Rozdział 5
Chłopak czekając na starszego usłyszał glos, wiec oderwał wzrok od telefonu.
- Nie chciałbyś kiedyś z nami pograć? - Spytał.
- Mówiłem, że kiedyś może. - Odpowiedział, powoli zaczęło go to irytować, sam już nie chodził na treningi, a grał zazwyczaj dla zabawy.
Przecież on piłkarzem? Chyba jakiś żart.
- No prosze, bedzie super! - Nadal ciągnął.
- Zostaw go już, jak będzie chciał to pogra. - Usłyszał głos Roberta za sobą dlatego nawet się nie obrócił w jego stronę. Pedro przewrócił oczami i odszedł. - Idziemy? - Zapytał, po czym ruszyli razem do samochodu.
- Ostatnio nie chciałem cie straszyć tym, ale zawsze, no prawie zawsze zatrzymuje się i podpisuje autografy, więc mam nadzieje, że nie będzie ci przeszkadzać? - Mówił, gdy wsiedli do auta.
- Nie, jest okej. - Odpowiedział.
Zatrzymali się obok sporej grupki ludzi. Było ich o wiele więcej niż ostatnimi razy. Był trochę przestraszony tymi ludzi napadający na auto. Sam zbytnio nie wiedział co robić ze sobą mając wokół tyle ludzi nagrywających nawet i jego.
- Podasz z tamtej strony? - Spytał Robert, wiec młodszy otworzył szybę i wziął koszulkę od młodej dziewczyny.
- Ty jesteś ten Gavi? - Spytała. Nie wiedział zbytnio co powiedzieć szczególnie gdy go nagrywała. Wiedział, że nagranie trafi do internetu.
- W sumie tak. - Odpowiedział i podał koszulkę Robertowi. Znowu złapali kontakt wzrokowy, ale nie na długo, przez to, że ktoś im przerwał.
- Kim jesteście dla siebie? - Spytała ta sama dziewczyna.
- W sumie to trochę trudne. - Odpowiedział Robert widząc zakłopotanie młodszego. Dał koszulkę Gaviemu który podał ją tej dziewczynie i zamknął okno ignorując jej dalsze pytania.
Spojrzał na Roberta i się uśmiechnął. Starszy mimowolnie widząc jego uśmiech nie mógł mieć neutralnej mimy.
Jego uśmiech powodował u drugiego przypływ pozytywnych uczuć.
Straszy podpisał autograf i zrobił zdjęcie z ostatnia osoba, więc zamknął szybę.
- Ci twoi fani zawsze są tak natarczywi tu? - Spytał.
- Zazwyczaj tak, chodź czasem tez zdążają się ci normalni. - Odpowiedział i odjechali.
- Wiesz, nie chciałbym zostać zaatakowany na ulicy przez losowe osoby. - Powiedział pół żartem chłopak.
- Nie masz czego się bać, nie jesteśmy w Polsce. - Roześmiał się.
Czyli kraj z którego pochodził starszy nie był bezpieczny? Raczej dużo o nim nie słyszał. Ewentualnie trochę o kulturze czy takie tam podstawowe informacje.
Chociaż słyszał, że Polacy swój kraj mogą obrażać, ale za to inni to już nie. Wiec może nie jest tam aż tak źle. Wydawało mu się to trochę dziwne.
Przez resztę drogi nie
rozmawiali, chodź nie była to niezręczna cisza, a bardziej chwila spokoju na własne przemyślenia.
Gdy dotarli chłopak mimo nalegań starszego został w aucie i czekał, aż wróci z dziewczynkami. Raczej nie chciał poznawać byłej żony Roberta.
- Gaaavi! - Usłyszał krzyk Klary, gdy weszła do samochodu. Uwielbiał tą dziewczynkę.
Razem zdecydowali na spacer brzegiem plaży. Słonce powoli zachodziło, więc wydawało się jeszcze piękniej niż w środku dnia.
Szum wody, ciepły piasek pod stopami, blask pięknego zachodu słońca. Chłopak w ręku trzymał buciki Klary, która biegła brzegiem przed siebie.
Ta chwila wydawała mu się idealna.
Nie myślał o problemach czy obowiązkach.
Wyjął telefon i wrzucił na swoje story ten piękny widok, a w tym czasie dogonił go Robert z Laura.
- Ładnie tu prawda? W Polsce nie ma takich widoków. - Zagadał Robert.
- Dawno nie byłem na plaży wieczorem, a wyglada tak pięknie! - Zachwycił się chłopak.
W tym czasie chłopak wziął Laure na ręce bo mężczyzna sam zaczął nagrywać widoki. Gdy przybiegła Klara przytuliła się bo jego boku. Wyglądało to tak uroczo, że znowu zrobil im zdjęcie.
- Mogę wstawić? - Tym razem spytał chłopaka.
- Jeśli chcesz. - Odpowiedział i odłożył Laure na piasek. Wiedział, że to tylko stworzy więcej teorii czy innych tam, ale pomyślał, że gadać i tak będą.
- Gonisz! - Dotknęła go Klara i zaczęła uciekać. Chłopak specjalnie biegł jak najwolniej mógł by dać się nacieszyć dziewczynce. Chwile później pobiegła za nimi Laura.
Robert uważał, że chłopak miał rękę do dzieci. Nie dość, że wiedział co robić, by je uszczęśliwić to i jego dziewczynki uwielbiały. Nawet przez chwile przeszło mu na myśl, że sam mógł mieć dziecko, ale przecież mial zaledwie 18 lat, ani nie wyglądał na osobę, która już teraz planowała własną przyszłość z dzieckiem.
Sam przez ilość obowiązków nie mial czasu dla siebie. Teraz mogł to tak nazwać, dzieci zostawił pod opieką biegającego z nimi Gaviego, a sam szedł brzegiem wody. Była nawet ciepła.
Pomyślał, że mógłby tak żyć codziennie.
Od samego początku coś go przyciągało do Gaviego, sam nie wiedział dlaczego, lecz teraz zrozumiał jak cudowna osoba był.
Pamiętał tego przestraszonego wszystkim chłopaka, który bal się wszystkiego.
A teraz? Teraz wydawał mu się całkiem inna osoba.
Chciał spadać z nim całe dnie. Patrzeć na jego piękny uśmiech i oczy.
________________
Co myślicie o tym rozdziale? ❤️
ps kocham wasze każde komentarze serio
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top