[15], z wizytą
Midoriya przerażony jak najszybciej mógł zbiegł po schodach do przedpokoju, a potem wziął głęboki wdech, chcąc złapać choć trochę oddechu, zanim wejdzie do pomieszczenia, w którym będzie musiał bronić Urarakę przed Todorokim...
Otworzył drzwi i wypadł na korytarz.
— Hej! Ona jest przyjaciółką, nic nie... — A potem urwał, zdając sobie sprawę, że źle założył przebieg całej sytuacji. To nie Uraraka była tu ofiarą.
— DEKU! Boże, tak się bałam! Ten potwór nic ci nie zrobił?! Jesteś blady, wziął twoją krew, prawda?! — krzyknęła przerażona dziewczyna, obwieszona sznurami z czosnkiem na szyi, ramionach i w pasie. W prawej dłoni trzymała krzyż, w lewej kołek, a Todoroki kulił się pod ścianą, krzywiąc się z bólu... i był mokry.
— Co mu zrobiłaś? — zapytał przestraszony Midoriya, a jego przyjaciółka wzięła głęboki oddech.
— Oblałam go wodą święconą! I zaczęłam czytać takie... inkantacje, które znalazłam w internecie. Szybko, pakuj się, zabiję go kołkiem...
— Nie! — Niemożliwe, czyżby te przypadkowo znalezione klątwy naprawdę były zaklęciami zdolnymi sparaliżować wampira?! Jak ona na nie natrafiła?! — Nie, czekaj, nie zabijaj go. Jak znalazłaś te... inkantacje?
— No... wpisałam: ,,jak zabić wampira". To była pierwsza strona...
— Niemożliwe — jęknął Todoroki, a Uraraka krzyknęła, zamachując się na niego kołkiem. Midoriya szybko złapał ją za nadgarstek.
— Nie! To mój chłopak! — krzyknął, szokując nie tylko Urarakę, ale też siebie i Todorokiego. Szybko puścił jej rękę i zaczerwienił się obficie na całej twarzy i czubkach uszu, kręcąc głową. — Znaczy n-nie! Nie chłopak! P-przyjaciel! — poprawił się głosem wyższym o oktawę, a Todoroki spojrzał na niego z nadzieją.
— Czyli mam u ciebie jakieś...?
— NIE RUSZAJ SIĘ! — wrzasnęła Uraraka, znów zbliżając się do Todorokiego, który drgnął gwałtownie, widocznie chcąc wtopić się w ścianę.
— NIE PODSUWAJ MI TEGO CHOLERSTWA POD NOS! — To nie był ludzki krzyk i teraz nawet Midoriya się przestraszył, chociaż nie wiedział, o kogo właściwie się bał - siebie, Urarakę czy jednak... Todorokiego.
— Muszę go zabić! — jęknęła Uraraka, nagle zalewając się łzami. — Opętał cię!
— Tak... Wampiry tak nie działają... — wtrącił niepewnie Midoriya, ale dziewczyna pokręciła głową.
— Jesteś otumaniony! Zaklęty! — Przetarła oczy dłonią z krzyżem, a potem zaczęła jeszcze bardziej wyć - pewnie dlatego, że wcześniej nerwowo poprawiała nim swoje... naszyjniki i teraz wszystko musiało ją boleśnie piec...
Midoriya patrzył na nią bezradnie... a po chwili zastanowienia przytulił ją do siebie, marszcząc tylko nos, gdy poczuł swąd czosnku.
— Już, cichutko... On jest oswojonym wampirem, okej? Okiełznałem go.
— A-ale twój filmik...
Ach. Więc to o to chodziło.
Dopiero teraz Midoriya przypomniał sobie, że jego widzowie poza tym ostatnim filmikiem z przygotowywaniami do pamiętnej próby ucieczki nie otrzymali żadnego znaku życia... Hm. Ciekawe, ile zniczy dostał w komentarzach.
— Myślałam, że już nie żyjesz! — załkała dziewczyna, wtulając zasmarkaną i zapłakaną twarz w jego koszulkę, ale Midoriya się tym nie przejął. Biedna, musiała być przerażona...
— Byłaś bardzo dzielna. — I bardzo głupia. Gdyby faktycznie nie żył, ona byłaby następna... oczywiście zakładając, że nie udałoby się jej obezwładnić Todorokiego... jak teraz. Niesamowita dziewczyna. Mamusia zawsze bardzo ją lubiła. — Już wszystko dobrze, nie płacz... pokażę ci mój pokój...
— Każ jej mnie odczarować — syknął Todoroki, a Midoriya spojrzał na niego z ukosa, gdy Uraraka znów zaczęła histerycznie szlochać. Akurat on nie miał tu nic do powiedzenia... Wciąż musiał unikać jego spojrzenia. Rany, nazwał go swoim chłopakiem... jaki wstyd...
— Um... znasz może przeciw-inkantację? — zapytał cicho, a Uraraka załkała głośniej, ale po chwili bezradnego chlipania, wyjąkała:
— N-nie bardzo.
— Aha.
Cisza.
— Naprawdę mam siedzieć w tym kącie całą wieczność? — jęknął Todoroki po dobrej minucie, wyglądał już na skrajnie załamanego, ponadto zzieleniał na zazwyczaj bladej twarzy, jakby było mu strasznie niedobrze. — Ten czosnek...
— Chyba wprawiasz go w leciutki dyskomfort — powiedział cicho Midoriya, ocierając łzy z twarzy przyjaciółki. — Może odłożymy te... przyrządy i pójdziesz się umyć? Dam ci ubrania na zmianę — zaproponował, podejrzewając niestety, że jej własne przesiąkły już okropnym zapachem...
— Nie zostawię cię samego!
— Nic mi się nie stanie, naprawdę. To nie będzie pierwszy raz. — Znów się zarumienił, szlag by to wszystko trafił. — Musisz się uspokoić. Nic się nie dzieje, Ochaco. — Uśmiechnął się do niej ciepło, starając się nie dać po sobie pokazać, że jest troszkę zdenerwowany.
Dziewczyna wahała się jeszcze chwilę, ale w końcu skinęła głową i gdy zaprowadził ją do łazienki, dał jej ręcznik i świeże ubrania, wyglądała na bardzo wdzięczną.
W końcu wrócił do Todorokiego, który wciąż siedział pod ścianą, a potem wyjął telefon z kieszeni i westchnął głośno.
— Pomóż mi — jęknął wampir, a Midoriya poklepał go po ramieniu, kiwając głową.
— Widzisz, tak się kończy niedocenianie ludzi.
— Wzięła mnie z zaskoczenia...
— Mhm. — Oparł się o ścianę obok niego.
— Co robisz? — zapytał cicho Todoroki, zezując, żeby móc jakoś na niego spojrzeć.
— Szukam tego antyzaklęcia — mruknął, scrollując zawzięcie. Hm, większość z tych stron wyglądała na zwykły fake... Ale czy ta, na której Uraraka znalazła inkantację, nie powinna właśnie taka być? Hm...
— A... dziękuję. — Todoroki chyba musiał się czuć dość niekomfortowo, ale o dziwo wcale nie narzekał aż tak bardzo... może to już kiedyś mu się zdarzyło? Na samą myśl o tym Midoriya chciał zacząć wypytywać o więcej szczegółów... Takie długie życie musiało być niezmiernie fascynujące! Szkoda by było, gdyby nie znalazł tego antyzaklęcia i Todoroki spędziłby całą wieczność pod ścianą w apartamencie przy ulicy Golden Gai 76... — Midoriya...
— Tak?
— Trochę głupio pytać, ale... — urwał, a zaciekawiony Midoriya uniósł wzrok nad ekranu, tylko po to, żeby zobaczyć, że zieleń na twarzy Todorokiego, o dziwo... zastąpił róż. Unikał jego spojrzenia. — Co łączy ciebie i... e... Ochaco?
Midoriya zdębiał, a zaraz potem się rozzłościł. On też?!
— No wiesz co?! Nazywam cię moim chłopakiem, a ty zadajesz takie pytania?!
— Czekaj. — Todoroki znów był blady, jakby zobaczył ducha. Kto wie, może kiedyś zobaczył? — Czekaj, naprawdę jesteśmy razem?!
— Nie! — oburzył się Midoriya. — Myślisz, że po jednym pocałunku już jesteśmy parą?!
— Ale ty...
— Chodziło mi przez to o to — Jego twarz była już tak czerwona, że równie dobrze naprawdę mógłby już uchodzić za pomidora — że ja i Uraraka jesteśmy tylko przyjaciółmi! I... i to ty mi się podobasz, nie ona!
Gdyby to było anime, w tym momencie twarz Todorokiego zostałaby dramatycznie zbliżona, w jego oczy wdarłby się błysk, na policzkach pojawił rumieniec, a włosy odgarnął do tyłu nagły podmuch nieistniejącego wiatru... Ale to nie ten rodzaj komedii romantycznej, a rzeczywistość, niestety, więc na dowód jego uczuć Midoriyi musiała wystarczyć otwarta szeroko gęba i niemal równie wyszczerzone oczy.
— Znaczy, no — odchrząknął ten po chwili, uspokajając się, a jego twarz wróciła do normalności. — Wiedziałem. Ale dziękuję, że mówisz.
Aha.
Aha?!
— Wiesz co, jednak nie szukam żadnych antyzaklęć — burknął Midoriya, unosząc się z godnością. Kto tak robi?! Widać, że to krwiopijca bez sercu, tylko żeruje na jego uczuciach...
— Nie, nie! Czekaj — poprosił Todoroki, a w jego głosie pojawiła się nutka desperacji. — Wiesz, bo, um. Po tym całym... wyznaniu tożsamości... wcale nie byłem tego taki pewien, więc... Cieszę się. Bardzo. — Uśmiechnął się delikatnie. — Ty, naturalnie, też mi się podobasz.
Brzmiał teraz jak ktoś bardzo, bardzo stary, ale Midoriyi wcale to nie przeszkadzało. Właściwie nie miał nic przeciwko takiej leciwej duszy... jeśli ten w ogóle ją miał. I jeśli miał serce.
Nawet jeśli nie, Izuku miał nadzieję, że zdoła wypełnić pustkę po nim. Ale najpierw musiał zająć się odczarowaniem go, tak żeby nie musieli już zawsze całować się tylko pod tą jedną i tą samą ścianą.
Jego wargi były tak miękkie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top