2 - To nie jego wina

   Bill i Will bawili się w domu. Ganiali za sobą z pistoletami na wodę i strzelali do siebie oblewając wszystko dokoła. Ich mama uważała, że nic takiego się nie dzieje, ojciec natomiast był innego zdania i skarcił ich za takie zachowanie. Powiedział, że albo bawią się na dworze, albo mają uważać gdzie leją wodę. Chłopcy wyjżeli przez okno i widząc, że pada deszcz postanowili po prostu bardziej uważać.
   Na początku nawet im to wychodziło, ale po jakimś czasie i tak woda lała się gdzie popadnie.
- Nie złapiesz mnie!- Krzyknął Will. Zrobił to bardzo płynnie, nie jąkał się. Było tak tylko podczas zabawy z Billem.
- Chcesz się założyć?!- Odpowiedział blondyn i strzelił strumieniem wody w niebieskowłoseko.
Chłopcy byli już cali moksi, ale nie przeszkadzało im to świetnie się bawić.
Nagle blondyn się zatrzymał, a gdy Will to zauważył, zrobił to samo.
- Ogłaszam tymczasowe zawieszenie broni.- Oznajmił Bill, a jego brat​ tylko przytaknął.
- Hej, Will. Zastanawiałeś się kiedyś jak wygląda gabinet taty?- Zapytał z uśmiechem.
- No... Trochę... A co?
- A chcesz się przekonać?
- C-co? Bill, nie... Tata z-zabronił...
- Wiem, ale tata tego nie zobaczy! A wszyscy wiemy, że co z oczu to z serca.
- No... Dobrze... N-niech ci będzie...- Willowi nie podobał się ten pomysł, obawiał się ojca, ale ciekawość wzięła jednak górę.
   Chłopcy weszli do gabinetu swojego taty. Było to spore pomieszczenie z ciemną podłogą, ścianami w kolorze bordowym. Stały tam wielkie regały z niezliczoną ilością książek. Na środku pokoju stało duże, masywne biurko z jakimiś papierami i małą lampką stołową.
- Wow... Ale tu jest super!- Bill był zachwycony pokojem.
- Tak... Ładnie t-tu... Ale może już chodźmy... J-jak tata przyjdzie​... T-to po n-nas...
- No co ty! Trzeba się trochę porozglądać! Ciekawe co to za papiery na biurku...- Blondyn podszedł tam i zaczął przeglądać kartki, które jednak szybko mu się znudziły. Will natomiast podszedł do biurka i trochę się nad czymś zamyślił. Bill wykorzystał to i przestraszył brata. On z zaskoczenia przez przypadek przewrócił kubek stojący obok lampki, a z niego wylała się kawa. Zalała stos papierów. Bracia przestraszyli się nie na żarty, wiedzieli, że ojciec będzie na nich bardzo zły.
- O nie... B-bill! C-co teraz b-bę-dzie?
- Eee... Spokojnie... Coś wymyślę...
- O-n m-mnie z-abije! Przecież t-to mogło b-być c-coś ważn-nego...- Rozległ się dźwięk ciężkich butów. Do pomieszczenia wszedł ojciec młodych demonów. Sama ich obecność go zdenerwowała, nie mówiąc o zalanych dokumentach.
- Co to ma znaczyć?! Co wy tutaj wogóle robicie?!
- No... Tato bo... Umm...- Bill chciał jakoś załagodzić​ sytuację, bo Will był za bardzo wystraszony i zaczął płakać.
- Który to rozlał kawę na papiery?!- Chłopcy milczeli. Dopiero po chwili rękę nieznaczne podniósł Will. Anthony spojrzał na niego ze złością, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, odezwał się Bill.
- Nie tato, to nie jego wina... To ja...- William nie wiedział co się właściwie stało. Patrzył na brata pytająco, a jednocześnie ze strachem.
- No, przynajmniej się przyznał! Porozmawiamy sobie na osobności!- Warknął agresywnie demon i chwycił syna za ramię.
- N-nie... Tatuś... T-to nie o-on...
- Już go nie broń Will!  Dostanie gówniarz za swoje.
- A-ale...
- Cisza! Will, idź do salonu. A ty Bill... Ty idziesz ze mną.- Powiedział i zabrał blondyna do innego pokoju. Po chwili można było usłyszeć z niego krzyki demona.
   Po dłuższym czasie obaj wyszli z pomieszczenia i udali się w innych kierunkach. Bill poszedł do dużego pokoju, który dzielił z bratem, a Anthony wrócił do swoich poprzednich zajęć.
   Do pokoju bliźniaków natychmiast przybiegł zapłakany Will i mocno przytulił brata.
- B-b-billy! D-dlaczego t-to zrob-biłeś?
- No bo... Nie chciałem żeby był zły na ciebie... No... W końcu to moja wina...  Tak wogóle, to czemu płaczesz?
- N-no b-bo... O-n z-znowu na... Na ciebie k-krzyczał... Z-znowu... I-i pew-pewnie c-cię znow-wu ud-uderzył...
- No... Ale już tak nie boli! Nie było tak źle....- Will rozpłakał się jeszcze bardziej, bo myślał, że to przez niego Billowi tak się oberwało.
- Ej, no... Ale nie płacz... Dobrze jest...- Przytula mocno Willa i próbuje go jakoś uspokoić.
- N-na p-ewno?
- Tak, no jasne!- Bill promiennie się uśmiechnął, co poprawiło trochę humor niebieskookiemu. Potem obaj siedzieli w pokoju i po jakimś czasie zaczęli się znowu bawić.

###

Media z internetu :3

Nooooo... W sumie pierwszy raz pisze książkę, w której głównymi bohaterami są dzieci... To ciekawe doświadczenie :'D

Miłego dnia lub nocy <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top