ROZDZIAŁ 15

-Podobało ci się?- szepcze Victor.

Nawet nie wiesz jak bardzo. Przez chwilę byłam w własnym niebie i już nigdy nie chcę wracać na ziemię.

Ale przecież ci tego nie powiem.

Byłabym głupia, gdybym od tak podniosła ci ego.

Po moim kurde trupie.

-Nie było najgorzej- kłamię.

Chyba nie wierzy w moje słowa, bo uśmiecha się kpiąco i przewraca oczami.

-Rosa, skarbie. Powiedz prawdę- nalega chłopak.

Jak to mówią, raz się żyje.

-No dobra- kapituluję- To był najlepszy pocałunek w moim życiu.

Teraz już nie może wyczuć kłamstwa, bo to prawda. Nigdy nie przeżyłam takiego doznania i już nigdy nie przeżyję, bo to będzie biło je wszystkie na głowę.

Kurczaki, ale się porobiło.

-Mój też- odpowiada z uśmiechem.

Milusio.

Myślałam, że będzie się że mnie nabijał w stylu Wow, taka dziewczyna jak ty, a nikt nigdy nie dał jej przyjemności. Cieszę się, że mogę być tym pierwszym.

-No to jest nas dwóch- śmieję się cicho- Jedziemy do domu?

-Oczywiście- przytakuje mi- A chcesz być jeszcze ze mną czy mam odwieść cię do ciebie?

Tak jakby ci to powiedzieć...

Tak Evans, chcę spędzić z tobą wieczór, a najlepiej to całe życie.

Co jest Rosie?

Na pewno nie uderzyłaś się w głowę na jakimś ze sparingów?

-Zależy czy będziemy robić coś ciekawego.

Ta odpowiedź wydaje się bezpieczna i nie można doszukać się w niej drugiego dna.

Chociaż nie, stop.

Drugim dnem jest to, że zgodziłam się na wspólne popołudnie.

-Możemy zrobić sobie noc w namiocie z maratonem filmowym- mówi Victor.

Evans, ty jednak myślisz!

I to całkiem nieźle, bo nawet tak genialna osoba jak ja na to nie wpadła.

-Jestem za!- wykrzykuję, a kilka osób spogląda się na mnie z zniesmaczonymi minami.

I co się tak lampicie, nudziarze?

-To jedziemy do mnie- oznajmia Evans, a po chwili dodaje- Mam w domu namiot, słodycze i koce, więc możemy tam jechać od razu, chyba, że chcesz wejść po coś do swojego domu.

-Nie, nic nie potrzebuję- odpowiadam i uśmiecham się uroczo.

Ten wieczór zapowiada się naprawdę ciekawie.

***
-Jak ty rozkładasz ten namiot?- prycham.

Victor wbija kołki w nie te otwory co trzeba i źle wkłada patyki, a mnie krew zalewa.

Jak można źle rozłożyć namiot?

-Tak jak uczył mnie tata- odpowiada chłopak.

Ciebie uczył tata?

Ha, ha, ha!

Pośmialiśmy się, a teraz serio. Co robił twój tata?

-Kolego, chcę ci przypomnieć, że ty z ciocią Eleanor i Cami rozpalaliście ognisko, w czasie gdy ja z wujkiem rozkładałam namiot.

Wujek Lucas i ciocia Eleanor, gdy byliśmy mali, zabierali nas na nocowania w namiotach.

Ja z wujkiem rozkładaliśmy namioty i przygotowywaliśmy osłony przed zwierzętami, a ciocia, Cami i Victor szukali patyków na kiełbaski, rozpalali ognisko i rąbali drewno.

Moja pamięć nie szwankuje i jestem pewna, że było właśnie tak, więc nie rozumiem skąd Evansowi wziął się tak głupi pomysł, że to on rozkładał namioty.

Głupota przez wielkie G.

-Zapomniałem!- macha ręką i wbiega do swojego domu.

Co?

Wiedziałam, że jesteś popieprzony, ale że aż tak?

Czekam chwilę, ale chłopak nie wraca, więc zabieram się za rozkładanie namiotu.

Idzie mi dość sprawnie, bo pamiętam jak to się robi i nie na potykam żadnych trudności. Gdy kończę Victor pojawia się koło mnie z jakimś czarnym przedmiotem w ręku.

-Czemu cie tak długo nie było?

-Przypomniałem sobie o takim przenośnym grzejniczku. Nie chciałem, żebyś zmarzła, a przypomniałem sobie dopiero jak wspomniałaś o ognisku.

-Na pewno wiesz, że mieszkamy w Brazylii? Tu nawet nocą jest ciepło.

-Po pierwsze, w nocy temperatura spada i mimo, że nadal jest ciepło, to od ziemi ciągnie zimnem i możesz mieć chore nerki. A po drugie jak się nie ruszasz to jest zimno.

Bla, bla, bla!

Skończyłeś już?

-Zabrzmiałeś jak profesor Smith na wykładach.

Profesor Smith uczył nas historii i też mówił od rzeczy. Miał tak monotonny głos i tak nudne informacje, że połowę z jego zajęć przespałam.

-Wiem, że trochę cię zanudziłem, ale martwię się o ciebie. W szczególności kiedy ty o siebie nie dbasz.

Co on sobie znowu ubzdurał?

-Dbam- upieram się.

-Nie- patrzy na mnie z poważną miną- Myślisz o wszystkich tylko nie o sobie.

Staram się pomagać innym i być dla nich dobra, ale potrafię zajmować się też sobą.

-Skąd ty to niby wiesz?- prycham.

Trochę zirytował mnie fakt, że chłopak próbuje wmówić mi na siłę swoją rację.

To jest nieprzyjemne.

-Chcę tylko przypomnieć, że to ja mam obsesję na twoim punkcie od kilkunastu lat.

Wkupiłeś się w moje łaski Victor.

Rzucić tak uroczym tekstem jest grzecham, bo mówisz to specjalnie, żebym dla ciebie przepadała.

I chyba zgrzeszyłam.

-No dobra psycholu- kapituluję- Może i trochę bardziej troszczę się o innych, ale nie zapominam o sobie.

Mówię to łagodniejszym tonem, bo jego wcześniejsze słowa ukoiły moje nerwy i teraz mogę spokojnie rozmawiać.

-Jesteś pewna?

-Tak.

-To czemu masz takie lekceważące podejście do swojego zdrowia?

Zdenerwowałabym się na ciebie, gdyby nie to, że jesteś taki idealny.

-Bez przesady- wzdycham- Może raz, czy dwa spacerowałam w deszczu i ubierałam się nie adekwatnie do pogody, ale to nic.

-A trawka i wyczerpujące treningi?

Wchodzisz na bardzo niebezpieczny grunt i zaraz oberwiesz.

-Nie palę jak ćpunka- zwężam oczy- To, że od czasu do czasu wezmę macha nie oznacza, że jestem uzależniona.

Jeszcze brakowałoby mi tego, że chłopak, który sam czasami zajara prawił mi morały.

To będzie chyba jakiś kabaret.

-A treningi?- dopytuje.

Jeśli myślisz, że skończę z sportem to grubo się mylisz.

Oj, grubo.

-Są czymś co kocham- wzruszam ramionami- Może czasami trochę przesadzam, ale nic mi się nigdy nie stało.

I nic się nie stanie, bo nie słyszałam jeszcze o osobie, która zmarłaby z przetrenowania.

Przecież to aż dziwnie brzmi.

-Nadal uważam, że...-przerywam mu zanim kończy.

Słodko, że się o mnie martwi i troszczy, ale to już trochę przesada. Jednak po jego minie stwierdzam, że naprawdę mu na mnie zależy i to mnie kompletnie rozczula.

Przepadałam.

-Oh, daj spokój, dupku!- uderzam go w ramię- Zaraz zaczynamy oglądać i nie mam zamiaru słuchać twojej paplaniny.

Która jest cholernie urocza.




Jesteście gotowi na koniec tej historii? Bo on już naprawdę blisko

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top