Rozdział 8

Rano Gavi obudził się w dziwnej pozycji. Jego głowa leżała na klatce piersiowej Roberta. W sumie często się wiercił przez sen, ale nie spodziewał się, że zrobi poduszkę z Roberta. Jak poparzony wstał i zaczął go przepraszać.

- Wygodnie się spało? - Spytał po czym sie zaśmiał.

- W sumie chyba tak. - Odpowiedział niepewnie.

- Skoro już wstałeś, to co? Robimy śniadanie? - Spytał na co ten przytaknął.

Gdy zeszli na dół dopiero teraz przyjrzał się wnętrzu.
Dużo okien, ładne chłodne oświetlenie w połączeniu z biało czarnymi meblami. Gdzieniegdzie były srebrne akcenty.
Wyglądało to wszystko bardzo ładnie.

- Dziewczynki śpią? - Spytał.

- Pewnie tak, ale one i tak beda jadły coś innego. - Odpowiedział.

- A my co? - Spytał.

- Gdyby mi się chciało wykazałbym się umiejętnościami, ale, myśle, że tosty będą okej. - Zrobił wyraźny akcent i przedłużenie słowa "ale".

Było wcześnie rano, tosty są szybkie i lekkie, wiec było to jedno z lepszych rozwiązań.

- Mi pasuje. - Rzucił i usiadł na pierwszym krześle przy wyspie. Położył głowę na blacie, nadal był zmęczony.

Gdy skończyli, znaczy, gdy Robert skończył, bo Gavi jedynie się przyglądał jego ruchą zaspanym wzrokiem. Mężczyzna wyciągnął mąke, trochę go zastanawiało, kto robi tosty z mąką, ale po chwili się przekonał, że nie była ona do tostów, a na niego.

- No ej! - Krzyknął, gdy mąka wylądowała na nim. Starszy zaczął głośno się śmiać, co tylko wkurzyło Gaviego, więc i ten złapał garść białego proszku i rzucił na Roberta. Mimo, że i on był ubrudzony w mące nie przestawał się śmiać.

- Dobra, jedzmy zanim wystygnie. - Powiedział i usiadł krzesło dalej od niego.
To na wypadek, gdyby przyszła mu na myśl podwójna zemsta. Chłopak czasem wyglądał na nieobliczalnego, na boisku gra przepełniona agresja, a poza wygladał jakby mial fobie społeczna i trudności w kontaktach z ludźmi, z nowymi miejscami.
Chociaz sam sie przekonał, że gdy do kogos przywyknie to jest fantastyczną osoba, potrafi kogos rozbawić, sprawić uśmiech na twarzy, no czasem jest agresywny, ale nie tak często. Ważne, że był bardzo opiekuńczy.
Uwielbiał jego nieprzewidywalność.

Teraz jego połączenie roztrzepanych włosów z mąką było przeurocze.

Gdy zjedli, chłopak dostał ubrania na przebranie się, a Robert poszedł do dziewczynek.

Były za duże, nawet i sporo, ale sam czasem nosił over size bluzy, a dresy na szczęście miały ściągacze.
Nie ważne co, ważne, że dostał je od Roberta i nie mial już zamiaru zwracać.

- Dziewczynki śpią, ale zaraz przyjdzie sprzątaczka, znaczy pomoc domowa czy jak to tak się nazywa, na wypadek gdyby się obudziły, wiec teraz cię odwiozę. - Powiedział i wziął losowa bluzę z szafki i ja założył, jakby fakt, że jego włosy i spodnie nadal są w mące nie istniał.
Młodszy zaczął się śmiać, na co ten spojrzał na niego pytającym wzrokiem, ale zignorował to i wyszedł z pokoju. Sam przyłapał się na swoim uśmiechu przez chłopaka.

Na dworzu była piękna złota godzina.

To była tylko dwójka zakochanych.
Siedzieli w aucie słuchając Blonde.

Zakochują się w sobie.

Chociaż sami nie byli tego świadomi.

Patrzyli sobie w oczy, jak zawsze oboje uwielbiali to robić.
Za szybą było Różowo pomarańczowe niebo.
Wyglądało pięknie, była wczesna godzina, więc i niebo wyglądało przecudownie.

Czuli się bardzo dziecinnie. Przecież to głupi kontakt wzrokowy, a dla nich znaczył tak wiele jak i był nic nie znaczący jednocześnie.
Jego odczucia były ambiwalentne co do tego.

Nagle zadzwonił telefon chłopaka. On nie miał zamiaru patrzeć kto to, wiec starszy wziął jego telefon.

- Nieodebrane telefony od twojej mamy. - Rzucił Robert. Młodszy wziął telefon do reki, faktycznie było ich bardzo dużo.

- Pyta 'gdzie ja jestem' - Rzekł, w sumie faktycznie, na pewno się martwiła, gdy wczoraj wysłał jedynie krótka wiadomości.
Nie mam alibi - pomyślał chłopak.

Żałował, że telefon przerwał im jego ulubiony moment ostatnio.
Czy to nie dziwne, że mógłby patrzeć mu w oczy godzinami?
Sam nie wiedział, co go przyciągało.

________________

Łapcie oryginalny tekst po angielsku tego z zaznaczona czcionka
Jest to pierwszy rozdział wprowadzający w tekst piosenki "Golden Hour"

It was just two lovers
Sittin' in the car, listening to Blonde
Fallin' for each other
Pink and orange skies, feelin' super childish
No Donald Glover (pominęłam)
Missed call from my mother
Like, "Where you at tonight?" Got no alibi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top