11

  Po niecałej godzinie od wypadku Ji Yoo i Taehyung znajdowali się w seulskim szpitalu. Jimin postanowił wziąć psa Taehyunga i wrócić do domu. Oczywiście nie zrobił tego dobrowolnie, tylko po długich namowach Ji Yoo i groźnych spojrzeniach zazdrosnego Taehyunga. Ten drugi raz nawet, gdy dziewczyna akurat nie patrzyła, zbyt zajęta swoją złamaną nogą, wykonał w jego stronę gest, jak przejeżdża sobie palcem po gardle. Na ten widok Jimin przełknął głośno ślinę i szybko pożegnał się z Ji Yoo, która już po chwili jechała taksówką w stronę szpitala. Taehyung oczywiście wepchał się do pojazdu wraz z nią i nic sobie nie robił z jej wściekłych spojrzeń. Za to bardzo często doglądał jej nogi i robił przy tym minę smutnego szczeniaczka. To jeszcze bardziej drażniło Ji Yoo, bo dobrze wiedziała, że to tylko jego gra, by przestała być na niego zła. Jednak ona się nie dała i twardo spoglądała za szybę samochodu. Po chwili udawała, że występuje w teledysku. Byłoby to całkiem miłe, gdyby nie fakt, że w tle nie grała muzyka, noga wciąż ją rwała, a obok niej siedział ten śmierdzący gad. Jeśli dziewczyna będzie mieć założony gips na nodze, to przynajmniej będzie miała jak odpłacić się temu pasożytowi, czyhającemu na jej cenne życie. No kto by pomyślał, że człowiek o zdrowych zmysłach posyłałby w jej stronę, to przerażające stworzenie, które prawie ją zabiło? Ach, no tak. Taehyung na pewno nie był człowiek o zdrowych zmysłach. To wszystko tłumaczyło. A jego piesek na pewno nie był przerażający. Jednak Ji Yoo wolała go przez pewien czas unikać. W końcu przezorny zawsze ubezpieczony.

  W szpitalu było pełno ludzi, a śpiące dzieci, które nie mogły zasnąć, krzyczały na cały budynek. Ji Yoo z racji tego, że z ich dwójki to ona była tą nerwową, nie mogła wytrzymać zaistniałej sytuacji i wciąż zaciskała pięści, mrucząc obelgi pod nosem. Skierowane one były w stronę sprawcy całego zamieszania, który jakby nigdy nic, stał obok niej i popijał napój z wodopoju. Spod kaptura wychodziły mu długie blond włosy, a jego ciemne oczy obserwowały wszystkich wokół. Stał oparty o ścianę z leniwym uśmieszkiem, jakby cała sytuacja niezmiernie go bawiła. Czarny dres wyglądał na nim bardzo dobrze, a sam chłopak wciąż był mierzony spojrzeniem przez jakąś kobietę bądź nastolatkę. 

   Natomiast Ji Yoo siedziała rozłożona na pięciu krzesłach i ani myślała się stamtąd ruszyć. Wszyscy przechodzący obok niej ludzie, obrzucali ją oburzonymi spojrzeniami. Dziewczyna nic sobie z nich nie robiła. Żeby podkreślić swoją tragiczną sytuację, co pewien czas jęczała bądź krzyczała na cały szpital, jak bardzo ją boli. Swoją drogą była to prawda, jednak dziewczyna i tak odstawiała cały ten teatrzyk, wyolbrzymiając nieco swoją sytuację. Dopóki nie musiała ruszać nogą, wszystko było w porządku. Jednak całe to zainteresowanie Taehyungiem dosyć ją denerwowało. Zresztą jak sama jego obecność. 

   Każdą dziewczynę, która tylko mierzyła go spojrzeniem, miała ochotę najpierw spoliczkować, a potem wytargać za włosy. Nie mogła jednak tego zrobić przez bolącą nogę i pewną reakcję chłopaka. Pocieszała się tą myślą, że gdy już będzie mieć gips, to zostaną dołączone do niego kule. A ona użyje ich do pobicia tych wszystkich dziewuch, wspomagając się dodatkowo obandażowaną nogą. Uśmiechnęła się na tą myśl i już nie mogła się doczekać wizyty u lekarza. Jednak kolejka była bardzo długa, a Ji Yoo zaczynała się coraz bardziej denerwować. W końcu, gdy zobaczyła, jak Taehyung reaguje po raz kolejny na jakąś dziewczynę uśmiechem, wypaliła:

   - Długo jeszcze? Chcę już mieć to za sobą i mieć cię już wreszcie z głowy. 

  - To potrwa co najmniej sześć godzin. - Odpowiedział Taehyung z westchnieniem, a widząc jej naburmuszoną minę i gotowość do krzyku, szybko dodał: - Ale oczywiście sprawdzę, co się da zrobić. - Po czym odszedł wolnym krokiem w stronę recepcji, a dziewczyna odprowadziła go wzrokiem. Zobaczyła, jak chłopak próbuje swojego uroku osobistego na pewnej pielęgniarce. Ji Yoo wywróciła na ten widok oczami. Pieprzony podrywacz. 

   O dziwo, pielęgniarka zaczęła się uśmiechać szeroko, ukazując tym samym poważne braki w uzębieniu. Czarne wyloty wyglądały, jak nowa galaktyka, a Ji Yoo wzdrygnęła się na ten widok. Zobaczyła, że Taehyung również się przeraził i zrobił dwa kroki do tyłu. Jednak pielęgniarka nie przestawała się uśmiechać, a dodatkowo swoimi długimi, czarnymi pazurami, zaczęła głaskać chłopaka po twarzy. Ten obrzydzony odwrócił się w stronę Ji Yoo z błagalnym wyrazem twarzy. Jednak ona zaśmiewając się do łez, pozostała nieuległa. Pomachała mu ręką, by dalej odgrywał swoją rolę przed pielęgniarką. Taehyung przełknął głośno ślinę, zapewne powstrzymując nadchodzące wymioty i spojrzał kobiecie głęboko w oczy. Na co ta spadła z krzesła. Chłopak szybko wychylił się przez ladę i po prostu patrzył na nią, jak leżała wygięta pod nieodpowiednim kątem. Wysunął drążącą rękę w jej stronę, na co ta ja odepchnęła głośno krzycząc. Najwidoczniej cały urok prysł, a wielka miłość wygasła. Po chwili pielęgniarka już była odprowadzana przez swoje koleżanki w stronę jednego z gabinetów lekarzy. 

  Taehyung wrócił do Ji Yoo z nieokreślonym wyrazem twarzy. Podniósł jej głowę z pierwszego krzesła i usiadł na nim. Krzesło były tak słabe, że zatrzeszczało pod jego ciężarem. Ji Yoo wcześniej widziała, jak rozpadło się pod pewnym facetem, który cierpiał na nadwagę. Zostało z niego tylko rozłożone drewno, a mężczyzna szybko uciekł, zasłaniając w biegu twarz. Co najmniej jakby był włamywaczem bądź złodziejem. Taehyung położył ostrożnie głowę dziewczyny na swoich kolanach i zaczął ją głaskać. Było to całkiem miłe, więc Ji Yoo nie odzywała się. 

  - Dlaczego ja zawsze wszystko psuję? - Zapytał nagle przygaszony Taehyung, a Ji Yoo poruszyła się nieznacznie na jego słowa. Chłopak po prostu miał taki dar i był lekką niezdarą. Jednak o dziwo ona wcale nie miała mu tego za złe, bo lubiła te cechy w nim.

  - Naprawdę nie wiem. - Odpowiedziała szczerze. - Po prostu taki już jesteś. Taki się urodziłeś. 

  - Urodziłem się debilem. - Odpowiedział i spuścił głowę. Ji Yoo już miała mu powiedzieć, że wcale tak nie jest, bo ona uważa go za naprawdę inteligentnego i wartościowego chłopaka, gdy zobaczyła, jak ten się trzęsie pod wpływem śmiechu. Po chwili już oboje się śmiali, a Ji Yoo prawie spadła z wszystkich pięciu krzeseł.  

   - Przez ciebie nie będę mogła teraz tańczyć. - Powiedziała nagle zamyślona dziewczyna.

  - Przecież ty nie tańczysz. - Odpowiedział zaskoczony Taehyung. 

  - Ale mogłabym, gdyby mi się chciało. 

  Taehyung skwitował jej słowa skinięciem głowy, jakby powiedziała, coś naprawdę mądrego. Siedzieli w miarę grzecznie w poczekalni i nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. To znaczy wiedzieli. Aktualnie zajmowali się przeglądaniem gazet i wyrywaniem z nich, coraz to lepszych stron. Każda dotyczyła różnego rodzaju chorób i ich trwania. Niektóre obrazki tak bardzo mroziły krew w żyłach, że Ji Yoo wciąż zastanawiała się, czy nie jest na coś chora. A co jeśli ona nie złamała nogi, tylko zrobiła z nią miliard innych rzeczy? Dziewczyna teraz co chwilę spoglądała na swoją nogę i obawiała się tego, w jakim stanie ją za chwilę zastanie. W końcu mogła stać się nagle zielona albo rozrosnąć się na całą poczekalnię, zduszając tym samym wszystkich wokół. Co prawda niektórym by tego nawet życzyła, ale tu też chodziło o jej życie, do cholery. Bardzo cenne życie, którego nie chciała tracić, a o które po tych wszystkich gazetkach zaczęła się poważnie martwić. Ji Yoo mimo wszystko była okropnie przewrażliwionym człowiekiem i wszystko potrafiło nią poruszyć. Mogło zdarzyć się również tak, że jej noga po prostu dostałaby skrzydeł i nagle by odleciała. Dziewczyna miała wielką nadzieję, że w takim przypadku spełniłaby jej ostatnią prośbę i z całej pety uderzyłaby w głowę Taehyunga.

   Taehyunga, który ze skupionym wyrazem twarzy studiował gazetkę, trzymaną w rękach. Taehyunga, którego grzywka opadała na oczy, a on co chwilę ją poprawiał. Taehyunga, który tak cudownie zagryzał wargę i wpatrywał się w ukazany obrazek na ostatniej stronie. Dziewczyna już miała, coś powiedzieć, że to pewnie jego pierwszy raz w życiu, gdy coś czyta, choć i tak jest na to za tępy i woli skupiać się na obrazkach, gdy nagle Taehyung podniósł wzrok. Jego twarz rozjaśnił ten szeroki, kwadratowy uśmiech. Ji Yoo już miała odpowiedzieć mu tym samym, gdy zobaczyła, że to nie do niej. Wściekła odwróciła wzrok, spodziewając się jakiejś dziewczyny, która z pewnością trafiłaby na jej czarną listę. Jednak ogromnie zdziwiła się tym, co zobaczyła. 

   Niedaleko nich stał mały szkrab, który ledwo co dreptał na swoich nóżkach. Dzieciak śmiał się przeraźliwie i był niesamowicie radosny.Miał śliczne ciemne włoski i oczy. Zaczął powoli podchodzić do nich z tym samym uśmiechem. Nagle szybko się zawrócił i podbiegł do swojej mamy. 

   - Widzisz. Dziecko ledwo cię zobaczyło, a już spierdoliło. - Powiedziała Ji Yoo, docinając Taehyungowi. 

  - Widzisz. Młody ledwo co szedł w moją stronę z ogromnym uśmiechem. Jednak pewna jędza podniosła na niego wzrok i aż nauczył się biec w ucieczce przed nią. - Odpyskował jej chłopak z uśmiechem pełnym wyższości. Ta przewróciła oczami i już miała mu coś powiedzieć, gdy nagle ich temat rozmowy, który odszedł za daleko, wywrócił się i zaczął głośno płakać. Taehyung nie namyślając się długo, podbiegł od razu do niego i wziął go na ręce, całując w czoło. Ji Yoo na ten widok zakręciły się łzy w oczach i poczuła ciepło w żołądku. Taehyung trzymał dziecko i zaczął je lekko kołysać, by po chwili je uspokoić. Szkrab patrzył na niego dużymi oczami i i wycierał piąstkami mokre oczy. Chłopak pomógł mu w tym, uśmiechając się uroczo i kwadratowo. To był najpiękniejszy uśmiech u Taehyunga, jaki Ji Yoo kiedykolwiek widziała. Niezauważalnie otarła własne łzy, nie wiedząc, że wciąż uśmiecha się delikatnie. Nagle do chłopaka podbiegła matka chłopca i delikatnie przejęła od niego swoje dziecko. Kobieta uśmiechała się szeroko i dziękowała mu wylewnie, a Taehyung wydawał się być zawstydzony całą sytuacją. Podszedł do Ji Yoo i dopiero wtedy zdobył się na arogancki uśmiech i powiedział:

 - No przyznaj, że poruszyłem to twoje lodowate serce i już mam wygrany zakład w kieszeni. 

 - Nie ma nawet takiej opcji. Zachowałeś się jak zwykły pedofil. Na miejscu tej kobiety pobiłabym cię torebką. - Odburknęła chłopakowi, nie chcąc mu przyznać racji. No dobra. Nie zakochała się w nim. Jednak wiedziała, że Taehyung faktycznie poruszył jej serce i coś nieodwracalnie się zmieniło. Ta scena była zbyt urocza, by mogła zostać tak nagle zapomniana. 

 - Na miejscu tej kobiety zrobiłabyś wszystko poza pobiciem mnie. - Powiedział Taehyung, przyglądając jej się badawczo. Dziewczyna lekko zarumieniła się i powiedziała;

 - W takim razie zadzwoniłabym na policję albo zaczęłabym krzyczeć na cały szpital. - Powiedziała udając poważną, aby Taehyung odebrał jej słowa na serio. Chłopak zaczął kręcić głową na jej słowa i już miał coś odpowiedzieć, gdy nagle przeszkodził im lekarz:

- Panna Lee Ji Yoo zapraszana do gabinetu. - Powiedział starszy mężczyzna z bródką, a następnie wycofał się do pomieszczenia, z którego przed chwilą wyszedł. 

 - Dlaczego musi informować wszystkich, że jestem panną i nikogo nie mam? - Burknęła Ji Yoo. - Mógłby tę informację zachować dla siebie i łaskawie wsadzić ją sobie w dupę. - Następnie dziewczyna, przy pomocy Taehyunga, podniosła się z krzeseł. Gdy stanęła na obu nogach syknęła głośno, a następnie podparła się na silnym ramieniu chłopaka. Oboje skierowali się do gabinetu lekarza w dość ślamazarnym tempie. 

 Będąc już w gabinecie, Ji Yoo przysiadła na kozetce i rozglądnęła się wokół. Wszystko wyglądało jak w typowym szpitalu. Parę plakatów ze szkieletem, a nawet on sam stojący w kącie. Białe ściany i kafelki. Ji Yoo poczuła się jak w izolatce i zapragnęła stamtąd jak najszybciej uciec. Jednak ona nie mogła nawet ruszyć swoją nogą, a co dopiero mowa o jakimś uciekaniu. Także dziewczynie pozostały dwie opcje. Uciąć sobie nogę i uciekać w podskokach, plamiąc przy okazji wszystko krwią i sprawiając pozostałym pacjentom traumę do końca życia albo przynajmniej przez chwilę siedzieć spokojnie i się nie ruszać. Ogromnie skłaniała się w stronę tego pierwszego. Jednak po zagraniu w wyliczankę w myślach, postawiła z bólem serca na to drugie i próbowała się uspokoić. 

  - Co my tu mamy? - Powiedział lekarz i zaczął powoli zbliżać się w jej stronę. 

 - Jedno zdrowe ciało ze złamaną nogą przez pewnego idiotę, który jest chory na głowę. Także proszę zająć się najpierw psychiką tamtego chłopaka, a mnie zostawić w spokoju. - Wypaliła szybko przerażona Ji Yoo. Jej system obronny nigdy nie zawodził.  

 - Achh, więc jest złamana. - Wywnioskował z jej słów lekarz. Wielki odkrywca. Drugi Kolumb odkrywający Amerykę. Ji Yoo już miała mu zaklaskać, jednak w ostatnim momencie powstrzymała się przed robieniem tego. Następnie lekarz zaczął doglądać jej nogę, a potem zrobił jej prześwietlenie. Po dziesięciu minutach stwierdził to samo: - Jest złamana. 

 Ji Yoo już miała coś odwarknąć w jego stronę, jednak powstrzymało ją ostrzegawcze spojrzenie Taehyunga. Chłopak miał rację. Ten facet miał leki i musiał zagipsować jej nogę. Ten facet miał aktualnie władzę, a ona musiała być miła. 

 Po półgodzinie wizyta zakończyła się. Ji Yoo stała o kulach z ciężką nogą, którą ledwo ruszała i wykazem, co może robić, a co nie. Była zagipsowana od stopy do kolana. Po raz kolejny tego dnia była wściekła na Taehyunga. To przez niego nie mogła teraz robić tylu rzeczy. Miała ochotę wykrzyczeć mu to w twarz, jednak lekarz jeszcze nie skończył mówić: 

- Ach i proszę, by była panienka pod stałą opieką. Mam nadzieję, że panienki chłopak się, panienką dobrze zajmie. A i polecam takie metody jak masaże uda powyżej gipsu, aby krew dobrze dopływała. Mam nadzieję, że pan tego dopilnuje. - Dodał lekarz i mrugnął w stronę Taehyunga. Ji Yoo już miała cudowną karę dla chłopaka i nie mogła się oprzeć słowom:

 - Jeśli on by tego nie dopilnował, to zawsze mogę mu o tym przypomnieć. A pamięć mam bardzo dobrą. - Powiedziała i wymaszerowała z gabinetu, zostawiając w środku zdumionego Taehyunga, na którego usta powoli zaczął wypływać cwaniacki uśmieszek. 

 - Skoro tak chcesz. - Mruknął, jednak ona nie mogła tego usłyszeć. 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top