5 - Dziewczyna

Muszę trochę postarzeć chłopaków, bo
A) Nie mam pomysłu na ich dzieciństwo
B) Dopiero teraz zacznie się jakaś konkretna fabuła.

A więc, Bill i Will są w wieku, który w ludzkich latach wynosi 17.

***

   Bliźniaki byli w swoim pokoju. Bill robił przy biurku jakieś notatki, a Will leżał na łóżku.
- Emmm... B-bill?
- No?- Zapytał nie odrywając się od książek i kartek.
- Bo.... Bo j-ja mam t-taką sp-sprawę...
- Przecież słucham.- Powiedział coś notując.
- N-no bo... J-jest t-taka dziew-czyna.. i... I o-ona się mnie p-pytała... C-czy ja b-będę j-jej ch-chłopakiem.....- Bill zerwał się z miejsca i rzucił się na łóżko. Usiadł przed Willem, a w oczach miał iskierki.
- Opowiadaj, opowidaj! Co ci mówiła? Jaka jest? Fajna jakaś?
- N-no... L-lubię ją.... A-ale...
- Ale co? Jeśli jakaś fajna to czemu nie? Super by było jakbyś sobie kogoś w końcu znalazł.
- Ch-chodzi o-o t-to, że... J-ja nie w-wiem czy... Czy ch-chcę m-mieć dziew-dziewczynę...
- Co? Czemu? Przecież każdy chce kogoś mieć! Nawet ja bym chciał!
- N-no b-bo ja... Ja...- Niebieskowłosemu do oczu zaczęły płynąć łzy.
- Hej... Will, o co chodzi? Co się dzieje?- Blondyn położył bratu rękę na ramieniu i uśmiechnął się do niego.
- B-bill... J-ja nie... Nie w-wiem j-jak to... Po-powiedzieć...- Chłopak zaczął płakać. Bill mocno go przytulił i siedział tak z im przez chwilę.
- Wiesz, że mi możesz mówić wszystko, tak? Jesteśmy bracia, pamiętaj...
- B-b-billy... B-bo j-ja... Ja... J-jestem... J-ja ch-chyba.... J-jestem... G-gejem...- Will rozpłakał się już na dobre. Obawiał się jak brat na to zareaguje, nie wiedział też co pomyśli o nim ojciec, którego tak bardzo się bał.
Blondyn siedział chwilę w milczeniu, a potem uśmiechnął się szeroko i uniósł jedną brew.
- I co? Tak trudno było to powiedzieć? Przecież to nic złego.
- N-na p-prawd-dę..?- Will popatrzył zapłakany w oczy Billa.
- No jasne! A co w tym złego? Nie rozumiem.- Niebieskooki nic nie powiedział tylko wtulił się w niego i dalej płakał.
- Willy, nie płacz! Nie ma po co... Serio, uśmiechnij się!- Słowa blondyna trochę uspokoiły Willa. Powoli przestawał płakać.
- B-bill?
- Tak?
- A-a co... C-co jak ta-tata s-się d-dowie? P-przecież... O-on m-mnie w-wyrzuci z d-domu...!- Znowu zaczął płakać.
- Nie wyrzuci! Ja mu nie pozwolę! Słuchaj, jesteśmy bracia i tego nikt nie zmieni. Wspieramy się i pomagamy sobie... Tak będzie zawsze.
- O-objecujesz?
- Tak, obiecuję.
- J-jesteś naj-najlepszym b-bratem n-na świecie...- Bill uśmiechnął się i objął brata ramieniem.
- Wiesz, co? Jeśli chcesz, to narazie nie musimy mówić ojcu. Powiemy jak będziesz na to gotowy, co ty na to?
- T-tak.... A-ale... C-co j-jeśli ja... Nig-dy n-nie b-będę g-gotowy?
- To się nie dowie, proste! Daje słowo, że nic mu nie powiem jeśli nie zechcesz.
- D-dziękuję....

***

   Demonom przez długi czas udawało się dotrzymywać tajemnicy. Niestety, sekrety mają to do siebie, że lubią się wyjaśniać w najmniej potrzebnych momentach. Tak było i tym razem.
   Ojciec dowiedział się o orientacji syna przez przypadek, bo usłyszał rozmowę Billa i Willa.
- Mój syn gejem?! Niewyobrażalne!- Gniewał się demon.
- No... Tato, ale... Co w tym złego?- Bill wiedział, że tą sprawę trzeba rozegrać delikatnie.
- Co w tym złego?! Masz jeszcze czelność się pytać?!
- No... Bo nie rozumiem... Jego orientacja to jego sprawa.
- Nie denerwuj mnie nawet!- Zwrócił się do blondyna po czym skierował swój wzrok na Williama. On był zbyt przerażony aby cokolwiek zrobić.
- A ty! Ciebie nie chcę tu więcej widzieć! Wynocha z mojego domu!
- Co? Nie możesz go wyrzucić!- Zbuntował się Bill.
- Mogę robić co mi się spodoba! To mój dom, jestem waszym ojcem i macie się mnie słuchać! A ja mówię, że William już tutaj nie mieszka!
- Nie pozwalam!- Blondyn zasłonił brata swoim ciałem.
- Jak śmiesz jeszcze ze mną dyskutować?!
- A tak! Nie masz prawa go stąd wyrzucić! Will będzie tu mieszkał czy ci się to podoba, czy nie!- Ojciec demonów był wściekły. Złapał blondyna za ramię i mocno uderzył go w twarz.
- Nie będziesz na mnie podnosił głosu gówniarzu jeden!
- A ty... Ty nie będziesz mnie bił! Dosyć tego! Nie pozwolę się tak więcej traktować!
- Ach tak? W takim razie chyba muszę znowu cię nauczyć, jak wolno ci się do mnie odzywać, a jak nie szczeniaku!- Anthony rzucił na syna bardzo silne zaklęcie. Młody demon poleciał na ścianę i stracił przytomność.
Obudził się po kilku godzinach w swoim łóżku, a obok siedział zatroskany Will. Gdy zobaczył, jak brat otwiera oczy, rzucił mi się na szyję że łzami w oczach.
- Billuś!
- Eee... Ostatnio tak do mnie powiedziałeś jak byliśmy dzieciakami... Co jest?
- T-tak bardzo się o c-ciebie bałem! M-myślałem, że on cię z-zabił!
- Nie no, luzik... Ja jestem niezniszczalny! Ale... Coś jest nie tak...
- Co?
- Nic nie widzę na lewe oko... Co jest?
- No.... Umm... Widzisz... J-ja nie mogłem c-ci pomóc... On... On rzucił b-bardzo silny cz-czar... Nie.... Nie jestem w s-stanie pomóc.... Przepraszam!- Will zaczął płakać.
- Ej, nie rycz mi tutaj... Podaj lusterko.
- M-może lepiej nie...
- Will, podaj mi lusterko.
- No... D-dobrze...- Demon podał bratu lustro, a też zaczął się w nim przeglądać. Jego lewe oko było całkiem białe, nie było źrenic ani tęczówek. Skóra dookoła tego oka była spalona, widać było mięśnie. Bill nic nie powiedział. Rzucił lusterkiem, odwrócił się do ściany, nakrył kołdrą i już nie chciał z nikim rozmawiać. Poszedł spać.

###

Znowu nie było rozdziałów... Przepraszam ;-;
Ale po prostu nie mam kiedy tego pisać... A i wena mi siada... Bardzo przepraszam ;-;
Mam nadzieję, że jakoś się to ustabilizuje, ale narazie nie mogę niczego obiecać...

Miłego dnia lub nocy...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top