że zaraz znowu będzie miała atak, ale o dziwo nie nastąpił.

Na twarzy Kapitana pojawił się nikły uśmiech, kiedy uważnie obserwował poczynania brunetki. Możliwe, że przygarnięcie tego zwierzątka pomoże jej z panowaniem nad sobą...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top