trzy;
Rano obudziło mnie uporczywe dzwonienie budzika. Z przyzwyczajenia podniosłem się na swoim łóżku i zaspanym wzrokiem przeleciałem swój pokój w poszukiwaniu Mukiego. Och...
Wstałem, zegar wskazywał 7;15. Ubrałem pierwsze lepsze czarne spodnie z dziurą na jednym kolanie i koszulkę z logiem Nirvany. Następnie poszedłem do łazienki umyłem zęby i ułożyłem włosy. Byłem gotowy.
Zszedłem na dół gdzie wszyscy siedzieli przy stole. Już miałem zły humor.
-Ile razy mamy ci mówić żebyś wcześniej wstawał?-mruknął mój ojciec przewracając dzisiejszą gazetę i popijając kawę.
-Dzień dobry?-mruknąłem. Na prawdę miałem już tego wszystkiego dość, wszystko co robiłem było złe. Nie rozumiałem o co może im wszystkim chodzić. Wstaje później niż wszyscy ale zawsze jestem na czas, ale oni i tak mają pretensje.
Zjadłem jednego tosta w kompletnej ciszy i ruszyłem do wyjścia wcześniej biorąc swój plecak i ubierając swoje czarne vansy. Tak, tylko mnie nie zawożą do szkoły... Od kąt wszyscy wiedzą, że jestem "inny" moi rodzice próbują ograniczyć pokazywanie się ze mną do minimum. Na początku cholernie mnie to bolało, jednak przyzwyczaiłem się, teraz nawet jest mi z tym na rękę...Nie żegnając się wyszedłem z domu wyciągając słuchawki z kieszeni. Tak wygląda cały mój dzień w szkole, no oprócz lekcji... Jednak poza nimi słucham muzyki. Tylko wtedy jakoś funkcjonuje. Z muzyką brzmiącą w moich uszach nie muszę wysłuchiwać wszystkich obelg skierowanych w moją stronę.
Weszłam na teren szkoły zrzucając kaptur z głowy. Pierwszą miałem geografię, której serdecznie nienawidziłem. Może przedmiot bym przełknął, czasami było ciekawie, ale nauczycielka? Ugh...
Ostatnia lekcja ciążyła mi się niesamowicie długo. Chyba dlatego, że byłem coraz bliższy wyjścia ze szkoły i coraz bliżej spotkania z Mukim.
Cały dzień był okropny jak każdy. Ledwo udało mi się wymsknąć moim byłym "przyjaciołom" którzy od kąt dowiedzieli się o mojej orientacji starali się zrobić z mojego życia piekło co bardzo im się udawało. Nie chciałem wyjść ze szkoły z kolejnymi siniakami których i tak mam pełno na swoim chudym i bladym ciele.
Zarzuciłem kaptur czarnej bluzy na głowę i ruszyłem w stronę schroniska. Placówka była trochę daleko, czekała mnie około godzinna droga. Ale czego się nie robi dla swojego przyajciela?
Szedłem poboczem a obok mnie co chwilę przejeżdżały różne samochody jadące z zawrotną prędkością. Powinienen się bać, ale wcale tak nie było. Po głowie przechodziły mi myśli aby "przez przypadek" przybliżyć się do nadjeżdżającego samochodu, ale jeszcze muszę spotkać się z Mukim. W końcu obiecałem mu, że go tak nie zostawię.
Gdy byłem coraz bliżej schroniska, czułem lekkie podekscytowanie. Przyśpieszyłem chcąc jak najszybciej spotkać się z moim czworonożnym przyjacielem.
Gdy byłem już na miejscu, przywitał mnie odgłos szczekania setki psów. Z nimi szczekał Muki... Przez chwilę zastanowiłem się co bym zrobił gdyby ktoś go zaadoptował. Wydawało mi się to nierealne, w końcu to mój pies! To znaczy był moim psem dopóki mój ojciec postanowił pozbyć się jedynej istoty trzymającej mnie przy życiu. Z jednej strony cieszyłbym się gdyby ktoś go zabrał z tego okropnego miejsca ale z drugiej nie wyobrażam sobie go przy kimś innym niż ja... Ciekawe czy pokochałby ich tak samo mocno jak kochał mnie i ciekawe czy oni pokochali by go tak samo mocno jak ja...
Nawet nie zauważyłem kiedy byłem już przy miejscu dla wolontariuszy. Jakaś młoda blondynka, chyba nawet w moim wieku stała i przypatrywała mi się. Wyglądała na bardzo sympatyczną, uśmiechała się cały czas. Troszkę się zmieszałem, nie lubię gdy ktoś mi się przygląda i to jeszcze tak długo! Rozejrzałem się na boki, poszukując jakiegoś innego wolontariusza. Niestety była tylko ona, głupio by to wyglądało gdybym sobie poszedł poszukić kogoś innego mając przy sobie ją. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem w jej stronę. Nadal nie spuściła ze mnie zwroku swoich niebieskich tęczówek. Gdybym nie był zapalonym gejem mogłaby mi się wydawać atrakcyjna. Nawet bardzo, jednak niestety wolę chłopców.
-Mogę ci w czymś pomóc?-zapytała gdy byłem już blisko niej. Nadal uśmiechała się od ucha do ucha. Lekko zaczynało mnie to już denerwować.
-Szukam kogoś...-spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.-Szukam Michaela Clifforda.
-Ach, to wszystko wyjaśnia.-powiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej jeśli to w ogóle było możliwe. Zilustrowała mnie wzrokiem od góry do dołu i dodała- Mike zaraz tutaj będzie. W ogóle jestem Doris.-podała mi rękę.
Zdziwiła mnie otwartość tej dziewczyny. Dawno nie spotkałem tak kontaktowej osoby która od razu się przedstawia. Na pierwszy rzut oka wydawała mi się osobą która aż tryska entuzjazmem.
-Eee, Luke?-również się przedstawiłem, co bardziej brzmiało jak pytanie i uścisnąłem jej dłoń. Uśmiechnąłem się lekko.
-Mikey wspominał mi o tobie, Luke.-powiedziała siadając na parapet jednego z okien przy których właśnie staliśmy.
Zaraz, zaraz. Michael jej o mnie wspominał? Już wiedziałem, że muszą się przyjaźnić. Doris pasowała według mnie do Michaela. On również wydawał się bardzo miłą osobą. Trochę dziwną, ale miłą. W końcu nie każdy ma kolorowe włosy.
-Aha. Znacie się?-zapytałem dobrze wiedząc, że na pewno tak było.
-Tak, przyjaźnimy się od paru lat...jest dla mnie jak brat. O już tu idzie. Mikey to cudowna osoba, na pewno go polubisz.-powiedziała i zeskoczyła z parapetu odchodząc.
-Doris widziałem cię!-krzyknął nagle Michael który tak jak dziewczyna mówiła, szedł już w naszą stronę. Moje serce zaczęło bić mocniej na głos chłopaka, wiedziałem już, że zaraz zobaczę Mukiego.-O, widzę, że już poznałeś tą wredną blondyneczkę. Jakich głupstw o mnie ci naopowiadała?-zapytał się gdy był już tuż obok mnie.
-Och, lepiej nie pytaj...-powiedziałem i zachichotałem.-Idziemy już?
W takim dobrym humorze, przy chłopaku z zielonymi włosami ruszyłem w stronę boksu gdzie znajdował się Muki.
-Muki, tęskni za tobą... Od kąt tu jest nic nie zjadł i nie rusza się z miejsca... Nie wiem, może przy tobie coś zje.
-Och, mam nadzieję...-powiedziałem i poczułem smutek. Czyli on też tęsknił. Czułem się okropnie z tą myślą.
Michael chciał jeszcze coś powiedzieć jednak zrezygnował widząc że zaledwie parę kroków dzieli nas od boksu mojego psa.
-Muki!-krzyknąłem. Pies poderwał się i zaczął szczekać. Boże jak ja za nim tęskniłem... Michael z lekkim uśmiechem na twarzy otworzył drzwi od boksu pozwalając Mukiemu wyjść, a raczej wybiec do mnie. Pies od razu skorzystał z okazji, skacząc na mnie brudząc mnie swoimi łapami co jak nigdy w ogóle mi nie przeszkadzało. W ogóle.
-Muki...przepraszam ja..wiesz, że nie miałem wyboru...-mówiłem głaszcząc go i przytulając do siebie. On co chwilę lizał mnie po twarzy, i skakał wysoko.
-Może chciałbyś wziąć go na spacer?-zapytał nagle zielonowłosy przypominając mi o swojej obecności.
-Tak, to super pomysł!-powiedziałem. Im więcej czasu z Mukim tym lepiej. Wiedziałem, że czasami wolontariusze zabierają psy na spacer z ludźmi którzy przyszli do schroniska więc nie wzbudziło by to nikogo podejrzeń.
Szliśmy po polnej drodze w ciszy. Jednak ta cisza nie należała do takich nieprzyjemnych aż irytujących, oj nie. Ta cisza była fajna, każdy z nas myślał o czymś innym i wcale nam to nie przeszkadzało. Trzymałem smycz z Mukim, a Michael też wziął przy okazji jednego psiaka.
Chlopak usiadł na trawie spuszczając swojego psa ze smyczy. Zrobiłem to samo.
Zielonowłosy mówił, że zawsze jak tylko ma okazję stara się wziąć jakiegoś czworonoga na przechadzkę. Każde zwierzę potrzebuje miłości i zainteresowania tym bardziej te z schroniska. Gdy o tym mówił widac było, że na prawdę kocha zwierzęta i przejmuje się ich losem. Podobało mi się to. W ogóle Michael miał w sobie coś co mnie intrygowało. Polubiłem tego chłopaka. Był nieco niższy ode mnie, miał jasną karnację dokładnie jak ja. Nie był umięśniony jak większość kolesi z mojej szkoły, ale był chudy. Nosił czarne obcisłe rurki które podkreślały mu smukłe nogi. Koszulkę miał z logiem schroniska, jednak widać było, że nie chętnie ją nosi. Wcale mu się nie dziwię. Zielone włosy odstawały mu w każdą stronę tworząc artystyczny nieład. Kolor był nieco wyblakły, ale podobał mi się. Piercing przy brwi dodawał jego uroczej twarzy trochę zadziorności. W ogóle czarny kolczyk fajnie współigrał z jego dużymi zielonymi oczami. Był przystojny, na prawdę przystojny. Jednak chyba nie w moim typie...choć szczerze to nawet nie wiem jak wygląda "mój typ".
-Halo, ziemia!-usłyszałem nagle krzyk Michaela. Musiałem się chyba na chwilkę wyłączyć...
-Ale ja cie słucham.-skłamałem nie wiedząc co powiedzieć. Czy ja właśnie siedziałem ponad pięć bitych minut wpatrując się nieobecnym wzrokiem w chłopaka siedzącego obok mnie?!
-Tak? To odpowiedź na moje pytanie.-powiedział uśmiechając się wyzywająco. Dobrze wiedział, że go nie słuchałem.
-Och, no dobra masz mnie. Możesz powtórzyć? Zamyśliłem się i...
-Dlaczego oddałeś Mukiego? Przecież dobrze widać, że tego nie chciałeś.-zapytał się patrząc na mnie. Wiedziałem, że prędzej czy później się o to zapyta
-To wszystko wina mojego ojca. Postanowił pozbyć się Mukiego nawet nie wiem czemu... Szczerze? Wydaje mi się, że chciał jeszcze bardziej mnie dobić. On mnie nienawidzi, zresztą jak wszyscy. Muki to jedyna istota która przy mnie była gdy na prawdę tego potrzebowałem. Był moim przyjacielem, przyjacielem który trzymał mnie przy życiu. Wiesz jak się czułem gdy musiałem go oddać? Zostawić go tutaj? Kurwa!-złapałem się za końcówki swoich blond włosów ciągnąć je tak jakbym chciał je wyrwać-Nie mogę sobie bez niego poradzić. Nie wiem jak to dalej będzie...jestem skończony.
-Wszystko będzie dobrze.-powiedział Michael kładąc rękę na moich plecach. Mimowolnie przeszedł po moim ciele dreszcz. Zapewne od zimna, choć temperatura nie była niska.
-Taa...Chyba już za długo jest tak samo źle abym mógł uwierzyć, że może być dobrze.-powiedziałem zgodnie z prawdą. Bo zawsze łatwo mówić.
-Pamiętaj, że po każdej burzy zawsze nawet największej, nawet tej co trwa bardzo długo wychodzi słońce. Prędzej czy później los się do ciebie uśmiechnie, i wynagrodzi ci całe to zło.
Jego słowa były takie...prawdziwe? Nie wiem, ale dały mi do myślenia.
-Opowiedz mi coś o sobie.-powiedziałem przerywając ciszę. Byłem ciekawy jego osoby. On już trochę o mnie wiedział i czułem się z tym trochę dziwnie, że ja nie wiem nic o nim.
-Więc...jestem Michael co już wiesz. Mam 19 lat. Oprócz Doris i jej brata Ashton'a nie mam nikogo. Doris jest dla mnie jak siostra a Ashton jak brat. Aktualnie wynajmuję małe mieszkanie w centrum Sydney razem z tą dwójką. Uczę się, a wolny czas poświęcam tym małym istotkom.-wskazał głową na dwa psy biegajace za sobą. Jednym z nich był mój Muki.-Kocham zwierzęta. Wyprowadziłem się z domu w wieku 16 lat. Jestem z Melbourne... Było ciężko ale jakoś dałem sobie radę. Lubię zmieniać kolor swoich włosów, co chyba zresztą widać. Doris zabrania mi mówiąc, że przy kolejnym farbowaniu mi wypadną. Szczerze to czasami boje się, że ma rację. Ale łysy 19 latek... To mogłoby być fajne!
Zaśmialiśmy się razem. Widać było, że Michael jest fajną osobą. Był taki normalny. Nie wychwalał się ile to nie zaliczył lasek, ile nie wypił albo ile to nie imprezował tak jak robiło to większość chłopaków. Zacząłem go podziwiać gdy wspomniał o tym jak szybko wyprowadził się z domu. Poczułem się trochę głupio, że boję się wynieść z domu mając 17 lat a on to zrobił mając 16 i to jeszcze z tak daleka... Chyba też nie miał zbyt dobrych kontaktów z rodzicami.
-Ale dobra, ja o tobie prawie tez nic nie wiem. Więc słucham.
-No to jestem Luke i mam 17 lat. Chodzę do collegu którego nienawidzę i to z wzajemnością. Jestem trochę aspołecznym dzieciakiem...lubię całymi dniami oglądać seriale i słuchać muzyki. Czasami pogram na gitarze. Nie mam ciekawego życia i chyba tak już zostanie. W domu czuje się jak intruz, najchętniej bym wyszedł i nie wrócił. Moja rodzina mnie nienawidzi, bo... Po prostu jakoś tak wyszło.-uśmiechnąłem się spoglądając na Michaela który skupieniu słuchał tego co mówię.-No cóż to wszystko.
-Widzę, że przechodzisz przez to co ja przechodziłem... Dlatego tym bardziej uwierz mi, że będzie dobrze. Na prawdę nie warto się zadręczać wierz mi. Chyba czas wracać.-powiedział wstając ze swojego miejsca i nawołujać bawiących się czworonogów. Zrobiłem to samo.
***
1948
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top