17

 Ji Yoo stała jeszcze przez chwilę zszokowana. Miała łzy w oczach, a serce nie potrafiło wrócić do normalnego rytmu. Wciąż w jej głowie brzmiał głos Taehyunga. Te słowa były tak piękne, że aż bolały. Jednak czy mogła wierzyć w ich prawdziwość?

Dziewczyna wielokrotnie słyszała na uczelni o talencie aktorskim Taehyunga. Chłopak był ze wszystkich stron wychwalany i każdy mówił, że niedługo zaistnieje w showbiznesie. Miał wszystko. Talent, wygląd i charyzmę. I wszystkich tych trzech cech mógł w tym momencie użyć na niej.

Jednak tak trudno było mu nie uwierzyć. Ji Yoo chciała się poddać jego słowom i móc oddychać nimi, i zapachem chłopaka. Pragnęła, żeby jej marzenie, które dopiero wykiełkowało, mogło zostać spełnione. Jednak to nie było takie łatwe, bo głosik w jej głowie wciąż wspominał o NaMi.

Czy chłopak pocałował ją, by zrobić jej na złość? Może chciał tym powstrzymać Jimina i dać jej coś do zrozumienia. Jednak dlaczego nie pocałował po prostu jej i nie odepchnął chłopaka? Taehyung był naprawdę dziwny i nieodgadniony. Jeśli kiedykolwiek przeszło jej przez myśl, że ten chłopak mógłby być przewidywalny, to musiała się czegoś naćpać i widzieć wszystko w różowych odcieniach. A rzeczywistość miała w sobie też mroczną czerń i trzeba było z nią trwać.

Ji Yoo trudno było się skupić na czymkolwiek. Miała iść teraz z matką do kuchni i pomóc jej przy obiedzie. Jednak ona wciąż stała w salonie i patrzyła w miejsce, gdzie przed chwilą stał Taehyung. Ciężko było jej poskładać myśli, a fakt, że jej rodzice wszystko słyszeli i z pewnością chcieli o tym porozmawiać, niczego nie ułatwiał. Dziewczyna dobrze wiedziała w jakim celu miała się udać do kuchni. I z pewnością nie był to obiad, bo ona oczywiście nie potrafiła gotować.

Taehyung za ten czas miał pójść do łazienki i przemyć rany. Jej matka patrzyła w ślad za nim, jednak on nie odwracał wzroku od Ji Yoo. Chłopak z chęcią przyjął zaproszenie na obiad, jednak dziewczyna nie była taka szczęśliwa. Chciała mieć cholerny spokój. A zamiast tego dostała niestabilność emocjonalną i ciągłe zmiany nastroju. Pierwszy raz w życiu czuła się jak prawdziwa kobieta.

Gdy dziewczyna ruszyła w końcu w kierunku kuchni, jej nogi były jak z waty. No dobra, tylko jedna. Druga była ciężka jak słoń i dodatkowo niemiłosiernie bolała. Ji Yoo czekała tylko na dzień, w którym będzie mogła zdjąć ten gips i chodzić jak człowiek. Aktualnie pozostało jej udawanie mumii i straszenie dzieci. Co też jej nie wychodziło, bo nie miała do tego głowy. Ale kto wie, wszystko jest możliwe.

Będąc w kuchni Ji Yoo zabrała się za jedyne, co potrafiła. Wstawiła wodę na herbatę, myśląc, że jej robota jest skończona. Dziewczyna rozsiadła się wygodnie na stołku, a matka spojrzała na nią spod byka. Kobieta wyjęła zza siebie koperek do pokrojenia i podała go dziewczynie. Ta przewróciła oczami i wzięła się za maltretowanie warzywa.

  - To twój chłopak? - Zagadnęła jej matka i spojrzała na nią spod rzęs. Ji Yoo w tym czasie ostrzej wbiła się w koperek, a nóż zapiszczał o tackę. Jeszcze jedno takie pytanie, a będzie się czuła jak gwiazda sztuk walki, która potrafi rozwalać deski.

- Nie, to tylko kolega. - Powiedziała z zaciśniętymi ustami i zwolniła krojenie do jeszcze powolniejszego tempa. Każdy normalny człowiek już dawno by skończył, jednak ona nie była nawet w połowie. Mimo tego dziewczyna myślała, że pędzi jak kuna i specjalnie chciała zwolnić, by nie dostać czegoś trudniejszego.

- Nie wygląda. Co prawda nie jest tak cudowny jak Jin, ale myślę, że pozwoliłabym ci się z nim umawiać. Widoczne jest, że mu na tobie zależy. Ta jego przemowa nawet mnie złapała za serce. - Powiedziała jej matka i wzięła się za krojenie cebuli. Dzięki temu dziewczyna mogła udawać, że łzy w jej oczach pojawiły się od warzywa i bezproblemowo potarła powieki.

- To tylko gra, mamo. - Powiedziała cicho. Dobrze wiedziała, że jej słowa bardzo zainteresowały kobietę, jednak nie dbała o to. Nie miała zamiaru udawać, że jest inaczej i robić sobie nadziei. Nadzieja matką głupich, a ona nie chciała wyjść na tą głupią, tylko z powodu durnego zauroczenia.

- Jaka gra? - Zagadnęła matka, jednak Ji Yoo niedane było odpowiedzieć. Do kuchni wparował właśnie Taehyung ze świeżo umytymi włosami i z plastrem na brwi. Wyglądał olśniewająco, a przylegający top dopełniał wszystkiego. Dziewczyna zagryzła wargę na jego widok i szybko wzięła się za krojenie koperku. Teraz chciała już zakończyć jak najszybciej robotę i po prostu się ulotnić.

- Może pomóc? - Zapytał Taehyung, a Ji Yoo zadrżała na dźwięk jego głosu. Za dużo przypominał i za bardzo na niego reagowała. Co się z nią, do cholery, działo?

Dziewczyna zaczęła mocno uderzać nożem w tackę do rytmu swoich myśli, które wygrywały melodię:

Spierdalaj Kim kurwa Tae kurwa Hyung.

- Jasne. - Odpowiedziała matka, widząc, że jej córka nie ma zamiaru. Coś pomiędzy tą dwójką było nie tak, a ona musiała ich dokładnie obserwować, aby się dowiedzieć, co to takiego. Dlatego postanowiła zamknąć ich w kuchni, jak jakieś stworzenia w klatce i patrzeć, co zrobią.

Oczywiście nie zamknęła ich tak dosłownie. Kuchnia nawet nie miała drzwi. Zresztą ona musiała być w niej i pilnować obiadu. Dlatego podała Taehyungowi i Ji Yoo ziemniaki do obierania i zaczęła im się przyglądać.

Oboje wzięli po kartoflu i spojrzeli na niego, jak na przybysza z kosmosu. Nie potrafili obierać ziemniaków i nie mieli teraz zamiaru się uczyć. Taehyung chciał porozmawiać z Ji Yoo, a ona nie miała ja to najmniejszej ochoty. I tu cały plan matki i Taehyunga walił się na łeb na szyję, bo dziewczyna z natury była bardzo uparta.

Ji Yoo zaczęła mozolnie obierać swojego kartfola. Jego skórka odpadała wraz z dobytkiem. Gdy dziewczyna skończyła swoją robotę, w jej rękach nie było nic, bo wszystko leżało na podłodze.

- Ludzie wpieprzają powietrze, gdy mówią o jedzeniu ziemniaków, czy jak?! - Wykrzyknęła w końcu na całą kuchnię, widząc, że wiaderko na kartfole, jest wciąż puste, a podłoga zapełnia się odpadkami jej pracy.

- Jezus Maria, coś ty zrobiła?! - Odkrzyknęła jej matka i złapała się za głowę. Taehyung bardzo długo wstrzymywał śmiech, jednak w końcu nie wytrzymał i roześmiał się głośno. Na co Ji Yoo zmierzyła go mroźnym spojrzeniem, uciszając go tym samym. To był ich jedyny kontakt po słowach chłopaka w salonie. Jak widać bardzo romantyczny.

- No obrałam ziemniaki, tak? - Odpowiedziała i wypchnęła językiem policzek. To ona się naharowała jak dziki wół dla jakiegoś obiadu, a zaraz się okaże, że nie będzie, co jeść przez pomysły jej matki.

- Ty je zniszczyłaś, dziewczyno! - Powiedziała głośno jej matka i wzięła ścierkę z półki, a następnie zaczęła bić nią o plecy Ji Yoo. - Sio z mojej kuchni!

- Swoją masz w domu! - Krzyknęła na odchodne Ji Yoo i zakryła głowę rękami przed świszczącą, śmierciożerną ścierką.

- To ja poświęciłam dla ciebie ziemniaki, które kupiłam na promocji, a ty je tak zniszczyłaś. Wierzyłam w ciebie, moja droga. - Powiedziała kobieta smutnym głosem, tak jakby Ji Yoo wybiła całą jej rodzinę. A przecież wtedy musiałaby zabić siebie samą, a tego nie mogła zrobić całemu światu. Była bardziej potrzebna niż pszczoły. Przynajmniej według  siebie samej. - No cóż, muszę użyć swojego planu B. - Dopowiedziała matka Ji Yoo i wyjęła z lodówki mrożoną zapiekankę.

Ji Yoo tylko westchnęła i przewróciła oczami. Oddaliła się z kuchni i już miała iść do salonu, gdy nagle coś zrozumiała. Z ogromnym bananem na twarzy zatrzymała się na środku korytarza, tak, że Taehyung, który również został wygoniony, wszedł w jej plecy. Dziewczyna chwilowo zapomniała o całej skomplikowanej sprawie z nim i zapytała go:

- Słyszałeś, co powiedziała moja matka?

- Słyszałem. - Odpowiedział ze smutnym wyrazem twarzy. Jednak nie wiedział, co tak cieszyło Ji Yoo. W końcu jej matka trochę jej nagadała, a ona powinna teraz ostrzyć na nią pazurki. A ona zamiast tego sterczała przed nim z wielkim uśmiechem i widocznym dołeczkiem.

- Ona we mnie wierzy, Tae! I ma mnie za dobrą! - Krzyknęła dziewczyna i roześmiała się głośno ze szczęścia. Taehyung stał jak wryty i po prostu na nią patrzył. Nie mógł uwierzyć w słowa dziewczyny i po chwili powiedział cicho:

- A tego nie słyszałem.

  Po niecałej godzinie matka Ji Yoo postawiła na stole parującą zapiekankę. Wszyscy byli już strasznie głodni i przed chwilą robili zawody, komu głośniej zaburczy w brzuchu. Było przy tym dużo śmiechu, a Ji Yoo rozluźniła się i dobrze się bawiła. Nawet z siedzącym obok Taehyungiem, który co pewien czas zerkał w jej stronę.

Dziewczyna jako pierwsza rzuciła się na zapiekankę i zaczęła ją zajadać. Uwielbiała to uczucie, gdy mogła zjeść coś naprawdę dobrego. W duchu cieszyła się, że zepsuła ziemniaki, bo teraz pewnie biegłaby z obiadem do łazienki, by jak najszybciej go spłukać. Oczywiście zatkałaby tym samym całą kanalizację, ale to nie było dla niej ważne.

  Ji Yoo aktualnie była w siódmym niebie i niczym się nie przejmowała. Jedzenie naprawdę wspaniale wpływało na człowieka. I po co kupować w aptekach antydepresanty, kiedy takie smakołyki są pod nosem? Albo po co marnować powietrze na jakieś ziemniaki, kiedy można było tak pożywnie zjeść? Na te dwa pytania Ji Yoo nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. Zresztą i tak jakoś bardzo jej nie szukała. Miała zbyt dobry humor, by się przejmować trudnymi pytaniami.

   - Taehyungie, czy wiesz, że jeszcze do niedawna Ji Yoo była w szczęśliwym związku ze wspaniałym chłopakiem? - Zapytała nagle matka Ji Yoo, a cały zapał i dobry humor dziewczyny wyparowały. Czemu ta kobieta zawsze musiała we wszystko ingerować? Jeszcze chwila, a wyląduje za drzwiami z tymi swoimi reklamówkami i zajebistymi pytaniami.

  - Ach, wiem. - Powiedział Taehyung i ledwo przełknął kawałek zapiekanki, gdy zobaczył, jak dwie kobiety się w niego wpatrują. - Jin to naprawdę wspaniały człowiek. - Dopowiedział pod wpływem ich spojrzenia, a Ji Yoo po raz kolejny tego dnia wypchnęła językiem policzek i przewróciła oczami. Pieprzony lizus. Jej matce na jego słowa od razu oczy się zaświeciły i widać było, jak jej sympatia do niego rośnie. Od razu zaczęła temat byłego Ji Yoo, a Taehyung podłapał. I tak minęła połowa obiadu, gdy oboje wspólnie wymieniali uwagi na temat złotego Kim SeokJina.

Ji Yoo miała tego wszystkiego dość. Jedynie jedzenie ją ratowało. Była cała spięta i chciała, jak najszybciej wyjść. Jednak dobrze wiedziała, że nie może. Z racji tego wbiła wzrok w prawie pusty talerz i próbowała za wszelką cenę nie słuchać rozmowy jej dwóch wrogów.

Nagle dziewczyna poczuła jak na jej udzie ląduje, uspokajająca ręka Taehyunga. Dziewczyna podniosła szybko głowę i zobaczyła, jak ten posyła jej długie spojrzenie. Ji Yoo zarumieniła się pod jego wpływem i zaczęła się przypatrywać dużej ręce chłopaka.

Miał naprawdę długie palce, które teraz delikatnie ją głaskały. Dziewczyna drżała pod jego dotykiem i nie mogła oderwać wzroku. Nagle uświadomiła sobie jedną rzecz.

Masaż! Przecież doktor kazał zrobić go Taehyungowi. A Ji Yoo w dodatku obiecała, że tego dopilnuje! Dziewczyna szybko spojrzała na chłopaka i spaliła buraka, gdy zobaczyła, jak ten się w nią wpatruje z aroganckim uśmieszkiem. Więc jednak on też pamiętał. A jego mina mówiła, że niedługo spełni swoje przyrzeczenie, na co Ji Yoo szybko odwróciła wzrok.

Po jakże cudownym obiedzie Ji Yoo wstała jak najszybciej od stołu. Tym samym przez swoją niezdarność wylała herbatę na krocze swojego ojca. Ten krzyknął i podskoczył, a następnie biegiem ruszył do łazienki jak oparzony. W sumie taki był i to przez własną córkę, która z szoku zasłoniła usta rękami. Och, już wolałaby, żeby ta herbata poleciała w stronę Taehyunga. Wystarczyłoby, żeby grawitacja trochę inaczej zadziałała, a ktoś inny teraz cierpiałby w łazience. Gdy spojrzała w stronę chłopaka, ten miał szok i przerażenie wypisane na twarzy. Najwidoczniej myślał o tym samym, bo jego ręce były niebezpiecznie blisko jego interesu. W końcu na stole zostały jeszcze trzy herbaty, a Ji Yoo wciąż przy nim siedziała. W końcu, gdy dziewczyna zobaczyła, jak potraktowała swojego ojca, aż usiadła z wrażenia. Co jeszcze ją spotkać w ten straszny dzień?

Za to matka dziewczyny wyglądała, jakby nie przejmowała się całą sytuacją. Zbierała powoli rzeczy ze stołu i zerkała w stronę łazienki. Nagle wypaliła:

- I co niby go tak boli? Przecież on tam nic nie ma.

Ji Yoo na jej słowa spojrzała na kobietę przerażona i wolała nie odpowiadać. Właśnie oparzyła krocze swojego ojca i dowiedziała się o nim nowej rzeczy. Wolała nie wiedzieć więcej, więc jak najszybciej ruszyła w stronę swojej sypialni. Czuła, że zaraz dostanie poważnej migreny.

Nie wiedziała, że Taehyung podąża za nią jak cień. Gdy miała zamknąć drzwi, ten pojawił się znienacka i przytrzymał je. Wyglądał dosyć groźnie. Miał dzikie spojrzenie i lekko roztrzepane włosy. Jego kości policzkowe były widoczne, a on sam powoli podążał w jej stronę. Jak lew czający się na sarnę. Dobrze wiedział, że sarna będzie jego, więc się nie spieszył. Zamiast tego tworzył moment i uśmiechał się cwaniacko. Każdy jego krok wyrażał klasę, a on żuł gumę. Wygladalo to dziwnie zajebiście i Ji Yoo poczuła, jak robi jej się gorąco.

Nagle Taehyung dopadł jej i wpił się w jej usta. A ona nawet nie miała siły protestować. Zaczęła oddawać wszystkie jego pocałunki, które miały smak mięty. Ten powoli sunął rękami po jej ciele, a ona wplotła palce w jego włosy. Chłopak ugryzł ją w wargę, a następnie ją polizał. Później znów przyciągnął ją do siebie i wsunął język w jej usta. Prowadzili między sobą walkę i nie mogli przestać. Byli zbyt sobą pochłonięci. Nagle dłoń chłopaka przeniosła się z jej brzucha na udo. Taehyung oderwał się od niej i spojrzał na nią płonącym wzrokiem, a następnie zapytał:

- Pamiętasz o masażu?

Ta tylko kiwnęła głową, bo nie miała siły odpowiadać. Taehyung zbyt ją kręcił i przyciągał ją w swoją stronę. Dziewczyna nie miała go dość i chciała go więcej. Pragnęła czuć jego dotyk na swoim ciele i jego pocałunki na ustach. Także nie protestowała, gdy on wpił się ponownie w jej wargi, a jego dłoń masowała, z początku delikatnie, jej udo. Później coraz bardziej wzmacniała uścisk, a dziewczyna cicho jęczała. Cała sytuacja była cudowna, a Ji Yoo nie mogła się nią nacieszyć. Zwłaszcza dotykiem Taehyunga na swoim udzie i jego okrężnych ruchach. Dziewczyna oddawała wszystkie jego pocałunki i błagała niemo o więcej. On jakby to wyczuwał, bo jego ruchy były coraz bardziej zdecydowane, a masaż robił się ostrzejszy.

Gdy Ji Yoo ściągała z Taehyunga koszulkę, do sypialni weszła nagle jej matka. Kobieta spaliła rumieńca, gdy zobaczyła swoją córkę w takiej sytuacji. Jednak nie wycofała się, bo wiedziała, jak ważne jest to, co zamierzała powiedzieć.

Kobieta trzymała w ręce telefon Taehyunga i zwróciła się w jego stronę:

- Przepraszam, ale nie nadążam za tymi technologiami. Dlatego niechcący odebrałam połączenie do ciebie, a jakaś dziewczyna ma ci coś do przekazania. - Na jej słowa Taehyung i Ji Yoo, którzy byli cali czerwoni, odsunęli się szybko od siebie. Dziewczyna spięła się i wpatrywała w swoją matkę. Ta tylko patrzyła na nią, jakby chciała dodać jej otuchy. Pierwszy raz w życiu tak bardzo przejęła się tym, co miało się przydarzyć jej córce. Kobieta podała telefon Taehyungowi, uprzednio włączając głośnik. Ten wziął go od niej, a Ji Yoo spojrzała mu przez ramię.

Na ekranie znajdowało się zdjęcie roześmianej NaMi. A później usłyszała jej słowa, które złamały jej serce po raz drugi:

- Taehyungie, ta noc była przecudowna. Dzisiaj o tej samej porze. Kupię wino.

 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top