ROZDZIAŁ 12
WAŻNA NOTATKA POD ROZDZIAŁEM!
-Nie chciałam, Victor- mówię i przyglądam się poczynania chłopaka- Przepraszam.
Właśnie stoimy w niewielkiej łazience, a sytuacja drastycznie się pokomplikowała.
Ja jestem przerażona i mam okropne poczucie winy, a Victor...
Cóż, on zachowuje się zupełnie inaczej.
Jest wyluzowany i nie przeszkadza mu to, że oberwał.
-Nic się nie stało- odpowiada i wyrzuca zużyte gaziki-Przeżyję.
Mam nadzieję, bo drugi trup na sumieniu chyba by mnie dobił.
Definitywnie tak.
-Jak nic się nie stało? Sprzedałam ci prawego sierpowego, a ty mi mówisz, że nic się nie stało!
Czy mówiłam już, że Victor Evans jest dziwny?
Jeżeli nie to mówię teraz, a jeżeli tak to się powtórzę.
To najdziwniejszy człowiek jakiego kiedykolwiek poznałam.
Nie licząc chłopaka, który dłubał w nosie, a potem zjadał swoje smarki.
Obrzydliwe, fuj, nigdy więcej czegoś takiego.
-Żyje?- pytanie pada z jego ust.
No jak do mnie mówisz to chyba logiczne, co nie?
Powstrzymuję się jednak i odpowiadam spokojnie.
-Żyjesz?- bardziej pytam niż mówię, bo ta nagła zmiana tematu zbija mnie z tropu.
Co to ma do naszej rozmowy?
Sprzedałam ci strzała, a ty mi tu wylatujesz z takimi tekstami i myślisz, że będę traktować cię poważnie.
-To na chuj panikujesz-wzrusza ramionami i podchodzi do mnie- Nic mi nie będzie, a teraz dawaj rękę.
Odpowiedziałabym mu na to, ale zaczyna się czepiać mojej dłoni, więc to jej postanawiam bronić.
Godności już dawno odeszła i nie mam zamiaru trudzić się w obronie jej resztek.
-Po co?
-Zdarłaś sobie kostki, gdy postanowiłaś się bawić w pięściarza- drwi ze mnie.
Powiem ci, że zabawa była świetna, ale ty zacząłeś wydziwiać i skończyła się ta sielanka.
O tak!
To wszystko twoja wina, ty parszywa gnido!
-To była samoobrona!- prycham oburzona- Zacząłeś mnie łaskotać, to co miałam zrobić? Nie chciałeś mnie puścić, a przecież porzygałabym się od śmiechu.
Jego groźba była prawdziwa i gdy tylko mnie dopadł nie miał dla mnie litości.
I pewnie torturowałby mnie dalej, gdyby nie mój instynkt i mocny cios.
Cios prosto w nos.
Taki mocny, że polała się krew, którą on tera opatruje w łazience. A ja jako dobra koleżanka mu w tym pomagam.
Mentalnie.
-Zluzuj gacie, Rosa. Jesteś sztywna bardziej niż ubrania bez płynu do płukania.
To mi się nie podobało i chyba się pogniewamy.
A raczej, na pewno.
-To było niemiłe! A poza tym, przy tobie się nie da- odwracam się z zamiarem odejścia, ale Evans chwyta mnie za łokieć i uniemożliwia mi dalszą wędrówkę.
Czego chcesz człowieku?
Dostałeś po mordzie, ja się zdenerwowałam, więc efekt osiągnięty i można uznać to za koniec akcji.
-Możesz się obrażać, ale jak opatrzę ci rękę- stwierdza- Nie mam zamiaru patrzeć jak wdaje się w to zakażenie.
Chciałbyś, ale Rosie jest twarda i nie tak łatwo się mnie pozbyć.
Zapytaj moich braci, a powiedzą Ci co nieco na ten temat.
-Czemu masz takie smętne myśli?- pytam rozbawiona- Już mnie w nich uśmierciłeś czy jeszcze stąpam po tej ziemi?
Mogę się założyć, że wącham już kwiatki od spodu.
-Ktoś kiedyś powiedział, bądź przygotowany na najgorsze, ale wierz w najlepsze- patrzy przez chwilę na mnie, a zaraz potem wraca do swojej czynności- A odpowiadając na twoje drugie pytanie, to jeszcze żyjesz i na razie nie mam zamiaru cię wyemilinować.
Ten cytat bardzo mnie zaciekawił, bo jest głęboki.
Czuć, że jest taki...
Inny od reszty.
W pozytywnym sensie, bo w porównaniu do innych przemyśleń to jest bardzo intrygujące. Zaciekawia czytelnika do dalszego zastanawiania się nad tymi słowami i zachęca do snucia wizji na temat sytuacji, w których można go użyć.
Bardzo, bardzo ciekawe.
-Po pierwsze kto to powiedział, a po drugie jak to ma się do moich zadrapań?- specjalnie ignoruję jego przytyk.
-Wierzę, że obędzie się bez komplikacji, ale przemyję ci rany, żeby nie odcięli twoich cennych paluszków- tłumaczy.
To jest wizja Victora, która niekoniecznie napawa mnie optymizmem.
Mam nadzieję, że nic nie wykrakał.
-Nie bój żaby- uśmiecham się do niego z rozbawieniem- Ale powiedz mi kto to powiedział?
Skoro ten tajemniczy ktoś wpadł na coś tak fascynującego, to jego pozostałe cytaty muszą również takie być.
I mam zamiar je poczytać.
-Ktoś-odpowiada, a ja mam ochotę ponownie mu przywalić.
Musi być taki irytujący?
Przez chwilę myślałam, że się wstępnie zakolegowaliśmy, ale on nadal jest dupkiem.
I nic, ani nikt tego nie zmieni.
-Nie bądź taki i powiedz mi kto to był- nalegam.
Jedno wiem na pewno, osoby z nazwiskiem Wilson się nie poddają.
-Gdybym wiedział to bym ci powiedział! Litości kobieto!
-To nie wiesz kto to powiedział?
-Nie jestem taki ambitny- wzrusza ramionami- Znalazłem ten cytat gdzieś na internecie, ale nie spojrzałem na autora.
Ale z niego głąb.
Gdzieś w głębi duszy czułam, że jest inteligenty, ale moja intuicja mnie zawiodła.
-Myślałam, że jesteś mądrzejszy- stwierdzam z przekąsem- Cytujesz coś i nie znasz autora słów. Dziwne.
-Wow!- ekscytuje się sztucznie- Czy właśnie zdarzył się cud?
-Co?- pytam zdezorientowana- O czym ty mówisz, Victor?
-Rosie Wilson się pomyliła!
Tak!
Niech twoje ego wystrzeli w kosmos, bo się pomyliłam!
Jak chcesz mogę nawet dołożyć na rakietę, żebyś wystrzelił tam siebie razem z twoją dumą.
-Spadaj złamasie-obracam się na pięcie.
-Nie obrażaj się złośnico- odgryza się.
Przegrasz to, Evans!
Wkroczyłeś na mój teren i rozmiotę cię na miazgę!
-Złośnica nienawidzi takich frajerów jak ty- nie jestem gorsza i odpowiadam tym samym.
- A tacy frajerzy jak ja nie przepadają za takimi ofermami jak ty- nie odpuszcza.
Ostro grasz, ale ze mną nie tak łatwo zwyciężyć.
-Przypomnę ci tylko, że taka oferma zawróciła ci w głowie, sieroto!
-Małpa!
-Kutas!
-Słabe jak na ciebie- uśmiecha się kpiąco.
-Nie chcę trącić sił na takich cieniasów jak ty- wzruszam ramionami i z trumfalnym uśmiecham opuszczam pomieszczenie.
-Zobaczysz, że jeszcze będziesz chciała marnować siły na moją osobę!
-Zobaczymy!- krzyczę i znikam w małej sypialni.
-Zobaczymy!
A teraz czas na ogłoszenia parafialne!
Właśnie zobaczyłam, że pod pierwszą częścią mamy ponad tysiąc wyświetleń i z całego serduszka wam za to dziękuję!
KOCHAM WAS❤️❤️❤️
PS Czy ktoś z was był w kinie na Akademii pana kleksa?
Ja byłam dzisiaj i powiem wam, że według mnie takie średnie i jedyne co plusuje to przystojny Vincent
PSv2 Chłop mnie tak zainspirował, że chyba powstanie jakaś książka z nim(trochę podrasowana i on oczywiście zupełnie inny, zostanie tylko charakter i zachowanie)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top