1 - Wszystko co miałam

Willow:

Miałam wszystko, nie mając nic, teraz nie mam nic, a wszystko się skończyło. 

Minęły dwa tygodnie. 

Przez dwa tygodnie leżałam w szpitalu. Przez dwa tygodnie nie chodziłam do szkoły. Dwa tygodnie widziałam się tylko z rodzicami, Kim i na początku mojego pobytu, z bratem. 

Wszystko się posypało.
Lekarze zauważyli blizny na moim brzuchu i oczywiście szwy, które zdjęli. Do tego wszystkiego moja waga była według nich za niska, dlatego straciłam przytomność w restauracji.

Nie zgadzam się z nimi. Moja waga jest za wysoka, niech skończą pierdolić.  

Do tego wszystkiego oczywiście doszła opieka psychologiczna, która nie ułatwiła powrotu do domu. 

Pamiętam, jak moja babcia narzekała na szpitalne jedzenie, gdy była po udarze. Że schudła i jedzenie smakuje tu okropnie. Dla mnie smakowało tak samo jak każde, wywoływało odruch wymiotny i niestety, ale stopniowo zaczęłam tyć, gdy pilnowały mnie pielęgniarki. 

Irytowała mnie kontrola ze strony personelu szpitala, przyjaciółki i rodziców. Głupie pierdolenie psycholożki też mi nie pomagało. Krótko mówiąc, irytowało mnie życie. Bardziej niż zwykle, a to wyczyn. 

***

- Willow? Gotowa?- zmęczony głos rodzicielki wyrwał mnie ze wpatrywania się w białą ścianę przede mną. 

Ani trochę 

- Tak. Jedziemy już do domu. - powiedziałam, spuszczając nogi z łóżka. 

Udało mi się przekonać pielęgniarkę i nie musiałam opuszczać szpitala na wózku. Wzięłam głęboki wdech, miałam niezłe déjà vu. Włożyłam stopy w buty i zawiązałam sznurówki. Podniosłam się i w porównaniu do ostatniego razu, nie upadłam. 

Gdy tylko ruszyłam do drzwi, ojciec chciał przytrzymać mnie, bym po drodze nie upadła, powstrzymałam go, zanim do mnie podszedł. 

- Proszę nie. Dam radę. - nie był to szczyt marzeń jeśli chodzi o komfort powrotu do domu. 

Powoli, powłuczając nogami przemarzłam korytarz. Dokładnie obserwowana przez rodziców niosących moje rzeczy i pielęgniarkę gotową mi pomóc. 

Przekraczając wyjście, obróciłam się do młodej kobiety z przyjaznym uśmiechem, która przez ostatnie parę dni mnie pilnowała. 

- Trzymaj się Willow. - powiedziała wesoło i mi pomachała. 

- Do nie zobaczenia. - posłałam jej lekki, ale szczery uśmiech. 

Podróż autem dłużyła się niemiłosiernie. A fakt, że przebiegła w ciszy nie ułatwiał. Całe szczęście, że radio było włączone, a muzyka z głośników zagłuszała ciszę, której tak nienawidzę. 

Chwilę po tym jak wyjechaliśmy z parkingu przy szpitalu, rodzice próbowali porozmawiać. Szybko ucięłam ich, próby konwencji mówiąc, że jestem zmęczoną i zamknęłam oczy, udając zaśnięcie. 

Przez czas mojego pobytu w szpitalu nie poruszyliśmy tematu mojego jedzenia czy cięć. Z tego co wiem, rozmawiali z psychologiem, bo ich to przerosło. Dostali też najważniejsze informacje z moich rozmów z panią psycholog. 

W pewnym sensie było mi ich żal, to pewnie trudne dowiedzieć się, że twoje dziecko miało próbę samobójczą i robi wszystko by wcześniej czy później, umrzeć. 

Z drugiej strony, przerosła ich ta wiadomość, ale to ja przeżyłam. Oni nawet nie wiedzą co mam w głowie. Nigdy tego nie zrozumieją.

- Nie wiedzą i nie zrozumieją tego, dopóki nie porozmawiacie. To czy będziesz żyć zależy od Ciebie Willow. Twoje życie jest w twoich rękach. - łagodny głos psycholożki przebiegł echem przez pokój wyglądający jak mój. - Daj sobie pomóc. Daj sobie pomóc Willow. Daj sobie szansę...

Pokój zawirował, a twarz psycholożki zmieniał się na postać mojego brata, stojącego obok mnie przy łóżku. 

- Ty nie wiesz, jak ciężko jest pogodzić się z tym, że cierpisz, a ja nie mogę nic zrobić, jeśli mi na to nie pozwolisz...- powiedział załamany. 

- Ja nie wiem! To ja to przeżywam! To ja mam walczyć w przegranej walce! 
Nie możesz mi pomóc...masz osiem lat! 

- A ty? A ty masz osiemnaście. I co? I chciałaś mnie zostawić samego w tym świecie. 

- To nie tak... Luka.- chciałam mu powiedzieć, że nigdy go nie zostawię, ale nie potrafię go okłamać. 

- To właśnie tak Willow. To właśnie tak. 

Luke zniknął za drzwiami, chciałam iść za nim. Nie mogłam się podnieść, załkałam z bezsilności. Znikąd w pokoju znalazła się Kim. 

- Kim! Proszę, zawołaj go! Proszę!- krzyczałam do przyjaciółki, która nawet na mnie nie patrzyła. 

- Go już nie ma Willow. Zabiłaś go. - dziewczyna nareszcie spojrzała w moją stronę, wyostrzył mi się obraz i dostrzegłam jej czarną sukienkę i rozmazany tusz. 

Nie... NIE! 

- N-nie... proszę nie...- zawyłam z bólu, który poczułam w sercu. 

- Ty go zabiłaś. 

Pokój zaszedł mgłą, a Kim zniknęła, zostałam sama. Sama w mlecznej otchłani. 

Gwałtownie nabrałam powietrza. Łzy ciekły mi po policzkach. 
To był sen. Tylko sen. 

Szybko mrugnęłam parę razy, by wyostrzyć obraz. Nadal byłam w aucie i właśnie zaparkowaliśmy w garażu. Zmartwiona mama obraziła się do mnie z przedniego siedzenia. A przygnębiony tata zerkał na mnie w lusterku. 

- Koszmar.- powiedziałam jedynie i pociągnęłam za klamkę, otwierając drzwi. 

Weszłam do domu i szybko udałam się do góry. Prawie podbiegłam do drzwi. Otworzyłam je tak gwałtownie, że uderzyły i ścianę, ale go nie było w pokoju. Stanęłam na środku pokoju brata. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić usiadłam na jego łóżku. Granatowa pościel w gwiazdy. Jedna ze ścian z układem słonecznym, białe biurko pod oknem z częściami rakiety do samodzielnego złożenia. Wszystko było, tylko go zabrakło. 

Położyłam się w jego łóżku, chciałam go przytulić. Kładąc głowę na poduszkę, poczułam coś dziwnego pod spodem. Podniosłam poduszkę a pod spodem znalazłam MOJĄ paczkę fajek. 

Załkałam bezgłośnie. Nie potrafiłam nad sobą zapanować. 

Nie chciałam w to wierzyć. Uchyliłam ją. Zostały trzy papierosy. 

Czułam, jak coś we mnie pękło, mój ośmioletni brat. Palił moje papierosy. Mój brat, mój kochany brat. 

Zsunęłam się z łóżka. Usiadłam na ziemi, nie miałam siły płakać. Czułam pustkę. I wiedziałam, że nie pomoże ani palenie, cięcie się czy nawet alkohol. 

Ja na prawdę go zabijam. 

-------------------------------

Witam w pierwszym rozdziale Good Girl! 

Jak go oceniacie ? 

Dość dobry? 

Co myślicie o Willow? Jak oceniacie jej zachowanie? A zachowanie jej rodziców i brata? 

Jestem ciekawa waszych przemyśleń. 

Bardzo przepraszam za błędy. Życzę cudownego dnia ❤️ 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top