Rozdział 2

Czuł sie dziwnie mogąc przebywać wśród tak popularnych osob. Bylo to tak dziwne, że przez chwile myślał, że to byl sen.

Kolejnego dnia spędził wiekszosc czasu na nauce. Kochał się uczyć. Mial wielkie ambicje i plany na studia.

Spędził czas na informacjach różnych kontuzji w piłce nożnej, chociaż miał już obszerną wiedze na ten temat to przypomnienie ich było dla niego przyjemnością.

Do czasu treningu zdążył wyjść ze znajomymi na miasto. Mimo, że byl typem osoby kochającej sie uczyć, to nie stawiał tego nad kontakty społeczne. Raczej byl lubiany przez wszystkich.

- Stary jak było wczoraj? - Zaczął jego przyjaciel.

- W sumie to nie robiłem duzo, nakleilem plaster, nudziłem sie i potem odwiózł mnie Robert, mimo, że było... - Chciał dokończyć, ale jego wypowiedz została przerwana.

- Stary, że co?! Odwiózł cie do domu TEN Robert? Gadasz jakby to było czymś normalnym. - Zaczal sie wydzierać na głos.

- A to cos nie nienormalnego? - W sumie nie zastanawiał się nad tym jakiego miał farta.

- Fakt, że przebywałeś z nimi tak blisko jest nadzwyczajny, a to, że odwiózł cie tak znany piłkarz jest juz w ogole!

- Znasz mnie, byłem zbyt zestresowany nową sytuacja by zrobic sobie z nimi foty czy inne takie.

- Chłopie na takim autografie bys tyle zarobił! Szybki hajsik i lecimy w melanż.

- Ty jak zawsze o jednym. - Zaczął sie smiac, ale za to go właśnie uwielbiał, za tą spontaniczność i wieczny dobry humor.

Po spotkaniu czekała go praca, chodź bardziej niż pracą nazwałby to praktykami.

Jak zawsze byl umówiony z trenerem przed jego domem. Mieszkali obok siebie wiec oboje mieli blisko.

Dzisiaj byli sporo przed czasem dlatego chłopak mając okazje wziął piłkę i zaczął samemu grać, jego ulubionym było podrzucanie piłki barkami. Tak sie wczuł, że przed strzałem w bramkę nie byl świadomy, że połowa piłkarzy go obserwowała.

- Przepraszam! - Krzyknął wział piłkę i ruszył w stronę miejsca gdzie siedział przez cały ich trening.

- O stary, młody jest dobry. - Powiedział jeden z piłkarzy.

- Lepszy od ciebie. - Zaczął się śmiać z jednego z rezerwowych który mało co grał na meczach.

- Tak? To zobaczmy.

- Czyżby? Hej! Podejdziesz tu? - Krzyknął jeden z zawodników do chłopaka.

- Coś się stało? Przepraszam za... - Zaczął lekko panikować, może za długo grał? Dostał pozwolenie na czas zanim nie przyjdą.

- Nie nie, zmierzysz się z nim, znaczy to miało być pytanie, jeśli chcesz? - Sam gubił sie w słowach.

- Co się dzieje? - Spytał Lewandowski, ktory przed chwilą przyszedl.

- Eeee, jak masz na imie? - Zwrócił sie do chłopaka.

- Gavi, Pablo Gavira, ale wole Gavi.

- Wiec, Gavi zmierzy się z naszym wymoczkiem.

- To on gra w piłkę? - Spytał zdziwiony Lewy, w sumie to nawet nie spytał.

- Wiec co wy na to, by zrobić 1:1 z bramkarzami? - Zaproponował Pedro, a oboje sie zgodzili. To on był tym sparingiem najbardziej podekscytowany.

Wiec zaczęli grac. Najpierw pilke miał przeciwnik, ale nie na dlugo, bo Gavi spektakularnym wślizgiem odebrał pilke, a tamten sie wywrócił. Był zdziwiony takim obrotem sytuacji, lecz nie dal za wygraną i podbiegł za nim. Przez chwile mial znowu pilke przy nodze, ale trwało to pare sekund, bo chłopak za każdym razem gdy drugi go doganią odbierał ją, podbił piłke do góry i odbił głową w przeciwny bok przez to znów piłka była młodszego. Gdy był niedaleko bramki biegł tak szybko, że zgubił go sporo za sobą po czym oddał celny strzał w prawy górny bok bramki. Szybki, zdecydowany bezbłędny ruch nogą.

Po tym jakby nigdy nic wziął piłkę sprzed zdziwionego bramkarza i ruszył w strone reszty chłopaków.

- Chwila, ale co? - Byli bardzo zdziwieni umiejętnościami chłopaka.

- Nie mowiles, że tak dobrze grasz. - Zaczął Lewandowski i objął go ramieniem idąc krok w krok z młodszym.

- Nie pytałeś. - Rzucił krótko i oddał piłkę.

- On gra lepiej niż połowa z was! Nie tylko ja! - Przybiegł przegrany. - Czemu on sie nie męczy! - Mówiąc to byl bardzo zdyszany.

- Trenerze ile Gavi ma lat? - Spytał jeden z piłkarzy, gdy ten zaczął iść w ich strone.

- Oh? Gavi? Ma 18, ale spokojnie, ma duza wiedze na temat kontuzji na boisku, moge was zapewnić, że wie co robi.

- Że co? Będzie z niego potwór w piłce nożnej. 

- O czym wy mówicie? - Spytał zdziwiony

- O jego grze.

- Pograł z wami? Ciesze się, bo ostatnio podobno stracił chęci na grę.

- Pograł? Przecież on go skosił w pare minut! Pare minut, nie, to byla chwila.

- A może i tak było, gra czasem w piłkę, chodź niestety coraz mniej. - Powiedział niewzruszony.

- Nie myślałeś nad profesjonalna gra w pilke? - Spytał Lewandowski.

- Coś tam może, ale to chyba nie dla mnie. - Odpowiedział.

- No coś ty! Zrobiłbyś wielka karierę, nawet po tej chwili gry jestem tego pewnien. - Powiedział Pedro.

- Nie jestem pewien. - Rzucił i ruszył w strone ławki.

Podczas treningu musiał poradzić z urazem nadgarstka jednego z piłkarzy.

- Jesteś Gavi, tak? - Zaczał, chłopak przerwał owijanie bandarzem po czym spojrzał na niego i przytaknął. - Pedro, miło mi. - Chłopak wrocił do poprzedniej czynności. - Wiesz, dobrze grasz w pilke, ta akcja była spektakularna, chciałbym kiedys z toba pograć jak sie zgodzisz. - Patrzal na niego pytającym wzrokiem.

- Może kiedyś. - Odpowiedział bez emocji nie przerywając czynności.

- Przed Tobą wielka przyszłość, nie powinno porzucać się tak wielkiego talentu.

- Nie talentu, a pracy nad samym sobą. - Rzekł obojetnie.

- Wiesz w ogole co robisz? - Spytał

- Wiąże bandaż? - Rzucił ironicznie.

- Zagraj z nami kiedyś, serio ba...

- Gotowe. - Przerwał mu

- Dzieki, boli juz mniej. - Wstał i odszedł.

Gdy trening dobiegł końca do chłopaka podszedł trener.

- Rozmawiałem już z Lewym, że gdybym dostał telefon to on cie odwiezie jak ostatnio, ja nie mam czasu więc po prostu wejdź do szatni i mu przekaz. - Powiedział i zaczął mierzwić ręką jego włosy.

- No dobra. - Odpowiedział i przewrócił oczami.

Gdy doszedł do drzwi szatni stresował sie wejściem wiec stojąc przed drzwiami słyszał głośne rozmowy.

- Ten młody nas zmiecie.

- Jest zajebisty, ale nie przesadzaj, to że ciebie ograł w chwile nie znaczy, że każdego, chociażby z Lewym nie ma szans. - Głos był stłumiony i niewyraźny ale chłopak wiedział, że należał do Pedro.

- Jutro gra z nami, namówimy go.

Przez to, że bal sie wejsc szczegolnie gdy rozmawiali o nim to stal przed drzwiami, a akurat ktoś wychodził dostał nimi z impetem w głowę.

- O nie. Przepraszam! - Słyszał czyiś głos, ale z bólu mial zamknięte oczy.

- No oczywiście nasza sierotka. - Zaśmiał się znamy mu głos chłopaka do którego zmierzał.

- Wcale nie. - Rzucił krotko.

- Chodź usiądziesz sobie. - Klasycznie objął go ramieniem i ruszył w strone swoich rzeczy. Chłopak usiadł nadal trzymając sie za obolałe miejsce.

Gdy podniósł wzrok wieksza część miala wzrok na nim, przez co lekko spanikował, fala stresu napłynęła do niego w chwile. Bal się tu być

- W domu cie biją czy co. - Zakpił jeden z graczy, byl to ten z ktorym zmierzył sie na boisku.

- Na boisku agresywna bestia, a teraz wyglądasz jakbyśmy ci cos zrobili. - Zaśmiał się Robert podając mu lód.

- Ja.. bo ja.. tylko tu.. nie znaczy tak, bo trener znaczy mó.. - Gubił się w słowach

- Mam cie odwieść? - Spytał mężczyzna, na co młodszy przytaknął. - Ajajaj dlatego stałeś przed drzwiami zamiast tu wejść? - Chłopak znowu przytaknął, na co drugi sie zaśmiał. - Cały Gavi.

_______________

Niby długi ale ma dużo przeskoków czasu, nie przeszkadza wam to?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top