VIII

Cora weszła wczesnym rankiem do Wielkiej Sali. Było w niej bardzo mało osób. Gdy zobaczyła przy stole Gryffindoru trójkę przyjaciół bez wahania ruszyła w ich stronę.

-Cześć.

-Cześć...? Co tu robisz?- spytał Ron, spoglądając na siadającą dziewczynę.

-Chciałam z wami pogadać, a jestem głodna- wzruszyła ramionami nakładając sobie jajecznicę.- Chyba nikomu to nie będzie przeszkadzać, jest jakieś dziesięć osób na sali.

-Teoretycznie, gdyby teraz wszedł jakiś nauczyciel mogłabyś dostać szlaban i my też, jeśli byłby to Snape- stwierdziła Hermiona tonem, który sugerowała, by Puchonka uciekała na drugi koniec zamku, gdy zobaczy jakiegoś profesora.- A o czym chciałaś mówić?

-Więc zostaję na Święta w Hogwarcie i...

-Naprawdę?- spytał Harry, jakby zaniepokojony.

-Tak. Nawet jakbym nie chciała to muszę, mam zdawać test z historii magii. Binns dał mi pół roku na nauczenie się tego co przerabialiście w pierwszej klasie.

-Ale czemu musisz to zdawać?

-No, przecież w Ryngródzie uczyliśmy się historii Polski. A Binns wymyślił, że Anglii też muszę zdać- mruknęła ponuro.- W każdym razie zostaję, w przeciwieństwie do całej reszty osób z mojego roku z Hufflepuffu, no... w sumie to wszyscy się przerazili tych ataków i zostaje dosłownie 5 osób, więc chciałam się zapytać, kto zostaje z Gryfonów.

-Tylko my, Ginny, bliźniacy i Percy.

-Świetnie! Czy mielibyście coś przeciwko, gdybym przeprowadziła się do wieży Gryffindoru na święta?- spytała trochę niepewnie. Nie była pewna, czy są już przyjaciółmi, czy tylko znajomymi.- Zrozumiem, jeśli nie, ale pomyślałem, że może...

-Jasne, to świetny pomysł Cora!- stwierdziła ku zdziwieniu chłopców Hermiona.- Ale czy jesteś pewna, że to jest możliwe, bez łamania przepisów?

-Tak, pytałam się już Brahmsa, wiecie, on jest prefektem naczelnym Hufflepuffu i powiedział, że to nie będzie takie trudne do załatwienia. Skoro się zgodziliście, to wystarczy, że przekabace Percyego. Chyba, że wolicie nie...- powiedziała powoli patrząc na nadal milczących chłopaków.

-Nie no, daj spokój. Będzie o wiele ciekawiej i przecież nie będziesz siedziała sama w dormitorium przez ferie! Tylko teraz musimy jeszcze pójść po parę rzeczy przed lekcjami. Obgadamy to trochę później, dobrze?- spytała Hermiona wstając, na co od razu podnieśli się Harry z Ronem.

-Jasne, do zobaczenia- odparła Puchonka patrząc na oddalających się Gryfonów. A może to nie był dobry pomysł? Może nie powinna się tak wpychać w ich sprawy? Ostatnio znikali na dłuższy czas i nie chcieli jej mówić co robili... Chyba jej aż tak nie lubili, tylko chcieli być mili. Westchnęła cicho i sama odeszła od stołu.

Tymczasem parę korytarzy dalej, trójka przyjaciół zatrzymała się, by omówić, co się właśnie zdarzyło.

-Hermiono, Cora coś podejrzewa... Nie wiem, czy to dobry pomysł by wprowadziła się do nas. W sensie, w normalnej sytuacji to bym się chętnie zgodził, ale nie możemy ryzykować, że nam się nie uda... W końcu robimy ten eliksir od miesiąca!

-Właśnie dlatego to dobry pomysł Ron- wtrąciła Gryfonka.- Skoro Cora musi zostać na święta i nikt znajomy nie zostaje z Hufflepuffu, to z kim będzie spędzać czas, gdy my gdzieś znikniemy?

-Z Malfoyem- zrozumiał Harry.

-Właśnie. A w ten sposób będzie siedzieć w wieży Gryffindoru razem z Ginny i bliźniakami. Jeśli dobrze to rozegramy, to nawet nie zauważy, że nas nie ma.

-To ma sens. Dobrze, że jeszcze tylko dwa tygodnie, mam dość okłamywania jej...

-Ja też... ale gdy w końcu wyciągniemy wszystko z Malfoya, to jej opowiemy i na zawsze przestanie się z nim zadawać- dodał Ron.- Z drugiej strony, ciekawe, czemu się tak do niej klei?

-O to też możemy się go zapytać- stwierdziła Hermiona.

***

-To nie jest dobry pomysł, Cora. Szczerze mówiąc, to fatalny pomysł!

Był wieczór przed przerwą świąteczną. Piątka dziewczyn się pakowała; czwórka do domu na święta, a ostatnia o wiele mniej dokładnie na dwutygodniową wyprowadzkę do Gryfonów.

-Zgadzam się z Hanną- wtrąciła Susane.- Dobra, musisz zostać na święta, ale nie musisz tam iść. Możesz zostać z resztą Puchonów i...

-Błagam, który raz to przerabiamy- westchnęła Cora. Miała już dosyć, że od zajścia w nieszczęsnym Klubie Pojedynków, gdy Harry okazał się być wężoustym, jakby cała klasa zmówił się, by odciągać ją od Pottera.- Ile razy mam powtarzać, że Harry nie jest żadnym dziedzicem?

-Wężouści zawsze kończą jako Czarnoksiężnicy, to oczywiste. Wszyscy, którzy go wkurzyli są teraz w skrzydle szpitalnym. Justin, pani Norris, Creevy...

-Isobel ty też?- Cornelia zwróciła głowę do dziewczyny, która do tej pory zajmowała dość neutralne stanowisko w sprawie Pottera- Nie wierzę. Naprawdę powinnyście przestać słuchać tych bzdur Erniego!- po tych słowach wybiegła z dormitorium.

Pokój Wspólny był prawie całkowicie pusty. Większość osób pakowała się do wyjazdu. Dziewczyna łatwo znalazła wolny fotel i od razu go zajęła. Szybko się uspokoiła. Nie powinna tak wybuchać. Ernie przesadzał, ale z jego perspektywy to była całkiem sensowna teoria. Nie dziwne, że reszta tak łatwo mu uwierzyła. Sama widziała jak Harry rozmawiał z wężem. Naprawdę wyglądało to jakby go podjudzał... Właściwie to dziewczyny próbowały ją chronić. Niepotrzebnie, ale tego po prostu nie rozumiały. Powinna im to jakoś lepiej wytłumaczyć, zamiast uciekać.

Jakby na potwierdzenie tych myśli po prawej stronie kominka otworzyły się drzwi prowadzące do dormitoriów dziewcząt. Wyszła z nich Emily i od razu podeszła do Cory. Zanim dziewczyna zdążyła coś powiedzieć szatynka ją wyprzedziła.

-Nie przyszłam cię namawiać do zostania. Sama nie wiem co o tym wszystkim sądzić... Zrobisz jak uważasz, po prostu uważaj na siebie, dobrze?

***

Następnego dnia, gdy ekspres Hogwart odjechał już do Londynu, Percy wprowadził Corę do wieży Gryffindoru. Oprowadził ją i zaczął wykład o tym, jak wielką oznaką zaufania jest to pozwolenie i jak musiał przekonywać do tego profesor McGonnagall. Później stwierdził, że ma ważną sprawę i wyszedł.

-Chodź Cora, pokażemy ci nasze dormitorium.

-Oj, Roncio, a ty trochę nie za młody na ściąganie koleżanek do sypialni?- zaśmiał się któryś z bliźniaków. Chłopak tylko przewrócił oczami i poszli z Harrym i Hermioną do dormitorium chłopców.

-Kurcze, strasznie tu czerwono- powiedziała Cora siadając na jednym z łóżek.- W sensie, tego się spodziewałam, ale u nas są przynajmniej jeszcze jakieś roślinki...

-Ale u was na pewno nie ma takich widoków- stwierdziła Hermiona zaciągając przyjaciółkę do okna.

Hermiona miała rację. Z okien Puchonów było widać trawę i nie wiele więcej. Mieszkańcy domu borsuka bardzo to lubili, jednak przyziemne chaszcze nie mogły równać się z widokami u Gryfonów. Z wielkich podłużnych okien rozprzestrzeniał się widok na prawie całe błonia. Dziewczyna wbiła wzrok w wystające zza lasu góry i tak stała dobrą chwilę. W końcu odwróciła się, a to co zobaczyła na łóżku Rona ją przeraziło.

-Co jest?- spytał Harry patrząc na jej pobladłą twarz.

-Sz-szczur...- wyjąkała wskazując palcem na zwierzątko leżące na łóżku.

-A tak, to Parszywek Rona.

-On jeszcze żyje?- niepewnie popatrzyła na rudowłosego.- Taki stary i w ogóle...

-Jasne, że tak. A ty nadal boisz się szczurów?- spytał zdziwiony.  Zawstydzona dziewczyna kiwnęła głową.

-Tylko nie mów Georgowi i Fredowi, bo jeśli będą chcieli mnie odfobić tak jak ostatnio...

-A co się stało poprzednio?

-Uznali, że Cora na pewno przestanie się bać, jeśli przy każdej możliwej okazji będą kłaść na niej Parszywka, a nawet zrzucać go na nią ze schodów- wyjaśnił z oburzeniem Ron.- Ale to było parę lat temu. Teraz pewnie nie zachowaliby się aż tak głupio- dodał.

-Yhy- mruknęła Puchonka.- Ja chyba jednak pójdę jeszcze powtarzać historię. Wiecie, jutro test. Hermiono, pomożesz mi?- Gryfonka kiwnęła głową i obie dziewczyny wyszły z dormitorium.

/1179 słów/

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top