II

Razem mogli wiele.

~   ~


25 𝒸𝓏𝑒𝓇𝓌𝒸𝒶 2016


Kobieta ledwo co szła korytarzem, trzymając w rękach dwa pudła, ułożone jeden na drugim, a na nich jeszcze był stos papierów. Wszystko definitywnie zakłócało jej widoczność. Powoli stawiała kolejne kroki, błagając w myślach, żeby tylko się nie przewróciła.

— Poczekaj, pomogę ci — usłyszała blisko siebie czyiś głos, chwilę później była już tylko z jednym pudełkiem w rękach. Spojrzała na swojego wybawiciela i lekko zamarła.

— Dziękuję — oznajmiła, spoglądając niepewnie w błękitne oczy mężczyzny. Dla wielbicieli superbohatera były one idealnie niebieskie, bez żadnej skazy. Ona jednak widziała w nich cień morskiej zieleni. Razem szli prosto do gabinetu Anthonego, od czasu do czasu zamieniając ze sobą zdanie lub dwa.

W końcu sporych rozmiarów drzwi rozsunęły się, a oni weszli do środka. Odłożyli rzeczy na szklany blat biurka i spojrzeli na siedzącego za nim miliardera. Mężczyzna właśnie co kończył soczystego pączka, po czym popił to czarną kawą.

— Wykończysz ją — oznajmił Steve.

— Tak, wiem. Moja wątroba już nie ta, co kiedyś — rzekł, podnosząc się mozolnie ze swojego fotela.

— Wiesz o co mi chodziło — powiedział blondyn, lekko się bulwersując. Lubił swojego przyjaciela z pracy, lecz jego zachowanie działało czasem na niego jak płachta na byka.

— Masz tu wszystko co chciałeś, więc idę już do domu — wtrąciła się granatowowłosa, po czym zabrała z jednego z kartonów fioletową teczkę i wyszła, zostawiając ich samych.

Letni wietrzyk lekko rozwiał krótkie włosy kobiety, gdy tylko ta opuściła Avengers Tower. Poprawiła opadające na jej twarz kosmyki, po czym udała się do pobliskiej herbaciarni. Już na wejściu roznosił się piękny zapach herbaty, którą ta uwielbiała.

Szybko znalazła wolny stolik przy oknie i złożyła zamówienie. Było to jej ulubione miejsce, a na dodatek mało odwiedzane przez innych. Ludzie po prostu woleli kawiarnie i porządną dawkę kofeiny.

Kelnerka położyła na stoliku filiżankę pełną owocowej herbaty, po czym odeszła do innego klienta, aby odebrać od niego zapłatę. Zielonooka upiła łyk gorącej cieczy i uśmiechnęła się delikatnie. Bardzo doceniała to, że kapitan chciał przemówić jej pracodawcy do rozumu. Jednak ona się już przyzwyczaiła i wiedziała, że jest bardzo trudno dotrzeć do miliardera.

Po opróżnieniu filiżanki, granatowowłosa zapłaciła za zamówienie i wyszła z herbaciarni. Zsunęła na nos ciemne okulary przeciwsłoneczne i ruszyła powolnym krokiem na przystanek metra. Czasami żałowała, że nie kupiła nowego samochodu... bo prawo jazdy miała. Nie było jej na rękę to, że traci codziennie na dojazd z Brooklynu do centrum Nowego Jorku ponad godzinę, ale jakoś bardzo jej się to podobało. Wtedy często rozmyślała, a w jej głowie tliły się nowe pomysły.

Wsiadła do publicznego środku transportu i sprawnie znalazła sobie wolne miejsce. Spojrzała na godzinę w telefonie, po czym włożyła do uszu słuchawki, ówcześnie podłączając je do komórki. Puściła jedną ze swoich ulubionych piosenek i odwróciła wzrok w stronę okna, podziwiając szybko zmieniający się krajobraz. Jej usta delikatnie poruszały się, wypowiadając bezgłośnie słowa piosenki.

Po kilkudziesięciu minutach była już na ostatnim przystanku. Wysiadła z metra i ruszyła w stronę swojego mieszkania. Wchodząc do odpowiedniej klatki, spojrzała jeszcze do swojej skrzynki na listy i z zaskoczeniem wyjęła z niego różową kopertę. Wdrapała się na siódme piętro i weszła do siebie. Od razu udała się do kuchni i wyciągnęła z szuflady mały nożyk z czarną rączką. Sprawnym ruchem otworzyła kopertę i odłożyła ostrze na swoje miejsce.

Wyciągnęła ze środka kartkę i zaczęła czytać. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy tylko rozpoznała pismo swojego dziadka. Staruszek złożył jej życzenia z okazji urodzin, które miała miesiąc temu. Wiedziała, że miał już problemy z pamięcią, więc nie miała mu tego za złe. A list od niego sprawił, że do końca dnia na jej twarzy widniał szeroki uśmiech.

[A/n]

No więc rozdziały postaram się dawać raz w tygodniu, zobaczymy, jak to wyjdzie. ❤️

Dla wszystkich czytających, a w szczególności dla mej gąski fetea1

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top