epilogue

Czerwony Ford Anglia zaparkował przed niewielkim, białym, drewnianym domem z którego okien drogę podjazdową oświetlało ciepłe światło żarówki.
Mały, zadbany ogródek w lecie rojący się od lawendy był teraz przykryty grubą warstwą śniegu.
Na czerwono pomalowane drzwi z kilkoma nabytymi rysami zamknęły się z cichym trzaskiem, ruszyła wydeptaną drogą w kierunku ganku.
Zamknęła drzwi najciszej jak umiała a potem zdjęła buty i ciepły płaszcz, szalik swojego pierwszego domu zostawiła czując, że on najlepiej broni ją przed chłodem.
Chociaż w domu było ciepło; kominek w którym nieustannie paliły się pomarańczowe i złote płomienie był jakby plecami budynku.
Położyła reklamówki z zakupami na jednej z szafek w której trzymano buty i zaczęła się skradać przez pokój dzienny; z zadowoleniem zauważyła, że kupił choinkę i wstawił ją do ramy. Czekała tylko na wspólne ozdobienie w towarzystwie kolęd i ich wesołego śpiewu.
Przytrzymała się futryny w których nie były drzwi na skutek ich wielkiego psa; był to alaskan malamute.
Nie można było określić ich ukochanej Fargo innym przymiotnikiem niż hyperaktywna.
Rozejrzała się po kuchni; było to jasne pomieszczenie pomalowane na kolor liliowy, na jednej z ścian było sześć białych półek na których mieli w doniczkach niezliczoną ilość ziół, od bazylii po macierzankę. Brakowało jednej doniczki,stała ona na małej wyspie kuchennej póki osoba korzystająca z niej stała odwrócona tyłem.
Przyjrzała mu się z uśmiechem, miał na sobie czarne jeansy, od razu poznała, że to te z dziurami na kolanach, na górze miał biały sweter, ten który dała mu w poprzednie święta. Był na nim własnoręcznie wyszyty renifer. Lśniące, czarne włosy miał na krótko obcięte, potrafiła sobie wyobrazić jak srebrny kolczyk w jego nosie odbija światło żarówki. Zaczęła się powoli skradać w jego kierunku kiedy w radiu włączyła się dosyć często grana piosenka: Elvis Presley - Always on my mind.
Ku jej wielkiemu zaskoczeniu zaczął śpiewać, robił to bardzo rzadko i tylko wtedy kiedy coś wpadało mu do ucha. Uwielbiała kiedy śpiewał.

Maybe I didn't treat you
Quite as good as I should have

Maybe I didn't love you
Quite as often as I could have

Little things I should have said and done
I just never took the time

You were always on my mind
You were always on my mind

Adara ruszyła ostrożnie w jego kierunku, kiedy ich ciała dzieliło zaledwie kilkanaście centymetrów ich groziło, że się odwróci, obejmowała go ramionami i wtulała twarz w jego plecy.
Nie wiedziała, że on zawsze wyczuł jej obecność ledwo co pojawiała się w kuchni, nie mówił niczego ponieważ uwielbiał kiedy tak robiła.
Czasem rozlewał wtedy wodę z czajnika którą gotował od kiedy usłyszał dźwięk motoru na drodze, wiedział, że nie lubiła zimy, że zawsze jej było zimno kiedy wchodziła do domu. Wiedział, że lubiła ona herbatę.
Dlatego też czując jej ramiona oplatające się wokół żeber uśmiechał się i porzucał poprzednie zajęcia odwracając się do niej i obdarzał ją całą swoją uwagą.
-Robisz herbatę?-zapytała kiedy stali odwróceni do siebie twarzami, wskazał ręką na doniczkę; rosła tam mięta którą uwielbiała pić. Obdarzyła go promiennym uśmiechem a on nie mógł się powstrzymać i zasunął za jej ucho kosmyk brązowych włosów sięgających zaledwie do ramion, zdecydowanie wolał kiedy miała długie włosy ale nic nie mówił. Spojrzał na takie same spodnie które wystawały spod fałd zielonego swetra który kłócił się z tematycznym szalikiem; ten swetr, a raczej ciało które chronił od chłodu było już niezwykle wypukłe na brzuchu.
-Więc nie tylko ja kocham spodnie które w zeszłe święta przyniósł Syriusz?-zapytał rozbawiony. Adara przewróciła oczami nadal się uśmiechając; położył ręce na wybrzuszeniu które ukrywało Aquariusa, ich syna którego mieli powitać za trzy miesiące.
Adara spojrzała na niego z miłością w oczach; chociaż jego twarz pokrywała niezliczona ilość małych lub dużych, białych blizn, jego zielone oczy nadal iskrzyły energią oraz przypominały świeżą trawę.
Jak to się stało, że tamtego feralnego dnia, Regulus Black nie spoczął na dnie jeziora zamieniając się w nie śmiertelnego żołnierza?

Odłożyłam książkę i nie dzieląc się żadną informacją z moją siostrą pospieszyłam za nią do Wielkiej Sali słuchając wykładu o inferiusach.
-Wiedziałaś, że inferiusy można zniszczyć jedynie ogniem? Działają na nie zaklęcia Incendio, Lacarnum Inflamari oraz Incendio Tria.-skończyła dumnie.
Zdziwiłam się, nigdy nie słyszałam o trzecim wymienionym zaklęciu.
-Incendio Tria?
Lily wydęła wargę do góry i zaczęła tłumaczyć:
-To zaklęcie które rzuca niebieski płomień, jest najpotężniejszym zaklęciem ognia. Na polu bitwy w przeciwieństwie do Incendio nie trafia jedną osobę ale kilka naraz.

Tak więc przemądrzałość Lily Potter née Evans z lat szkolnych uratowała dwa życia, więc cudem nie było, że dowiedziała się o tym, że w Halloween 1981 roku Voldemort planował im złożyć wizytę. Zdrajcę, Severusa Snape'a zamknięto w Azkabanie gdzie czeka na swój pocałunek z Dementorem. Niestety ofiarą Voldemorta stali się Longbottom'owie, mówi się, że ich syn, Neville przeżył zaklęcie niewybaczalne i teraz ukrywa go jego mugolska rodzina. A reszta huncwotów?
Syriusz mieszkał w swoim dachowyn mieszkaniu co sobotę, a nawet częściej, przychodząc do nich na kolacje. Potter'owie zamieszkali w Nowej Zelandii a Peter wraz z Marlene mieszkali bezpiecznie ukryci w Paryżu.
Chociaż byli porozrzucani po świecie; Regulus i Adara mieszkali na obrzeżach Sztokholmu, magia ich łączyła, w końcu sieć fiuu nigdy nie przestanie być pożyteczna.
Regulus westchnął i powiedział z uśmiechem:
-Czuję jak kopie.-brunetka żartobliwie położyła ręce na jego brzuchu chcąc powiedzieć, że czuje burczenie, dając mu cynk o kolacji, kiedy oniemiała.
Nie wierząc własnemu dotyku zaczęła chaotycznie jeździć palcami po jego żebrach i brzuchu; kości przypominające szkielet obciąnięty cienką warstwą skóry były teraz trudniej namacalne.
-Jestem w ciąży czy jak?-zapytał z rozbawieniem.
Pokręciła głową jednak w tej chwili usłyszeli ryczenie silnika i wyjrzeli przez okno; przed Fordem stał wypolerowany, czarny motor.
-Syriusz przyszedł?-zdziwił się Black, był czwartek.
Adara zignorowała to pytanie i dla pewności jeszcze raz przejechała ręką po żebrach.
-Regulusie.-powiedziała zdziwiona.-Przytyłeś!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top