30

  Miałam mały problem z Wattpadem, dlatego część z Was mogła dostać informację, że "Good Bet" zostało opublikowane wcześniej. Ogólnie bardzo Was przepraszam za zwłokę, jak i za wpadkę, ale moja wena i chęci wyparowały. Mam nadzieję, że wybaczycie mi to, a oczekiwany rozdział Wam się spodoba <3

  W wesołych miasteczkach zawsze panował tłok, dorośli spacerowali alejkami, doganiając rozbiegane dzieci, chcące wejść na każdą maszynę. Nastolatki były chętne na najniebezpieczniejsze przygody, by oderwać się od myśli od szkoły i narastających sprawdzianów. Chciały poczuć dreszczyk emocji i smak adrenaliny, pobudzającej ich krew w żyłach. Chciały mieć, co opowiadać znajomym, którzy mieli im zazdrościć ryzyka i rozrywkowego życia, które bywało różne i zmienne.

Jednak późną jesienią wesołe miasteczka zdawały się wymierać. Z dnia na dzień coraz mniej osób je odwiedzało ze względu na szybko nadchodzący mrok, który uziemiał ich w domach przy kominkach i z kubkami gorącej czekolady w rękach. Nastolatkowie nie myśleli o takich rozrywkach, woleli serial, by zimno nie przenikało ich na wskroś i by nie zachorować przed nadchodzącymi świętami, które dawały ukojenie i cudowną magię. A ciągle opady deszczu uniemożliwiały pracę niektórych maszyn, które stały nieruchome i niezdolne do użytku. Wszystko się zmieniało, bieg czasu potrafił dopaść nawet rzeczy martwe, które odczuwały to na swój sposób.

Jednak czasem słońce przenikało przez pochmurne niebo, by swoimi promykami rozświetlić twarze osób, zmęczonych ciągłym mrokiem. Tak stało się i tym razem, gdy Ji Yoo wraz ze swoją świtą postanowiła wybrać się do wesołego miasteczka, które po raz pierwszy od dawna mogło normalnie prosperować.

Ji Yoo kroczyła po ścieżkach, trzymając ręce w kieszeniach. Dziewczyna rozglądała się wokół, obserwując pojedyncze osoby, które zdjęte szczęściem, korzystały z wysokich maszyn, które samą swoją posturą i wyglądem odstraszały ją. Ji Yoo patrzyła w górę ze strachem, jak wielkie koło toczyło krąg albo ogromne karuzele wykonywały przeróżne akrobacje, których nie mogły zarejestrować jej przejęte paniką oczy, bo było ich za dużo.

Jednym słowem, dziewczyna zastanawiała się, jakim debilem trzeba być, żeby wejść na każdą z tych maszyn z własnej woli.

- Ji Yoo, idziemy na kolejkę górską? - Zapytała Seo Yoon, która była cała rozpromieniona. Najwidoczniej całe to miejsce jak najbardziej jej odpowiadało. Pewnie dlatego, że odwiedzenie go, to był jej pomysł.

- Nie. - Odpowiedziała ta i przysiadła na najbliższej ławce, wyciągając przed siebie nogi. Zmęczyła się.

- No proszę cię. Będzie świetna zabawa. - Trajkotała ta, a jej oczy z każdym słowem coraz bardziej się powiększały. Ji Yoo wiedziała, że zaraz zamieni się w kota ze Shreka, a ona nie da rady znieść jej pierdolenia.

Ona naprawdę bardzo lubiła swoją przyjaźń z Seo Yoon. Tylko czasem chciała rozwalić jej łeb leżącym nieopodal kamykiem. Albo głazem.

- Nie. Ma. Takiej. Opcji. - Wymamrotała i zatrzęsła się lekko z zimna. To że promyki słońca wciąż oślepiały ją w oczy, wcale nie oznaczało, że dawały jej ciepło. To było najgorsze połączenie.

- Boisz się? - Usłyszała głos za sobą i nawet się nie odwróciła. Tylko jedna osoba mogła zadać pytanie, tak bardzo pokryte jawną kpiną.

Przyszły aktor z Daegu, który nosił bokserki w Batmana z dziurą na lewym pośladku.

- Oczywiście, że nie. Po prostu w przeciwieństwie do swoich znajomych, ja posiadam zdrowy rozsądek. - Powiedziała i założyła nogę na nogę, wciąż nie patrząc na mężczyznę.

Od rozmowy w klubie utrzymywali normalny kontakt, więcej o niczym nie wspominali. Ji Yoo sprawiało to zbyt wielki ból, a TaeHyung jeszcze nie wiedział, jak będzie wyglądała jego przyszłość, więc niczego nie mówił. Żyli dniem teraźniejszym, jednak nie postępowali jak bohaterowie w filmach. Nie chowali się w deszczu pod drzewami, obcałowując się nawzajem, by wszystko po sobie zapamiętać. Oni po prostu po raz kolejny woleli zachować dystans, bo ich relacja przypominała rozżarzone węgle, po których trzeba przejść, jednak zamiast tego wybiera się miękką trawę. Pozostawali na gruncie neutralnym, na znajomości, do której jedynie wpuszczali kpiny i wzajemne dogryzanie. To ich na swój sposób uspokajało, potrafili dzięki temu więcej wyrazić. Nawet jeśli było to w pewnym sensie ograniczone.

- Stawiam dychę, że nie pójdziesz na kolejkę górską, bo za bardzo się boisz. Jeśli nie, to po prostu na nią wsiądź. Pojadę z tobą, żeby zobaczyć twoją reakcję. - Powiedział mężczyzna, a Ji Yoo szczęka opadła i prędko przekręciła się na ławce, by móc na niego spojrzeć.

- Proponujesz mi zakład, kretynie? - Zapytała i nie wiedziała, czy jest bardziej wściekła czy osłupiała głupotą tego bałwana.

A TaeHyung na chwilę zamilkł, jakby nagle wspomnienia go dopadły, bo jego ciemne oczy przybrały kolor gorzkiej czekolady, zasnuwając się mgłą. Jednak po chwili mężczyzna wrócił na ziemię, a rozchylone wargi uformowały się w arogancki uśmieszek.

- Można tak powiedzieć. Niech chociaż ten będzie udany. - Powiedział, a Ji Yoo spurpurowiała.

- Masz rację, trzeba naprawić tamtą porażkę. - Powiedziała, podnosząc się prędko z ławki, a Seo Yoon, o której istnieniu zapomnieli, zaklaskała z uśmiechem.

- I to rozumiem. - Powiedziała, próbując nadążyć za ich szybkim tempem, gdy zmierzali do wyznaczonego celu, przez który powstał kolejny zakład.

°°°

- Nawet tam nie staniesz. - Powiedział TaeHyung, obserwując sunący wagonik. Ji Yoo podążała za jego spojrzeniem, a jej nawyk z dzieciństwa do obgryzania paznokci, nagle dał o sobie znać.

- A tobie nawet nie stanie. - Powiedziała i spojrzała na niego kątem oka, wyłapując ruch jego języka, wypychającego policzek.

Punkt dla niej.

  Nagle kolejka zatrzymała się, a rozrywkowicze zaczęli wychodzić z wagoników z szerokimi uśmiechami, jakby gdzieś wokół były poustawiane kamery, by nagrać reklamę o ciekawych sposobach na rozrywkę.

  Chociaż gdyby tak to przemyśleć, to TaeHyung z pewnością poustawiał wokół kamery, które miałyby nagrać jej moment porażki. Dziewczyna zaczęła rozglądać się czujnie, jednak po chwili przestała, gdy wciąż widziała te same uśmiechy. Ona wiedziała swoje i wiedziała, że ta kolejka górska jest zła i straszna.

  Dziewczyna jeszcze przez pewien czas stała w miejscu, aż wreszcie coś ją trafiło. Być może piorun z nieba, błyskawica, nagła myśl. Albo pierwsza miłość, poczucie przeznaczenia, gdy zobaczyła, jak z ostatniego wagonika wygramolił się trzęsący chlopak, który po chwili zaczął wymiotować.

  A Ji Yoo już wiedziała, że są sobie przeznaczeni i że po wyjściu z tego śmiertelnego wagonika, o ile w nim przeżyje, będzie się utożsamiać z chłopakiem, który jako jedyny zachowywał się normalnie. 

  Dopiero po chwili Ji Yoo zobaczyła, że był to Jimin, jej najlepszy przyjaciel, który od pewnego czasu odkupował swoje łaski u niedostępnej Seo Yoon. Jak widać nie tylko jej życie w kwestii miłosnej pokrywało dno i wodorosty. A na nich jeszcze trzymetrowy muł.

  Dziewczyna pomachała do Parka, który był zbyt zajęty swoją interakcją z najbliższym krzakiem, by móc ją zauważyć. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie ruszyć do niego jako pomocy w teorii. W praktyce byłaby to ucieczka od kolejnego zakładu z przeklętym Kimem.

  Jednak TaeHyung wydawał się, znać jej zamiary. W końcu już nieraz był świadkiem jej pomysłów, ich współtowarzyszem, jak i ofiarą. Wiedział o niej praktycznie wszystko, dlatego tym razem złapał ją mocno w pasie i ruszył wraz z nią w stronę wagonika.

  - A spróbuj mnie tylko kopnąć, to inaczej pogadamy. - Mruknął jej we włosy, gdy dziewczyna wydawała się nad czymś intensywnie myśleć.

  Po jego słowach od razu przestała, bo właśnie wizja kopnięcia w piszczel, kolano bądź coś bardziej dotkliwego szalała jej w głowie, jednak pod wpływem jego głosu, została od razu wymazana i zapomniana. Prawie.

   Najwyżej jeśli przeżyją, to wtedy go kopnie.

   Po chwili Ji Yoo siedziała w wagoniku, a TaeHyung tuż obok niej, tak blisko, że ich nogi stykały się ze sobą na całej długości. Po chwili podszedł do nich kierownik i pozapinał im dokładnie pasy, które wydawały się być cholernie niesprawne i mało pomocne. Ji Yoo miała ochotę przyciągnąć do siebie tego małego człowieczka i zagrozić mu, że jeśli nie przyniesie jej zaraz łańcuchów bądź potężnych pasów, które objęłyby całe jej ciało, to zadzwoni pod każdą możliwą instytucję, która zamknie to jego miasteczko i zabije dechami.

  Jednak zamiast tego siedziała jak zamurowana, a kierownik oddalał się od niej podśpiewując pod nosem. Po chwili usiadł w swojej gablotce i pociągnął za dźwignię. Kolejka ruszyła.

  Ji Yoo cała się spięła. Co prawda dopiero wjeżdżali wolno pod górę, jednak ona miała wciąż wrażenie, że zaraz spierdolą się do tyłu i zostaną po nich tylko ich buty, a oni wykonają pełny akrobacji skok w dół. Na główkę. Na twardy grunt. Na spotkanie ze złamaniem karku.

  TaeHyung spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko pod nosem. Po chwili dotknął swoim palcem jej dłoni i delikatnie ją pogłaskał, jakby chciał wysłać w jej stronę wszystkie możliwe, pozytywne sygnały. Ji Yoo spojrzała w jego stronę i zobaczyła, jak patrzy na nią ciemnymi oczami, a jego włosy rozwiewa wiatr. Był pełen życia na twarzy, a policzki miał zaróżowione od chłodu i szczęścia. Najwidoczniej wycieczka bardzo mu się podobała.
 
  A jej podobała się jego obecność i pełen zadowolenia uśmiech, w który wlepiła wzrok, zapominając o czymkolwiek innym.

  A potem nastąpił zjazd w dół.

  A Ji Yoo pomyślała, że zaraz ogluchnie.

  Wrzask TaeHyunga był słyszalny na cały Seoul. Mężczyzna zrobił się na twarzy cały czerwony, jego jabłko Adama poruszało się rytmicznie od krzyku. Mężczyźnie wyszły wszystkie ścięgna, a jego oczy wyglądały jak pięć złotych, gdy spoglądał w dół. Kurczowo zaciskał prawą dłoń na bariercę, a lewą ściskał rękę Ji Yoo, która śmiała się dźwięcznie, patrząc na przestraszonego mężczyznę, gdy ten chował twarz w zagłębieniu jej szyi, by nie musieć patrzeć w dół.

   Ji Yoo lekko pogłaskała go po włosach, gdy kolejka zwolniła nieznacznie. Po chwili oboje znaleźli się na dole, a dziewczyna nie mogła uwierzyć, że takie atrakcje kończą się tak szybko. Przecież we wszystkim tym był tak cudowny urok. A już zwłaszcza w TaeHyungu, groźnym samcu alfa, który przemienił się w wystraszonego kotka.

   Wystraszonego kotka, który wisiał jej dychę.

   Jednak Ji Yoo nie myślała o tym w momencie, gdy całą ją wypełniała adrenalina, a ona czuła się, jakby miała przenosić góry. Z uśmiechem odpięła swój pas i szturchnęła TaeHyunga, który nie wykonywał żadnego ruchu. Dziewczyna przez moment myślała, że zemdlał, jednak po chwili ten delikatnie rozchylił lewą powiekę, a następnie wypadł prędko z wagonika, nie patrząc za siebie.

  Ta roześmiała się tylko i podeszła do zbliżającego się kierownika.

  - Dlaczego mam wrażenie, że nasza jazda trwała znacznie krócej niż poprzednia? - Zapytała z przekąsem. Z chęcią znów znalazłaby się na kolejce i podziwiałaby widoki przed sobą.

  A już najbardziej ten jak TaeHyung jeszcze wcześniej uśmiechał się pewnie, by po chwili zamienić się w kłębek nerwów.

  - Bałem się, że pani chłopak zaraz się spierdoli albo wyzionie ducha. Wolałem oszczędzić biedaczka. - Powiedział ten, a Ji Yoo zaczęła żałować, że nie mogła tego nagrać.

°°°

Z racji tego, że TaeHyung stanowczo powiedział, że już na żadną karuzelę nie wejdzie, oboje włóczyli się po wesołym miasteczku, zajadając watę cukrową. Ji Yoo wciąż z uśmiechem naśladowała jego przerażoną minę bądź krzyk, a ludzie patrzyli na nią, jakby postradała zmysły.

  Po prostu czuła się cudownie.

  Ten tylko burczał coś pod nosem, że odgrywał rolę, którą sobie zaplanował. Ji Yoo tylko kiwała głową do jego słów i zapychała się watą, by nie mieć możliwości powiedzenia mu czegoś, co mogłoby go tylko rozłościć.

  Jak choćby to, że piszczał jak mała dziewczynka.

   Dziewczyna spędziła z TaeHyungiem pół dnia. Nie miała pojęcia, gdzie podziewała się Seo Yoon i nawet nie wiedziała, w którym momencie ją zgubiła. Jednak wciąż miała dziwne wrażenie, że było to wtedy, gdy zobaczyła Jimina. Najwidoczniej jej przyjaciółce również nie umknął, jednak nie miała pojęcia, co ta w tej sytuacji zrobiła.

   Ji Yoo długo się nawet nad tym nie zastanawiała, bo po chwili TaeHyung pociągnął ją w stronę strzelnicy, którą sobie upatrzył. Ta spojrzała tylko na niego dziwnie, ale ruszyła za nim, widząc, jak z radości błyszczą mu oczy.

  Po chwili mężczyzna płacił drugiemu za parę kolejek, a następnie brał broń, by wycelować w miśka, którego miał dla niej wygrać.

  A przynajmniej Ji Yoo tak myślała.

  Zanim mężczyzna strzelił, dziewczyna położyła dłoń na jego ramieniu, lekko je głaszcząc. Ten spojrzał w jej stronę, a w jego oczach czaiło się skupienie, jakby był na wojnie, a karabin w jego dłoniach był prawdziwy.

  - Tylko nie wystrasz się huku. - Powiedziała Ji Yoo, która nie mogła się powstrzymać przed zgryźliwością, a ten posłał jej chłodne spojrzenie profesjonalisty.

- Znam się na rzeczy i strzelę w tego miśka, jasne? - Zapytał, a Ji Yoo wyczuła, że tym samym chce poprawić swoje nadszarpnięte ego. Dlatego rozłożyła szeroko ręce w geście kapitulacji i nie więcej nie mówiła.

  TaeHyung strzelił. I chybił. Ale przynajmniej nie wystraszył się żadnego hałasu, więc tym samym zyskał w oczach Ji Yoo, która czaiła się za nim z włączonym aparatem w telefonie, by w każdym momencie moc nagrać mężczyznę, a następnie gnębić go tym nagraniem do końca życia.

A przynajmniej do końca ich znajomości.

  Dziewczyna usłyszała, jak głos mężczyzny się zniża pod względem warknięcia, które wydał w stronę mężczyzny, zajmującego strzelnicę. Ten dał mu kolejne naboje, które zostały równie szybko wykorzystane. A misiek nadal był tam, gdzie wcześniej i nie poruszył się nawet o cal.

   TaeHyung odwrócił się w stronę dziewczyny i poprawił włosy.

  - To wszystko jest ukartowane, okay? Na tym gównie po prostu nie da się wygrać, jasne? Chodźmy stąd. - Powiedział, a następnie odszedł. Ji Yoo jeszcze przez chwilę postała w miejscu, by zdusić nadchodzący śmiech, który tylko obudziłby w mężczyźnie wszystkie negatywne emocje.

  Po chwili, gdy dziewczyna przybrała obojętną minę, ruszyła za TaeHyungiem, który oczywiście szedł szybkim tempem. Zawsze to robił, gdy był zły, a dziewczyna robiła tak samo. Kolejne podobieństwo, które zauważała dopiero po czasie.

   - Tae, nie musisz być we wszystkim genialny. - Powiedziała cicho. Nie wiedziała, czy głośniejszy ton głosu nie obudzi, czającego się w środku smoka.

  - Wiem. - Warknął ten, a następnie stanął w miejscu. - Po prostu chciałem, żebyś dobrze mnie zapamiętała, jeśli wyjadę.

   A dobry humor Ji Yoo od razu prysnął jak bańka mydlana, która zachwyciła swym pięknym, by po chwili zniknąć, tryskając na różne strony.
  
  - Oczywiście, że cię dobrze nie zapamiętam. W końcu jesteś kretynem. - Powiedziała i założyła ręce na piersi. TaeHyung przyjrzał się jej, a następnie uśmiechnął się szeroko.

  - A ty jesteś małą wredotą, a jednak wydaje mi się, że niektóre dobre wspomnienia z tobą zostaną ze mną w nowym świecie. - Powiedział cicho, a to, co powiedział obudziło wymarłe motyle w brzuchu Ji Yoo, która podniosła na niego wzrok. Jego uśmiech jeszcze bardziej ocieplił wypowiedziane przed chwilą słowa.

  - Mam taką nadzieję. - Odpowiedziała równie cicho i uśmiechnęła się delikatnie, może nieco smutno.

  Mężczyzna patrzył na nią dłuższą chwilę, a ona nie odwracała wzroku. Tak bardzo chciała zatrzymać czas, który pędził nieubłaganym tempem. Chciała rzucić mu się w ramiona, jednak nie wiedziała, czy może. Dlatego stała w miejscu i modliła się, żeby łzy, uciskające jej gardło, nie napłynęły do oczu.

  - Co mam zrobić, żeby zostało po mnie chociaż jedno dobre wspomnienie? - Zapytał TaeHyung, a jego głos wydawał się tak delikatny pomimo swojej niskiej, zmysłowej nuty, którą Ji Yoo tak kochała.

   Zostać.

  - Możesz mi kupić tamtego balona. - Powiedziała, wskazując na unoszące się w górze baloniki. Jednak wzrok mężczyzny podążył za tym, którego ona sobie upatrzyła i tylko kiwnął głową z uśmiechem.

  Następnie wyjął, z tylnej kieszeni spodni, portfel i ruszył do stanowiska. Po chwili podszedł do Ji Yoo z fioletowym balonem w rękach.

  - I purple you. - Powiedział, patrząc jej w oczy. Następnie wziął ją za rękę i zawiązał wstążkę balona na niej, nie spuszczając wzroku z jej przejętego spojrzenia.

  I choć Ji Yoo słyszała takie słowa pierwszy raz w życiu, wiedziała, że mają one swoje ukryte znaczenie. Wyczuwała zawartą w nich magię, która oplatała ją całą. Wiedziała, że pokochała to stwierdzenie, że będzie się odnosiło tylko w stosunku do Tae. Wiedziała, że to będzie tylko ich. Dlatego uśmiechnęła się szeroko, przełykając łzy i powiedziała wzruszonym głosem:

  - Dziękuję.

 

   Okej, przybywam z nowym rozdziałem i po raz kolejny bardzo przepraszam za zwłokę. Kolejny rozdział powinien pojawić się niedługo i w nim już dowiecie się, czy TaeHyung wyjedzie i zostawi Ji Yoo, czy zostanie razem z nią i jak będzie wyglądała ich relacja. Jak myślicie, co zrobi? Ja już wiem, ale jestem bardzo ciekawa Waszych pomysłów 💜
   
                                          ~szczurek3
  
 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top