36

━━━━━━━━━━
T H I R T Y S I X


29 października, 1978

Uśmiechał się.
Siedział na swoim rzeźbionym tronie a wokół niego stało grono najwierniejszych sługów.
Ciemne brązowe włosy opadały mu na czoło cieniąc jedno z orzechowych oczu.
Najgorszy był jego uśmiech; okrutny i sadystyczny grymas ukazujący prawdę która skrywała się za anielsko niewinnym obliczem.
Wszyscy się uśmiechali.
Zarówno grono jak i rzędy, młodych i starych śmierciożerców odzianych w czarne szaty i srebrne, cudnie zdobione maski które obecnie spoczywały w ich dłoniach.
Adara nienawidziła każdego z nich, każdego.
Ich twarze, umysły, charaktery, decyzje, ręce.
Ale nie, była tu jedna osoba którą darzyła przeciwnym uczuciem, ona jedyna się nie uśmiechała.
Regulus stał w gronie najwierniejszych śmierciożerców wraz ze swoją matką i ojcem.
Jego jasne, zielone oczy były wbite w granitową podłogę przykrytą cienką warstwą kurzu.Nie mógł się pozbyć myśli, że to wszystko jego wina.
Adara z kolei mierzyła się wzrokiem z Tomem Riddle'm, jego oczy nie wyrażały żadnej nienawiści ani niczego złego,one nie wyrażały niczego.Były martwe.
Nie wiedziała jak miało go osłowić, "panie?" czy "wasza wysokość?".Stała w bezruchu i milczeniu patrząc na niego, obracał w ręce swoją różdżkę; była dosyć długa i biała.
Nawet podobna do tej jej, tylko, że różdżka była cienka i zgrabna.Jedyną ozdobą były wygrubione dwie obręcze na dole, jego różdżka z kolei miała takie dziwne...coś co Adara nie umiała nazwać.Ona miała różdżkę w pogotowiu, była gotowa się bronić jeśli zdecydowałby się ją zaatakować.
Wcześniej starała się przygotować do tego zdarzenia,starała się nauczyć przybierać bezwyrazową maskę ale przecież nie jest stu procentową ślizgonką więc nigdy jej się nie uda.Teraz jednak wszystkie przygotowania znikły, Adara oddychała głęboko starając się zachować spokój.Te dziesiątki, a nawet setki ludzi były gotowe naraz w nią wycelować różdżką i ją pozbawić życia, w tym jej kochany Regulus.Od kiedy rozmawiała z Syriuszem wiedziała już wyraźnie co ją czeka, a zapieczętowała to jednocześnie z tym jak powiedziała "tak".W tej chwili nie liczyły się żadne poprzednie myśli, czuła jak jej nogi z wosku topią się a kiedy zastygają, przyklejają się do podłogi.W końcu Riddle odezwał się:
-Więc chciałabyś zostać śmierciożercą?-zapytał obracając nadal różdżkę w dłoni, podniósł z niej wzrok na Adarę i unióśł brew.
-Tak.-powiedziała, przełknęła ciężko starając się żeby jej głos brzmiał spokojnie.Intuicja jej podpowiadała, że roztrzęsiony głos i oczy pełne łez by tutaj nie pomogły, jeśli chciała wstąpić do jego powiększającej się armii musiała być tego warta.Nie mogła być słabą zagubioną siedemnastolatką.Musiała sprawiać wrażenie silnej, ważnej osoby.Tom wstał ze swojego tronu i zszedł z podestu na którym stał wcześniej wymieniony mebel.Adara zacisnęła zęby i ponownie spojrzała mu w oczy, niestety to była jedyna rzecz która nie wyglądała na nim tak demonicznie.Stanął w niezbyt dużej odległości i odwzajemnił spojrzenie.
-Dlaczego?-zapytał i oczyścił różdżkę kiedy potarł o nią palcem.Wiedziała, że zada to pytanie, wiedziała.Była też świadoma tego, że będzie musiała nakłamać.Ponownie przełknęła i odpowiedziała głośno starając się brzmieć pewnie siebie:
-Ponieważ to wielki zaszczyt być w twoich rzędach, panie.Świat czarodziejów jest przesiąknięty rasą, do której nie należy zaszczyt uczenia się magii.Trzeba go,-przełknęła.-Oczyścić.
Voldemort patrzył na nią w milczeniu,nie poruszył nawet jednym mięśniem na twarzy przez co wyglądał jakby miał maskę.Ślizgon.
Jednak kiedy kąciki jego bladych ust powoli dźwignęły się ku górze wiedziała, że albo go przekonała, albo ją przejrzał.
-Cały czas patrzysz mi w oczy.-stwierdził, Adara się zakłopotała nie wiedząc co zrobić.Spojrzeć w bok czy nie przestawać?Stwierdziła pospiesznie, że nie przerwie kontaktu bo mogła by wyjść na tchórza.-A jak masz na nazwisko?
Adara mimowolnie odetchnęła.
-Peverell.-powiedziała pewnie wiedząc,że tym może jedynie zyskać.Pierwszy raz od początku tego spotkania zobaczyła na jego twarzy przebłysk emocji.
-Córka Christiana i Grace?-zapytał powoli.
-Tak.
Riddle niespodziewanie się zachmurzył, obrócił się do niej plecami i zaczął krążyć.
-Zdrajcy krwi.-powiedział głosem ociekającym pogardą, odwrócił się do niej i posłał jej czarujący uśmiech na tle tego ślizgońskiego.-Cieszę się, że nie poszłaś w ich ślady.Szkoda byłoby zabić ostatniego przedstawiciela tak szlachetnego rodu.
Adara prawie się przewróciła, to on zabił jej rodziców.Przez tego mężczyznę była sierotą, żyła w ponad piętnaście lat okłamywana w rodzinie Evansów.Jednak siła chęci przeżycia także nie pozwalała o sobie zapomnieć, poczuła jak ciśnienie w jej klatce i głowie ustępuje.
Dopilnowała żeby uśmiech nie pojawił się na jej ustach.
-Dziękuję, panie.-podziękowała i spojrzała ukradkiem na Regulusa, uśmiechnął się z przejęcia.Na jego twarzy była widoczna ulga nadal przemieszana z poczuciem winy.
Adara chciała żeby wszystko się skończyła, żeby mogła znaleźć się w jego objęciach czując, że jest bezpieczna.Spojrzała spowrotem na Voldemorta wyczekując następnych zdarzeń.
Wyciągnął różdżkę i skierował ją nią, Adara nie spodziewając się takiego obrotu zdarzeń błyskawicznie wycelowała ją w mężczyznę na przeciwko.Ze zdumieniem unióśł brew, jej uwadze nie uszedł fakt, że zerknął na Regulusa który nawet nie ruszył brwią.Wpatrywał się w przestrzeń tępym wzrokiem.
Adara wiedziała, że chciał tym przetestowania czy Regulus Black jest wierny jemu, czy swojej żonie.Tego akurat była świadoma w przeciwieństwie do faktu czy dobrze zrobiła wyciągając przeciwko niemu różdżkę.
-

Zaskakujące.Odziedziczyłaś po ojcu wojowniczą iskrę, nawet jeśli wstąpiłaś do moich szeregów.
Osłupiała.Jej ojciec...jej...
-Mój ojciec był śmierciożercą?-zapytała zanim zdążyła dwa razy przemyśleć swoje słowa.Po całym pomieszczeniu rozniosły się tłumione salwy śmiechu innych śmierciożerców.
Tom Riddle zmierzył ich chłodnym spojrzeniem i ponownie zapanowała głucha cisza, Adara była pod wrażeniem tym, jak dużą czcią go tutaj wszyscy darzyli.Voldemort był tutaj poważnym autorytetem.Na jej własne zaskoczenie odpowiedział na jej spontaniczne pytanie.
-Był i mnie zdradził.-wysyczał.Z jego w miarę neutralnego wyrazu twarzy nie został najmniejszy ślad.Twarz wykrzywił mu grymas wściekłości kiedy zamilkł, doskoczył do niej i aż wstrzymała oddech kiedy zaostrzony koniec jego białej różdżki dotknął jej skóry.Oddychał ciężko a wyraz jego pięknej twarzy przypominał ten, jakby wąchał coś nieprzyjemnego.Jego ciemne, brązowe oczy były z kolei roziskrzone od złości.
Adara czuła, że płuca ją palą od braku tlenu jednak nie mogła się poddać.Rozkaszlałaby się gwałtownie.Przejechał różdżką po jej twarzy i odsłonił pasmo włosów które zakrywało jej szyję.
-Nie masz znamienia rodowego, nie każdy ma.-mruknął i szarpnął różdżką pociągając przy tym po policzku brunetki, zostawił tym długą, płytką ranę.Adara ponownie nawet nie drgnęła ale czuła jak jej ciało trzęsie się a oczy ją szczypią.
Odwrócił się ponownie do niej plecami a jej twarz opuśćił jego gorący oddech, nie mogła dłużej wytrzymać i zaczęła głośno oddychać.
Uczucie pieczenia w jej płucach i gardle stopniowo zanikało póki jej głośne wdechy były jedynymi dźwiękami w pomieszczeniu.
Wzięła ostatni głęboki oddech i spojrzała na niego, rozsiadł się wygodnie wyglądając za razem majestatycznie i mroczne.
-Skąd wiesz?-zapytała, uświadomiła sobie, że powinna trzymać język za zębami.Zacisnęła na chwilę powieki i bezdźwięcznie westchnęła.
-Podejdź.-powiedział i wyciągnął różdżkę, Adara zawahała się na krótką chwilę jednak ruszyła w jego kierunku i stanęła przed tronem.Tom Riddle przechylił głowę na bok a jej oczom ukazało się słabo widoczne znamię w kształcie równego okręgu z środkiem wypełnionym skórą.
Patrzyła chwilę na okręg słabo widoczny na tle jego jasnej, mlecznej skóry.Kiedy sobie uświadomiła co to znaczy prawie zwymiotowała.
Spojrzała na niego powoli czując jak coś w jej żołądku pękło i przebiło ścianę brzuszną.
-Jesteśmy krewnymi.-powiedział i się szeroko uśmiechnął ukazując rzędy białych zębów, co najdziwniejsze miał dziecinną szparę między jedynkami.To nie złagodziło faktu, że uśmiech był przesiąknięty złem i sadyzmem.Adara musiała się czegoś napić lub usiąść, czuła, że zaraz zemdleje.
-Podciągnij rękaw.-powiedział już poważnie a Adara nie śmiała się sprzeciwić, wykonała jego polecenie i wyciągnęła ku niemu tak jasne ramię, że przez przejrzystą skórę było widać małe, niebieskie naczynka.Przyłożył koniec różdżki do jej skóry tym razem w miarę delikatnie i powiedział na głos:
-Morsmorde.-zacisnęła powieki nie chcąc widzieć jak Mroczny Znak pojawia się na jej ręce i pieczętuje jakość jej życia.Jeśli jakiś auror zobaczył by to, mogłaby się pakować do Azkabanu.Jej skóra była jak rozżarzona; gorąca fala rozlewała się pod jej skórą w dosyć bolesny sposób, dochodziła aż do końców jej palców paraliżując je.Chciała wyć z bólu, uderzyć w coś lub kogoś.Najlepiej wydawać oczy Tomowi Riddle'owi razem z rogówkami i wszystkimi żyłkami.Otworzyła oczy, był tam.Skręcony wąż z czaszką na środku, dotknęła go czując nienaturalne ciepło które od niego parowało.
Aż teraz sobie uświadomiła, ona cała jest rozgrzana a na jej plecach tył sukni przykleił się od potu.Brunet schował różdżkę i rozłożył teatralnie ramiona w powitalnym geście jak to robił Dumbledore zawsze na uczcie kiedy coś ogłaszał.Tylko dyrektorowi brakowało dziwnego pół uśmiechu i szaleńczego błysku w oczach.
-Witaj wśród moich śmierciożerców, Adaro.

1 styczeń, 1979

Regulus nie był zachwycony myślą, że Adara wyjeżdża na trzy dni z Huncwotami i tymi trzema dziewczynami.Wiedział, że Adara potrzebowała czegoś normalnego i wesołego po zostaniu jedną z nich ale w końcu będzie tam jego brat.Jego brat.Nadal kochał Syriusza i nic tego nie dałoby rady zmienić ale od szóstego roku w Hogwarcie żył z obawą, że gryffon odbije mu Avę.Był pewny, że ślub pozbędzie go wszystkich obaw jednak to co zobaczył przy jego ulubionej ławce wśród róż zmieniło sposób jego myślenia.Bał się?Tak, wyglądało na to, że drugi Black nie zawaha się podbić serce brunetki nawet jeśli ta żyła w związku małżeńskim.Z drugiej strony ufał Adarze, chciał wybudować między nimi jeszcze mocniejszą więź, nie chciał wyjść na zazdrosnego męża.Związek miał być w miarę swobodny; nie musieli siedzieć ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Usłyszałaś lekkie kroki dochodzące najprawdopodobniej ze schodów i się obrócił, uśmiech wykwitł na jego ustach kiedy zobaczył Adarę.A raczej kogoś kim kiedyś była; Avę Evans.
Przed schodami stała niewysoka dziewczyna z kasztanowymi włosami sięgającymi linii biustonosza oraz jedynymi w swoim rodzaju, błękitnymi oczami.
Ach te oczy, dla nich Regulus mógłby oddać wszystko.Wielkie błękitne tęczówki w zimnym jak lód odcieniu przetykane granatowymi paskami.
Pamiętał moment w którym je ujrzał pierwszy raz, przez tygodnie zawsze kiedy zamykał oczy widział je jakby były przed nim.

Mały chłopiec z ładnymi, jasnymi zielonymi oczami podążał pustym korytarzem Hogwartu na swoją pierwszą lekcję.
Regulus był bardzo zestresowany; bał się, że nie znajdzie przyjaciół, bał się, że zawiedzie rodziców i bał się, że nie znajdzie sali od zaklęć i spóźni się na lekcje już pierwszego dnia.
Kiedy tak kroczył uważnie odczytując nazwę i numer każdej sali, uświadomił sobie, że odgłos kroków który słyszał był zbyt głośny żeby mogła go robić jedna osoba.
Wkrótce kiedy skręcił w prawo, ujrzał dziewczynę klęczącą na ziemi.Zbierała rozsypane książki.
Regulus stał chwilę, wiedział, że jeśli jej pomoże spóźni się na lekcje.
Postawił krok w tył ale na tym się skończyło.
Był pierwszy dzień, może mu odpuszczą?
Ruszył w stronę, jak się okazało, gryffonki i podał jej ostatnie dwie leżące na ziemi rzeczy.
Spojrzała na niego z zakłopotaniem, tym większym kiedy ujrzała jego krawat.
Młodemu Black'owi zrobiło się głupio.
Wzięła od niego książkę od herbologii i pióro.
-Nazywam się Regulus Black, a ty?-zapytał i popatrzył na nią badawczym wzrokiem.
Kasztanowe włosy niedbale leżały na jej ramionach skręcając się w loki, ale najbardziej go zafascynowały jej oczy; błękitne jak...wtedy nie mógł znaleźć przyrównania.Był oszołomiony ich pięknem.Dziewczyna odpowiedziała neutralnym tonem uspokajając jego obawy dotyczące różnic ich domów.
-Dziękuję za pomoc.Ava Evans.-powiedziała poprawiając pasek torby.Pożegnała go krótkim uśmiechem i pobiegła w przeciwnym kierunku.
Ava Evans.
Regulus wiedział, że to musi być mugolskie nazwisko.Ale on musiał poznać, czuł to.
Jego rodzina się nie może dowiedzieć.
Każdy ma swój sekret.

Adara obdarzyła go spokojnym uśmiechem, Regulus z małymi trudnościami wrócił do rzeczywistości i przyjrzał się jej stroju.
To była jego ulubiona spódnica; ta błękitna niemal jak jej oczy, miała ją na sobie w ostatni dzień piątego roku i chociażby na ich spotkaniu przy jeziorze.Kiedy przypomniał sobie o Filch'u rozwścieczonym do stanu w którym pękają żyłki, dostał niestosownej ochoty wybuchnąć śmiechem.Na górze miała ubraną czarną koszulkę z białym kołnierzykiem i szary, dłuższy sweter z długim rękawem ozdobiony jedynie dużymi, srebrnymi guzikami.Owiele bardziej wolał tą wersję swojej żony od tej w której nosiła ciężkie atłasowe suknie w ciemnych kolorach.
Na nogach miała czarne lakierowane buty zapinane wokół kostki.Najbardziej mu się podobały dwie spinki którymi spięła przednie kosmyki włosów.Wstał ze swojego fotela i odprowadził ją do drzwi wejściowych.
-Accio błyskawica!-zawołała, po chwili w jej ręce znalazła się piękna miotła utrzymywana przez nią w doskonałym stanie.Adara czule pogładziła drewniany trzonek pokryty ciemnym lakierem.
Regulus nie mógł nic na to poradzić, kochał ją całym sercem aż czasem czuł, że to uczucie go przerastało.Chciał siedzieć z nią za trzydzieści lat na tarasie przed domem obejmując ją ramieniem a w drugim trzymać kubek ulubionej, miętowej herbaty.Chciał przy tym patrzeć na swoje dzieci pilnujące jego wnuków, potem spojrzeć na jej twarz posianą zmarszczkami które pokazywały ile stresu musiała w życiu przeżyć.
Regulus czuł lęk na samą myśl, że może tego nie dożyje, że może to się nigdy nie zdarzy i nie zapewni jej tego na co zasługuje.
Adara obdarzyła go kolejnym czułam uśmiechem i wtuliła się w jego klatkę piersiową, Regulus westchnął i oplótł jej drobną sylwetkę ramionami.Nie odrywając się od niego szepnęła:
-Jesteś strasznie chudy.-westchnęła.-Nadal.
Ostatnie słowo dodała z lekkim sarkazmem a on ponownie chciał się zaśmiać lub szeroko uśmiechnąć.Wiedział, że oberwałby komentarzem rodu "Myślisz, że to śmieszne? Będziesz się za niedługo leczył na aronekesję."-czy anoreksję.Nie mógł zapamiętać tej cholernej, mugolskiej nazwy.Dlatego też zdusił rozbawienie głęboko w środku i odsunął ją od siebie.
-Proszę cię uważaj na siebie.-po chwili od nie chcenia dodał patrząc w bok.-I noś długi rękaw.
Adara tylko stanęła na czubkach butów i ucałowała go w policzek.
-Nie martw się.-odgarnęła niesforny kosmyk włosów z jego twarzy.-Na pewno nie chcesz iść ze mną?Mówili, że im to nie przeszkadza.
Jej ton był wręcz błagalny ale zielonooki nie mógł się zgodzić, po pierwsze nie chciał przebywać w towarzystwie gdzie jest tolerowany a po drugie musiał odwiedzić swojego ojca który bardzo źle się ostatnio czuł.
-Wybacz mi, kochanie.Nie mogę.
Wzruszyła ramionami, obydwoje chwilę walczyli ze sobą aż w końcu cisza stała się nie do zniesienia.Nowa błyskawica z brzękiem uderzyła o podłogę kiedy wypuściła ją z ręki i przywarli do siebie na krótką chwilę zatapiając się w pocałunku.
-Już tęsknię.-powiedziała a jej oczy zabłysły, Regulus nie mógł się nie uśmiechnąć.
-Nie płacz, od teraz już żadne łzy.-uśmiechnął się co w miarę ochoczo odwzajemniła.-Spędź miło te trzy dni a potem się zobaczymy.
To były ostatnie słowa wypowiedziane między nimi przed tym niż przytaknęła i wsiadła na miotłę.I chociaż Regulus wiedział, że czekają ich trudne czasy, miał nadzieję, że będzie lepiej.
Tylko modlił się o to, żeby czasu nie zabrakło.

Adara dotarła do Doliny Godryka ponad dwie godziny później, i chociaż powietrze u góry było zimne a wilgotne chmury wcale nie pomagały, lot był przyjemny i relaksujący w kombinacji z jej miotłą.Przy domu Potterów już stała reszta osób.Adara ostożnie oparła miotłę o ścianę w której były osadzone drzwi wejściowe i odwróciła się z zamiarem przywitania.Coś ciemnego i gęstego czmychnęło przed jej oczami a kiedy się odwróciła ujrzała Jamesa który stał tuż obok z oczami wlepionymi w jej środek transportu.Westchnął z rozmarzenia i objął ją jednym ramienie w beztroskim geście, Adara wiedziała już, że coś od niej chce.
-Adiś, biorąc pod uwagę, Lily została Rogaczową, jesteśmy rodziną.-przerwał i spojrzał na nią przygryzając wargę.-Więc może pozwolisz mi wypróbować twoją piękną błyskawicę?-zagbłagał. Adara już coś miała powiedzieć kiedy pojawiła się jej kuzynka w kwiatowanej sukience.
-James przestań, ledwo co przyszła.Przywitałeś się w ogólę?-jej usta były zwężone do prostej linii, brunetka obróciła się w kierunku reszty.Skwitowali zachowanie Lily jedynie wzruszeniem ramionami oraz chichotem.
James spojrzał z zakłopotaniem na kuzynkę swojej żony i rozłożył ramiona w których po chwili się znalazła.
-No to ten, fajnie, że przyszłaś.-mruknął zakłopotany.
Adara ściszyła ton głosu do szeptu i rzuciła ignorując jego wymuszone przywitanie.
-Jasne, że tak.-Potter spojrzał na nią z szerokim uśmiechem, mrugnęli do siebie porozumiewawczo.
Po tym Adara zostawiła Rogacza w rękach Rudej Furii i zaczęła się witać z resztą.
-Hej!A ja?-usłyszała za sobą krzyk.W jej żołądku coś kliknęło i się przewróciło.Adara chciała bez obracania się do tej osoby wziąść miotłę i odejść, nie patrzeć w jego szare oczy błyszczące od szalonych pomysłów.
Zamiast tego uśmiechnęła się lekko i odwróciła się do Syriusza; tym razem ubrał czarne spodnie z dwoma dziurami na kolanach i kilkoma mniejszymi w różnych miejscach a na górę czerwoną koszulkę z drużyny gryffonów.Uśmiechał się szeroko jednak musiał dostrzec jakieś niecodzienne przygaszenie na jej twarzy ponieważ na chwilę zmarszczył brwi.Adara wzięła wdech.
-Cześć.-powiedziała nerwowo.Zrozumiał, że coś jest nie tak i nie powiedział kolejnego, energicznego komentarza za co mu była wdzięczna.
-Witaj.-mruknął ale jego uśmiech był dosyć, dziwny.
Adara nie chciała dalej rozwijać znajomości z Syriuszem, nie miałaby nic przeciwko gdyby nawet ich przyjaźń cofnęła się w ewolucji.Wiedziała jak bardzo Regulus ją kochał, i serce jej pękało kiedy sobie uświadamiała, że ona nie darzy uczuciami tylko jego.Nie kochała Syriusza bo to zbyt mocna definicja, była zauroczona i w pełni świadoma tego, że to musi się skończyć.Całe było to dosyć dziwne, Adara widząc go chciała go przytulić jednak za razem chciała zwymiotować.Odwróciła się do reszty i z najlepszym uśmiechem na jaki ją było stać ogłosiła:
-No to ruszamy?

Rozbili cztery namioty na skraju Doliny pod lasem; oznaczało to, że będą spać po dwie osoby w jednym.
Lily miała spać z Jamesem, Dorcas z Peterem (stwierdziła, że jet niegroźny), a Syriusz z Remusem ponieważ nadzieja, że miejsce wilkołaka zajmie niebieskooka znikła wraz z tym, kiedy poprosiła o to Marlene.Brunetka starała się uśmiechać i udzielać w rozmowach, jednak niestety była jedna osoba która zauważyła jej zdenerwowanie i napięcie.Adara nie odezwała się do niego ani słowem mając nadzieję, że ignorancja wyleczy zarówno jak i jej uczucia tak i Syriusza.Siedziała na pniu wpatrując się ogień podczas słuchania rozmowy Remusa i Dorcas; dwójka żywo dyskutowała o...właściwie słowa nie dopływały do jej mózgu, wiedziała, że to przegrana bitwa.Jej mózg się po prostu wyłączył.Adara wstała i chwilę się nie ruszała przez co przyciągnęła uwagę innych, dopiero kiedy uświadomiła sobie, że zapanowała cisza, ocknęła się.
-Ja pójdę się położyć, dobranoc.-wzięła koc którym była otulona i ruszyła w kierunku namiotów, niespodziewanie dobiegła do niej Lily i zaczepiła ją:
-Adiś dobrze się czujesz?-zapytała odgarniając kosmyk rudych włosów za ucho.Adara pomyślała, że wiatr wyciągnął go z jej niedbale zrobionego kucyka.
-Tak.-stwierdziła bez namysłu.-Dlaczego miałabym się czuć źle?
Lily gwałtownie zaczerwieniła się i potarła ramiona rękami.Następnie przygryzła wargę I wzruszyła ramionami.Adara jedynie uniosła brew.
-Widzę co się dzieje między tobą i Sy-
-Nie wiem o czym mówisz.-przerwała jej flegmatycznym tonem, w środku jednak gotowała się podejrzewając, że wie co chce powiedzieć jej kuzynka.
-Adaro, wszyscy widzimy co się dzieje między tobą a Syriuszem.-powiedziała ostrożnie spoglądając na nią w końcu.To tylko potwierdziło jej podejrzenia, posłała Lily gniewie spojrzenie i odpyskowała:
-A co się między nami dzieje?-prychnęła.-Wszystko jej w porządku Lily, i nie wtrącaj się w nie swoje sprawy.
Rogaczowa przyjęła to spokojnie, widocznie spodziewając się takiej odpowiedzi.Cierpliwie kontynuowała:
-To właśnie jest twój problem; odsuwasz problemy na bok zamiast im stawić czoła...-zaczęła, zerknęła szybko na brunetkę która cały czas miała na twarzy wypisane poirytowane.-Coś między wami jest...to nie tylko przyjaźń.Jeśli nie kochasz Regulusa nie powinnaś za niego wychodzić...-tutaj niestety przekroczyła granice wytrzymałości brunetki.
-Kocham Regulusa i nie masz prawa temu zaprzeczać!
Następnie odwróciła się na pięcie i ruszyła do namiotu który dzieliła z McKinnon.Z zewnątrz wszystkie namioty były biało-szare, jednak w środku "ściany" były zrobione na wzór sufitu w Wielkiej Sali.Obecnie więc przypominały nocne niebo posiane gwiazdami.
Namiot składał się z trzech pomieszczeń, jedno jakby sień wejściowa w której stały bynajmniej stół i krzesła.
Z sieni po prawej i lewej stronie wyrastały dwa oddzielne pomieszczenia które można było zasłonić kotarą zrobioną z bordowego materiału.
Adara prychnęła i wpadła do środka jednej z "sypialni", było tam łóżko,szafa i krzesło.
Wyciągnęła z kieszeni swój mały kufer i go powiększyła.
Rzeczy nie było dużo, jedne spodnie, dwa swetry, koszulka, buty i jeszcze jeden sweter który należał do Regulusa.Teraz go jednak przejęła ona chcąc mieć ze sobą coś, co będzie jej go przypominać.Zaciągnęła kotarę i się szybko przebrała, miała pewne trudności ze zdjęciem rajstop jednak ostatecznie prawie zerwała je z siebie.Adara usiadła na łóżku i zauważyła niechętnie, że pościel jest bordowa.
-Dlaczego tutaj wszystko musi być takie gryffońskie?-zapytała na głos z żalem.Co prawda była sześć lat w Gryffindorze ale będąc rok w Slytherinie musiała przyznać, że dom węża darzyła dużo większą miłością.
Dobre wspomnienia z domem lwa przekrywały te złe z szóstego roku.W Slytherinie znalazła przyjaciół i męża; chociaż Regulusa znała dużo dłużej.
-Bo jesteśmy tutaj wszyscy gryffonami?-dobiegł ją spokojny ton głosu Syriusza.Westchnęła przerywanie starając się nie denerwować, zgasiła światło bez tego żeby spojrzała na głowę Syriusza która wystawała zza bordowego materiału, i zagrzebała się w łóżku.
-Adaro...-zaczął łagodnie.
-Daj mi spokój.
Odbiła go.Gdzieś głęboko czuła, że to za słabe żeby się go pozbyć, kiedy więc wszedł do jej "pokoju" i usiadł na krześle obok łóżka nie wysiliła się na udawane zaskoczenie tylko odwróciła się plecami.
-Nie wiem co nie tak, ale widzę, że mnie unikasz.-stwierdził chłodno z najprawdziwszą powagą, Adara pomyślała, że mało kiedy taki był.Odwróciła się do niego.
Peverell-Black wiedziała, że nie miała sensu spławiać go uwagami typu "Nic" lub "Nie wiem o czym mówisz".
Był to idealny moment żeby sobie wytłumaczyli parę rzeczy, zaczęła jednak Syriusz błyskawicznie się wtrącił:
-Posłuchaj, jestem w pełni świadomy, że jesteś żoną mojego brata.Nie próbuje ci rozwalić małżeństwa bo wiem, że Reg cię kocha a ty jego.To nie zmienia faktu, że zauważyłem jak na mnie patrzysz.-w ciszy obserwowała jak źrenice powiększają się i zmniejszają spowrotem ukazując jasne, stalowe tęczówki.-Ja...wiesz, że cię kocham.Rozumiem, że ty nie ale wiem, że coś też czujesz. Te wszystkie moje dziwne teksty i gesty to nie było zamierzone.-przyznał, Adara usłyszała charakterystyczny dźwięk przez który wywnioskowała, że Syriusz drapie się po szyi lub ręce.Ponownie pokazała Black'owi plecy.
-Masz rację, we wszystkim.Nie powinieneś był robić tych wszystkich rzeczy ale miłość jest ślepa.Posłuchaj, musisz nad tym panować bo ja musze przestać do ciebie czuć to co czuje.Jestem zamężna j moja znajomość dla ciebie stanowi zagrożenie.
Nagle dwie dłonie wylądowały na jej ramionach i odwróciły ją spowrotem do siebie, wydawało jej się, że jego twarz jest bledsza a oczy większe.
-Jesteś z nimi?Przyłączyłaś się do nich?-wyrzucił z siebie błyskawicznie dwa pytania.Adarę oblał zimny pot.
Nie mogła powiedzieć, że została jednym z śmierciożerców mężczyzny przez którego Syriusz wyrastał w chorej rodzinie i stracił więzi z bratem.
Zanim zdążyła zareagować złapał jej rękę i bez ostrzeżeń podwinął rękaw ciemno zielonego swetra.
Był tam; Mroczny Znak, czarny tusz był wpity w skórę tworząc dokładny co do milimetra wzór.
Adara nie spojrzała na niego nawet raz od kiedy Tom Riddle jej go "podarował".
-A więc wybrałaś tą drogę.-powiedział Syriusz puszczając z rezygnacją jej rękę.Adara chciała coś powiedzieć, chciała nawet krzyczeć ale z jej ust nie wydobył się głos.Syriusz wstał i chwilę patrzył na znak widniejący na jej nadgarstku, nie mogła nie zauważyć jak dyskretnie otarł dłoń którą dotknął tego czegoś o swoje spodnie.Spojrzał na nią; wzrok miał pełen zawodu i wydawało jej się, że złości a może nienawiści.
Bo w tamtej chwili Syriusz Black nienawidził Adary, za to, że sobie zniszczyła życie i pozbawiła go nadziei.
Jego wyjście było dużo bardziej energiczne a kotara aż podfrunęła niemal metr nad ziemię.Słyszała jeszcze jego głośne kroki a potem wszystko ucichło.
Adara złapała się za włosy i mocno za nie pociągnęła, jęknęła kiedy poczuła ból jednak nie ulżyło jej.
Wybuchnęła płaczem tak jak to często robiła od listopada, złapała różdżkę i wyszła z namiotu.

-Moje kondolencje, panie Black.
Regulus przetarł czerwone oczy, spojrzał medyka który zatwierdził śmierć ukochanej osoby i odchrząknął.
-Dz-dziękuję.

Chcielibyście rozdział z perspektywy Regulusa?

3900 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top