25

Uniwersytet jak zwykle był pełen ludzi. Wszyscy gromadzili się z notatkami i sprawdzali, czy są one całkowicie zapełnione. Oczywiście wszyscy z mniejszości.

Reszta studentów chodziła znudzona. Brak możliwości wyjścia na dwór przez mróz i wilgotność dołowała ich. No bo co można było robić w budynku, gdzie profesorowie chodzili jak na szpilkach i próbowali coś im wbić do głów? Na pewno nie uczyć się.

Ji Yoo również wałęsała się po korytarzach i nie wiedziała, co ma ze sobą począć. Zostały jej jeszcze dwa wykłady i mogła wracać do domu. Jednak przerwa między nimi trwała nieskończenie długo, a ona nie mogła znaleźć nigdzie znajomej twarzy.

Dziewczyna zaszyła się w pierwszej klasie, którą znalazła i postawiła swoją wielką torbę na ławkę. Odetchnęła głęboko, jakby jej ciężar ją niezmiernie zmęczył. W końcu tony jedzenia, kosmetyków i czegokolwiek tam kobieta zapragnie, robiło swoje. Książek i zeszytów praktycznie nie czuła, bo prawie ich nie było.

Ji Yoo uśmiechnęła się do siebie, gdy zdała sobie sprawę, że jest sama. Ludzie ją irytowali, zwłaszcza wtedy, gdy na korytarzu ciągle ktoś na nią wchodził albo deptał jej po butach. Zdarzało się to tak często, że już sama nie wiedziała, czy to zwykły przypadek czy ukryta kamera, sprawdzająca, kiedy wybuchnie.

Dziewczyna rozsiadła się wygodnie na ławce i wyjęła z torby szczelnie zawiniętą kanapkę. Jeszcze tego jej brakowało, żeby wypadł z niej pomidor i narobił w jej rzeczach istnego syfu. Dlatego Ji Yoo zawsze wolała dmuchać na zimne i zużywała praktycznie całe sreberko na swoje jedzenie.

Już miała brać upragnionego gryza, gdy nagła do pomieszczenia weszła wysoka profesorka. Kobieta zmierzyła dziewczynę badawczym spojrzeniem zza okularów i zadarła nos jeszcze wyżej niż zwykle. Praktycznie dotykała nim sufitu.

- Ji Yoo, czy ty nie powinnaś być na wykładach? - Zapytała kobieta wysokim głosem, próbując zabrzmieć na damę. Ji Yoo musiała przyznać, że jej to jako tako wyszło. Zabrzmiała jak typowa dama ze spalonego teatru.

- Jest przerwa, pani profesor. - Odpowiedziała ta i starała się, żeby w jej głos nie wdarła się kpina. Nie wyszło.

- Ale twoje wykłady na pewno nie będą tutaj, więc co tu robisz? - Kobieta odłożyła trzy wielkie tomiska na biurko i wciąż na nią popatrywała. Zachowywała się tak, jakby dziewczyna odpowiadała przy tablicy.

- Jem kanapkę, jeśli pani nie zauważyła. - Odpowiedziała Ji Yoo, a kawałek sera stanął jej w gardle. - Podobno wzrok psuje się pierwszy.

Kobieta zaczerwieniła się po uszy i zaczęła otwierać usta, jak ryba, która straci kontakt z wodą. Dziewczyna powstrzymała śmiech i zeskoczyła z ławki.

- No to do widzenia. - Powiedziała, jednak po chwili stanęła w miejscu i dodała nieco głośniej. - Pani profesor, jakby pani nie słyszała, to powiedziałam do widzenia! - Ostatnie słowa już praktycznie krzyczała i dusiła się ze śmiechu.

- Ji Yoo, stop. - Warknęła kobieta. Była cała czerwona, jednak próbowała zachować zimną krew. Najwidoczniej lata z młodzieżą nauczyły ją cierpliwości. - Mam do ciebie sprawę.

Dziewczyna założyła ręce na piersi i wpatrywała się w kobietę. Czyżby czekała ją kara, bądź napisanie Bóg wie czego za chamskie zachowanie?

- Chcę, żebyś po raz kolejny zajęła się wolontariatem. - Powiedziała ta, a Ji Yoo w duchu odetchnęła. Już wolała ponownie pakować ludziom zakupy niż pisać referat na parę stron.

- W porządku. - Odpowiedziała dziewczyna obojętnie. Kobieta uśmiechnęła się, widząc jej minę.

- Niedługo będzie tu wystawiana sztuka przez studentów aktorstwa. Chcę, żebyś pomogła jednemu z nich. A mianowicie chodzi mi o Kim Taehyunga. - Powiedziała ta i błysnęła zębami.

Ji Yoo od razu straciła swoją obojętną minę i zadrżała. Co prawda jej stosunki z Tae nieco się polepszyły, jednak nie na tyle, żeby miała mu pomagać w jakiejś sztuce, o której nie miała zielonego pojęcia. W dodatku musiałaby być sam na sam z mężczyzną i obserwować go, jak recytuje tekst i słuchać brzęczenia jego niskiego głosu. To dla niej było za dużo.

- Nie wiedziałam, że chodzi o zajmowanie się inwalidami. - Powiedziała z kpiną, pomimo narastającego strachu. Nie chciała dać satysfakcji profesorce, że jej słowa naprawdę nią ruszyły.

- To jest obowiązkowe i nie będziesz mogła się zamienić. A ja będę cię co jakiś czas sprawdzać. - Powiedziała profesorka, a jej uśmiech się poszerzył. Ji Yoo kiwnęła głową i odwróciła się w stronę drzwi od klasy. Jak najdalej od tej baby, pomyślała.

Już miała chywtać za klamkę, gdy nagle usłyszała za plecami:

- Ach, i na jutro masz przynieść mi dziesięciostronnicowy referat o sieci rzecznej.


- Poproszę kawę. - Powiedziała Ji Yoo do miłego kelnera. Ten uśmiechnął się do niej ciepło, a następnie odszedł w kierunku barku. Dziewczyna siedziała w kawiarence z laptopem przed sobą i myślała nad pierwszym zdaniem do swojego referatu. Już samo to sprawiało jej trudności.

    Został jej jeszcze jeden wykład, jednak miał się on odbyć za niecałą godzinę. Z racji tego Ji Yoo zdecydowała, że podczas tej przerwy nie będzie się dłużej włóczyć, tylko weźmie się ostro do roboty. Jak na razie miała tylko jedno słowo, więc nie mogła powiedzieć, że spełniła swoją obietnicę.

- Dziesięć stron o rzekach, przecież ja, kurwa, nawet zdania nie wymyślę. Rzeka to rzeka, woda w niej jest i tyle. - Mruczała pod nosem i stukała bezmyślnie w klawiaturę.

Na wielu stronkach szukała jakiegokolwiek rozwiązania i wchodziła w każdy możliwy link. Jednak i one były średnio pomocne.

- Cześć! - Usłyszała przy swoim uchu i podniosła głowę. Stał nad nią Taehyung z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Mam dejavu. - Powiedziała po dłuższym wpatrywaniu się w jego twarz. Mężczyzna roześmiał się cicho i odpowiedział:

- Mam nadzieję, że tym razem nie dostanę laptopem po głowie.

- Zobaczymy, jak wszystko się potoczy. - Odpowiedziała Ji Yoo i zaczęła się wpatrywać w ekran sprzętu, jakby tam znajdowały się odpowiedzi na wszystkie jej pytania. Jednak wcale ich tam nie było.

- Co takiego piszesz? - Zagadnął mężczyzna po zamówieniu babeczki.

- Dziesięciostronnicowy referat o sieci rzecznej. - Powiedziała Ji Yoo i wymusiła uśmiech.

Taehyung otworzył szeroko usta na jej słowa i powiedział:

- Wow, ale ci się trafiło!

- Trafił to mi się wolontariat z przygłupem. - Powiedziała Ji Yoo i zaczęła się wpatrywać w przystojną twarz mężczyzny, która wyrażała zainteresowanie. - W jaką sztukę się wkręciłeś?

Uśmiech Taehyunga od razu zszedł z jego twarzy. Mężczyzna spojrzał na blat stołu i zatarł ręce. Jego ruchy wydawały się nerwowe, a mina wyrażała strach. Ji Yoo zszokowało jego zachowanie i wbrew sobie położyła dłoń na jego dużej ręce.

Mężczyzna podniósł głowę na ten gest i spojrzał jej w oczy. Przez jej ciało przeszedł dziwny impuls i dziewczyna zaczerwieniła się, jednak nie zabrała ręki.

Na twarz Taehyunga powrócił uśmiech, jednak wydawał się być on nieco przygaszony.

- Uczelnia urządza jakąś wielką sztukę i wrolowała mnie w zagranie głównego bohatera. - Powiedział mężczyzna spokojnie. Nawet uśmiechnął się arogancko i rozsiadł się wygodniej na krześle. Jednak Ji Yoo i tak wiedziała, że nie powiedział jej wszystkiego.

- Co to za sztuka?

- Coś o miłości. - Odpowiedział i zagryzł wargę. Ji Yoo poruszyła się niespokojnie na jego słowa.

Sztuka była o miłości. Ona musiała pomagać Taehyungowi, głównemu bohaterowi, który z pewnością będzie prawił jakieś miłosne brednie. To nie mogło skończyć się dobrze.

- Będziesz mówił teksty z dram? - Zapytała dla pewności. Sytuacja była tak komiczna, że Ji Yoo już sama nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać.

- Moje życie dotychczasowo zasłaniał mrok. Jednak pojawiłaś się ty ze swoim anielskim światłem. Czyżbyś spadła z nieba? - Zacytował Taehyung i położył rękę na piersi. Ji Yoo zaśmiała się głośno.

- Trafiło mnie prosto w serce. - Powiedziała ze śmiechem i spojrzała na swoją dłoń, która wciąż była złączona z tą Taehyunga. Dziewczyna już zapomniała, jak to jest czuć jego dotyk.

Bo każde wspomnienie było tylko marną imitacją przy tym cudownym cieple, jaką dawała jego dłoń. Przy dotyku jego miękkiej skóry i kościstych palców. Przy nim samym, który siedział naprzeciwko niej, ale mimo to wydawał się być tak daleki.

Ji Yoo podniosła wzrok i drugi raz tego dnia jej i Taehyunga spojrzenia się spotkały. Dziewczyna miała wrażenie, że te ciemne tęczówki wwiercają się w te jej, a następnie schodzą drogą pełną zakrętów w stronę serca, które zaczęło niebezpiecznie szybko bić.

Cisza trwała od dłuższego czasu, a oni po prostu patrzyli na siebie. Kelner zdążył w tym czasie przynieść kawę i babeczkę, jednak oni tego nie zauważyli. Coś zaskoczyło w ich organizmach obronnych, w barierze, którą się odgradzali od siebie nawzajem.

Dopiero po paru kolejnych sekundach, które tak strasznie wolno się przeciągły, Taehyung odzyskał mowę, jednak jego oczy wciąż były jakby za mgłą.

Złapał za swoją babeczkę, wgryzł się w nią i powiedział:

- To może pomogę ci z tym referatem i będzie to moja forma wolontariatu.


  Po pewnym czasie Ji Yoo znów znalazła się na uczelni. Towarzyszył jej szeroki uśmiech, choć dziewczyna sama nie umiała podać jego przyczyny. Czyżby to bliskość Taehyunga go spowodowała? A może to, że referat był już skończony, bo oboje pisali, to co znaleźli, a następnie dodali od siebie parę obrazków rzek? Ich rysunki wyglądały, jak dzieło trzylatka, jednak nie przeszkadzało im to.

    - Naprawdę myślisz, że poważna studentka powinna dodawać w swoim referacie własny rysunek? - Zapytała Taehyunga w kawiarni. Mężczyzna pochylał się nad kartką z kredką w gotowości. Błysnął w jej stronę zębami i powiedział:

  - Ale to przecież nie jest twój własny rysunek, tylko przyszłego aktora występującego w uczelnianej sztuce.

 
   Z tego względu Ji Yoo pewnie przemierzała uczelnię, trzymając swoją pracę pod pachą.

   Dziewczyna szła na ostatni wykład, a potem miała pomagać Taehyungowi w przygotowaniach. Oboje byli ciekawi swojej współpracy, choć jej się odrobinę bali. Oczywiście nie mówili tego sobie, zachowując to dla siebie, jakby poinformowanie drugiej osoby miało ich zabić. Może faktycznie tak było, tylko w sposób mentalny a nie fizyczny.

  - Ji Yoo? Ji Yoo! - Usłyszała nagłe nawoływanie zza pleców. Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła, zmierzającą w jej stronę Ji Sun.

  - Cześć, Ji Sun. - Wymruczała. Ostatnimi czasy polubiła dziewczynę, jednak nie miała zbytniej ochoty na pogawędki. - Spieszę się.

  - Spokojnie, ja tylko chciałam cię poinformować o naszym wyjeździe. - Powiedziała ta z uśmiechem, nie zrażając się odpowiedziami Ji Yoo.

   - Wyjeździe? - Zapytała dziewczyna skołowana.

  - No tak. Odbędzie się za trzy dni. Jedziemy pod namioty, kochana! - Wykrzyknęła roześmiana Ji Sun.

  - Są studia. - Powiedziała Ji Yoo, którą zatkało. - Poza tym nie mam pojęcia, o czym mówisz.

  - No nie mów, że nie pamiętasz. Przecież umówiliśmy się wszyscy, że wyjedziemy. No cóż i tak wszystko jest postanowione. - Trajkotała Ji Sun, nie zwracając uwagi na zdziwioną Ji Yoo. - Za trzy dni widzimy się pod moim mieszkaniem. Stamtąd wyjeżdżamy. - Powiedziała, po czym odeszła, zaczepiając przy okazji pół tuzina innych osób.

  Ji Yoo patrzyła za nią i zapomniała, że się spieszyła. Słowa dziewczyny poważnie ją skołowały. Nie wiedziała, co o tym myśleć.

  Dopiero po chwili Ji Yoo przypomniała sobie, jak w mieszkaniu Taehyunga, Ji Sun podsunęła pomysł wyjazdu. Jednak nikt wtedy nie drążył tematu, a sprawa od razu została zamieciona pod dywan. Dlatego Ji Yoo niczego nie pamiętała.

  - Cholera. - Syknęła i klepnęła się w czoło, a następnie ruszyła szybkim tempem w stronę sali.

 

- Ona wzięła ten wyjazd zupełnie na poważnie. - Powiedziała Ji Yoo, odkładając torbę. Znajdowała się razem z Taehyungiem w sali prób. Dziewczyna nawet nie miała pojęcia, że takie miejsce jest na jej uczelni.

  - W sumie to przyda nam się trochę rozrywki. - Powiedział Taehyung, a wzrok miał wlepiony w scenariusz, który kurczowo trzymał. Z racji tego nie zauważył zaskoczonego spojrzenia Ji Yoo.

  - Zwariowałeś? Przecież ty masz próby do sztuki, to gdzie chcesz niby wyjeżdżać?

  - Mam tę sztukę ćwiczyć z tobą, więc równie dobrze mogę wyjechać, skoro ty też jedziesz i wziąć ze sobą scenariusz. - Powiedział mężczyzna, jakby to było oczywiste i rozłożył ręce.

  Ji Yoo zmierzyła go zaskoczonym spojrzeniem. Jego spokój był dziwny. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt jego poddenerwowania w kawiarni. Ji Yoo miała pewność, że nadal nie wiedziała wszystkiego.
  
  Dziewczyna przysiadła na scenie i objęła się ramionami. W sumie ten wyjazd nic jej nie szkodził. Kiedyś o wiele gorzej mogłaby go potraktować, bo z nikim się nie lubiła. Teraz zyskiwała przyjaciół, choć nie rozumiejąc samej siebie, wciąż ich odtrącała.

  - Może taki wyjazd faktycznie dobrze by zrobił. - Mruknęła pod nosem.

  - Oczywiście, że tak. - Odpowiedział Taehyung, który ją usłyszał i przysiadł obok niej.

  Przez chwilę wspólnie studiowali scenariusz, a ich ramiona stykały się ze sobą. Na usta Ji Yoo powrócił lekki uśmiech.

  - Zaczynaj mówić. - Powiedziała, a Taehyung na jej słowa zeskoczył ze sceny i stanął przed nią.

  Następnie zaczął recytować. Miał odpowiednią mimikę twarzy i gesty. Jego głos brzmiał cicho, jednak wypełniał całą salę swoją chrypą i męskością. Mężczyzna wyglądał jak urodzony aktor.
  
   A Ji Yoo chwytała każde jego słowo i nie potrafiła się na niczym innym skupić. Mogła dowoli wpatrywać się w jego twarz, bo wiedziała, że mężczyzna odbierze to jako sprawdzania go jako aktora. Dlatego dziewczyna korzystała z tej szansy, łapała się jej jak tonący koła ratunkowego.

   Dziewczyna była oczarowana jego grą i zachowaniem. Gdy jeszcze go nie lubiła, miała go za beztalencie, podczas gdy cała uczelnia huczała o tym, jaki jest zdolny. Teraz Ji Yoo była pewna, że byłaby jego jedną z najwierniejszych fanek.

  Nagle Taehyung oderwał wzrok od papieru i przeniósł go na dziewczynę. Mężczyzna przełknął głośno ślinę i uśmiechnął się szeroko. Następnie wypiął pierś i zaczął mówić zupełnie innym tonem głosu, by rozbawić dziewczynę. Ta roześmiała się głośno na widok jego z wypiętą klatą i zrobionym dziubkiem.

  - Nadąłeś się jak kogut, który ma wskoczyć na kurę. - Powiedziała Ji Yoo z szerokim uśmiechem, powstrzymując śmiech.

  Taehyung spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami, a następnie zaczął się tarzać po podłodze ze śmiechu. I pomyśleć, że Ji Yoo zaczęła go mieć za dojrzalszego.

  Po chwili sama zaczęła się głośno śmiać. Emocje ostatnich dni wzięły górę i skumulowały się w jeden wielki śmiech. Zupełnie jak wtedy, gdy stała razem z Seo Yoon pod drzwiami Taehyunga i obsmarowała je jajkami.

   - Ji Yoo, zepsułaś cały klimat! - Krzyknął Taehyung, a jego oczy były pełne łez od śmiechu.

  - To ty zacząłeś, wielki mi aktorzyno! - Odparsknęła i wytarła łzę umykającą z jej oka. - Dobra, a teraz na poważnie.

  Po tych słowach wykonała ruch ręką, zachęcając go do dalszej pracy. Taehyung uśmiechnął się arogancko w jej stronę, a w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk.

   Mężczyzna otrzepał się z niewidzialnego kurzu i ponownie chwycił scenariusz. A potem zaczął mówić. Jego głos ponownie otulił Ji Yoo, choć tym razem słowa były zupełnie inne, a jego wzrok ani razu nie pomknął w stronę kartek, ponieważ utkwiony był w dziewczynie.

  - Kocham cię, a jednocześnie nienawidzę. Jestem kochanym, a jednocześnie nienawidzony przez ciebie. Oboje czujemy to samo, choć tak trudno nam to przemóc. Unikając się, wciąż na siebie natrafiamy i cieszymy się z tego, bo to nasza jedyna szansa spotkania. Nie przyznamy się do tego, bo oznaczałoby to przegraną. Przegraną w życiu, w honorze, w godności. Dlatego żyjemy z dnia na dzień, licząc, że w następnym życiu, gdy znów się spotkamy, będziemy mądrzejsi. Bo teraz nie damy ze sobą rady, więc nawet nie próbujemy. Jesteśmy za słabi na bycie ze sobą.

   Jego wzrok był cały czas utkwiony w dziewczynie, a jego mina nie wyrażała zupełnie nic. Co pewien czas w jego oczach można było wykryć błysk bólu bądź rozpaczy.

  Ji Yoo poczuła jak jej nogi się trzęsą. Z trudem wstała z siedzenia i ruszyła w jego stronę. W gardle miała wielką gulę, jego ścianki były suche, a ona nie miała dość siły, żeby przełknąć ślinę.

   W jej oczach tworzyły się łzy, usta powoli wykrzywiały się w podkówkę. Noga za nogą truptała i próbowała utrzymać równowagę. Ręce trzęsły jej się niemiłosiernie.

  Skąd to zachowanie? Bo to wszystko było cholerną prawdą. Prawdą, która bolała. Prawdą, która została właśnie odkryta, a Ji Yoo tak bardzo pragnęła ją przykryć najpiękniejszym kłamstwem. Jednak było na to za późno, bo słowa były wypowiedziane.

  Gdy już stanęła przed Taehyungiem, spojrzała mu w oczy. Jego mina nie zdradzała zupełnie nic. Po prostu na nią patrzył. Dziewczyna wyszarpnęła mu scenariusz z ręki, spojrzała na niego, a następnie w końcu przełknęła ślinę.

  Później wyszła. Nie oglądając się za siebie, nie mówiąc nic. Może jej reakcja była zbyt przesadna. Jednak wiedziała, że gdyby tam została, to zalałaby się łzami albo umarłaby od siły niewypowiedzianych słów, które zostały wypowiedziane w tak nieoczekiwany sposób.

  I Ji Yoo już nie wiedziała, co bolało bardziej. To, że te słowa były tak cholernie prawdziwe, czy to, że Taehyung nie mówił ich naprawdę, bo znajdowały się one w scenariuszu, podczas gdy ona wzięła je za wyznanie mężczyzny.
  
 
 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top