8| an apology is not an option

– Nie wierzę w to. Po prostu nie... Czy ty zawsze musisz pakować się w kłopoty, których później nie można normalnie rozwiązać?! — Maia już od dwudziestu minut łaziła w kółko po pokoju i wykrzykiwała rozmaite obelgi w moją stronę. — Jak można być tak nieodpowiedzialnym! Ledwo dotarłyśmy do hotelu a ty już zdążyłaś być na okładkach portali plotkarskich... Masz go przeprosić!

– Chyba Cię pojebało. Nie mam za co przepraszać tego wieśniaka... — Zaśmiałam się blondynce w twarz przewracając oczami i wracając wzrokiem do mojego telefonu na którym oglądałam śmieszne koty.

– Cola ma rację. Przecież to on się jej uczepił i robi wszystko żeby jak najbardziej ją sprowokować. — Nie dziwiło mnie to, że Elena stanęła w mojej obronie. W końcu już od dłuższego czasu robiła naszej liderce pod górkę.

– Twoje zdanie akurat nic tu nie wnosi. Zajmij się sobą Elena bo zaczynasz przesadzać. — Maia stanęła na środku pokoju, oskarżycielsko patrząc na perkusistkę.

– Moje zdanie tu nic nie wnosi? Za kogo ty się w ogóle uważasz co? Może jak tak bardzo ci przeszkadzamy to wystąp sama na tej jebanej Eurowizji? Nareszcie będziesz na scenie z kimś kto z tobą wytrzymuje! — Elena zawsze miała bardzo stonowany charakter. Często czuła złość, ale mało komu udawało się ją wyprowadzić z równowagi. Maia ostatnimi czasy jednak powoli przeciążała umysł blondynki. Perkusistka zupełnie wybuchła i wyszła z pokoju z wściekłością trzaskając drzwiami. Podniosłam się z łóżka i poszłam w jej ślady.

– A ty dokąd! Nie skończyłam. Myślisz, że możesz wywołać dramę i zupełnie to olać?! Zastanowiłaś się chociaż przez chwilę jak to wpłynie na naszą reputację Nicola?!

Zatrzymałam się przy drzwiach i powoli odwróciłam się do piosenkarki.

– Nigdy więcej się tak do mnie nie odzywaj. — Spojrzałam na dziewczynę zimnym jak lód wzrokiem i wyszłam z pokoju podobnie jak Elena, trzaskając drzwiami.

Wyszłam na zewnątrz przez tylnie drzwi hotelu i usiadłam na krawężniku wyciągając paczkę tanich, francuskich papierosów. Byłam zła. Tylko do końca nie wiem na kogo. Z jednej strony wiem, że Maia bardzo zmieniła się od momentu naszej kwalifikacji do konkursu... Niestety na gorsze. Wiem też, że moje działanie było agresywne i spowodowało bardzo duży ruch w mediach. Wszystkie popełniamy błędy, ale Elenie oberwało się bezpodstawnie.

Zapaliłam papierosa i zaciągnęłam się głęboko, próbując uspokoić rozszalałe myśli. Perkusistka siedziała kilka metrów dalej, na ławce, również paląc już trzecią fajkę. Przez chwilę żadna z nas się nie odzywała. Cisza, przerywana tylko szumem ulicy, była niemal namacalna.

– Nic ci nie jest? — zapytałam w końcu, spoglądając na nią z ukosa.

– Nie, po prostu jestem zmęczona tym wszystkim. — Odpowiedziała, wypuszczając kłąb dymu. — Ta presja, oczekiwania, ciągłe kłótnie... Czasami mam ochotę po prostu zniknąć. Czuję, że ta Eurowizja nas poróżniła a nawet się jeszcze nie zaczęła. Kiedyś było inaczej... Lepiej.

Pokiwałam głową, rozumiejąc jej frustrację. Eurowizja miała być naszym wielkim przełomem, a tymczasem wydawało się, że wszystko się sypie. Spojrzałam na swoje dłonie, trzęsące się lekko z nerwów. Wiedziałam, że muszę coś zrobić, ale nie miałam pojęcia co. Nie byłam też liderką, więc nie miałam wielkiego wpływu na rozwój naszej grupy.

– Musimy jakoś dojść do porozumienia. — Powiedziałam w końcu, bardziej do siebie niż do Eleny. — Nie możemy pozwolić, żeby Maia nas rozbiła. Musimy jakoś uświadomić jej, że ta chora obsesja na punkcie wygranej jest zgubna.

– Wiem. — Przyznała Elena. — Ale ona też musi zrozumieć, że nie jest naszą szefową. Jesteśmy zespołem, przyjaciółkami, a nie jej marionetkami.

Właśnie wtedy usłyszałam ciche kroki za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Maia stoi w drzwiach hotelu, wyglądając na bardziej zrezygnowaną niż wściekłą. Westchnęłam i zgasiłam papierosa, wstając z krawężnika.
Maia spuściła głowę, jakby zastanawiała się nad tym, co powiedzieć. W końcu spojrzała na nas, a w jej oczach zobaczyłam coś, czego wcześniej nie zauważyłam — zmęczenie.

– Wiem, że obie jesteście złe na to co robię i mówię...— Powiedziała cicho. — Wiem że może wydawać wam się to głupie, egoistyczne, ale chciałabym żebyście zrozumiały, że każde moje słowo, każde zachowanie ma jakiś cel. Po prostu... boję się. Boję się, że jeśli nie wyjdzie, to wszystko się rozpadnie. Że nie damy rady. Dlatego staram się trzymać nad wszystkim wodze pomimo tego, że czasami wymykają mi się spod kontroli. Same uczyniłyście mnie "szefową" naszej ekipy. Udowodnię wam, że się nie pomyliłyście. Tylko proszę, bierzcie pod uwagę moje zdanie. Proszę bądźmy dla siebie wsparciem.

Podeszłam do niej i położyłam dłoń na jej ramieniu.

– Wszyscy się boimy, Maia. Ale nie możemy pozwolić, żeby strach nas zniszczył. Musimy trzymać się razem, inaczej nie mamy szans... Przecież nie wystąpisz na scenie sama.

Maia skinęła głową, a ja poczułam, że coś się zmienia. Może jeszcze nie wszystko było stracone. Może dziewczyna rzeczywiście chcę dla nas wszystkich jak najlepiej.

Elena podeszła do nas, gasząc swojego papierosa na chodniku. Spojrzałyśmy na siebie, a ja poczułam, że teraz naprawdę jesteśmy zespołem. Nie idealnym, ale prawdziwym.

– To co? 3D? — Maia uśmiechnęła się nieśmiało a jej oczy były całe zaszklone. Dziewczyna wyciągnęła przed siebie rękę czekając na nasz ruch.

Spojrzałam w stronę Eleny, która westchnęła ręce cicho i położyła dłoń na ręce blondynki.

– Jak wszystkie to wszystkie. — Dołożyłam swoją rękę uśmiechając się delikatnie.






























– Na to się nie zgodzę. Ten gnojarz nie zasługuje na żadne przeprosiny! — Po raz trzeci negocjowałam z dziewczynami, Nemo i Aiko co wypadałoby zrobić w mojej sytuacji. Nieszczęśliwia wszyscy oprócz Eleny twierdzili, że dla świętego spokoju powinnam go przeprosić.

– To tylko słowa Cola, przecież nie muszą być szczerze powiedziane. Media się od ciebie odczepią i raz na zawsze zamkniesz jego temat. — Nemo wziął łyka wody i złapał się za głowę.

– Nie! Ty nie rozumiesz! To jest kwestia honoru! Przecież kiedy on dostanie przeprosiny to będzie myślał, że nic złego nie zrobił. Nie zamierzam wspierać chamstwa, prostactwa i zachowania tego eunucha obrzydliwego! — Sfrustrowana chodziłam po pokoju w kółko, nie potrafiąc dopuścić do siebie myśli, że miałabym kajać się przed tym debilem. — Nie ma nawet takiej opcji. Nie przeproszę.

Nagle do naszych uszu doszedł dźwięk pukania do drzwi. Maia stała z łóżka podchodząc do wejścia i otwierająca wrota naszego pokoju. Wszyscy z zaciekawieniem patrzyliśmy na zszokowaną blondynkę, która odchrząknęła niezręcznie i spojrzała prosto na mnie. — To chyba do ciebie Coluś...

Blondynka ustąpiła mi miejsca i odeszła z powrotem do reszty, która siedziała na łóżku.

Mogę się założyć, że moje oczy były wielkości dwóch, solidnych jajek kiedy zobaczyłam blondyna stojącego w drzwiach mojego pokoju z bukietem kwiatów w ręce.

– Akysz szarańczo. — Założyłam ręce na ramiona i spojrzałam na chłopaka najbardziej karcącym spojrzeniem na jakie byłam w stanie się zdobyć.

Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić Aiko podbiegła do mnie i wypchnęła mnie siłą za drzwi zatrzaskując je zaraz za mną. Przez działania blondynki popchnęłam lekko chłopaka, który dalej wydawał się zszokowany i zmieszany.

– Czego chcesz. Nie mam ochoty na dalsze przepychanki z tobą. Nie wchodź mi w drogę. — Przewróciłam oczami czując się zażenowana zaistniałą sytuacją. Odwróciłam się by pociągnąć za klamkę. Drzwi okazały się jednak zamknięte. — Macie przejebane! — Krzyknęłam do sprawców całego zamieszania.

– Przepraszam. To była w stu procentach moja wina. Usunąłem już tego posta i... Napisałem na story, że cię sprowokowałem. — Spojrzałam na chłopaka, który ze spuszczona głową przyglądał się podłodze. — Nie chce na siłę się z tobą zadawać, ale spędzimy pewnie dużo czasu razem przez Eurowizję. Nie chcę niepotrzebnego kwasu.

Coś było nie tak. Nie byłam w stanie w stu procentach zaufać chłopakowi pomimo jego anielskiej aparycji. Spojrzałam na kwiatki, które trzymał w ręku. Dziwne że przez cały czas trzymał je w pionie... Nie przechylił ich ani razu na dół.

– Co jest w bukiecie. — Oparłam się o drzwi zaczynając w nie obsesyjnie pukać. Chłopak nagle podniósł wzrok z podłogi i spojrzał się na mnie psychopatycznym wzrokiem. Lekko potrząsnął kwiatkami a ja zauważyłam jak w roślinach porusza się masa pająków. — Kurwa! Wpuścicie mnie! Proszę! Proszę nie! — W moich oczach pojawiły się łzy a ja czułam jak skóra na mojej ręce powoli zaczyna się ścierać. — Proszę! Przepraszam! — Panikując, pukałam mocniej do drzwi, ale nikt nie odpowiadał.

Chłopak stanął kilka centymetrów ode mnie i wyciągnął bukiet prosto w moją stronę. W tym momencie jakby anioł ochronił mnie przed złem tych strasznych stworzeń i drzwi do pokoju otworzyły się. Upadłam na plecy czołgając się do tyłu cała zapłakana i roztrzęsiona.

– Ty chory pojebie! Nienawidzę Cię! — Zaczęłam się niekontrolowanie trząść a Aiko, Nemo i Maia podeszli do mnie łapiąc mnie za ramiona i próbując mnie uspokoić.

– Jesteś psychiczny!? I dalej uważasz, że to ona cię prowokuje! Nie możesz sobie dać po prostu spokój! — Elena podeszła do chłopaka i przechwyciła od niego bukiet, który od razu wylądował w koszu na korytarzu.

– A kopnięcie mnie przy wszystkich uczestnikach Eurowizji jest okej? — Blondyn czując się bezkarnie stał w drzwiach i patrzył z szerokim uśmiechem na mój atak paniki.

– Gdybyś nie wstawił jej żenującego zdjęcia nawet by cię nie dotknęła. — Elena podeszła do mnie i pogłaskała czule po głowie. — Lubisz być chujem prawda?

Wytarłam z policzków łzy i chwiejnie podniosłam się z podłogi.  Stanęłam w dalekiej odległości od chłopaka i nawet na niego nie spojrzałam. — Wyjdź.

Marko chciał coś dodać, ale zanim zdążył to zrobić Maia zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Wszyscy głośno westchnęli a liderka oparła się o drzwi. — Przeprosiny nie wchodzą w grę.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top