6 → emergency
━━━━━ ♡ ━━━━━
EMERGENCY
CHAPTER SIX
━━━━━ ♡ ━━━━━
Pearl założyła kosmyk włosów za ucho, nie wiedząc, jak długo jeszcze zajmie taksówkarzowi przyjechanie pod dom. Impreza trwała w najlepsze, ale ona niestety nie bawiła się zbyt najlepiej i szczerze mówiąc od ponad godziny musiała próbować się wyrwać, aby faktycznie jej się to udało. Marzyła już o tym, aby znaleźć się w swoim wygodnym łóżku, w związanych włosach i bez makijażu na swojej twarzy. Noc była chłodna, więc czekanie ciągnęło jej się bardziej niż mogłoby się wydawać i minuty jak na złość nie chciały upływać. Wzięła głębszy oddech, a później rozejrzała się dookoła, ale ulica świeciła pustkami. Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem i otuliła się bardziej swoją kurtką, żeby nie marznąć.
— Gdzie on jest? — westchnęła sfrustrowana i pokręciła głową, przebierając po chwili z nogi na nogę. — Sterczę tu już piętnaście minut — dodała, prychając. Nienawidziła czegoś takiego i łudziła się, że jeśli wyjdzie z tego huku i wrzasków nastolatków, to czas jej szybciej minie, ale tak nie było. Zerknęła znowu na telefon, a później skrzyżowała dłonie na piersi, mając nadzieje, że jeszcze dosłownie kilka chwil i znajdzie się w samochodzie, a następnie w domu. Pearl zdecydowanie nie była osobą, która była fanką imprez, wyjść ze znajomymi tylko i wyłącznie po to, aby się napić i tym podobnym rzeczom.
— Hej, Pearl! Chodź do środka! Będziemy grać w butelkę! — krzyknął ktoś z werandy domu, przez co odwróciła się na pięcie i zobaczyła jakiegoś chłopaka, którego kojarzyła tylko i wyłącznie z jakiejś wspólnej lekcji. Wymachiwał rękami, chcąc zwrócić jej uwagę na siebie i doszła do wniosku, że musiał być porządnie pijany, bo obracał się w kręgu popularsów i normalnie nigdy nie odezwałby się do niej słowem.
— Nie mogę, czekam właśnie na taksówkę! — powiedziała szczerze, o wiele głośniej niż zamierzała, ale wiedziała, że osobami pod wpływem trzeba było postępować stanowczo, bo inaczej nigdy nie dadzą spokoju i będą dręczyć do upadłego. — Bawcie się dobrze, ale beze mnie! — dodała i uśmiechnęła się niewinnie, aby udać, że było jej przykro z tego powodu. W rzeczywistości ucieszyła się jeszcze bardziej, że wyszła, bo wiedziała, że taka gra mogłaby się źle skończyć, a ona nie zamierzała robić czegoś, co potem mogłaby żałować, bo nie o to chodziło.
— Okej, jak chcesz! Ale gdybyś zmieniła zdanie to przyjdź do garażu! — powiedział jeszcze głośniej, budząc tym sąsiadów i Pearl była pewna, że gdyby zaczął krzyczeć jeszcze trochę, to ktoś by się w końcu zdenerwował i zadzwonił po policję, a to nie skończyłoby się najlepiej.
— Naprawdę miło z twojej strony, ale dziękuje, nie skorzystam — odpowiedziała, a później odwróciła się z powrotem w stronę ulicy i uśmiechnęła się pod nosem, widząc, że jej taksówka w końcu się zjawiła.
W tym samym czasie Luke wyszedł z domu, czując jak narkotyki i alkohol mieszają się w jego organizmie, tworząc przyjemną mieszankę, od której czasami nie potrafił się oderwać na dłużej. Blondyn narzucił kaptur na głowę, chcąc w jakiś sposób dostać się do domu. Odpalił jeszcze papierosa, aby spalić go po drodze, a potem pewnie kolejnego i jeszcze jednego. Rzucił okiem na dziewczynę, która wsiadała własnie do taksówki, a potem przewrócił oczami i zaklnął gdy się o coś potknął. Zakręciło mu się w głowie i zamiast ruszyć dalej, złapał się za nią, mrucząc pod nosem niezrozumiałe słowa. Nigdy wcześniej nie reagował na wódkę i narkotyki w ten sposób, co wcale mu się nie spodobało. Nie chciał skończyć w jakimś zaułku, bo urwał mu się film. Zamrugał kilkakrotnie oczami, mając nadzieje, że to jakoś wyostrzy mu wzrok, ale nic nie pomogło. Ostatnie co pamiętał, to fakt, że osunął się na zimny chodnik. A raczej uderzył w niego swoją głową.
━━━━━ ♡ ━━━━━
Zbiorowisko przed domem było sporej wielkości. Oczywiście wszystko było zasługą Pearl, która widziała całe zajście z blondynem w roli głównej i która nie wyobrażała sobie tak po prostu stamtąd odjechać. Nakazała kierowcy taksówki czekać, a sama podbiegła sprawdzić, co z nastolatkiem i gdy zorientowała się, że nie było najlepiej, od razu zadzwoniła po pogotowie. W prawdzie w rozmowie z dyspozytorem nieco pokręciła fakty i prawie podała zły adres, ale mężczyzna po drugiej stronie sprawnie ją uspokoił, wysłuchał wszystkiego od początku do końca i wysłał karetkę, która była najbliżej.
Wszyscy, do których dotarło, co się stało, zebrali się wokół sanitariuszy, którzy jak najszybciej zabrali się do zbadania stanu zdrowia nastolatka. Luke jednak nadal nie odzyskał przytomności i Pearl obawiała się, że to przez nią coś mu się stało.
— Widziałaś dokładnie, co się stało? — zapytał lekarz i spojrzał na nią. Stała wystraszona z boku, obserwując, to co robili. Dwóch pozostałych sanitariuszy podpinało blondyna do tych wszystkich przenośnych maszyn z karetki. Badali mu tętno, cukier i inne istotne rzeczy.
— Czekałam na taksówkę do domu, a on po prostu wyszedł z domu. Pomyślałam, że pewnie nie bawił się dobrze i po prostu chciał zapalić czy w ogóle wybierał się gdzieś indziej, ale nagle się przewrócił. Wcześniej się potknął, ale stanął na nogi i się przewrócił — przyznała, czując jak cała z tego wszystkiego drżała i ostatnie, co ją wtedy obchodziło to fakt, że się powtórzyła. Nie miała wtedy głowy, aby składać sensowne zdania.
— Wiesz, co wziął? — spytał kolejny sanitariusz, ale Pearl pokręciła głową.
— N-nie mam pojęcia. Prawie w ogóle się nie znamy. Wiem tylko tyle, że chodzimy do jednej szkoły i na jakieś przedmioty, ale nic poza tym — przyznała, chcąc pomóc, ale naprawdę nie wiedziała jak mogłaby to zrobić.
— To nic, i tak dobrze, że w ogóle zareagowałaś. Wielu ludzi w dzisiejszych czasach robi wszystko, aby nie wplątać się w jakieś zdarzenia — powiedział lekarz i posłał jej pokrzepiający uśmiech. Podał jej jeszcze nazwę szpitala, do którego zabrali blondynka i powiedział, że już sami skontaktują się z jego rodzicami i Pearl może wrócić do domu. Na szczęście taksówkarz na nią czekał i nigdzie nie odjechał, więc gdy tylko karetka zniknęła za rogiem, wsiadła do samochodu, podając swój adres jeszcze raz i odjechała, aby nikt jej nie obwinił za to, że popsuła całą imprezę i nikomu przez nią nie chciało się już bawić.
━━━━━ ♡ ━━━━━
drama, drama, drama
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top