6 - Mokka i espresso

Szliśmy alejkami parku. 
W ciszy. 

Na co cała się spięłam, co Nick musiał zauważyć, bo zaczął zadawać błahe pytania. 
Starałam się odpowiadać pełnymi zdaniami, żeby jak najbardziej zapełnić czas i nie dopuścić do ciszy. 

W końcu dotarliśmy pod małą kawiarenkę. 
Był to mały lokal, w jego okolicy był strumyk i parę ławek. Natomiast w środku znajdowały się dwa małe stoliki z krzesłami. Wnętrze kawiarenki było jasne i przytulne. Na końcu pomieszczenia była lada ze słodkościami łącząca się z blatem, za którym stała nie za wysoka brunetka. 

Szybko wybraliśmy kawę i usiedliśmy do jednego ze stolików.

- Mokka? - spytał zdziwiony. 

- Espresso? - spytałam z uśmiechem. Nie może krytykować mojej kawy, samemu wybierając espresso. 

- No dobrze, ale serio? Mokka? - drążył temat 

- Serio espresso? Poza tym co masz do kawy z czekoladą? To genialne połączenie. 

- A ty co masz do kawy bez mleka? - spytał z udawanym wyrzutem. 

- Nic, ale jest niedobra. 

- Chyba żartujesz. To najlepsza kawa, w dodatku mała więc pijesz jak shota. - powiedział z rozbawianiem, próbując mnie przekonać. 

- Taaaa, dobra coś w tym jest. - przyznałam. 

Chwilę później postawiono przed nami zamówione kawy. 

Upiłam łyk ze swojego kubka. To było pyszne! 
Dopiero po napiciu się zadałam sobie sprawę, jak dawno nie piłam kawy z cukrem czy po prostu słodkiej. Skrzywiłam się, uświadamiając sobie kalorie takiego napoju. 

- Coś nie tak? Nie smakuje ci ? 

- Nie, nie. Wszystko dobrze, jest pyszna. 

- To dlaczego się krzywisz? 

- Nie ważne, pyszna kawa. A jak twoja? 

- Okej...- zmierzył mnie wzrokiem. - Nie ma niedobrego espresso, jest smaczne. 

- To dobrze. - zamerdałam łyżeczką w kawie. - Powtórzyć pytanie czy zaczniesz po prostu opowiadać? 

- Powtórz.

- Co u ciebie? - spytałam, dokładnie przyglądając się jego relacji. I choć bardzo się starł, nie udało mu się ukryć... zmieszania? A może smutku? Negatywne emocje szybko jednak zniknęły, zastąpił je lekkim uśmiechem. Sztucznym. Widziałam to po jego oczach. 

- Jest, inaczej. 

- Co to znaczy? - naprawdę musi odpowiadać tak jak ja? Maksymalnie paroma słowami?

- To znaczy, że jest gorzej. - sztuczny uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił. Skrzywiłam się. 
Przecież nie tylko ja mogę mieć gorszy czas w życiu. Albo życie.
Nie powinnam być tak zapatrzona w siebie, przecież on tak jak i Kim i cała reszta świata też pewnie nie ma kolorowo. 

- Stało się coś? - oczywiście pytanie nadzwyczaj kreatywne, skarciłam się w myślach. 

- Nic specjalnego. - uśmiechnął się szybko, chyba chcąc mnie tym uspokoić. - Nowa szkoła, średnio się odnajduje. Urywa mi się kontakt z przyjaciółmi. Scott raczej ma dystans a.- zawahał się, obserwując moją reakcję. A ja staram się nie skrzywić na imię Sallowa. 

- A?..- spytałam niepewnie,chcąc by kontynuował. 

- A Tyler, heh. To dłuższa historia. - przyznał. Odchylił się do tyłu i przetarł twarz rękom. 

- Przecież mamy czas...- powiedziałam ledwie słyszalnie. 

- Mamy. I nie myśl, że nie chce ci mówić, bo ci nie ufam. Nie chcę ci mówić, bo nie chce, żebyś się zamartwiała. 

- Za późno. - mruknęłam i zamerdałam kawę. 

- Eh. Okej. To może od początku. Wiesz, dlaczego zmieniłem szkołę? Wiesz w ogóle, gdzie wcześniej się uczyłem? - zaprzeczyłam, kręcąc głową — Chodziłem do prywatnej szkoły, razem z przyjacielem Tylerem. Kojarzysz pewnie, to ta szkoła niedaleko centrum — przytaknęłam, gdy spojrzał na mnie, sprawdzając, czy wiem, o czym mówi. - Wyrzucili mnie, wiadomo, nigdy jakoś specjalnie się nie słuchałem. Nie nosiłem przepisowych koszul czy nie brałem udział w "obowiązkowych" spotkaniach integracyjnych. 

- Ale to nie za to cię wyrzucili. 

- Nie, nie za to. Na początku zostałem zawieszony, za posiadanie twardych narkotyków — znów spojrzał na moją reakcję, akurat teraz zachowałam kamienną twarz. - Było prowadzone dochodzenie w tej sprawie. W końcu policja doszła do wniosku, że na woreczkach z kokainą nie ma moich odcisków palców, tylko "znajomego". Nie twierdzę, że nie wiedziałem o tym, że mam przy sobie prochy, ale sytuacja wcześniej potoczyła się tak, a nie inaczej, że to nie ja włożyłem kokainę do plecaka. Oczywiście nie sypnąłem, ale cóż. Ludzie w szkole nie ogarnęli tego i nie było potem łatwo. Gdy wróciłem, nie zostałem dobrze przywitany. Parę rzeczy nałożyło się na siebie. Skoro wiesz, gdzie jest ta szkoła to na pewno wiesz, jak wygląda ten budynek. Trzy miesiące temu może trochę więcej, stałem na tamtym dachu. Może to dlatego, gdy zadzwonił do mnie Scott, prosząc o pomoc w szukaniu ciebie i przedstawił sytuację podsunąłem mu pomysł, by szukać na dachach. W każdym razie szkoła nie chciała być kojarzona z próbą samobójczą. - skrzywił się na ostatnie słowo. Nie wiem, czy przez przyznanie, że zamierzał popełnić samobójstwo czy dlatego, że ja kompletnie na to słowo nie zareagowałam.

- Tak po prostu cię wyrzucili? - spytałam z niedowierzaniem. 

- Tak. Nie podali do końca powodu. 

- A co na to twoi rodzice? 

- Uznali, że lepiej będzie, jak zacznę gdzieś od nowa. Padło na twoją szkołę. 

- A tak próba? Prochy? - spytałam zaskoczona. 

- Eh, to.. skomplikowane. Sam nie wiem, jak mogli to zignorować. - przyznał szeptem. 

- Przykro mi...

- Nie powinno. - odpowiedział spięty. 

- A jednak. Zaciera ci się kontakt z przyjaciółmi i nie odnajdujesz się w nowej szkole. I oczywiście jeszcze wysłuchujesz mojego użalania się nad samą sobą. Przepraszam za to, że tego wszystkiego słuchasz. - Łzy zebrały mi się pod powiekami, które zacisnęłam nie chcąc, by uronić choćby łezkę. 

- Nie masz za co mnie przepraszać. Sam cię o wszystko pytam. I nigdy nie przepraszaj za swoje uczucia czy potrzebę rozmowy, nie robisz nic złego. 

- Mhmm..

- Ej, spójrz na mnie. - bardzo powoli otworzyłam szklane oczy i podniosłam wzrok. - Nie przyjmuje twoich przeprosin, są bez podstawne i w ogóle nie powinno ich być. Rozumiesz? 

Kiwnęłam głową na tak. 

- Powtórzę, rozumiesz? 

- T-tak. - powieszona łamiącym się głosem. - Dziękuję. 

- Za co ty mi niby dziękujesz co? Przecież nie masz za co. 

- Dziękuję, że jesteś i pocieszałeś mnie i w ogóle. Dziękuję. 

- Nie dziękuj. Wystarczy już tych smutów. Koniec. Opowiedz lepiej o tym nowym serialu, który zaczęłaś oglądać. - powiedział z uśmiechem szczerze zainstalowany. A ja nie mogłam uwierzyć, że chce gadać o czymś takim i znać na ten temat moją opinię. 

Po chwili niedowierzania opowiadałam już o serialu. Nie sądziłam, że do tak błahego tematu może być tyle pytań. 

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_- 

No i co? 
Jak wrażenia po rozdziale? 

Nie myślcie, że to koniec ich rozmowy, hah to się dopiero rozkręca ;) 

Hmmm kiedy chcecie następny rozdział? Propozycje przyjmuje jeśli termin jest po 12.11 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top