10 → lunch
━━━━━ ♡ ━━━━━
LUNCH
CHAPTER TEN
━━━━━ ♡ ━━━━━
— Posuń się skarbie, bo chociaż masz zajebisty tyłek, to wolałbym usiąść — Kurt spojrzał wymownie na Santanę, a ta zaśmiała się pod nosem i przesunęła, aby zrobić mu miejsce. — No co? Mam rację? W końcu jestem Mr. Always Right — dodał, wskazując na napis na swojej koszulce. Pearl parsknęła śmiechem, a później pokręciła głową. Nigdy nie nudziła się z tą dwójką i wiedziała, że pewnie nigdy nie będzie się nudzić. To były takie typy osobowości, że nawet, gdy było nieciekawie, potrafili znaleźć coś, przez co jednak robiło się ciekawie. Szczególnie Kurt, który był ucieleśnieniem ucha i oka całego liceum.
— Jasne, jasne — Santana skinęła głową i upiła trochę wody z butelki. — Dzisiaj mam trening. Nie chce mi się.
— To przez pogodę. Jest paskudna. Ja prawie zasnąłem na angielskim — Kurt przewrócił oczami i zajął się swoim lunchem. Pearl tylko poprawiła okulary na swoim nosie, nie odzywają się za często, odkąd tylko usiedli przy stoliku. Nie wiedziała za bardzo, o czym mogłaby im opowiedzieć, bo choć miała całkiem niezły temat, to wiedziała, że potem nie miałaby życia, a faktycznie jak większość uczniów tamtego dnia, nie była w nastroju na to, aby przyjaciele ją przesłuchiwali niczym policja. — A ty co? Niemowa? — szturchnął szatynkę, przez co prawie oblała się swoim sokiem. Posłała Kurtowi mordercze spojrzenie i przewróciła oczami, jakby nie wiedziała, co innego mogłaby wtedy zrobić.
— Nie wiem, jakoś tak nie mam nastroju — westchnęła ciężko. — Strasznie mi się to wszystko dłuży, wiecie?
— Mi też — Santana poprawiła kucyka na czubku swojej głowy i oparła łokcie o stolik. - Nie wiem jak wysiedzę do szesnastej w szkole, mam dość na samą myśl — dodała, unosząc brwi, po czym westchnęła tak samo ciężko jak Pearl. — Kurt może pójdziesz za mnie, co?
— Fajne macie te wdzianka cheeriosek, ale obawiam się, że mój tyłek nie wyglądałby w tej spódniczce tak dobrze jak twój, więc przykro mi, skarbie, ale nie.
— Dzięki — Przewróciła teatralnie oczami, a później westchnęła ciężko i pokręciła głową. — Może w ogóle nie pójdę? Nie wiem, jeszcze się zastanowię. Mam na to cały hiszpański — dodała, wzruszając ramionami.
— Robimy coś w piątek? — Kurt zmienił temat na nieco bardziej przyjemny i spojrzał na przyjaciółki, mając nadzieje, ze coś zaproponują. Nie to, że on nie miał masy pomysłów, bo miał, ale nie chciał się narzucać. — Nie wiem, cokolwiek. Nie chcę siedzieć kolejny weekend w domu sam. Może przyjdziecie do mnie i pogramy w jakieś planszówki albo gdzieś wyjdziemy? Cokolwiek, błagam was.
— Nie mogę — Pearl przyznała wymijająco. — Wychodzę — dodała, wzdychając. Nie wiedziała czy to był dobry pomysł do tego, aby wspominać w ogóle o jej wyjściu, ale sama była w szoku i dalej nie przetrawiła tego, że Luke Hemmings najpierw ją przeprosił, a potem zaprosił na randkę. Nadal nie mogła się otrząsnąć z szoku, ale podszedł ją tak, że nie mogła się nie zgodzić i ostatecznie umówili się do kina na jakiś wieczorny seans. Miała tylko nadzieje, że do tego czasu Adam przyjedzie z uniwerku i zostanie z braćmi, bo mimo wszystko nie chciała wystawiać blondyna.
— A z kim? — Santana nadstawiła uszu, ciekawa tego co usłyszała. Pearl raczej nie była osobą, która bawiła się w jakieś randki z liceum. Raczej skupiała się na nauce i swojej rodzice, albo temu, żeby pomagać wszystkiemu dookoła niej, co tylko się ruszało. Nieważne czy był to człowiek, czy zwierzę albo jeszcze coś innego. — Czyżby mała Pearl w końcu wpadła komuś w oko, a on jej? — dodała i uśmiechnęła się znacząco. Zachichotała po chwili z Kurtem, a on dodatkowo szturchnął ją w ramię.
— Z nikim takim. Powiem wam, gdy będzie po wszystkim, bo wciąż się zastanawiam czy w ogóle pójdę — Wzruszyła ramionami, starając się odparować każdy atak słowny dwójki przyjaciół. Wiedziała, że Kurt był jak chart na polowaniu - jeśli złapał trop, to gonił za nim do upadłego, nawet jakby miał rozbić głowę o ścianę.
— No weź, nie bądź taka...
— Dokładnie, powiedz nam — Kurt pokiwał głową i oparł ją później na rękach, wpatrując się przy tym w szatynkę. Pearl pokręciła głową i uśmiechnęła się pod nosem. Potrafiła być uparta, jeśli naprawdę chciała, a wtedy wolała trzymać to jeszcze trochę w tajemnicy. Zresztą wiedziała i tak jaka byłaby reakcja przyjaciół.
— Nie — wytknęła im końcówkę języka, przez co zachichotała i później już wstała, aby odnieść tackę na swoje miejsce i udać się na lekcje. Miała sprawdzian z angielskiego i jednak wolała sobie przed lekcją jeszcze coś przypomnieć, aby dostać dobrą ocenę. Starała się uczyć na miarę swoich możliwości. Były przedmioty, które lubiła bardziej, a które nie, ale dawała sobie radę. Czasem też Adam jej pomagał i jakoś to szło. - Idę, zaraz mam angielski. Muszę sobie przypomnieć parę rzeczy.
— I tak się nie wywiniesz, Dickens! Nie myśl sobie, że tak! - Kurt zawołał za nią, przez co kilka osób spojrzało na niego, ale nic sobie z tego nie zrobił. Pearl posłała mu buziaka w powietrzu i wyszła już ze stołówki, mając nadzieje, że po drodze nie natknie się na Hemmingsa. Z drugiej jednak strony była świadoma tego, że pewnie jeszcze nie zamierzał zjawiać się w szkole, a przynajmniej nie po tym, gdy okazało się, że połowa szkoły o nim plotkuje. O nim i o tym, że odleciał po narkotykach na imprezie. Pearl wiedziała, że pewnie traktował to jako wyjątkową ujmę na męskim ego, ale nie miała pojęcia jakby mogła temu zaradzić. Kto jak kto, ale mężczyźni byli niekiedy skomplikowani w obsłudze.
Na szczęście po drodze nie wpadli na siebie, choć szatynka mimowolnie zaczęła na to liczyć, ale w końcu dotarła pod odpowiednią pracownię i usiadła na ławce obok, wyjmując zeszyt z angielskiego. Przejrzała go jeszcze dokładnie, ciesząc się, że Kurt miał biologię, a Santana hiszpański, bo wiedziała, że jeśli miałaby lekcję, z którymś z nich to prędzej czy później by pękła i wszystko by wiedzieli, a tak mogła trochę utrzymać swoją randkę w tajemnicy i podsycić ciekawość przyjaciół.
━━━━━ ♡ ━━━━━
już myślałam, że nie dam rady skończyć tego rozdziału dziś, ale jest! x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top